Podjeżdżam pod biuro i zabieram panią na pierwsze jazdy. Kieruję sam zakładając, że tak będzie bezpieczniej i odjeżdżam w prawie puste miejsce na obrzeżach miasteczka. Zaczynam tłumaczenie, pani prawie wcale się nie odzywa, za to ja mówię za dwie osoby co najmniej - chcę jej wszystko wytłumaczyć i pokazać, bo nigdy wcześniej nie siedziała za kierownicą... Po wstępie, pokazaniu i omówieniu wszystkiego (zajęło mi to prawie godzinę) zamieniamy się i ona próbuje przygotować się do jazdy.. oto orientacyjne czasy jakie potrzebowała na:
- ustawienie fotela (na odległość) - 3 min
- ustawienie oparcia - 2 min
- zagłówek - 4 min
- wysokość fotela - 3 min
- regulacja kierownicy - 2 min
- lusterko prawe - 7 min
- lusterko lewe - 9 min
- lusterko wewnętrzne - 2 min
- zapięcie pasów sprawdzenie pozostałych elementów - 2 min
I to nie jest tak jak myślicie - że siedziałem sobie i oglądałem krajobraz za oknem. Tłumaczyłem jej cały czas co ma robić, ale...ona jakby mnie nie rozumiała?
I już prawie możemy jechać...Tzn - właśnie trwało to 34 minuty, czyli za chwilkę musimy kończyć, wszak ona nie wróci pod biuro, a tam mam kolejną osobę... Uczy się ruszania w zatoce parkingowej i tyle z jej jazdy. Ale z lekka boję się jej kolejnej jazdy...
czwartek, 31 maja 2018
wtorek, 29 maja 2018
Ty i zieleń
Często tu pisałem że dziwię się, że wciąż mnie zaskakują - ludzie, sytuacje... Od pewnego czasu zaskakuję sam siebie. Mając tak wiele pytań bez odpowiedzi i dalej zastanawiając się "po co", "dla kogo"...odnajduję sens coraz bardziej. Wiem że zaskakuję i odkrywam sam siebie bardzo pozytywnie, choć ktoś z zewnątrz mógłby obniżyć tę samoocenę.
Ale, teraz...chciałbym być w takim lesie. Gdzie nie sięgnąć wzrokiem, nie kończy się i nie zaczyna. Trwa, jak my...a gdy w powietrzu unosi się zapach żywicy i niczym nie skażonego tlenu, możemy odetchnąć głęboko i bezpiecznie. I zatrzymać czas, gdy w uszach gra wiatr. Nasze serca przejmują rolę pierwszych skrzypiec i rozpoczynają piękny i niekończący się koncert...
Słońce oświetla wszystko dookoła, nie tylko nas samych...Mógłbym godzinami gapić się w poruszające na wietrze liście, uginające gałęzie, rytmicznie kołyszące się trawy i w soczystą zieleń...ale wzrok jest doskonałym łącznikiem w tym koncercie i właśnie skupił się na jednym punkcie...z wzajemnością...
Jakbym podziwiał najpiękniejsze kwiaty, przepiękną gamę kolorów i świateł, jakbym widział je pierwszy raz oczarowany... jakbym czuł zapach zniewalających konwalii i bzów, tylko bardziej...jeszcze bardziej...
...chcę tylko Ciebie i zieleń...
Słońce oświetla wszystko dookoła, nie tylko nas samych...Mógłbym godzinami gapić się w poruszające na wietrze liście, uginające gałęzie, rytmicznie kołyszące się trawy i w soczystą zieleń...ale wzrok jest doskonałym łącznikiem w tym koncercie i właśnie skupił się na jednym punkcie...z wzajemnością...
Jakbym podziwiał najpiękniejsze kwiaty, przepiękną gamę kolorów i świateł, jakbym widział je pierwszy raz oczarowany... jakbym czuł zapach zniewalających konwalii i bzów, tylko bardziej...jeszcze bardziej...
...chcę tylko Ciebie i zieleń...
sobota, 26 maja 2018
Podsumowanie tygodnia 33
Poniedziałek
Nowy pracownik (J) w firmie. Dostaję polecenie od szefa, aby wziąć go do auta niech popatrzy jak to się robi...
Wtorek
(J) dziś pracuje już sam. Bierze auto ode mnie od 19. Ale zanim to nastąpi, dzwoni jeszcze trzy razy...z większymi, lub mniejszymi problemami...
Środa
Wiem, jestem durny. Przyjeżdżając rano na plac i zanim pozwalam kursantowi ćwiczyć, zbieram wszystkie ślimaki z pasa i przenoszę tam gdzie nie jeżdżą auta. Ponieważ plac znajduje się obok nieco ekskluzywnego hotelu, siedzący na balkonach dziwnie się na mnie patrzą...
Czwartek
Jak zwykle w czwartek zaczynam od 13.00 Po przyjechaniu na plac widzę mnóstwo rozjechanych ślimaków...No kur*a...
Piątek
Po pięciu latach kończę pracę. Na odchodne dostaję ciepłe słowa, małą nagrodę (a nawet dwie) i bonus finansowy. Nie spodziewałem się, miło.
Nowy pracownik (J) w firmie. Dostaję polecenie od szefa, aby wziąć go do auta niech popatrzy jak to się robi...
Wtorek
(J) dziś pracuje już sam. Bierze auto ode mnie od 19. Ale zanim to nastąpi, dzwoni jeszcze trzy razy...z większymi, lub mniejszymi problemami...
Środa
Wiem, jestem durny. Przyjeżdżając rano na plac i zanim pozwalam kursantowi ćwiczyć, zbieram wszystkie ślimaki z pasa i przenoszę tam gdzie nie jeżdżą auta. Ponieważ plac znajduje się obok nieco ekskluzywnego hotelu, siedzący na balkonach dziwnie się na mnie patrzą...
Czwartek
Jak zwykle w czwartek zaczynam od 13.00 Po przyjechaniu na plac widzę mnóstwo rozjechanych ślimaków...No kur*a...
Piątek
Po pięciu latach kończę pracę. Na odchodne dostaję ciepłe słowa, małą nagrodę (a nawet dwie) i bonus finansowy. Nie spodziewałem się, miło.
czwartek, 24 maja 2018
Osa
Ponieważ ktoś odwołał jazdę, próbujemy kogoś innego wcisnąć na dwie a nawet trzy godziny, które się zwolniły. Normalnie zapisy do mnie są już na koniec czerwca, więc dzwonimy do kursantów którzy mają odległe terminy. Po jednym z telefonów kursant potwierdził chęć dzisiejszej jazdy.
Gdy zjawiam się o umówionej godzinie, ten podchodzi z osą. Osa jest duża, ma czarną torebkę i żądli chyba każdego, a najbardziej ma ochotę mnie. Zamiast "dzień dobry" osa wykrzywia twarz i nie ukrywa zdenerwowania - jak to dzwonić i ustalać jazdy przez telefon, skoro były już ustalone (za kilkanaście dni - przypominam) - osa oświadcza stanowczo, że syn nie będzie teraz jeździł, bo nie!
Mimo wszystko grzecznie informuję, że gdy dzwoniliśmy do syna ten potwierdził chęć jazdy, więc jeśli nie będzie jeździł to po prostu policzymy mu to na co był umówiony, więc jak chcą - tu myślałem że oberwę torebką, bo osa żachnęła się jakbym zrobił jej coś niesamowicie wrednego, rzuciła "do widzenia" i obróciła się na pięcie zabierając młodego. Współczuję mu trochę, ale już więcej nigdy nie zadzwonię do niego... I niech coś jeszcze ode mnie zechcą w przyszłości...
Ostatecznie znów pojechałem do domu, znalazłem inną osobę która jeździła godzinę później, więc tylko jedną dopisałem do jego konta...
Aaa, zapomniałem wspomnieć, że to chyba jakaś daleka rodzina. Taka piąta woda po kisielu...
Gdy zjawiam się o umówionej godzinie, ten podchodzi z osą. Osa jest duża, ma czarną torebkę i żądli chyba każdego, a najbardziej ma ochotę mnie. Zamiast "dzień dobry" osa wykrzywia twarz i nie ukrywa zdenerwowania - jak to dzwonić i ustalać jazdy przez telefon, skoro były już ustalone (za kilkanaście dni - przypominam) - osa oświadcza stanowczo, że syn nie będzie teraz jeździł, bo nie!
Mimo wszystko grzecznie informuję, że gdy dzwoniliśmy do syna ten potwierdził chęć jazdy, więc jeśli nie będzie jeździł to po prostu policzymy mu to na co był umówiony, więc jak chcą - tu myślałem że oberwę torebką, bo osa żachnęła się jakbym zrobił jej coś niesamowicie wrednego, rzuciła "do widzenia" i obróciła się na pięcie zabierając młodego. Współczuję mu trochę, ale już więcej nigdy nie zadzwonię do niego... I niech coś jeszcze ode mnie zechcą w przyszłości...
Ostatecznie znów pojechałem do domu, znalazłem inną osobę która jeździła godzinę później, więc tylko jedną dopisałem do jego konta...
Aaa, zapomniałem wspomnieć, że to chyba jakaś daleka rodzina. Taka piąta woda po kisielu...
wtorek, 22 maja 2018
Krysia i jej pomysły
Krysiu, ruszamy w końcu - przecież pusto na drodze - mówię jak zwykle spokojnym głosem, mimo że widzę kolejkę czekających za nami zniecierpliwionych kierowców. Ale Krysia odpowiada - nie mogę, przecież o tam (i pokazuje palcem) jedzie samochód.
Krysiu - ten pojazd jest ponad 100 m od nas, ruszamy proszę Cię, bo inaczej nigdy nie wyjedziemy z tego skrzyżowania. Udało mi się, przekonałem ją. Rusza i...pojazd gaśnie. Zbyt szybko puściła sprzęgło - a chciałem jej pozwolić spróbować ruszyć samodzielnie... No nic, próbujemy uruchomić auto, ale nie jest to takie proste. Bo najpierw ona próbuje to zrobić bez sprzęgła, a potem uruchamia go jeszcze kilkukrotnie mimo tego, że silnik pracuje a ja proszę by puściła już ten kluczyk... Wyobraźcie sobie zniecierpliwienie tych z tyłu...
30 sekund później znów namawiam - no ruszajmy już, bo za chwilę zlinczują nas ci z tyłu - ale piesi tu idą, nie mogę teraz - odpowiada Krysia. Piesi są, ale daleko na drodze poprzecznej - tak że spokojnie moglibyśmy do nich dojechać, przepuścić i w końcu jechać dalej. Ale nie, stoimy bo ona nie chce ruszyć... No nie powiem, ogarnia mnie gorące powietrze pomimo tego, że klimatyzacja pracuje na wysokich obrotach...muszę uchylić szybę, choć to lekko ryzykowne (można usłyszeć niemiłe komentarze tych z tyłu)...
W końcu pomagam jej ze sprzęgłem i po kolejnych namowach rusza... Uff, udał się. Za nami korek nie z tej ziemi, a poruszamy się wciąż bocznymi drogami wszak Krysia ma dopiero 14 godzin i...na razie nie umie nic. Ratuuuuunkuuuuu...
Krysiu - ten pojazd jest ponad 100 m od nas, ruszamy proszę Cię, bo inaczej nigdy nie wyjedziemy z tego skrzyżowania. Udało mi się, przekonałem ją. Rusza i...pojazd gaśnie. Zbyt szybko puściła sprzęgło - a chciałem jej pozwolić spróbować ruszyć samodzielnie... No nic, próbujemy uruchomić auto, ale nie jest to takie proste. Bo najpierw ona próbuje to zrobić bez sprzęgła, a potem uruchamia go jeszcze kilkukrotnie mimo tego, że silnik pracuje a ja proszę by puściła już ten kluczyk... Wyobraźcie sobie zniecierpliwienie tych z tyłu...
30 sekund później znów namawiam - no ruszajmy już, bo za chwilę zlinczują nas ci z tyłu - ale piesi tu idą, nie mogę teraz - odpowiada Krysia. Piesi są, ale daleko na drodze poprzecznej - tak że spokojnie moglibyśmy do nich dojechać, przepuścić i w końcu jechać dalej. Ale nie, stoimy bo ona nie chce ruszyć... No nie powiem, ogarnia mnie gorące powietrze pomimo tego, że klimatyzacja pracuje na wysokich obrotach...muszę uchylić szybę, choć to lekko ryzykowne (można usłyszeć niemiłe komentarze tych z tyłu)...
W końcu pomagam jej ze sprzęgłem i po kolejnych namowach rusza... Uff, udał się. Za nami korek nie z tej ziemi, a poruszamy się wciąż bocznymi drogami wszak Krysia ma dopiero 14 godzin i...na razie nie umie nic. Ratuuuuunkuuuuu...
niedziela, 20 maja 2018
Basia Trzetrzelewska - Butterfly
W piątek z samego rana dostałem wiadomość, że zamówiona płyta czeka w Empiku. To nic że praca, ja muszę podjechać i ją odebrać. Zwykle (dotąd nigdy?) nie załatwiałem swoich spraw w czasie pracy, ale dla tej płyty zrobiłem wyjątek. Kursantka się zgodziła, ponadto w przyszłym tygodniu oddam jej te 6 minut.
A płyta...jest cudowna. Może piszę tak dlatego, że uwielbiam Basię i moje słowa na jej temat będą "skrzywione" sympatią, no trudno. Płyta jest nowoczesna, w niektórych utworach słychać to bardziej, w innych mniej. To co niezmienne to ciepły i miły głos wokalistki, świetna sekcja dęta i wspaniałe improwizacje. Przenikają się one niemal niezauważone, sącząc z głośników tak naturalnie, że czasem trudno odróżnić czy to jeszcze głos ludzki, czy już któryś instrument. Niekiedy pojawiają się łączniki, które harmonicznie i rytmicznie powodują mały "przewrót", aby po chwili znowu pojawiło się jazzowe rozkołysanie.
W zasadzie to głos Basi jest równoznaczny z ilością i jakością improwizacji, co mnie szczególnie cieszy. Mógłbym tego słuchać na okrągło. I tak robię. Po kilkukrotnym odsłuchaniu płyty w aucie (czy ja nie naruszyłem jakichś praw autorskich słuchając tego w obecności kursantów?), włączyłem ją na wieży w domu. Tu brzmi zupełnie inaczej niż w słabym aucie. Wszystkie głosy słychać niesamowicie wyraźnie.
Na stronie Empiku są w końcu dostępne fragmenty utworów, więc jeśli ktoś chce posłuchać to może. Jedyne, co mi się nie podoba to ubogość opakowania. Płyta nie zawiera nawet informacji o czasach trwania utworów. Nie ma tam prawie nic, dobrze że włożyli płytę...wiem, że zapłaciłem jedynie 38,99 (obecnie odrobinę droższa), no ale mimo wszystko...
A płyta...jest cudowna. Może piszę tak dlatego, że uwielbiam Basię i moje słowa na jej temat będą "skrzywione" sympatią, no trudno. Płyta jest nowoczesna, w niektórych utworach słychać to bardziej, w innych mniej. To co niezmienne to ciepły i miły głos wokalistki, świetna sekcja dęta i wspaniałe improwizacje. Przenikają się one niemal niezauważone, sącząc z głośników tak naturalnie, że czasem trudno odróżnić czy to jeszcze głos ludzki, czy już któryś instrument. Niekiedy pojawiają się łączniki, które harmonicznie i rytmicznie powodują mały "przewrót", aby po chwili znowu pojawiło się jazzowe rozkołysanie.
W zasadzie to głos Basi jest równoznaczny z ilością i jakością improwizacji, co mnie szczególnie cieszy. Mógłbym tego słuchać na okrągło. I tak robię. Po kilkukrotnym odsłuchaniu płyty w aucie (czy ja nie naruszyłem jakichś praw autorskich słuchając tego w obecności kursantów?), włączyłem ją na wieży w domu. Tu brzmi zupełnie inaczej niż w słabym aucie. Wszystkie głosy słychać niesamowicie wyraźnie.
Na stronie Empiku są w końcu dostępne fragmenty utworów, więc jeśli ktoś chce posłuchać to może. Jedyne, co mi się nie podoba to ubogość opakowania. Płyta nie zawiera nawet informacji o czasach trwania utworów. Nie ma tam prawie nic, dobrze że włożyli płytę...wiem, że zapłaciłem jedynie 38,99 (obecnie odrobinę droższa), no ale mimo wszystko...
sobota, 19 maja 2018
Podsumowanie tygodnia 32
Poniedziałek
Znów jadę w trasę. Ale tylko na cztery godziny, więc szybciej niż zwykle.
Wtorek
Stoimy na skrzyżowaniu. Pytam kursantkę, dlaczego obrotomierz pokazuje "0" a ona mówi tak: bo trzymam hamulec. I wszystko jasne. A tyle razy tłumaczyłem co się dzieje gdy auto gaśnie...
Środa
Wtorku ciąg dalszy. Milczę, próbuję się nie denerwować.
Czwartek
Mam ochotę kląć i wrzeszczeć. Mimo wszystko zamykam się w sobie i nie komentuję, nic czego nie muszę nie mówię. Zaciskam zęby i wytrzymuję. Ale poziom irytacji bliski granicy akceptowalności, a przecież każdy mi mówi że jestem taki cierpliwy...
Piątek
Dla odróżnienia dziś spokój i luz. Dobrze, bo można zwariować...
Znów jadę w trasę. Ale tylko na cztery godziny, więc szybciej niż zwykle.
Wtorek
Stoimy na skrzyżowaniu. Pytam kursantkę, dlaczego obrotomierz pokazuje "0" a ona mówi tak: bo trzymam hamulec. I wszystko jasne. A tyle razy tłumaczyłem co się dzieje gdy auto gaśnie...
Środa
Wtorku ciąg dalszy. Milczę, próbuję się nie denerwować.
Czwartek
Mam ochotę kląć i wrzeszczeć. Mimo wszystko zamykam się w sobie i nie komentuję, nic czego nie muszę nie mówię. Zaciskam zęby i wytrzymuję. Ale poziom irytacji bliski granicy akceptowalności, a przecież każdy mi mówi że jestem taki cierpliwy...
Piątek
Dla odróżnienia dziś spokój i luz. Dobrze, bo można zwariować...
czwartek, 17 maja 2018
Stołówka...
Pamiętacie, jak znalazłem kajzerkę w komorze silnikowej w Baleno? Jak się okazuje, to jest świetna stołówka dla wszelkich gryzoni...niestety... (Adi - czy to nie Twoja sprawka czasem?)
Kilka dni temu kursant robi "obsługę" i znów otwieramy pokrywę silnika. A tam...resztki jakiegoś wypieczonego na chrupko ciasta, ale już bez żadnego nadzienia. Pokruszone w kilku miejscach, to musiała być niezła imprezka...
Na akumulatorze, przy wtryskiwaczach, poniżej przy przewodach i na samym dole pod silnikiem. Wszędzie jakieś resztki. Całe szczęście że wewnątrz auta na razie nie ma oznak jakiejś bytności gryzoni, bo nie chciałbym tego...
Kilka dni temu kursant robi "obsługę" i znów otwieramy pokrywę silnika. A tam...resztki jakiegoś wypieczonego na chrupko ciasta, ale już bez żadnego nadzienia. Pokruszone w kilku miejscach, to musiała być niezła imprezka...
Na akumulatorze, przy wtryskiwaczach, poniżej przy przewodach i na samym dole pod silnikiem. Wszędzie jakieś resztki. Całe szczęście że wewnątrz auta na razie nie ma oznak jakiejś bytności gryzoni, bo nie chciałbym tego...
wtorek, 15 maja 2018
Wycieczka
Kilkanaście dni temu piękną pogodę wykorzystałem do wyciągnięcia drona. Znów udało mi się w nic nie wpaść, spaść, ani nie spowodować żadnej kolizji. Powstało kilkanaście zdjęć, z których część prezentuję poniżej.
Zdjęcia są sporej wielkości, postanowiłem nie zmieniać nic i wrzuciłem takie po prostu - bez edycji i zmniejszania rozmiaru. Te dwa zdjęcia jeziorka są to zupełnie dwa inne miejsca, tylko bardzo podobne do siebie.
Ciekawe, czy ktoś zgadnie co to za zdjęcie poniżej. Z dołu widać zupełnie inaczej, a z góry - inaczej.Tu z około 150 metrów.
Dron nadal wzbudza mnóstwo ciekawości. Niektórzy podchodzą i pytają zawracając mi głowę, inni tylko obserwują. Nie da się go nie zauważyć, a dokładniej - usłyszeć. Niestety silniki generują dość dużo hałasu i dopiero powyżej 100-120 m prawie go nie słychać. Więc muszę latać wysoko, żeby nie wzbudzać sensacji co to za ufo na niebie...
Zdjęcia są sporej wielkości, postanowiłem nie zmieniać nic i wrzuciłem takie po prostu - bez edycji i zmniejszania rozmiaru. Te dwa zdjęcia jeziorka są to zupełnie dwa inne miejsca, tylko bardzo podobne do siebie.
Ciekawe, czy ktoś zgadnie co to za zdjęcie poniżej. Z dołu widać zupełnie inaczej, a z góry - inaczej.Tu z około 150 metrów.
Dron nadal wzbudza mnóstwo ciekawości. Niektórzy podchodzą i pytają zawracając mi głowę, inni tylko obserwują. Nie da się go nie zauważyć, a dokładniej - usłyszeć. Niestety silniki generują dość dużo hałasu i dopiero powyżej 100-120 m prawie go nie słychać. Więc muszę latać wysoko, żeby nie wzbudzać sensacji co to za ufo na niebie...
sobota, 12 maja 2018
Podsumowanie tygodnia 31
Poniedziałek.
Naprawdę tego się nie spodziewałem. Moja firma, zrobiła mi niespodziankę i wyrównała mi wynagrodzenie za ostatnie dwa tygodnie. Ponieważ ja wypłatę otrzymuję dwa razy w miesiącu, za poprzedni okres dostałem wspomniane wyrównanie - niby śmieszne 75 zł, ale...zawsze to jakieś pieniądze... Nie liczyłem na to, spokojnie mogliby mi tego już nie dawać - a tu taki szok...
Wtorek
W drugiej pracy współpracowniczka, która mówiąc delikatnie - nie lubi mnie - stwierdziła że schudłem. I że mam ładną koszulę. Albo coś jej się z mózgiem dzieje, albo ma jakiś interes do mnie?
Środa
Znowu wyjazd w trasę. Dwie kursantki, które aż z radości podskakują na wieść że jedziemy tak daleko... Ja też się cieszę, tylko muszę uważać na wszystko dookoła, jak ktoś myśli że to takie proste - ot sobie jeździ człowiek - to zapraszam, można skonfrontować to u mnie na żywo ;-)
Czwartek
Nic że gorąco. Poziom ubraniowy trzeba trzymać. Mimo że inni już w sandałach i krótkich spodenkach, ja wciąż w długich spodniach, koszuli i odpowiednio dobranych butach. Klimatyzacja pomaga, więc nie mogę narzekać.
Piątek
Na wykładach nikt się nie odzywa, mimo że pytam o bardzo proste rzeczy. W końcu jeden z kursantów podnosi rękę do góry, ja uradowany myślę - o, w końcu jakieś pytanie albo dyskusja - a on: czym mogę już wyjść? Ehhh...
Naprawdę tego się nie spodziewałem. Moja firma, zrobiła mi niespodziankę i wyrównała mi wynagrodzenie za ostatnie dwa tygodnie. Ponieważ ja wypłatę otrzymuję dwa razy w miesiącu, za poprzedni okres dostałem wspomniane wyrównanie - niby śmieszne 75 zł, ale...zawsze to jakieś pieniądze... Nie liczyłem na to, spokojnie mogliby mi tego już nie dawać - a tu taki szok...
Wtorek
W drugiej pracy współpracowniczka, która mówiąc delikatnie - nie lubi mnie - stwierdziła że schudłem. I że mam ładną koszulę. Albo coś jej się z mózgiem dzieje, albo ma jakiś interes do mnie?
Środa
Znowu wyjazd w trasę. Dwie kursantki, które aż z radości podskakują na wieść że jedziemy tak daleko... Ja też się cieszę, tylko muszę uważać na wszystko dookoła, jak ktoś myśli że to takie proste - ot sobie jeździ człowiek - to zapraszam, można skonfrontować to u mnie na żywo ;-)
Czwartek
Nic że gorąco. Poziom ubraniowy trzeba trzymać. Mimo że inni już w sandałach i krótkich spodenkach, ja wciąż w długich spodniach, koszuli i odpowiednio dobranych butach. Klimatyzacja pomaga, więc nie mogę narzekać.
Piątek
Na wykładach nikt się nie odzywa, mimo że pytam o bardzo proste rzeczy. W końcu jeden z kursantów podnosi rękę do góry, ja uradowany myślę - o, w końcu jakieś pytanie albo dyskusja - a on: czym mogę już wyjść? Ehhh...
czwartek, 10 maja 2018
Marzenia
Ten znaczek powoduje u mnie szybsze bicie serca. Tak, wiem że to "tylko" Toyota - auto dla bardzo zaawansowanego emeryta, który nie wymaga żadnych emocji. Ale - dla mnie najistotniejsze to ten niebieski odcień wewnątrz - oznaka napędu hybrydowego - a to już mnie tak kręci, że nie widzę nic innego jak tylko hybrydę od Toyoty :)
Marzę, aby kupić sobie takie auto - ale to wciąż w strefie marzeń i pragnień - tych czysto materialnych oczywiście - ale jednak...Obecny model Aurisa (powyżej, źródło - Toyota.pl) nie jest zbyt atrakcyjny stylistycznie - ale w tym roku wchodzi nowy model (poniżej) - z tym, że to są tak duże pieniądze, że musiałbym odkładać kilka lat...
No i zasadnicze pytanie - czy ja w ogóle potrzebuję takie auto? A może zamiast hybrydy myśleć o czymś, co mógłbym wykorzystać jeszcze w nauce jazdy? Tylko czy ja chciałbym jeszcze wykorzystywać swoje auto w pracy? A może w ogóle nie kupować, tylko jeździć tym obecnym nadal? Choć trochę zaczyna się sypać, poza tym fajnie byłoby jeździć czymś, o czym się marzy...
Jak zwykle mnóstwo pytań bez odpowiedzi... Marzenia może kiedyś się spełnią, dobrze je mieć w świadomości...
wtorek, 8 maja 2018
Język chiński
Jak sprawdzić stan oleju? Zadaję rutynowe i chyba proste pytanie osobie, która niebawem kończy kurs. A on odpowiada mi, że trzeba zrobić wymaz. Słucham? - powtarzam bo chyba musiałem się przesłyszeć, a on powtarza - wymaz...O rany, czy ja popełniłem jakiś błąd ucząc go od podstaw na tym kursie, czy ja zrobiłem mu jakąś krzywdę że on mi tu z wymazem wyskakuje?!
*** *** ***
W którą stronę skręcić jak chcę jechać w prawo? Pyta kursantka na ósmej godzinie jazdy. W prawo - odpowiadam niezwykle spokojnie. A jak chcę w lewo? To skręć w lewo - znowu spokojnie odpowiadam. Po dziesięciu minutach jazdy pyta o to samo. Dokładnie, słowo w słowo. Również identycznie odpowiadam. I później ponownie to samo. Ale na koniec jeszcze powtórka - jak kończę jazdę robię podsumowanie i pytam, czy coś jest jeszcze niezbyt jasne...a ona znowu pyta w którą stronę skręcić gdy... Odpowiadam nad wyraz spokojnie, ale w głowie zastanawiam się - czy ja mówię do niej po chińsku może...?
*** *** ***
W którą stronę skręcić jak chcę jechać w prawo? Pyta kursantka na ósmej godzinie jazdy. W prawo - odpowiadam niezwykle spokojnie. A jak chcę w lewo? To skręć w lewo - znowu spokojnie odpowiadam. Po dziesięciu minutach jazdy pyta o to samo. Dokładnie, słowo w słowo. Również identycznie odpowiadam. I później ponownie to samo. Ale na koniec jeszcze powtórka - jak kończę jazdę robię podsumowanie i pytam, czy coś jest jeszcze niezbyt jasne...a ona znowu pyta w którą stronę skręcić gdy... Odpowiadam nad wyraz spokojnie, ale w głowie zastanawiam się - czy ja mówię do niej po chińsku może...?
sobota, 5 maja 2018
Podsumowanie tygodnia 30
Poniedziałek.
Duży ruch, część dnia spędzam w trasie, całość szybko mija.
Wtorek/Środa/Czwartek - wolne
Piątek.
Chyba zacznę zapisywać niektóre dygresje kursantów. Dziś jeździłem z panią X od innego instruktora z firmy, która mimo tego że przed samym egzaminem, to bardzo rzadko zatrzymywała się przed przejściami dla pieszych. Nie czepiam się, tylko przy końcu podsumowując mówię jej o tym, na co stwierdza: bo (...) kazał zatrzymywać się tylko przed ładnymi dziewczynami lub jego znajomymi...
No tak, ciekawe co oni opowiadają innym instruktorom o mnie..
A na koniec jedno zdjęcie - zapowiedź tego co pojawi się niebawem...
Duży ruch, część dnia spędzam w trasie, całość szybko mija.
Wtorek/Środa/Czwartek - wolne
Piątek.
Chyba zacznę zapisywać niektóre dygresje kursantów. Dziś jeździłem z panią X od innego instruktora z firmy, która mimo tego że przed samym egzaminem, to bardzo rzadko zatrzymywała się przed przejściami dla pieszych. Nie czepiam się, tylko przy końcu podsumowując mówię jej o tym, na co stwierdza: bo (...) kazał zatrzymywać się tylko przed ładnymi dziewczynami lub jego znajomymi...
No tak, ciekawe co oni opowiadają innym instruktorom o mnie..
A na koniec jedno zdjęcie - zapowiedź tego co pojawi się niebawem...
czwartek, 3 maja 2018
Jazda w trasie
Poniedziałkowy wyjazd w trasę. Dwoje młodych (ona i on) od samego początku kłóci się kto pierwszy ma prowadzić, a ponieważ ja zachowuję stoicki spokój są zdziwieni, że nie włączam się do dyskusji...Tak, jeszcze tego mi brakowało żeby z nimi dyskutować...
Gdy już ustalą kto pierwszy pojedzie, euforia pojawia się na twarzy prowadzącej. Wjeżdża na drogę ekspresową na której można jechać maksymalnie 120 km/h i tyle dokładnie jedziemy. Sporo kierowców jedzie szybciej niż my, ale też mnóstwo jest tych wolniejszych. Pewnie chętnie jechałaby szybciej, ale wystarczy - 120 to naprawdę dużo jak dla kogoś, kto się dopiero uczy...
Co raz wyprzedzamy, kursantka wydaje się być w siódmym niebie. Normalnie poruszamy się prawym pasem, ale co chwilę trzeba zjechać na lewy. Dzieje się mnóstwo, drzewa na poboczu migają jak oszalałe. Oczywiście młody z tyłu zawiedziony, że to nie on kieruje (będzie miał swoją kolej w drodze powrotnej). Tymczasem niektórzy kierowcy widząc pędzącą eLkę mają problem z akceptacją, że są wyprzedzani przez kursantkę. Nie wiem, może mają jakiś uraz z dzieciństwa i muszą poprawić swoje ego?
Pogoda świetna, natężenie ruchu w miarę. Na takie jazdy wybieram osoby, które mają już kilkanaście godzin pod moim okiem, są stabilne emocjonalnie (w miarę chociaż) i niekonfliktowe (ze mną). Ale mimo wszystko, gdyby któreś z nich popełniło błąd którego nie udałoby mi się naprawić, ten wpis byłby zapewne ostatnim. Dużo (wszystko?) ryzykuję, ale kiedy mają się nauczyć jeździć szybko jeśli nie teraz - z instruktorem? Naprawdę śmieszy mnie, gdy ludzie robiąc kurs na prawo jazdy toczą się po mieście przez 30 h i nigdy nie wyjeżdżają za miasto, nie używają 5-go biegu... to nie jest normalne!
Specjalnie dla dzieciaków wybieram dłuższą drogę, ale biegnącą przez ekspresówkę (są tak zachwyceni, że nie chcą przerwy ani na jedzenie ani na toaletę - chociaż mnie już nieźle ciśnie...). Łącznie zrobili 6 godzin (po 3 na głowę) - czyli maksymalnie na jeden dzień szkoleniowy. Nie uwierzycie ile kilometrów przejechali - oboje mają po niecałe 200 km na głowę. Bardzo dużo biorąc pod uwagę fakt, że zwykle w godzinę na mieście robię jakieś 20-30 km.
Na koniec młodzi odwożą się pod domy, a ja wracam już sam (prawie 30 km). Nie wiem, może jestem dla nich zbyt dobry... ale są zachwyceni, może nawet odrobinę mnie lubią, a na pewno opowiedzą kolegom o jakości takiego szkolenia...
Gdy już ustalą kto pierwszy pojedzie, euforia pojawia się na twarzy prowadzącej. Wjeżdża na drogę ekspresową na której można jechać maksymalnie 120 km/h i tyle dokładnie jedziemy. Sporo kierowców jedzie szybciej niż my, ale też mnóstwo jest tych wolniejszych. Pewnie chętnie jechałaby szybciej, ale wystarczy - 120 to naprawdę dużo jak dla kogoś, kto się dopiero uczy...
Co raz wyprzedzamy, kursantka wydaje się być w siódmym niebie. Normalnie poruszamy się prawym pasem, ale co chwilę trzeba zjechać na lewy. Dzieje się mnóstwo, drzewa na poboczu migają jak oszalałe. Oczywiście młody z tyłu zawiedziony, że to nie on kieruje (będzie miał swoją kolej w drodze powrotnej). Tymczasem niektórzy kierowcy widząc pędzącą eLkę mają problem z akceptacją, że są wyprzedzani przez kursantkę. Nie wiem, może mają jakiś uraz z dzieciństwa i muszą poprawić swoje ego?
Pogoda świetna, natężenie ruchu w miarę. Na takie jazdy wybieram osoby, które mają już kilkanaście godzin pod moim okiem, są stabilne emocjonalnie (w miarę chociaż) i niekonfliktowe (ze mną). Ale mimo wszystko, gdyby któreś z nich popełniło błąd którego nie udałoby mi się naprawić, ten wpis byłby zapewne ostatnim. Dużo (wszystko?) ryzykuję, ale kiedy mają się nauczyć jeździć szybko jeśli nie teraz - z instruktorem? Naprawdę śmieszy mnie, gdy ludzie robiąc kurs na prawo jazdy toczą się po mieście przez 30 h i nigdy nie wyjeżdżają za miasto, nie używają 5-go biegu... to nie jest normalne!
Specjalnie dla dzieciaków wybieram dłuższą drogę, ale biegnącą przez ekspresówkę (są tak zachwyceni, że nie chcą przerwy ani na jedzenie ani na toaletę - chociaż mnie już nieźle ciśnie...). Łącznie zrobili 6 godzin (po 3 na głowę) - czyli maksymalnie na jeden dzień szkoleniowy. Nie uwierzycie ile kilometrów przejechali - oboje mają po niecałe 200 km na głowę. Bardzo dużo biorąc pod uwagę fakt, że zwykle w godzinę na mieście robię jakieś 20-30 km.
Na koniec młodzi odwożą się pod domy, a ja wracam już sam (prawie 30 km). Nie wiem, może jestem dla nich zbyt dobry... ale są zachwyceni, może nawet odrobinę mnie lubią, a na pewno opowiedzą kolegom o jakości takiego szkolenia...
wtorek, 1 maja 2018
Maj bez tulipanów
W końcu posprzątałem na moim małym, ale własnym balkonie. Sąsiadów mam daleko, nikt mi nie zagląda, tylko zimno trochę. Ale trudno, najwyżej się przeziębię - nie obchodzi mnie. Zaparzyłem gorącą herbatę, włączyłem muzykę i jak zwykle...
Przy wejściu do bloku kwitną już tulipany, chyba w tym roku nie będę miał okazji do wrzucania zdjęć w maju bo ich już nie będzie. Za to pięknie pachnie gdy zbliżam się do głównych drzwi. Obok rośnie bez - aż mam ochotę skubnąć gałązkę i zabrać do domu, ale szkoda mi drzewka - nie chcę ranić...
A to zdjęcia z ubiegłego roku...
Przy wejściu do bloku kwitną już tulipany, chyba w tym roku nie będę miał okazji do wrzucania zdjęć w maju bo ich już nie będzie. Za to pięknie pachnie gdy zbliżam się do głównych drzwi. Obok rośnie bez - aż mam ochotę skubnąć gałązkę i zabrać do domu, ale szkoda mi drzewka - nie chcę ranić...
A to zdjęcia z ubiegłego roku...