Dziś dwa filmy obrazujące różny poziom zaawansowania po 30 godzinach jazdy.
poniedziałek, 29 września 2008
sobota, 20 września 2008
Nauka jazdy - godziny 17-24
Godziny powyżej szesnastej to (jeśli kurs przebiega wg założeń instruktora) głównie podkręcenie obrotów kursanta, zmuszenie go do odpowiedniej reakcji w krótkim czasie, nawarstwienie mu problemów i zadań "na już", a także zwrócenie uwagi na sytuacje które mogą, choć wcale nie muszą się wydarzyć w danej chwili.
Środa, godzina 15.00. Kursant umówiony na dwie godziny, ma już 22 lekcje za sobą. Spod ośrodka wyjeżdżam od razu w lewo. Wyjazd na jedną z najgłówniejszych ulic w mieście jest nie lada wyzwaniem. Komunikacja miasta w ostatnich latach w ogóle nie drgnęła, za to pojazdów przybyło bardzo dużo. Piesi, pojazdy, piesi, pojazdy ... Atmosfera coraz gorętsza pomimo tego, że w aucie nie zdążyło jeszcze zadziałać ogrzewanie. Kursant zerka czasem na mnie licząc, że szybciej, prościej a jakże wygodniej można byłoby dojechać wszędzie skręcając najpierw w prawo, a potem np zawrócić. Ale co to za ułatwienia ? (myślę sobie w duchu). Nie ma tak lekko. W lewo i koniec !
A jak już wyjechaliśmy, wpadliśmy po chwili w potężny korek. Stoimy na prawym pasie, choć ja już dawno wiem że niebawem będziemy skręcać w lewo. Jak on się przedrze na lewy skrajny pas ruchu ? - hmmm - będzie musiał coś wymyślić, ładnie się uśmiechnąć, poprosić. Ale na pewno nie zajechać komuś drogę ! Lewy kierunkowskaz cyka od dłuższego czasu, ale wydaje się że nikt tego nie widzi. Oprócz tych z tyłu, co "lekko" wkurzeni stoją za nami ... W końcu ktoś się lituje i wpuszcza biedną e-L-kę na lewy pas. Jeszcze tylko skręt na ruchliwym skrzyżowaniu i chwila odprężenia.
Ale odprężenia nie może być zbyt wiele. Bo oto wjechaliśmy na uliczkę, gdzie auta zaparkowane są po obu stronach. Jest wąsko. Bardzo. I właśnie wydaje mi się, że to idealne miejsce na zawracanie ! Tak ! Proszę kursanta o wykonanie zawrócenia. Nie chcąc być złośliwym dodaję, że zawrócenie może odbyć się dowolną metodą :) Naturalnie, nie można blokować ruchu przy tej czynności, a tu samo zatrzymanie jest blokowaniem. Niby nie ma dużego ruchu, ale jak to bywa, gdy zaczyna się coś robić od razu nadjeżdża po kilka aut z jednej i drugiej strony ...
Samo omijanie też nie jest łatwe. Z za pojazdu może ktoś wyjść, ktoś może otworzyć drzwi, nieopodal bawią się dzieci - dostosowanie prędkości do warunków na drodze jest nieodzowne. Umiejętność przewidywania także. Wszystko to dzieje się na dość stromej górce. Nieprawidłowo zaparkowane pojazdy powodują utrudnienia, które nie łatwo pokonać. Cóż - takie uroki miasta ...
Po zaliczeniu tych manewrów (i wyjścia z nich cało naturalnie) czas na coś, co kursanci przy tej ilości godzin lubią najbardziej. Czyli ... ? Czyli skręcamy w ... - tak ! W lewo ! :)
Ponieważ wyjeżdżamy z mniej uczęszczanej uliczki, sygnał zielony jest nadawany bardzo krótko. Jeśli ktoś wjedzie za innym pojazdem i nie zdąży z niego zjechać, czeka go rozmowa z instruktorem. No i poprawka za kilka minut na tym samym skrzyżowaniu oczywiście !
I w ten sposób, trochę stojąc, trochę ruszając i trochę jadąc, dotaczamy się do tzw ronda. Po drodze mijamy patrol policji, która obserwuje zza szyby wygodnej, klimatyzowanej limuzyny z mocnym silnikiem jak auto za autem wolniej niż pieszy podąża do przodu. Rondo. Duże, opasłe koło w środku, brak linii poziomych, kumulacje dróg z północy, południa, wschodu i zachodu. Brak też sygnalizacji świetlnej i czegokolwiek, co mogłoby pomóc kierowcy. Ale ten musi być silny i nie poddawać się byle rondom ... Drodzy czytelnicy, teraz zagadka. Co ma zrobić kursant na zapchanym autami "rondzie" ? Zgadnie ten, co powie zawrócić ! I tym razem nie dam sobie zarzucić podłości wobec ucznia, gdyż zawracania (takiego) jeszcze nie było. A że duży ruch ? trudno, to nie moja wina przecież ;>
No dobrze. Przyszedł czas na parkowanie. Ale zanim to kilka następujących po sobie ciasnych skrętów. Skręty swoją drogą, ale ja już żyję parkingiem na który kursant wjedzie za chwilę. A więc, kiedy on męczy się by nie stracić lusterka, najechać na krawężnik i ominąć nietrzeźwego pieszego, ja mówię co będzie robił na ów parkingu. Jeśli znajdzie miejsce naturalnie. A to już zadanie dla niego. Coś trzeba znaleźć, choć parking wygląda na 50 aut, to mam wrażenie że tu wjechało co najmniej dwa razy więcej. Jeden wjazd i jeden wyjazd. Wąska kiszka, a z przeciwka nadjeżdża pojazd, robi się ciekawie (w końcu ;-) ) - I co teraz ? - pyta kursant. Udaję że nie słyszę pozostawiając go samemu sobie. Niech coś zrobi, byle dobrze. Ci z tyłu zaczynają cofać, my także. Po chwili kiszka się udrożnia. Co chwilę gdzieś nieopodal słychać sygnały dźwiękowe. Niektórym puszczają nerwy ...
Parkowanie. Bez korekty się nie obejdzie. W miejscu w którym parkujemy (kursant sam wybrał - żeby nie było znów na mnie !) nawet ja nie zaparkowałbym bez korekty. Dobrze, że Yaris ma niezły skręt, a przód jest króciutki. Udało się, teraz tylko wyjazd, dobrze już znany slalom pomiędzy autami a pijaczkiem i powrót do ośrodka.
Jest kilka minut do 17.00. Czas zleciał bardzo szybko. Szybko, kiedy stale się pracuje i nie ma chwili na głębszy oddech ... Oczywiście, na takie jazdy mogę sobie pozwolić jedynie z osobami które potrafią jeździć już na tym etapie.
Przyznaję - czasem zamiast na jazdy idziemy na pizzę, lody czy po prostu rozmawiamy o wszystkim i niczym. Rozmowy to z głównie z kobietami. I one same zaczynają, a ja wtedy mam problem by coś wtrącić na temat jazdy, bo ciężko zatrzymać potok słów osoby obok ...
Środa, godzina 15.00. Kursant umówiony na dwie godziny, ma już 22 lekcje za sobą. Spod ośrodka wyjeżdżam od razu w lewo. Wyjazd na jedną z najgłówniejszych ulic w mieście jest nie lada wyzwaniem. Komunikacja miasta w ostatnich latach w ogóle nie drgnęła, za to pojazdów przybyło bardzo dużo. Piesi, pojazdy, piesi, pojazdy ... Atmosfera coraz gorętsza pomimo tego, że w aucie nie zdążyło jeszcze zadziałać ogrzewanie. Kursant zerka czasem na mnie licząc, że szybciej, prościej a jakże wygodniej można byłoby dojechać wszędzie skręcając najpierw w prawo, a potem np zawrócić. Ale co to za ułatwienia ? (myślę sobie w duchu). Nie ma tak lekko. W lewo i koniec !
A jak już wyjechaliśmy, wpadliśmy po chwili w potężny korek. Stoimy na prawym pasie, choć ja już dawno wiem że niebawem będziemy skręcać w lewo. Jak on się przedrze na lewy skrajny pas ruchu ? - hmmm - będzie musiał coś wymyślić, ładnie się uśmiechnąć, poprosić. Ale na pewno nie zajechać komuś drogę ! Lewy kierunkowskaz cyka od dłuższego czasu, ale wydaje się że nikt tego nie widzi. Oprócz tych z tyłu, co "lekko" wkurzeni stoją za nami ... W końcu ktoś się lituje i wpuszcza biedną e-L-kę na lewy pas. Jeszcze tylko skręt na ruchliwym skrzyżowaniu i chwila odprężenia.
Ale odprężenia nie może być zbyt wiele. Bo oto wjechaliśmy na uliczkę, gdzie auta zaparkowane są po obu stronach. Jest wąsko. Bardzo. I właśnie wydaje mi się, że to idealne miejsce na zawracanie ! Tak ! Proszę kursanta o wykonanie zawrócenia. Nie chcąc być złośliwym dodaję, że zawrócenie może odbyć się dowolną metodą :) Naturalnie, nie można blokować ruchu przy tej czynności, a tu samo zatrzymanie jest blokowaniem. Niby nie ma dużego ruchu, ale jak to bywa, gdy zaczyna się coś robić od razu nadjeżdża po kilka aut z jednej i drugiej strony ...
Samo omijanie też nie jest łatwe. Z za pojazdu może ktoś wyjść, ktoś może otworzyć drzwi, nieopodal bawią się dzieci - dostosowanie prędkości do warunków na drodze jest nieodzowne. Umiejętność przewidywania także. Wszystko to dzieje się na dość stromej górce. Nieprawidłowo zaparkowane pojazdy powodują utrudnienia, które nie łatwo pokonać. Cóż - takie uroki miasta ...
Po zaliczeniu tych manewrów (i wyjścia z nich cało naturalnie) czas na coś, co kursanci przy tej ilości godzin lubią najbardziej. Czyli ... ? Czyli skręcamy w ... - tak ! W lewo ! :)
Ponieważ wyjeżdżamy z mniej uczęszczanej uliczki, sygnał zielony jest nadawany bardzo krótko. Jeśli ktoś wjedzie za innym pojazdem i nie zdąży z niego zjechać, czeka go rozmowa z instruktorem. No i poprawka za kilka minut na tym samym skrzyżowaniu oczywiście !
I w ten sposób, trochę stojąc, trochę ruszając i trochę jadąc, dotaczamy się do tzw ronda. Po drodze mijamy patrol policji, która obserwuje zza szyby wygodnej, klimatyzowanej limuzyny z mocnym silnikiem jak auto za autem wolniej niż pieszy podąża do przodu. Rondo. Duże, opasłe koło w środku, brak linii poziomych, kumulacje dróg z północy, południa, wschodu i zachodu. Brak też sygnalizacji świetlnej i czegokolwiek, co mogłoby pomóc kierowcy. Ale ten musi być silny i nie poddawać się byle rondom ... Drodzy czytelnicy, teraz zagadka. Co ma zrobić kursant na zapchanym autami "rondzie" ? Zgadnie ten, co powie zawrócić ! I tym razem nie dam sobie zarzucić podłości wobec ucznia, gdyż zawracania (takiego) jeszcze nie było. A że duży ruch ? trudno, to nie moja wina przecież ;>
No dobrze. Przyszedł czas na parkowanie. Ale zanim to kilka następujących po sobie ciasnych skrętów. Skręty swoją drogą, ale ja już żyję parkingiem na który kursant wjedzie za chwilę. A więc, kiedy on męczy się by nie stracić lusterka, najechać na krawężnik i ominąć nietrzeźwego pieszego, ja mówię co będzie robił na ów parkingu. Jeśli znajdzie miejsce naturalnie. A to już zadanie dla niego. Coś trzeba znaleźć, choć parking wygląda na 50 aut, to mam wrażenie że tu wjechało co najmniej dwa razy więcej. Jeden wjazd i jeden wyjazd. Wąska kiszka, a z przeciwka nadjeżdża pojazd, robi się ciekawie (w końcu ;-) ) - I co teraz ? - pyta kursant. Udaję że nie słyszę pozostawiając go samemu sobie. Niech coś zrobi, byle dobrze. Ci z tyłu zaczynają cofać, my także. Po chwili kiszka się udrożnia. Co chwilę gdzieś nieopodal słychać sygnały dźwiękowe. Niektórym puszczają nerwy ...
Parkowanie. Bez korekty się nie obejdzie. W miejscu w którym parkujemy (kursant sam wybrał - żeby nie było znów na mnie !) nawet ja nie zaparkowałbym bez korekty. Dobrze, że Yaris ma niezły skręt, a przód jest króciutki. Udało się, teraz tylko wyjazd, dobrze już znany slalom pomiędzy autami a pijaczkiem i powrót do ośrodka.
Jest kilka minut do 17.00. Czas zleciał bardzo szybko. Szybko, kiedy stale się pracuje i nie ma chwili na głębszy oddech ... Oczywiście, na takie jazdy mogę sobie pozwolić jedynie z osobami które potrafią jeździć już na tym etapie.
Przyznaję - czasem zamiast na jazdy idziemy na pizzę, lody czy po prostu rozmawiamy o wszystkim i niczym. Rozmowy to z głównie z kobietami. I one same zaczynają, a ja wtedy mam problem by coś wtrącić na temat jazdy, bo ciężko zatrzymać potok słów osoby obok ...
wtorek, 16 września 2008
Nauka jazdy - godziny 11-16
Ogólnie rzecz ujmując, po części technicznej przyszedł czas na "zaokrąglenie kantów". Czyli poprawienie szczegółów, które tak naprawdę będą świadczyły o klasie prowadzącego auto. A więc - dynamika ruszania, (m.in przygotowanie się do ruszenia na skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną) trudniejsze lewo-skręty (bo nie jeździmy autobusem - drogi Walpie) i zawracanie na bardziej uczęszczanych drogach.
Każdy kierowca wie, jak bardzo istotnym elementem jest obserwacja drogi, otoczenia i innych pojazdów (a także reagowanie na dawane przez nich sygnały). Skoro kursant na tym etapie potrafi już korzystać z lusterek, to czas na dodanie obserwacji sytuacji wokół pojazdu prze boczne szyby w pojeździe. Ponieważ w większości pojazdów występuje tzw martwe pole, nieodzowne staje się zerknięcie przez prawe/lewe - w zależności od wykonywanej zmiany pasa ruchu - ramie i sprawdzenie czy w ów martwym polu nie znajduje się żaden pojazd. Pomimo zastosowania lusterka asferycznego, które miało eliminować niewidzialną przestrzeń, tak naprawdę udaje się to dopiero wtedy gdy zamiast luster mamy szerokokątne kamery.
Jeśli chodzi o parkowanie - to staram się wybierać bardziej ciasne miejsca. Czasem nawet takie, gdzie bez użycia korekty nie da się wykonać. Różne proste kombinacje parkowań (np skośne tyłem, prostopadły tyłem) po to, by pokazać że tak też można. Znajdzie się również czas na omówienie inne go zawracania niż z wykorzystaniem infrastruktury i biegu wstecznego - np na większym placu, stacji paliw, "na trzy" itp. Jako fajny test na zawracanie, stosuję wjazd w drogę bez przejazdu która jest bardzo wąska i mało ruchliwa. Po wjechaniu, proszę o możliwe najszybsze zawrócenie - ale nie kosztem jakości oczywiście. Tu zawraca się na cztery (lub na pięć jeśli ktoś źle zrobi) i sprawdza wyczucie krawężników, pracę rąk, obserwację otoczenia i używania kierunkowskazów.
Generalnie, godziny 10-16 to już mniej podpowiadania, zmuszenie kursanta do samodzielnej oceny "mogę - nie mogę", sam też wybiera miejsca do zawracania i zatrzymania pojazdu, danej prędkości. A wszystko to wiąże się z obserwacją znaków drogowych, rejonów przejść dla pieszych i przystanków autobusowych. I powoli kończą się godziny, na których czasem można się poczuć jak prowadzony za rękę ...
Każdy kierowca wie, jak bardzo istotnym elementem jest obserwacja drogi, otoczenia i innych pojazdów (a także reagowanie na dawane przez nich sygnały). Skoro kursant na tym etapie potrafi już korzystać z lusterek, to czas na dodanie obserwacji sytuacji wokół pojazdu prze boczne szyby w pojeździe. Ponieważ w większości pojazdów występuje tzw martwe pole, nieodzowne staje się zerknięcie przez prawe/lewe - w zależności od wykonywanej zmiany pasa ruchu - ramie i sprawdzenie czy w ów martwym polu nie znajduje się żaden pojazd. Pomimo zastosowania lusterka asferycznego, które miało eliminować niewidzialną przestrzeń, tak naprawdę udaje się to dopiero wtedy gdy zamiast luster mamy szerokokątne kamery.
Jeśli chodzi o parkowanie - to staram się wybierać bardziej ciasne miejsca. Czasem nawet takie, gdzie bez użycia korekty nie da się wykonać. Różne proste kombinacje parkowań (np skośne tyłem, prostopadły tyłem) po to, by pokazać że tak też można. Znajdzie się również czas na omówienie inne go zawracania niż z wykorzystaniem infrastruktury i biegu wstecznego - np na większym placu, stacji paliw, "na trzy" itp. Jako fajny test na zawracanie, stosuję wjazd w drogę bez przejazdu która jest bardzo wąska i mało ruchliwa. Po wjechaniu, proszę o możliwe najszybsze zawrócenie - ale nie kosztem jakości oczywiście. Tu zawraca się na cztery (lub na pięć jeśli ktoś źle zrobi) i sprawdza wyczucie krawężników, pracę rąk, obserwację otoczenia i używania kierunkowskazów.
Generalnie, godziny 10-16 to już mniej podpowiadania, zmuszenie kursanta do samodzielnej oceny "mogę - nie mogę", sam też wybiera miejsca do zawracania i zatrzymania pojazdu, danej prędkości. A wszystko to wiąże się z obserwacją znaków drogowych, rejonów przejść dla pieszych i przystanków autobusowych. I powoli kończą się godziny, na których czasem można się poczuć jak prowadzony za rękę ...
czwartek, 11 września 2008
Nauka jazdy - godziny 6-10
Jesteśmy na godzinie szóstej - na której często kursanci zapominają o wyłączaniu hamulca awaryjnego. Jeśli ten nie jest zaciągnięty zbyt mocno, czasem udaje się ruszyć - ale tuż przed kierowcą świeci czerwona kontrolka. Niestety, sporo osób jej nie widzi. Ta godzina to doskonalenie ruszania ze zwiększaniem obrotów silnika i nauka ruszania na wzniesieniu z hamulca awaryjnego. Charakterystyczny "przysiad" tyłu pojazdu połączony ze zwolnieniem sprzęgła i zwiększeniem obrotów silnika to cel na szóstą i kolejne godziny. Skrzyżowania z umiarkowanym ruchem, zwiększenie skrętów w lewo.
Siódma lekcja to wjazd na plac manewrowy i zapoznanie się z zadaniem nr 2 które brzmi: jazda pasem ruchu do przodu i tyłu. Oczywiście najpierw przypomnienie z przygotowania do jazdy, sprawdzenie elementów bezpośrednio wpływających na bezpieczeństwo jazdy, oświetlenie i sygnał dźwiękowy. A więc omówienie kryteriów obowiązujących na placu. Tu najlepiej dać trochę luzu kursantowi niech wypracuje swoją metodę na pokonanie "rękawa". Jeśli nie wychodzi, trzeba spróbować następnym razem, ewentualnie dodając pewne wskazówki. Dla bardzo opornych istnieją oczywiście gotowe schematy, których ja nienawidzę (typu: przy drugiej tyczce skręć 3/4, potem dokręć do pełna ... itd).
Lekcja nr osiem, dziewięć i dziesięć to plac, miasto, zawracanie z wykorzystanie infrastruktury i parkowania: skośne przodem i prostopadłe przodem. Dlaczego akurat te parkowania ? Ponieważ na egzaminie najczęściej wykonuje się jedno z tych dwóch zadań. Parkowanie równoległe tyłem jest najrzadziej wykorzystywane z uwagi na najmniej okazji do takiego parkowania. Oczywiście wszystkie parkowania zgodnie z kryteriami, bez ściągawek podobnych tych z placu (bo istnieją takie oczywiście).
A więc, jeśli kurs przebiega wg tego "programu" plac jest już nieźle przygotowany, kursant nie ma problemów z ruszaniem, na małych wzniesieniach przy niewielkim ruchu radzi sobie, a parkowania nie są większym problemem. Niestety, rzadko kiedy jest tak dobrze ...
Siódma lekcja to wjazd na plac manewrowy i zapoznanie się z zadaniem nr 2 które brzmi: jazda pasem ruchu do przodu i tyłu. Oczywiście najpierw przypomnienie z przygotowania do jazdy, sprawdzenie elementów bezpośrednio wpływających na bezpieczeństwo jazdy, oświetlenie i sygnał dźwiękowy. A więc omówienie kryteriów obowiązujących na placu. Tu najlepiej dać trochę luzu kursantowi niech wypracuje swoją metodę na pokonanie "rękawa". Jeśli nie wychodzi, trzeba spróbować następnym razem, ewentualnie dodając pewne wskazówki. Dla bardzo opornych istnieją oczywiście gotowe schematy, których ja nienawidzę (typu: przy drugiej tyczce skręć 3/4, potem dokręć do pełna ... itd).
Lekcja nr osiem, dziewięć i dziesięć to plac, miasto, zawracanie z wykorzystanie infrastruktury i parkowania: skośne przodem i prostopadłe przodem. Dlaczego akurat te parkowania ? Ponieważ na egzaminie najczęściej wykonuje się jedno z tych dwóch zadań. Parkowanie równoległe tyłem jest najrzadziej wykorzystywane z uwagi na najmniej okazji do takiego parkowania. Oczywiście wszystkie parkowania zgodnie z kryteriami, bez ściągawek podobnych tych z placu (bo istnieją takie oczywiście).
A więc, jeśli kurs przebiega wg tego "programu" plac jest już nieźle przygotowany, kursant nie ma problemów z ruszaniem, na małych wzniesieniach przy niewielkim ruchu radzi sobie, a parkowania nie są większym problemem. Niestety, rzadko kiedy jest tak dobrze ...
sobota, 6 września 2008
Nauka jazdy - godziny 1-5
Każdy kurs na prawo jazdy (tu kat. B) może wyglądać nieco inaczej. Wszystko zależy od wcześniejszych "doświadczeń" kursanta, podejścia do sprawy instruktora i paru innych ;-)
U mnie kurs wygląda tak:
1 godzina jest bardziej związana z formalnościami. Czyli sprawdzenie karty, wymiana telefonów, wypytanie klienta co do prędkości kursu, czy już jeździł. Od razu wtedy widać czy ktoś się boi czy też nie. Często ludzie chcą wsiadać obok kierowcy - czyli na miejscu pasażera. Wyjaśniam, że to jest moje miejsce a kursant powinien usiąść za kierownicą. I to wystarcza.
Na pierwszej godzinie wyjaśniam także za pomocą jakich urządzeń kieruje się pojazdem (np jak działa sprzęgło, biegi, kierunkowskazy itp). Omawiam także zestaw wskaźników (wiele osób dziwi brak licznika - którego nie widać przed włączeniem zapłonu), kontrolek. Jeśli wystarcza czasu (rzadko kiedy) rozpoczynamy od zajęcia właściwej pozycji za kierownicą (fotel, oparcie, zagłówek), wyregulowaniu lusterek i zapięciu pasów bezpieczeństwa. Następnie ruszanie (bez gazu - na samym sprzęgle) i zatrzymywanie pojazdu. To wszystko na drodze o znikomym natężeniu ruchu. Oczywiście ja tam dojeżdżam i wracam, ponieważ ośrodek znajduje się w centrum miasta.
2 godzina, to kontynuacja "usadowienia", ruszania i zatrzymywania. Dołączamy obserwację sytuacji z tyłu przy włączaniu się do ruchu, podstawy omijania i skręcania (głównie w prawo). Technika hamowania przy małych prędkościach, jazda możliwie blisko prawej krawędzi i co chwila ruszanie i zatrzymywanie. Tu czepiam się także położenia lewej nogi gdy nie korzystamy ze sprzęgła (bardzo istotne !), właściwego operowania skrzynią biegów - głównie jedynką.
3 godzina to przejazd na plac manewrowy drogami o bardzo małym natężeniu ruchu. Na placu wykonujemy pierwsze zadanie (sprawdzenie tych urządzeń i mechanizmów mających bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo jazdy, sprawdzenie sygnału dźwiękowego i świateł zewnętrznych). Niektórym osobom sporo to daje, ponieważ dopiero wtedy widzą co świeci gdy włączą kierunkowskaz (np). "Dotknięcie" świateł, wyjaśnienie ich znaczenia i zasad działania to czas właśnie na teraz. Oczywiście dochodzi bieg numer trzy. czasem trochę niezdarnie, ale powoli i do przodu :)
4 i 5 lekcja to doskonalenie techniki ruszania. Ale już dynamiczniejszej, czyli zwiększając obroty silnika. Skoro prędkość się zwiększa, to przechodzimy do hamowania z większych prędkości (czyli 40-50 km/h) - a więc najpierw hamowanie a potem rozłączanie napędu sprzęgłem. Te lekcje to także hamowanie silnikiem, samym hamulcem i w końcu - praca rąk (plac manewrowy i skrzyżowania o małym natężeniu ruchu). Do tej pory ów kręcenie odbywało się różnie - najczęściej tak by w ogóle skręcić. Jak ktoś słyszy o "pracy rąk" bardzo się dziwi. - A to nie jest jakkolwiek ? - padają pytania ... Oczywiście nie jest "jakkolwiek". Właściwa praca rąk jest bardzo ważnym elementem bezpiecznej jazdy. Także dokładniejsze egzekwowanie używania kierunkowskazów, obserwacja znaków i - stopniowo ocena sytuacji przy przejściach dla pieszych.
***
Sporo tego, ale technika jazdy już nieco "opanowana", więc można i trzeba zajmować się kolejnymi sprawami by nie zostać w lesie. Te pierwsze 5 godzin są ważne, ponieważ właściwe ułożenie kursanta na początku daje wymierne efekty w późniejszym szkoleniu. Wychodzę z założenia, że wyjazd poza miasto na pierwszych godzinach to strata czasu. Bardziej interesuje mnie technika jazdy i panowanie nad pojazdem. A w trasę przyjdzie czas, gdy będzie opanowane prowadzenie pojazdu. Pierwsze godziny to także docieranie się ucznia i nauczyciela. Ponieważ, sam jadąc jeszcze przed wejściem do auta znałby swój cel, drogę gdzie ma dojechać, tu wszystkiego dowiaduje się w trakcie. Oczywiście polecenia są wydawane wcześnie, głośno i wyraźnie tak, by nie było nieporozumień. Wiem także, że sporo osób zaleca jazdę po placu manewrowym od samego początku. Ja wybieram bardzo mało uczęszczane drogi - wg mnie daje to lepsze efekty.
Nie z każdym da się osiągnąć taki plan jak powyżej, ale myślę że jest to w miarę dobry rozkład zajęć. Zapraszam niebawem, na kolejne godziny :)
U mnie kurs wygląda tak:
1 godzina jest bardziej związana z formalnościami. Czyli sprawdzenie karty, wymiana telefonów, wypytanie klienta co do prędkości kursu, czy już jeździł. Od razu wtedy widać czy ktoś się boi czy też nie. Często ludzie chcą wsiadać obok kierowcy - czyli na miejscu pasażera. Wyjaśniam, że to jest moje miejsce a kursant powinien usiąść za kierownicą. I to wystarcza.
Na pierwszej godzinie wyjaśniam także za pomocą jakich urządzeń kieruje się pojazdem (np jak działa sprzęgło, biegi, kierunkowskazy itp). Omawiam także zestaw wskaźników (wiele osób dziwi brak licznika - którego nie widać przed włączeniem zapłonu), kontrolek. Jeśli wystarcza czasu (rzadko kiedy) rozpoczynamy od zajęcia właściwej pozycji za kierownicą (fotel, oparcie, zagłówek), wyregulowaniu lusterek i zapięciu pasów bezpieczeństwa. Następnie ruszanie (bez gazu - na samym sprzęgle) i zatrzymywanie pojazdu. To wszystko na drodze o znikomym natężeniu ruchu. Oczywiście ja tam dojeżdżam i wracam, ponieważ ośrodek znajduje się w centrum miasta.
2 godzina, to kontynuacja "usadowienia", ruszania i zatrzymywania. Dołączamy obserwację sytuacji z tyłu przy włączaniu się do ruchu, podstawy omijania i skręcania (głównie w prawo). Technika hamowania przy małych prędkościach, jazda możliwie blisko prawej krawędzi i co chwila ruszanie i zatrzymywanie. Tu czepiam się także położenia lewej nogi gdy nie korzystamy ze sprzęgła (bardzo istotne !), właściwego operowania skrzynią biegów - głównie jedynką.
3 godzina to przejazd na plac manewrowy drogami o bardzo małym natężeniu ruchu. Na placu wykonujemy pierwsze zadanie (sprawdzenie tych urządzeń i mechanizmów mających bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo jazdy, sprawdzenie sygnału dźwiękowego i świateł zewnętrznych). Niektórym osobom sporo to daje, ponieważ dopiero wtedy widzą co świeci gdy włączą kierunkowskaz (np). "Dotknięcie" świateł, wyjaśnienie ich znaczenia i zasad działania to czas właśnie na teraz. Oczywiście dochodzi bieg numer trzy. czasem trochę niezdarnie, ale powoli i do przodu :)
4 i 5 lekcja to doskonalenie techniki ruszania. Ale już dynamiczniejszej, czyli zwiększając obroty silnika. Skoro prędkość się zwiększa, to przechodzimy do hamowania z większych prędkości (czyli 40-50 km/h) - a więc najpierw hamowanie a potem rozłączanie napędu sprzęgłem. Te lekcje to także hamowanie silnikiem, samym hamulcem i w końcu - praca rąk (plac manewrowy i skrzyżowania o małym natężeniu ruchu). Do tej pory ów kręcenie odbywało się różnie - najczęściej tak by w ogóle skręcić. Jak ktoś słyszy o "pracy rąk" bardzo się dziwi. - A to nie jest jakkolwiek ? - padają pytania ... Oczywiście nie jest "jakkolwiek". Właściwa praca rąk jest bardzo ważnym elementem bezpiecznej jazdy. Także dokładniejsze egzekwowanie używania kierunkowskazów, obserwacja znaków i - stopniowo ocena sytuacji przy przejściach dla pieszych.
***
Sporo tego, ale technika jazdy już nieco "opanowana", więc można i trzeba zajmować się kolejnymi sprawami by nie zostać w lesie. Te pierwsze 5 godzin są ważne, ponieważ właściwe ułożenie kursanta na początku daje wymierne efekty w późniejszym szkoleniu. Wychodzę z założenia, że wyjazd poza miasto na pierwszych godzinach to strata czasu. Bardziej interesuje mnie technika jazdy i panowanie nad pojazdem. A w trasę przyjdzie czas, gdy będzie opanowane prowadzenie pojazdu. Pierwsze godziny to także docieranie się ucznia i nauczyciela. Ponieważ, sam jadąc jeszcze przed wejściem do auta znałby swój cel, drogę gdzie ma dojechać, tu wszystkiego dowiaduje się w trakcie. Oczywiście polecenia są wydawane wcześnie, głośno i wyraźnie tak, by nie było nieporozumień. Wiem także, że sporo osób zaleca jazdę po placu manewrowym od samego początku. Ja wybieram bardzo mało uczęszczane drogi - wg mnie daje to lepsze efekty.
Nie z każdym da się osiągnąć taki plan jak powyżej, ale myślę że jest to w miarę dobry rozkład zajęć. Zapraszam niebawem, na kolejne godziny :)