Jest ich coraz więcej. Te bardziej zaawansowane już nie tylko mierzą prędkość pojazdów, ale także wjazd na czerwonym świetle, rozmowę przez telefon komórkowy, jazdę bez pasów bezpieczeństwa czy np świateł. Mają poprawiać bezpieczeństwo, dyscyplinować kierujących bez udziału mundurowych. Oczywiście, wiele puszek jest w środku pustych, mają działać prewencyjnie (choć zdaje się że niektóry kierowcy wiedzą czy są w nich radary, czy nie).
W każdym razie, ich liczba stale wzrasta. Niektóre (większość?) gmin zrobiła z tego niezły interes, bowiem mandaty nakładane przez strażników miejskich/gminnych trafiały na konto gminy! Od pewnego czasu obowiązki te przejęła Inspekcja Transportu Drogowego - a więc kasa leci do budżetu centralnego.
Swego czasu w Polsce modne były radary przenośne, umieszczane np w starych Żukach, lub koszach na śmieci. Mandaty z nich były unieważniane (m.in dlatego, że kosz na śmieci nie zapewniał stabilnego podłoża pod urządzeniem mierzącym prędkość - a było to zapisane w homologacji tegoż), ale zdjęcia jak wyżej obiegły cały kraj.
Od pewnego czasu testowane są urządzania, które mierzą prędkość na pewnym odcinku, po czym wyciągają średnią. Dodatkowo mają funkcje np pozwalające wyłapać pojazdy z poszukiwanymi tablicami rejestracyjnymi. A więc wielki brat patrzy.
Zdaje się, że niebawem przed wejściem do pojazdu trzeba będzie zrobić mały make-up, poprawić rzęsy i fryzurę. No i koniecznie mieć czyste autko. Bo jak już mają robić zdjęcia, to bądźmy gotowi! :)
czwartek, 26 kwietnia 2012
wtorek, 24 kwietnia 2012
Tylko jej się zdawało [2]
Pani opisywana kilka dni wcześniej w swoim żywiole. Nic się nie zmieniła, żadne rozmowy i tłumaczenia nie pomagają. Dalej jest opryskliwa i nie uprzejma. Na każdą moją uwagę co do jej "jazdy" ma swoje wytłumaczenie. Nie wiem, czy nie lepiej jednak zmienić jej instruktora - wciąż się nad tym zastanawiam - przemęczyć się, czy dać jej kogoś innego?
Tymczasem jej drugi wewnętrzny to jedna wielka porażka. Tuż po zaliczeniu placu manewrowego, wyjeżdżając w prawo na jezdnię wjechała prawymi kołami w wysoki krawężnik. Interweniował instruktor - a oznacza to wynik negatywny. Ponieważ to była ostatnia godzina jazdy z kursu (czyli trzydziesta), proponujemy jej godziny dodatkowe. Na początek 10, a potem zobaczymy. Choć wątpię czy to jej pomoże...
Tymczasem jej drugi wewnętrzny to jedna wielka porażka. Tuż po zaliczeniu placu manewrowego, wyjeżdżając w prawo na jezdnię wjechała prawymi kołami w wysoki krawężnik. Interweniował instruktor - a oznacza to wynik negatywny. Ponieważ to była ostatnia godzina jazdy z kursu (czyli trzydziesta), proponujemy jej godziny dodatkowe. Na początek 10, a potem zobaczymy. Choć wątpię czy to jej pomoże...
niedziela, 22 kwietnia 2012
Swift - po miesiącu
1) Suzuki Swift ma już miesiąc. W tym czasie przejechał nieco ponad 2000 km. Przy połowie tego przebiegu auto stawiło się na obowiązkowym przeglądzie w ASO, gdzie dokonano wymiany oleju i filtra (212.07 zł). Nie mam uwag co do eksploatacji, wszystko działa poprawnie.
2) Spalanie utrzymuje się na stabilnym poziomie 6.1 litra/100km. To bardzo nie wiele, ale jak wszyscy wiedzą (no, pewnie prócz Hebiusa) paliwo non stop drożeje, dziś już tankuję po 5.92zł/litr. Pewnie niebawem przekroczy 6 złotych za litr, a w wakacje dzisiejsza cena będzie już zupełnie zapomniana.
3) W najbliższy poniedziałek od 8.00 warsztat (nieautoryzowany) montuje instalację gazową (koszt to 2700zł) - to celem ograniczenia kosztów. Mam nadzieję, że nic się nie zepsuje po tej operacji, w internecie mało jest opinii po zamontowaniu gazu do tego modelu. Ale te które są, optymistycznie opisują eksploatację auta.
4) ASO Suzuki za taki montaż instalacji żąda aż około 5-6 tysięcy złotych, co jest mało atrakcyjną ofertą. Tym bardziej, że auto po takim zabiegu traci gwarancję - więc czy jest sens dokładać tak wielkie pieniądze? Wybrałem inny warsztat, który ma dobre rekomendacje.
5) Bardzo wygodnie jest dla instruktora, który ma sporo miejsca na nogi. Z prawej i lewej stronie od sprzęgła i hamulca naprawdę jest dużo miejsca, spokojnie można tam postawić stopę. Ani w Yarisie, ani w Punto czy Corsie nie było tyle miejsca.
2) Spalanie utrzymuje się na stabilnym poziomie 6.1 litra/100km. To bardzo nie wiele, ale jak wszyscy wiedzą (no, pewnie prócz Hebiusa) paliwo non stop drożeje, dziś już tankuję po 5.92zł/litr. Pewnie niebawem przekroczy 6 złotych za litr, a w wakacje dzisiejsza cena będzie już zupełnie zapomniana.
3) W najbliższy poniedziałek od 8.00 warsztat (nieautoryzowany) montuje instalację gazową (koszt to 2700zł) - to celem ograniczenia kosztów. Mam nadzieję, że nic się nie zepsuje po tej operacji, w internecie mało jest opinii po zamontowaniu gazu do tego modelu. Ale te które są, optymistycznie opisują eksploatację auta.
4) ASO Suzuki za taki montaż instalacji żąda aż około 5-6 tysięcy złotych, co jest mało atrakcyjną ofertą. Tym bardziej, że auto po takim zabiegu traci gwarancję - więc czy jest sens dokładać tak wielkie pieniądze? Wybrałem inny warsztat, który ma dobre rekomendacje.
5) Bardzo wygodnie jest dla instruktora, który ma sporo miejsca na nogi. Z prawej i lewej stronie od sprzęgła i hamulca naprawdę jest dużo miejsca, spokojnie można tam postawić stopę. Ani w Yarisie, ani w Punto czy Corsie nie było tyle miejsca.
piątek, 20 kwietnia 2012
Kontrolny
Starszy gość, na oko gdzieś po pięćdziesiątce ma dziś egzamin, postanowił przypomnieć sobie jak jeździ się autem. Prawko wcześniej miał, ale stracił (pewnie za alkohol). No i jak sobie radził? Jak wszyscy w takich sytuacjach - czyli nijak.
Jeździ na pamięć - nie patrząc na znaki. Nie dziwne więc, że ograniczenia prędkości dla niego nie istnieją. Podobnie linie ciągłe - kto by na nie w ogóle zwracał uwagę? A znak STOP oznacza konieczność zatrzymania?!? - to nie wystarczy zwolnić ??? - spytał jak zwróciłem uwagę. I tak jeździliśmy przez godzinę - włączając w to także plac manewrowy (cofać też nie umiał - ciekawe jak on jeździł wcześniej mając prawo jazdy ...). Ręce na kierownicy także trzymał jak chciał, nigdy nie poprawnie.
Godzina to zbyt mało by zrobić wszystkie zadania egzaminacyjne, tak więc np parkowania, hamowania czy zawracania po prostu nie było. Szanse na zdanie egzaminu, są mniejsze niż małe. Pewnie niebawem znów zadzwoni i zechce się umówić przed kolejnym egzaminem.
Jeździ na pamięć - nie patrząc na znaki. Nie dziwne więc, że ograniczenia prędkości dla niego nie istnieją. Podobnie linie ciągłe - kto by na nie w ogóle zwracał uwagę? A znak STOP oznacza konieczność zatrzymania?!? - to nie wystarczy zwolnić ??? - spytał jak zwróciłem uwagę. I tak jeździliśmy przez godzinę - włączając w to także plac manewrowy (cofać też nie umiał - ciekawe jak on jeździł wcześniej mając prawo jazdy ...). Ręce na kierownicy także trzymał jak chciał, nigdy nie poprawnie.
Godzina to zbyt mało by zrobić wszystkie zadania egzaminacyjne, tak więc np parkowania, hamowania czy zawracania po prostu nie było. Szanse na zdanie egzaminu, są mniejsze niż małe. Pewnie niebawem znów zadzwoni i zechce się umówić przed kolejnym egzaminem.
środa, 18 kwietnia 2012
Tylko jej się zdawało
Pod koniec kursu trzeba podejść do egzaminów wewnętrznych. Taki los spotkał dziś pewną kursantkę, z którą już od początku pracuje się średnio. Standardowo - nie patrzy na znaki, jest zarozumiała, ma gdzieś moje uwagi i tłumaczenia, na wszystko ma swoje teorie i tłumaczenia. Jeszcze się z tym nie spotkałem, by ktoś wmawiał mi że drzwi są zamknięte, gdy były otwarte - i nie chodzi mi tylko o kontrolkę sygnalizującą otwarcie tychże, tylko o fakt otwarcia drzwi, a ponieważ z lewej strony omijały nas auta więc zwróciłem uwagę by ona nie otwierała drzwi gdy nadjeżdżają pojazdy!
Ehh, te tłumaczenia krótko mówiąc nie ruszają mnie - tłumaczę i mówię dalej swoje - by później nie było że instruktor nic nie mówił. Swoją drogą, tego z drzwiami nie rozumiem do teraz - jeszcze nigdy nikt mi nie wciskał, że coś co jest otwarte jest zamknięte.
Ogólnie w czasie jazd często puszczała fochy, minę miała taką jakby zjadła wcześniej kilogramy cytryn, nijak nie można się z nią dogadać - próbowałem po dobroci oczywiście. Dziś więc wysłałem ją na wewnętrzny praktyczny - przyznaję, dałem jej najbardziej wymagającego instruktora, bo czemu miałoby być inaczej? Jak można się było domyślić, nie udało jej się włączyć świateł które wylosowała (przeciwmgłowe tylne). Ponieważ to jest tak skomplikowana czynność - którą dodatkowo tłumaczyłem 23 razy - wynik wewnętrznego mógł być tylko jeden - NEGATYWNY!
A jakie było jej tłumaczenie? Żadne - nos na kwintę, obrażenie i foch na cały świat a szczególnie na instruktora i tyle dialogu. Przepraszam - monologu. I co dalej? Nie wiem, z jazdy dostała ocenę najniższą z możliwych. Dokończymy kurs i zadecyduje(my) cóż zrobić dalej...
Ehh, te tłumaczenia krótko mówiąc nie ruszają mnie - tłumaczę i mówię dalej swoje - by później nie było że instruktor nic nie mówił. Swoją drogą, tego z drzwiami nie rozumiem do teraz - jeszcze nigdy nikt mi nie wciskał, że coś co jest otwarte jest zamknięte.
Ogólnie w czasie jazd często puszczała fochy, minę miała taką jakby zjadła wcześniej kilogramy cytryn, nijak nie można się z nią dogadać - próbowałem po dobroci oczywiście. Dziś więc wysłałem ją na wewnętrzny praktyczny - przyznaję, dałem jej najbardziej wymagającego instruktora, bo czemu miałoby być inaczej? Jak można się było domyślić, nie udało jej się włączyć świateł które wylosowała (przeciwmgłowe tylne). Ponieważ to jest tak skomplikowana czynność - którą dodatkowo tłumaczyłem 23 razy - wynik wewnętrznego mógł być tylko jeden - NEGATYWNY!
A jakie było jej tłumaczenie? Żadne - nos na kwintę, obrażenie i foch na cały świat a szczególnie na instruktora i tyle dialogu. Przepraszam - monologu. I co dalej? Nie wiem, z jazdy dostała ocenę najniższą z możliwych. Dokończymy kurs i zadecyduje(my) cóż zrobić dalej...
piątek, 13 kwietnia 2012
Swift - instrukcja
Swift został przetestowany, kursanci wypróbowali już włączanie i zmianę biegów bez sprzęgła, uruchamianie pracującego silnika, ruszanie z 6000 obr/min, wrzucanie wstecznego w czasie jazdy itp itd. Jak na razie, wszystko działa.
Tymczasem zrobiłem małą instrukcję płynów i świateł do Suzuki Swift, celowo uproszczając nazewnictwo (np olej zamiast wskaźnika do sprawdzania poziomu oleju) tak, by nie gmatwać nazw na zdjęciach. Tylne lampy po obu stronach mają takie same rozmieszczenia świateł.
Tymczasem zrobiłem małą instrukcję płynów i świateł do Suzuki Swift, celowo uproszczając nazewnictwo (np olej zamiast wskaźnika do sprawdzania poziomu oleju) tak, by nie gmatwać nazw na zdjęciach. Tylne lampy po obu stronach mają takie same rozmieszczenia świateł.
środa, 11 kwietnia 2012
Lanie wody (?)
Niektórzy to się nieźle bawią. Np taki poseł Maciej Mroczek (Ruch Palikota) parę dni temu wystosował interpelację, by każdy rower raz do roku przechodził ... badanie techniczne (sprawdzenie hamulców, świateł, ogumienia)! Chce też, by rowerzyści korzystali z hełmów ochronnych, kamizelek odblaskowych, a także by rower wyposażony był w światła przeciwmgłowe.
Chyba nie warto czytać całej interpelacji, choć poseł starał się zabłysnąć jak tylko mógł: [...]Niestety coraz częściej uczestnikami ruchu stają się rowerzyści.[...]
Może zaszkodziło przejedzenie? A może by tak nie palić tych konopi jednak? Niezła gafa, panie pośle!
Chyba nie warto czytać całej interpelacji, choć poseł starał się zabłysnąć jak tylko mógł: [...]Niestety coraz częściej uczestnikami ruchu stają się rowerzyści.[...]
Może zaszkodziło przejedzenie? A może by tak nie palić tych konopi jednak? Niezła gafa, panie pośle!
niedziela, 8 kwietnia 2012
Yaris - podsumowanie
Po niecałych czterech latach eksploatacji Toyoty Yaris, jej czas dobiegł końca. Kilka dni temu pojazd został sprzedany - mam nadzieję że będzie komuś dłuuuugo służył - oczywiście bezproblemowo. Do pełnych czterech lat brakowało jej dwóch miesięcy - był to czas ciężkiej pracy, niemniej Toyota to bardzo wytrzymały pojazd. Myślę, że gdyby nie eksploatacja na nauce jazdy, byłaby pojazdem nie do zdarcia!
Przez ten okres auto zrobiło nieco ponad 100 000 kilometrów - jak szacuję, w 95% w ruchu miejskim. Do przebiegu 45 tys km auto było serwisowane w autoryzowanej stacji, potem co 15 tysięcy był wymieniany olej i filtr oleju - żadne inne czynności nie były dokonane. Przy około 55 tysięcy na gwarancji były wymienione dwa łożyska z tyłu (jedno mocno huczało - wymieniają parami), przed 60 000 km auto na holowniku trafiło do serwisu z powodu usterki alternatora - wymiana na gwarancji. Po paru tysiącach kilometrów (czyli już po gwarancji) "padł" akumulator - nie dało się go naładować, został wymieniony na nowy (200 zł).
Przez cały okres zużyłem jeden komplet opon letnich (Continental eco kontakt 185/60R15 - bardzo wytrzymałe opony) i dwa zimowe (Barum Polaris winter 185/60R15 - wymieniłem, gdy głębokość bieżnika wynosiła około 5 mm) z tym, że ten drugi komplet użyty został przez jeden sezon i posłuży w zimie dla Suzuki. Z płynów uzupełniane był płyn chłodzący (około pół litra). Oleju nie dolewałem w ogóle, choć było widać lekkie pocenie się silnika od jego górnej części. Zawieszenie nie wymagało najmniejszej nawet interwencji - co jest niebywałe, zważywszy na fakt że kursanci notorycznie celują w dziury. Także sprzęgło pozostało oryginalne.
Z usterek/koniecznych inwestycji, które były widoczne mogę wymienić piszczący pasek alternatora - zwłaszcza gdy było zimno dawał o sobie znać. Czasem zacinał się rozrusznik powodując chwilowy zgrzyt przy uruchamianiu, należałoby wymienić letnie opony oraz żarówkę podświetlającą panel klimatyzacji (przepalona). Wg producenta powinienem wymienić świece zapłonowe, olej w skrzyni biegów, płyn chłodzący i hamulcowy i parę innych zapewne. Nic z tego nie było robione.
Jeśli chodzi i karoserię, to Yaris raz dostał w tył (nieznacznie, czujniki cofania nie ruszone, pękła ramka tablicy rejestracyjnej, lekko draśnięty zderzak), raz w bok (zarysowane drzwi tylne oraz nadkole), oraz w drugi bok (przerysowany bok nad kołem). Niczego nie naprawiałem inkasując kasę z odszkodowania.
Czy warto kupić auto po nauce jazdy? To zależy w jakim jest stanie. To moje było w naprawdę niezłym stanie, a i cena była odpowiednio niższa, więc czemu nie? :)
Przez ten okres auto zrobiło nieco ponad 100 000 kilometrów - jak szacuję, w 95% w ruchu miejskim. Do przebiegu 45 tys km auto było serwisowane w autoryzowanej stacji, potem co 15 tysięcy był wymieniany olej i filtr oleju - żadne inne czynności nie były dokonane. Przy około 55 tysięcy na gwarancji były wymienione dwa łożyska z tyłu (jedno mocno huczało - wymieniają parami), przed 60 000 km auto na holowniku trafiło do serwisu z powodu usterki alternatora - wymiana na gwarancji. Po paru tysiącach kilometrów (czyli już po gwarancji) "padł" akumulator - nie dało się go naładować, został wymieniony na nowy (200 zł).
Przez cały okres zużyłem jeden komplet opon letnich (Continental eco kontakt 185/60R15 - bardzo wytrzymałe opony) i dwa zimowe (Barum Polaris winter 185/60R15 - wymieniłem, gdy głębokość bieżnika wynosiła około 5 mm) z tym, że ten drugi komplet użyty został przez jeden sezon i posłuży w zimie dla Suzuki. Z płynów uzupełniane był płyn chłodzący (około pół litra). Oleju nie dolewałem w ogóle, choć było widać lekkie pocenie się silnika od jego górnej części. Zawieszenie nie wymagało najmniejszej nawet interwencji - co jest niebywałe, zważywszy na fakt że kursanci notorycznie celują w dziury. Także sprzęgło pozostało oryginalne.
Z usterek/koniecznych inwestycji, które były widoczne mogę wymienić piszczący pasek alternatora - zwłaszcza gdy było zimno dawał o sobie znać. Czasem zacinał się rozrusznik powodując chwilowy zgrzyt przy uruchamianiu, należałoby wymienić letnie opony oraz żarówkę podświetlającą panel klimatyzacji (przepalona). Wg producenta powinienem wymienić świece zapłonowe, olej w skrzyni biegów, płyn chłodzący i hamulcowy i parę innych zapewne. Nic z tego nie było robione.
Jeśli chodzi i karoserię, to Yaris raz dostał w tył (nieznacznie, czujniki cofania nie ruszone, pękła ramka tablicy rejestracyjnej, lekko draśnięty zderzak), raz w bok (zarysowane drzwi tylne oraz nadkole), oraz w drugi bok (przerysowany bok nad kołem). Niczego nie naprawiałem inkasując kasę z odszkodowania.
Czy warto kupić auto po nauce jazdy? To zależy w jakim jest stanie. To moje było w naprawdę niezłym stanie, a i cena była odpowiednio niższa, więc czemu nie? :)
czwartek, 5 kwietnia 2012
Cuda ...
I tak sobie jeżdżę na Swifcie, nie wiem co gdzie mam poukładać, choć to chyba nie powinien być problem - bo tu w porównaniu do Yarisa w ogóle nie ma schowków! W Toyocie było ich mnóstwo, zamykane i te odkryte, w Swifcie jest jeden przede mną - zamykany, jeden wąski i długi odkryty, oraz nad szybą bardzo mały i płytki - np na dokumenty. A gdzie zmieszczę karty kursantów, karty drogowe, te do egzaminów wewnętrznych, tabletki od bólu głowy i gardła, okulary przeciwsłoneczne, drugie śniadanie, sok i parę innych drobiazgów? No GDZIE?!
Wciąż się przyzwyczajam. Fajnie jest, inaczej niż w Toyocie. Pierwszy strach już minął, teraz tylko trzeba mijać dziury...
Tymczasem ostatnio jeździłem z kursantką z całkiem innego ośrodka, dziewczyną bardzo wystraszoną - pisałem o niej kiedyś - to ta która płacze po każdej jeździe - jeśli chodzi o tę kwestię to nic się nie zmieniło. Ale zmieniło się to, że zdała egzamin! Sam się dziwię jak ona to zrobiła, bo jak jechała pierwszy raz na Suzuki to nie wyglądało to zbyt dobrze - mówiąc baaardzo delikatnie. Ale cuda się zdarzają :)
W wolnych chwilach czytam nową książkę - OPERACJA GERONIMO. Będąc ostatnio miałem ochotę na biografię Urszuli Dudziak (Wyśpiewam wam wszystko) - ale po przeglądnięciu książki jakoś nie bardzo odpowiada mi formuła opisywania konkretnych wydarzeń/utworów piosenkarki. Z drugiej strony, przeczytałbym - i tu jest dylemat... A może ktoś z Was już czytał?
Wciąż się przyzwyczajam. Fajnie jest, inaczej niż w Toyocie. Pierwszy strach już minął, teraz tylko trzeba mijać dziury...
Tymczasem ostatnio jeździłem z kursantką z całkiem innego ośrodka, dziewczyną bardzo wystraszoną - pisałem o niej kiedyś - to ta która płacze po każdej jeździe - jeśli chodzi o tę kwestię to nic się nie zmieniło. Ale zmieniło się to, że zdała egzamin! Sam się dziwię jak ona to zrobiła, bo jak jechała pierwszy raz na Suzuki to nie wyglądało to zbyt dobrze - mówiąc baaardzo delikatnie. Ale cuda się zdarzają :)
W wolnych chwilach czytam nową książkę - OPERACJA GERONIMO. Będąc ostatnio miałem ochotę na biografię Urszuli Dudziak (Wyśpiewam wam wszystko) - ale po przeglądnięciu książki jakoś nie bardzo odpowiada mi formuła opisywania konkretnych wydarzeń/utworów piosenkarki. Z drugiej strony, przeczytałbym - i tu jest dylemat... A może ktoś z Was już czytał?
wtorek, 3 kwietnia 2012
Suzuki Swift [2]
Po przejechaniu prawie 600 km, można pokusić się o pierwsze oceny co do mocy silnika i pracy skrzyni biegów. Od wczoraj pracuję na Swifcie z kursantami.
Silnik/skrzynia biegów.
Przy odbiorze auto miało 3 kilometry przebiegu, więc początkowe jazdy powinny być płynne i nie wytężające silnika nadto (w instrukcji napisali by pierwsze 1000 km przejechać w miarę łagodnie). Więc nie ma mowy o przekraczaniu 3 tys. obrotów, każde ruszenie jest powolne a maksymalna prędkość to na razie 110-120 km/h. Pierwsze wrażenie - silnik jest bardzo ospały, wszyscy obok jeżdżą i ruszają szybciej.
Cechą charakterystyczną jest działanie pedału gazu - w bardzo krótkim zakresie działa on lekko, bardzo delikatnie. Potem by dodać więcej gazu trzeba użyć większej siły - tak jakby producent celowo zachęcał do wolniejszej, ekonomicznej jazdy. Dźwięk silnika przyjemny, na postoju prawie niesłyszalny (niestety zdarzyło mi się samemu uruchomić pracujący już silnik), podczas jazdy dźwięk zlewa się z szumem opon i opływającego karoserię powietrza - przy większych prędkościach auto sporo cichsze niż Yaris.
Spalanie na bardzo dobrym poziomie - co ilustruje załączona fotka. Po dwóch dniach pracy, zużycie paliwa w ruchu miejskim (kursanci) podniosło się do poziomu 5.5 litra/100km. Po przejechaniu mniej więcej 500 kilometrów silnik nabrał nieco wigoru, jest też bardziej elastyczny - choć to zbyt wcześnie by mierzyć mu czasy rozpędzania na poszczególnych biegach.
Biegi wchodzą pewnie i precyzyjnie, nie wydając żadnych niepożądanych dźwięków. Drogi pomiędzy nimi mogłyby być nieco krótsze, ale czy tego można w ogóle wymagać od auta miejskiego? Dobrze, że bieg wsteczny jest dość oddalony od pozostałych, co zwiększa szanse na nie pomylenie wstecznego z jakimkolwiek innym biegiem przez kursantów.
Zawieszenie.
Precyzyjne, sztywne - auto idealnie trzyma się drogi, naprawdę trudno sprowokować go do jakiejś interwencji ESP*. Zapewne w zimie przy jazdach z kursantami będzie pracował non stop.
Toyota miała dużo większe przechyły karoserii, które informowały o zbliżaniu się do obszaru granicznego przy np pokonywaniu zakrętów. Swift ma tę granicę przesuniętą dalej - a pomagają w tym także bardziej wyprofilowane fotele - które całkiem nieźle trzymają. Układ kierowniczy mniej wspomagany niż w Yarisie, ale nie narzekam.
Zastanawiam się na montażem instalacji gazowej - nadal się zastanawiam ...
* Electronic Stability Program - elektroniczny program stabilizacji - układ elektroniczny stabilizujący tor jazdy pojazdu podczas pokonywania zakrętów.
Silnik/skrzynia biegów.
Przy odbiorze auto miało 3 kilometry przebiegu, więc początkowe jazdy powinny być płynne i nie wytężające silnika nadto (w instrukcji napisali by pierwsze 1000 km przejechać w miarę łagodnie). Więc nie ma mowy o przekraczaniu 3 tys. obrotów, każde ruszenie jest powolne a maksymalna prędkość to na razie 110-120 km/h. Pierwsze wrażenie - silnik jest bardzo ospały, wszyscy obok jeżdżą i ruszają szybciej.
Cechą charakterystyczną jest działanie pedału gazu - w bardzo krótkim zakresie działa on lekko, bardzo delikatnie. Potem by dodać więcej gazu trzeba użyć większej siły - tak jakby producent celowo zachęcał do wolniejszej, ekonomicznej jazdy. Dźwięk silnika przyjemny, na postoju prawie niesłyszalny (niestety zdarzyło mi się samemu uruchomić pracujący już silnik), podczas jazdy dźwięk zlewa się z szumem opon i opływającego karoserię powietrza - przy większych prędkościach auto sporo cichsze niż Yaris.
Spalanie na bardzo dobrym poziomie - co ilustruje załączona fotka. Po dwóch dniach pracy, zużycie paliwa w ruchu miejskim (kursanci) podniosło się do poziomu 5.5 litra/100km. Po przejechaniu mniej więcej 500 kilometrów silnik nabrał nieco wigoru, jest też bardziej elastyczny - choć to zbyt wcześnie by mierzyć mu czasy rozpędzania na poszczególnych biegach.
Biegi wchodzą pewnie i precyzyjnie, nie wydając żadnych niepożądanych dźwięków. Drogi pomiędzy nimi mogłyby być nieco krótsze, ale czy tego można w ogóle wymagać od auta miejskiego? Dobrze, że bieg wsteczny jest dość oddalony od pozostałych, co zwiększa szanse na nie pomylenie wstecznego z jakimkolwiek innym biegiem przez kursantów.
Zawieszenie.
Precyzyjne, sztywne - auto idealnie trzyma się drogi, naprawdę trudno sprowokować go do jakiejś interwencji ESP*. Zapewne w zimie przy jazdach z kursantami będzie pracował non stop.
Toyota miała dużo większe przechyły karoserii, które informowały o zbliżaniu się do obszaru granicznego przy np pokonywaniu zakrętów. Swift ma tę granicę przesuniętą dalej - a pomagają w tym także bardziej wyprofilowane fotele - które całkiem nieźle trzymają. Układ kierowniczy mniej wspomagany niż w Yarisie, ale nie narzekam.
Zastanawiam się na montażem instalacji gazowej - nadal się zastanawiam ...
* Electronic Stability Program - elektroniczny program stabilizacji - układ elektroniczny stabilizujący tor jazdy pojazdu podczas pokonywania zakrętów.