sobota, 27 sierpnia 2011

Rozleniwienie

Sobota, rano mały ruch, ja nie ogolony (później wstałem - jak zawsze w sobotę), jadę z kursantką jedną z węższych miejskich ulic. Zbliżamy się do skrzyżowania z prawej strony, a dalej na wprost ustawiony jest znak B1 - zakaz ruchu. Nie odzywam się, ponieważ w takiej sytuacji to kierujący musi spostrzec znak i odpowiednio się zachować - czyli tu po prostu skręcić w prawo bez żadnego polecenia ze strony instruktora/egzaminatora.

Tymczasem, ona ani myśli włączyć kierunkowskaz, a tym bardziej skręcić w prawo ! Bez ceregieli sunie prosto na ulicę oznaczoną znakiem "zakaz ruchu" ! Depczę więc w hamulec gwałtownie, a pojazd ledwo zatrzymuje się przed znakiem. I pytam - czemu jedziesz prosto ?!? Ona  - przecież znak stoi po lewej stronie - prawą mogę jechać !



Ręce mi opadły, a rozleniwienie minęło. Dobrze że to sobota, nie wygoniłem jej z auta ...

czwartek, 25 sierpnia 2011

Łatwe początki

Rozpocząłem nowe jazdy z pewnym młodym chłopakiem. Jego poziom jazdy jest taki, że na pierwszej godzinie pojechaliśmy na najtrudniejsze skrzyżowania w mieście. Oczywiście podpowiadałem mu co i jak ma zrobić, ale to dopiero początek. Faktem jest, że silnik ani razu mu nie zgasł.

Na drugiej jeździe ćwiczyliśmy parkowania i hamowanie. Z parkowaniem - to tak głównie pod egzamin (czyli przygotowanie do zadania - 1 bieg, sygnalizowanie i samo wykonanie parkowania, potem wyjazd w odpowiednią stronę). Natomiast przy hamowaniu zwróciłem uwagę na intensywność tegoż w początkowej fazie i malejącej sile w następnych fazach hamowania.A także na użycie lub nie - sprzęgła - w zależności od sytuacji. Swoją drogą - irytuje mnie, jak niektórzy ucząc idą na łatwiznę i każą zawsze przy hamowaniu wciskać sprzęgło ...

Tymczasem wakacje się kończą, a mojego urlopu nadal nie widać. Od września szykuje mi się niezły maraton z wykładów - nawet codziennie od 9 do 18. Miałem wziąć tydzień wolnego i wyskoczyć do Zakopanego, ale wydaje się to nie być realne. Pozostaje mi jedynie weekend w stolicy ...

Tylko, gdzie jest mój kalendarz z adresami do znajomych, którym trzeba wysłać pocztówki ?

wtorek, 23 sierpnia 2011

Wybuchowy misz masz - inni kierowcy

O kierowcach posiadających uprawnienia można pisać i pisać. Najczęściej denerwują się na eLki, okazując to w najrozmaitszy sposób.

  1. trąbią przy każdej nadarzającej się okazji, zapominając chyba do czego służy sygnał dźwiękowy a także to, że sami kiedyś też się uczyli, a trąbienie tylko wzmaga stres osoby uczącej się - co w efekcie wydłuża poprawne wykonanie jakiegokolwiek zadania,
  2. wyprzedzają, omijają z każdej strony, także przez chodnik, powierzchnie wyłączone, linie ciągłe,
  3. powodują niesamowite turbulencje w ruchu drogowym stwarzając zagrożenie bezpieczeństwa,
  4. dość często nie zachowują odpowiedni odległości od pojazdów nauki jazdy, w efekcie czego jest sporo kolizji - spowodowanych oczywiście przez tych "doskonale jeżdżących" i trąbiących  kierowców,
  5. w grupie szczególnie agresywnych kierowców można wyróżnić taksówkarzy i czasem kierowców autobusów. Ja rozumiem że oni spieszą się szczególnie, ale przepisy i kultura obowiązują każdego ?
Ps.1 palące się auto na jednej z podmiejskich dróg (foto - Jaco):


Ps. 2 na jednej z głównych ulic, tuż przy ważnej jednostce administracyjnej:


piątek, 19 sierpnia 2011

Wybuchowy misz masz - egzaminatorzy

Opinii na temat egzaminatorów jest mnóstwo. Pozytywne i negatywne - rzadziej neutralne. Oczywiście, jeśli kursant nie zdał, egzaminator został oceniony najczęściej jak ten zły, niedobry facet. Instruktorzy też oceniają: jeden [egzaminator] zły, drugi dobry, trzeci przepuszcza większość, czwarty prawie nikogo.


  1. różnie oceniają zadania egzaminacyjne, wiele zależy na kogo się trafi ...
  2. czasem zadają dziwne pytania, daleko wykraczające poza zakres wiedzy przeciętnego kursanta.
  3. niektórzy nie grzeszą kulturą,
Poza tym, każdy jest inny, trudno ocenić całą grupę.

PS. przychodzi pewna pani na egzamin wewnętrzny. Siedzę na miejscu instruktora, zapraszam do zajęcia miejsca. I co ona robi ? Zajmuje to miejsce, ale z tyłu ! Usiadła sobie na tylnej kanapie. Spytałem, czy zamierza stamtąd kierować autem, ale nie załapała o co chodzi.
Nie zdała, bo nie potrafiła sprawdzić świateł hamowania-stop.

piątek, 12 sierpnia 2011

Wybuchowy misz-masz - kursanci

Kontynuując wcześniejszy wątek, dziś o kursantach. Opisane poniżej punkty nie dotyczą wszystkich kursantów oczywiście, lecz często mają odniesienie do większej ich grupy.

  1. mają swoją wizję jazdy, która jest przenoszona "z pokolenia na pokolenie". Tzn jeżdżą z kimś przed kursem, napatrzą się jak inni jeżdżą, przychodzą na naukę i próbują powielać te "idealne wzorce". Instruktorzy wtedy dwoją się i troją, by wyeliminować błędy ...
  2. nie słuchają, co się do nich mówi. I nie mam na myśli stresu, chwilowych "białych plam", tylko ogólnie - nie słuchają uwag, rad i wytycznych. Spora grupa ludzi przychodzi na kurs, bo ktoś im zafundował, lub po prostu zmusił. Z takimi osobami praca jest ciężka (ktoś nie chce się nauczyć, robi wszystko na siłę) i najczęściej nie kończy się sukcesem.
  3. faceci często próbują uodpornić się na nową wiedzę wymówkami typu: "przyzwyczaiłem się do kierowania jedną ręką - tak jest Mi wygodniej" (celowo Mi - by podkreślić wysoką samoocenę). Rozśmiesza mnie to tłumaczenie, bo jak można mieć przyzwyczajenie w wieku 18-19 lat ? Ponadto, Jego wygoda (!) ma tu małe znaczenie ...
  4. późno odwołują jazdy. Rozumiem, że może coś wyskoczyć, że są ważniejsze sprawy, obowiązki. Ale są też telefony, a czas jest dziś cenniejszy niż kiedyś.
  5. co innego, że jak już dzwonią - to albo po 19.00, albo w sobotę - niedzielę. Wkurza to, bo to jest mój czas wolny, nie chodzę wszędzie z kalendarzem, a od pewnego czasu po prostu - nie odbieram wtedy telefonów :)
  6. są niesłowni. W ogóle, nie potrzebnie obiecują odwdzięczanie się za pomoc w nauce, zaangażowanie instruktora i w efekcie zdany egzamin. A obiecują od czekoladek po alkohol :) Wystarczającym pocieszeniem jest zdany egzamin, fakt iż uczy się kursanta właściwą metodą z dobrym efektem, pozytywna opinia i przyciągnięcie kolejnych klientów. 

Kiedyś zdarzały się pojedyncze przypadki przybycia nietrzeźwych kursantów, ale ostatnio przynajmniej ja - nie mam z tym problemów. 

wtorek, 9 sierpnia 2011

Naklejka rejestracyjna

Nie mogłem się powstrzymać, zobaczcie zdjęcie - gdzie kierowca nakleił sobie nalepkę rejestracyjną:


Fajnie, prawda ? Tymczasem:

Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 22 lipca 2002 r. w sprawie rejestracji i oznaczania pojazdów:

§ 30. 1. Pojazd samochodowy, z wyjątkiem motocykla, oznacza się nalepką kontrolną, o której mowa w § 6, na której jest umieszczony numer rejestracyjny pojazdu.

2. Pojazd, o którym mowa w ust. 1, oznacza się tylko jedną nalepką kontrolną, którą właściciel pojazdu umieszcza wewnątrz pojazdu w prawym dolnym rogu przedniej szyby.

niedziela, 7 sierpnia 2011

Skręt przed znakiem

Małym przerywnikiem będzie zdjęcie z wczoraj. A właściwie dwa zdjęcia.
1

Na skrzyżowaniu proszę skręcić drogą z pierwszeństwem przejazdu (zdjęcie nr 1). Większość kursantów jadąc pierwszy raz (niektórzy i po raz kolejny) stanowczo mówią: ależ w prawo nie można ! Jest zakaz skrętu !

Hmm, w tym przypadku nieznajomość prawa szkodzi i to bardzo. Kursanci zapominają też, że ani egzaminator ani instruktor nie powinni wydawać poleceń niezgodnych z przepisami, no ale na ulicy to już schodzi na dalszy plan ...

A więc, podejrzewam że to jakiś zrugany przez instruktora kursant postanowił pomóc (zdjęcie nr 2) - zapewne i sobie i innym adeptom sztuki kierowania. Bowiem znak "zakaz skrętu" dotyczy jezdni za znakiem, a nie przed - jak się czasem mylą kursanci.

2

czwartek, 4 sierpnia 2011

Wybuchowy misz-masz - instruktorzy

Kursanci i instruktorzy. Egzaminatorzy i pozostali kierujący. A wśród nich motocykliści, kierowcy tzw tirów, dzieciaki na skuterach. I piesi. Jedyny wspólny cel, to zachowanie bezpieczeństwa (przynajmniej teoretycznie), reszta diametralnie się różni. Różne interesy, różne potrzeby. Odmienne priorytety, zachowania, reakcje i charaktery.
Każda z tych grup ma swoje "grzechy główne". W kolejnych wpisach spróbuję opisać te najczęstsze przewinienia i błędy, kierując się tym wszystkim co widać i słychać. Nie zawsze są one regułą oczywiście, czasem powstaną przez zbieg niekorzystnych okoliczności, ale jednak są.

Zacznę od siebie, czyli od instruktorów. Jeśli ktoś z zaszczytnej grupy czytających ma swoje sugestie co do występków tychże, proszę o komentarze już teraz.

  1. spóźniają się na jazdę, czasem urywają końcówki lekcji. Niby nie wiele, ale te 5-7 minut razy 30 godzin daje sporo. A kursant płaci za cały kurs przecież.
  2. jedzą w czasie pracy. Nie, nie, nie ! Jedzący instruktor w czasie jazdy (zwłaszcza w ruchu miejskim), to nieciekawy widok :/ Ja rozumiem, że jak się pracuje po 10 godzin dziennie to i zjeść trzeba, ale wszystko ma jakieś granice ...
  3. palą (!) w czasie pracy. Tego już zupełnie nie rozumiem, choć nie zdarza się to często, to są instruktorzy którzy palą papierosy w czasie szkolenia. Niby szyba otwarta, ale co z tego jak i tak dym jest w całym aucie ?
  4. czasem też odzywa się chęć odwetu - np w przypadku zajechania drogi przez innego kierującego, instruktorzy lubią "pokazać" że to im się nie podoba, zatrąbić, skomentować - a niektórzy idą jeszcze dalej. Używanie sygnału dźwiękowego już nic nie pomoże, no prócz lepszego samopoczucia instruktora oczywiście.
  5.  jeżdżąc bez kursanta nie zdejmują/zasłaniają oznaczenia L na dachu pojazdu. Nie wiem, to chyba wynika z lenistwa - bo mam nadzieję że nie z braku znajomości przepisów ? 
  6. prowadząc auto już po pracy, ignorują przepisy i zasady, które wpajają swoim podopiecznym. I gdzie tu dobry przykład ?

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Po włosku

Jakiś czas temu zgłosiła się pani, która na wstępie powiedziała czego oczekuje. Przede wszystkim, ma już prawo jazdy. Za kilkanaście dni wyjeżdża służbowo do Włoch, gdzie będzie przemieszczała się samochodem. No i ktoś jej polecił mnie, by wykupić sobie kilka jazd w gęstym ruchu drogowym - ale przede wszystkim na zadania parkowania. Więc zadzwoniła i się umówiliśmy.

Takiego maratonu z parkowaniem, to jeszcze jak pracuję nie miałem. Oczywiście, ja decydowałem gdzie i jak parkujemy, ale by sprostać jej wymaganiom wjeżdżaliśmy na każdy napotkany parking. Parkowanie przodem, tyłem, prostopadle, skośnie, równolegle, parkowanie po prawej stronie i po lewej. Praktycznie każdy rodzaj parkowania, dowolna ilość korekt i baczne zwracanie uwagi na poprawność w stosunku do linii. Wszak we Włoszech za nieprawidłowe parkowanie grożą wysokie kary :)

By poprawić parkowanie równoległe tyłem, pojechaliśmy na plac manewrowy gdzie z tyczek ustawiłem miejsce do parkowania. Dla kursantów długość takiego stanowiska wynosi co najmniej 8 metrów, tej pani dałem 5. Zaparkowała z użyciem jednej poprawki - więc naprawdę nieźle !



Korzystając z tej okazji, wjeżdżaliśmy na najwęższe i najtrudniejsze miejskie ulice, gdzie niejednokrotnie wyjeżdżała z potem na czole (fakt, były upały, ale i klimatyzacja w aucie non stop włączona) - po parkowaniach i zawracaniach.

Ogólnie, radziła sobie na czwórkę z małym plusem. Czas z nią płynął bardzo szybko i miło, pod koniec podziękowała (rzadkość ostatnio) za pomoc w parkowaniu i stwierdziła, że teraz o wiele mniej boi się tego służbowego wyjazdu.