Kilka dni temu minęło dwa lata odkąd pracuję na Swifcie. W związku z tym zbliżał się czas przeglądu - coroczny lub po kolejnych 15 000 km - u mnie zebrało się jedno i drugie. Po dwóch latach eksploatacji mój Swift złapał równe 30 000 kilometrów.
Na umówiony przegląd stawiłem się punktualnie, z góry zakładając wszelkie niedomagania auta. A były to prawie "skończone" klocki hamulcowe, zużyte filtry: powietrza i klimatyzacji. Oczywiście sam wymienię te elementy, bo w ASO koszty byłyby sporo większe. Elementem podlegającym wymianie gwarancyjnej będzie kolumna kierownicza, która coraz bardziej daje o sobie znać podczas przejeżdżania przez nierówności (słychać wtedy niepokojące odgłosy). Nie jest to żadne zaskoczenie, bo już chyba większość kolegów z firmy wymieniała tą część. Na razie jak stwierdził pan z serwisu - mam obserwować sytuację i niebawem zgłosić się ponownie do serwisu na powtórną diagnozę.
Koszty - za sprawdzenie m.in świateł, zawieszenia, wymianę oleju (z filtrem) oraz płynu hamulcowego zapłaciłem prawie 600 zł. Dużo, ale gdybym zrezygnował straciłbym gwarancję. Następny przegląd za 15 tys. lub za rok.
niedziela, 23 marca 2014
poniedziałek, 17 marca 2014
Mandaty do kosza?
Polecam, bo warto poświęcić chwilę na przeczytanie n/t ważności mandatów wystawianych przez straż miejską oraz ITD (głównie z fotoradarów)...
KLIK
A to się porobiło... Kto by pomyślał, że aż tak może się to wszystko namieszać. Ja na szczęście nie mam żadnego mandatu, ale pewnie wielu kierowcom da to szansę na odzyskanie pieniędzy :)
KLIK
A to się porobiło... Kto by pomyślał, że aż tak może się to wszystko namieszać. Ja na szczęście nie mam żadnego mandatu, ale pewnie wielu kierowcom da to szansę na odzyskanie pieniędzy :)
środa, 12 marca 2014
Przegląd
Tak jak mówiłem - tak też zrobiłem. Umówiłem się na wymianę opon, ponadto zbliżył się już czas dokonania przeglądu pojazdu (2 lata od kupna). Więc wizyta w ASO (autoryzowanej stacji obsługi) także już zaklepana. Na szczęście stuki układu kierowniczego się nie nasilają, więc sądzę że raczej wszystko jest w porządku. Prócz przepalonej żarówki podświetlenia klimatyzacji, którą zlecę do wymiany.
Na wykładach zaczynają się pojawiać tłumy, tak dawno nie widziane... Aż dziwnie się czuję, ale oczywiście lepsze to niż mówienie do prawie pustej sali. Dziś zabrakło nawet krzeseł, czyżby powracały stare, dobre czasy?
Tymczasem powinienem już chyba uprasować białą koszulę, wszak w drugiej "robocie" jutro ważniejszy niż zwykle dzień. Na szczęście to czwartek - jeden z ulubionych moich dni tym bardziej, że niektóre zajęcie przesunąłem na piątek :)
I na koniec - włączyłem moderowanie komentarzy.
Na wykładach zaczynają się pojawiać tłumy, tak dawno nie widziane... Aż dziwnie się czuję, ale oczywiście lepsze to niż mówienie do prawie pustej sali. Dziś zabrakło nawet krzeseł, czyżby powracały stare, dobre czasy?
Tymczasem powinienem już chyba uprasować białą koszulę, wszak w drugiej "robocie" jutro ważniejszy niż zwykle dzień. Na szczęście to czwartek - jeden z ulubionych moich dni tym bardziej, że niektóre zajęcie przesunąłem na piątek :)
I na koniec - włączyłem moderowanie komentarzy.
wtorek, 11 marca 2014
Hello spring!
Bardzo ciepła pogoda sprzyja lepszemu samopoczuciu (także w pracy), a w dodatku nawet po 17. jest jeszcze przyjemnie widno - aż chce się jeździć. Tylko chyba już czas na wymianę opon na letnie, zapewne jutro umówię się na wymianę - nawet jeśli jeszcze spadnie śnieg, to w mieście spokojnie sobie poradzę z chwilową białością, a nawet może to być ekscytujące!
Tymczasem, TVN24 podaje sensacyjną wiadomość - w Danii podwyższono dopuszczalną prędkość poza obszarem zabudowanym. Z 80 km/h na 90 km/h (co dodatkowo miało spowodować zmniejszenie liczby wypadków drogowych). I zasadnicze pytanie: czy w Polsce też tak można zrobić?
Tymczasem, TVN24 podaje sensacyjną wiadomość - w Danii podwyższono dopuszczalną prędkość poza obszarem zabudowanym. Z 80 km/h na 90 km/h (co dodatkowo miało spowodować zmniejszenie liczby wypadków drogowych). I zasadnicze pytanie: czy w Polsce też tak można zrobić?
sobota, 8 marca 2014
Wieczorową porą...
Sms z informacją o dotarciu przesyłki do paczkomatu podrywa mnie na równe nogi. To nic że późno, że w zasadzie powinienem wstawić pranie a nie pędzić do miasta po paczkę. Ubieram się szybko (i byle jak), upewniam o posiadaniu telefonu (wszak tam jest sms z kodem) i jadę. Na miejscu moją uwagę zwraca zakapturzony gość, który zachowuje się jakby czekał na coś. Na okazję. Np, by coś komuś skroić z auta, lub go ukraść z całą zawartością.
Odbieram paczkę czując dziwny niepokój. Do zakapturzonego dołącza kolega z tej samej bajki. Rozrywając potrójną folię i zabezpieczenie przed uszkodzeniem podczas transportu, zerkam w lusterka gdzie widać ich podejrzane zachowanie. Kręcą się w okół aut i wyraźnie czegoś szukają. I bynajmniej nie zagubionej rękawiczki.
Odjeżdżam, bo potrzebuję 4 baterii typu AA, choć zakapturzeni gdzieś tam dalej się kłębią w myślach. Po powrocie do domu, wyciągam telefon i wybieram 997. Lepiej późno niż wcale, aczkolwiek10 minut wcześniej mogłem to zrobić, a nie bić się z myślami...
Swoją drogą - te paczkomaty to bardzo wygodna sprawa!
Odbieram paczkę czując dziwny niepokój. Do zakapturzonego dołącza kolega z tej samej bajki. Rozrywając potrójną folię i zabezpieczenie przed uszkodzeniem podczas transportu, zerkam w lusterka gdzie widać ich podejrzane zachowanie. Kręcą się w okół aut i wyraźnie czegoś szukają. I bynajmniej nie zagubionej rękawiczki.
Odjeżdżam, bo potrzebuję 4 baterii typu AA, choć zakapturzeni gdzieś tam dalej się kłębią w myślach. Po powrocie do domu, wyciągam telefon i wybieram 997. Lepiej późno niż wcale, aczkolwiek10 minut wcześniej mogłem to zrobić, a nie bić się z myślami...
Swoją drogą - te paczkomaty to bardzo wygodna sprawa!
czwartek, 6 marca 2014
Pasjans
21.00 - wracam do domu. Dzień powoli się kończy, a ja mam jeszcze tyle spraw do zrobienia. Teraz najchętniej położyłbym się przed TV i nic nie robił, ale nie ma tak dobrze...
A w pracy szukam "chętnego" do przeprowadzenia egzaminu wewnętrznego. Oczywiście nikt nie ma zbyt wielkiej ochoty, ba - nawet instruktor który zwykle bez problemu się zgadzał - tym razem odmówił. Ok, pewnie faktycznie nie mógł. W tym przypadku sam musiałem "zabawić" się w egzaminatora, choć to nie do końca wszystko jedno dla kursanta. Jednak jest lepiej, jak ktoś inny zrobiłby z nim tą jazdę. Raz, że z nową osobą nie byłby tak swobodny jak przy mnie, dwa, że miałby jazdę innym autem - a nie tym na którym jeździł do tej pory na kursie. Ale trudno, sam muszę go odpowiednio przygotować tak, by zdał praktyczny.
Sytuacja zaobserwowana z rana: jeden z nieco dalszych sąsiadów upychał do swojej Alfy opony. Czyżby szykował się już do wymiany na letnie? Sam się nad tym zastanawiam, wszak wszędzie (?) nadają już wiosnę i ocieplenie - a nie mrozy i śnieg. Mimo wszystko chyba się wstrzymam z tydzień - dwa.
W szkole tymczasem pomysł wycieczki upadł z kretesem. Główny powód: mała ilość chętnych (14 osób). Ale tak na prawdę sądzę że to przez nieróbstwo szefowej. Niestety, jeśli gra się cały dzień w pasjansa, sprawy nie załatwią się same. Ale może to i lepiej - nie mam pojęcia po co się pcham z pomysłami i nowymi zadaniami, jak wiadomo że nikt mi w tym nie pomoże... Tak więc Jacku - sorry, nie pojedziemy...
A w pracy szukam "chętnego" do przeprowadzenia egzaminu wewnętrznego. Oczywiście nikt nie ma zbyt wielkiej ochoty, ba - nawet instruktor który zwykle bez problemu się zgadzał - tym razem odmówił. Ok, pewnie faktycznie nie mógł. W tym przypadku sam musiałem "zabawić" się w egzaminatora, choć to nie do końca wszystko jedno dla kursanta. Jednak jest lepiej, jak ktoś inny zrobiłby z nim tą jazdę. Raz, że z nową osobą nie byłby tak swobodny jak przy mnie, dwa, że miałby jazdę innym autem - a nie tym na którym jeździł do tej pory na kursie. Ale trudno, sam muszę go odpowiednio przygotować tak, by zdał praktyczny.
Sytuacja zaobserwowana z rana: jeden z nieco dalszych sąsiadów upychał do swojej Alfy opony. Czyżby szykował się już do wymiany na letnie? Sam się nad tym zastanawiam, wszak wszędzie (?) nadają już wiosnę i ocieplenie - a nie mrozy i śnieg. Mimo wszystko chyba się wstrzymam z tydzień - dwa.
W szkole tymczasem pomysł wycieczki upadł z kretesem. Główny powód: mała ilość chętnych (14 osób). Ale tak na prawdę sądzę że to przez nieróbstwo szefowej. Niestety, jeśli gra się cały dzień w pasjansa, sprawy nie załatwią się same. Ale może to i lepiej - nie mam pojęcia po co się pcham z pomysłami i nowymi zadaniami, jak wiadomo że nikt mi w tym nie pomoże... Tak więc Jacku - sorry, nie pojedziemy...