sobota, 31 lipca 2021

Podsumowanie tygodnia 198

Poniedziałek

Obecnie czytam Podręcznik Przygody Rowerowej. Koniec czytania głupot o prostytutkach czy innych takich. Tę książkę dopiero zacząłem, ale już widzę że taka średnio interesująca, no ale - może trzeba się bardziej w nią "wgryźć"?

A za oknem trochę deszczu, trochę przejaśnień. Lubię taką pogodę.

Wtorek

O 6 rano budzi mnie grzmot tak potężny, że zrywam się na równe nogi. Burza, a z nią pioruny tak mocne, że widno robi się w mojej sypialni mimo tego że mam tam rolety zaciemniające 100%.

Środa

W pracy tylu luzu, że w pewnym momencie przez godzinę oglądamy jakiś mecz z Tokio. Mało interesujący, ale lepsze to niż siedzenie bezczynnie.

Po pracy pędzę po drugą dawkę szczepionki. Czy znów będę umierał następnego dnia? To się okaże... Ciekawe, że ze strony e-szczepienia napisali mi że mam mieć Pfizera - a pierwszą dawkę miałem Astrę. Zapytam ich o co chodzi, żeby potem się nie okazało że będę świecił w nocy z tych szczepionek...

Czwartek

Wczoraj dostałem Pfizera. Babka powiedziała, że można łączyć Astrę z Pfizerem, więc się zdecydowałem. Objawy minimalne - lekki ból ręki, a wieczorem odrobinę zmęczenia i senność, ale to nic w porównaniu do tego co było po Astrze...

Piątek

Szybki dzień. I długi weekend, ponieważ w poniedziałek odbieram wolne za pracującą sobotę w ubiegłym tygodniu. Objawów po szczepieniu żadnych :)

wtorek, 27 lipca 2021

Z zapałkami

Ostatnią niedzielę postanowiłem spędzić na odpoczynku w plenerze. Z samego rana wybrałem się dość daleko od domu, aby wypocząć w pięknych okolicach. Tak jak ja postanowiło zrobić dość sporo ludzi, ponieważ parking zlokalizowany przy drodze z jednej strony i lesie z drugiej był już prawie cały zapełniony. Znalazłem odpowiednio bezpieczne miejsce parkingowe (jak mi się wydawało) i oddałem się uciechom spacerowania, kąpania i innego nic nie robienia.

Jakież było moje zdziwienie, gdy po kilku godzinach wracając do auta zobaczyłem w tej kolejności: dym przy moim aucie (!), oraz grupkę ludzi w około (!!). Gdy podszedłem bliżej okazało się, że - prawdopodobnie - ktoś zaprószył ogień tuż przy mojej Toyocie. Grupka ludzi kończyła gaszenie, a ktoś dzwonił na 998 i odwoływał przyjazd straży pożarnej. Szybko odjechałem z tego miejsca. Wewnątrz czuć było zapach dymu, który jednak dość szybko zniknął. Auto w miarę całe - jedyne straty to zarysowany zderzak - ktoś zapewne biegnąć z wiadrem wody zaczepił i trochę przerysował. Szczęście że nic się nie stało i auto nie spłonęło...


Wracając kilka minut po tym wszystkim minąłem dwa wozy straży pożarnej, więc tak czy siak strażacy pojechali na miejsce zdarzenia. Nie chce mi się nawet pisać o bezmyślności takich, którzy nieostrożnie obchodzą się z ogniem i to w lesie, brak mi słów i nie chcę się znowu denerwować...

poniedziałek, 26 lipca 2021

Kontrola

Zanim będę opisywał co i jak dokładnie robię w nowej pracy, napiszę dzisiaj o pierwszej kontroli. 

Mój Departament Spraw Trudnych i Beznadziejnych ma szereg różnego rodzaju regulaminów, wewnętrznych przepisów, uregulowań i instrukcji. Oczywiście - jak to w życiu bywa - nie każdą sytuację da się opisać, ale powiem Wam, że zanim rozpocząłem pracę w Departamencie musiałem zapoznać się z dwoma grubymi segregatorami takich właśnie dokumentów i notatek. Na każdej stronie musiałem się podpisać i potwierdzić, że zapoznałem się z danym dokumentem oraz że zobowiązuję się do realizowania go podczas pracy. Oczywiście w tej chwili nie pamiętam nawet 1/10 tego co tam było, mam słabą pamięć.

I w związku z moim rozpoczęciem pracy w Departamencie przyszedł czas na pierwszą kontrolę. Szef działu kilka dni temu poinformował mnie, że manager poprosił go o sprawdzenie tego, w jaki sposób pracuję oraz czy spełniam te wszystkie wymogi. Kontrola trwała cały dzień. Szef działu najpierw przyglądał się, w jaki sposób załatwiam bieżące sprawy - począwszy od tego jak witam petentów (ależ ja nie lubię tego słowa!), jakie mam podejście do rozwiązania ich sprawy, jakie jest moje zaangażowanie, oraz czy proponuję właściwą dla mojego działu drogę rozwiązania danego problemu/sprawy - co nie zawsze jest zgodne z oczekiwaniami petentów. Naturalnie oceniana była także kwestia pożegnania interesanta, oraz zgodność z wymogami jeśli chodzi o dokumenty - a to już temat rzeka: prawidłowość wypełnienia dokumentów, właściwe posegregowanie i przekazanie do innych działów, terminowość realizacji zadań oraz odpowiednie zaszeregowanie spraw nietypowych, trudnych lub beznadziejnych - to bardzo ważne.

Drugi etap kontroli to sprawdzenie już wystawionych przeze mnie dokumentów, decyzji, postanowień oraz tym podobnych. Czyli grzebanie w archiwum i szukanie ewentualnych błędów. Także przeglądanie zawartości mojego komputera - wszak szef działu ma takie uprawnienia.

Trzecim etapem kontroli było stworzenie symulacji zadań i problemów, z którymi musiałem zmierzyć się w czasie rzeczywistym. Plus taki, że kontrolujący zapytał czy jadłem już obiad (w tej firmie jedzenie to świętość) - gdy odparłem że tak, dopiero wtedy przystąpił do tego etapu kontroli. Musiałem wykazać się znajomością procedur i zasad, które realizowane są w przypadkach nietypowych i bardziej wymagających (na szczęście nie miałem tych beznadziejnych). Uff, powiem Wam że dzień kontroli wymęczył mnie bardzo.

Wyniki kontroli były satysfakcjonujące. W pierwszym etapie kontroli szef działu miał do mnie trzy zastrzeżenia, w tym dwa o niskim znaczeniu a jeden o średnim. Zalecił wdrożyć poprawę w kwestii tego średniego zastrzeżenia, a dwa pozostałe "zrobisz jak zechcesz".  W drugim etapie dopatrzył się, że na dwóch dokumentach zapomniałem się podpisać (był to akurat pierwszy dzień pracy, a do tej pory wystawiłem już mnóstwo różnych "papierków"). Nie robił z tego dużego problemu, ponieważ taka sytuacja zdarzyła się jednostkowo. Trzeci etap kontroli wypadł dla mnie najlepiej - zostałem pochwalony za prawidłową i zgodną z zasadami firmy znajomość zasad, oraz za to że byłem w stanie wdrożyć je w życie mimo różnych niesprzyjających okoliczności.

Podobało mi się, że kontrolujący wszelkie zastrzeżenia omówił ze mną w cztery oczy. Współpracownicy mówili mi, że nawet w razie kontroli "z samej góry" szef działu broni każdego swojego pracownika.  Następna kontrola we wrześniu - ale ta będzie bardziej szczegółowa niż ta pierwsza, będzie trwała oczywiście dłużej, a kontrolującym będzie specjalna komisja powołana do tego celu. Ale przeżyję i to - mam nadzieję że do tego czasu wdrożę się na tyle, że wybrnę z każdej nietypowej i beznadziejnej sytuacji :)

sobota, 24 lipca 2021

Podsumowanie tygodnia 197

Poniedziałek

Po pracy wybieram się na przejażdżkę rowerową. Trochę przeszkadza mi spory ruch samochodów, przecież nie będę jechał po chodniku... Ale pogoda idealna.

Wtorek

Pracę znowu kończę wcześniej. Miły dzień :) Spotykają mnie same fajne rzeczy/sprawy/ludzie. 

Środa

Odbieram zamówiony przez internet bezprzewodowy głośnik - tym razem jest to JBL GO 3. Wcześniej miałem taką wersję nieco starszą (GO 2) - nowszy model jeszcze lepiej gra, ma więcej basu a dźwięk jest bardziej przestrzenny. Czemu kupiłem drugi głośnik? Ponieważ potrzebowałem - z pierwszym wciąż wszystko jest ok :)


Czwartek

Uwielbiam taką pogodę. Niezbyt gorąco - raczej dobrze ciepło, lekki wiatr i bez deszczu. Taka pogoda mogłaby się utrzymać przez większą część lata.

Piątek

Po południu wychodzę do restauracji ze znajomą. Siadamy daleko od dziecięcych wrzasków. Później zbieram się na sobotę, ponieważ mój Departament pracuje akurat w tę sobotę.

środa, 21 lipca 2021

Departament Spraw Trudnych i Beznadziejnych

Dziś minął dziewiętnasty dzień w mojej nowej pracy. Jest tam świetnie. Genialnie, fantastycznie, przebojowo, innowacyjnie oraz wymagająco. Każdy dzień jest inny. Czasem nudny, ponieważ mam sporo wolnego czasu. Tak - płacą mi za to, że nic nie robię. Już mnie to prawie nie dziwi gdy siedzę i stukam palcami po biurku na którym stoi mój obiad, herbata i ciastka a oni mi jeszcze za to płacą. Albo wychodzę na drugą stronę wielkiego budynku i po prostu zażywam kąpieli słonecznych, choć częściej wietrznych (bardzo lubię). Oczywiście czasem jest tak że nie mam wolnego czasu, ale o tym innym razem. 

Nie napisałem w ogóle, jaka to praca - a nawet Hebius ostatnio się tym zainteresował, więc proszę - pracuję w Departamencie Spraw Trudnych i Beznadziejnych. Mam własne "okienko", własne obowiązki oraz własną odpowiedzialność za czyny, które czynię. Jak czegoś nie wiem pytam kolegów lub koleżanki, więc w pewnym sensie na razie jestem trochę chronionym pracownikiem, albo inaczej - mniej srogo patrzy się na moje błędy. Staram się ich unikać, ale - nie myli się ten co nic nie robi, a ja robię same nowe rzeczy.

Po przejściu całego procesu rekrutacji manager natychmiast polecił przygotować mi biurko (nie wiedziałem, że to jeden z najważniejszych elementów), dostałem swoją szafkę (a właściwie kilka szafek - sam nie wiem po co mi tyle - musiałbym z domu pół garderoby tu przywieźć żeby je zapełnić) i wygodne krzesło. Do tego mnóstwo kart z dostępem do różnych rzeczy (niestety każda karta z innym PIN-em, wyobrażacie sobie mój stres związany z samym zapamiętaniem tych wszystkich kodów?!), karty magnetyczne do otwarcia drzwi (na szczęście bez PIN-ów) oraz inne takie, o których nie mogę tu napisać. Chodzę tym wszystkim obwieszony niczym koralikami, lub podobnymi wisiorkami. Wszystko to w czasie marszu stuka i puka nawzajem o siebie, czasem mam wrażenie jakbym był zaprzęgiem z dzwoneczkami - nawet zza zakrętu słychać że idę. Moi współpracownicy identycznie, choć niektórzy z nich opanowali nieco tę kwestię - ale ja dopiero się uczę przecież :P

Miejsce "oznaczone" jako moje ma sporo plusów: jestem bardzo blisko wyjścia, nie muszę się przeciskać pośród moich współpracowników jeśli chcę wyjść, blisko mam do toalety, a daleko do firmowego interkomu, ponadto mam dobry dostęp do kuchni, no i mogę w pewnym sensie "zarządzać" pracą całego oddziału z powodu bliskości super-komputera. I jeśli istnieje potrzeba zadziałania na tym super-komputerze to ja jestem pierwszy :D (a do interkomu ostatni - czy to nie genialne?).

Mój dział pracuje od rana do 16, ale zwykle wychodzę wcześniej. Przez te 19 dni może ze trzy lub cztery razy siedziałem w pracy do końca, a kilka razy zdarzyło się że skończyłem koło godziny 15. Oczywiście nikt nam tego nie rozlicza szczegółowo, jedyne co to decyzja managera - jak ktoś skończył to może iść do domu - bez sensu przecież bezproduktywnie siedzieć za biurkiem, prawda? Lepiej robić to w domu :)

poniedziałek, 19 lipca 2021

Po miesiącu

Ufff, chwilowo (?) skończyły się upały. Dzisiejszy dzień mija mi bardzo szybko - nawet nie wiem kiedy zleciało te 8 godzin. Zanim się obejrzałem było już południe, a potem prawie od razu był już koniec. I do domu, a po pracy czuję się tak, jakbym w ogóle nie pracował. Na obiad zrobiłem sobie zupę - z ziemniakiem, kalafiorem, marchewką i kurkami które kupiłem wracając do domu. 

Teraz słucham sobie Trzech kwadransów jazzu (z Ptaszynem) i szykuję fasolkę szparagową z bułką tartą. A właściwie powinienem napisać bułkę tartą z fasolką, ponieważ bułki (z masłem) jest chyba więcej niż tej fasolki. Odgrzeję sobie jutro w pracy i będę miał smaczny obiad :)

Tymczasem w mojej poprzedniej firmie wciąż szukają instruktora. Odszedłem stamtąd około miesiąc temu, a oni wciąż nie mogą znaleźć chętnego do pracy. Za taką stawkę ciężko będzie złapać kogoś porządnego, no ale - takie realia rynku.

sobota, 17 lipca 2021

Podsumowanie tygodnia 196

Poniedziałek

Nic nie zapowiadało, że ten tydzień CAŁY będzie aż tak gorący. 

Wtorek

Wciąż czytam "Żony gejów" - nudne to bardzo. Nie polecam.


Środa

W ciągu dnia ponad 30 stopni, a po powrocie do mieszkania z pracy mam ochotę zasnąć na balkonie - tak gorąco jest na moim trzecim piętrze.

Czwartek

Funduję sobie duże lody - tak w ramach ochłody.

Piątek

Cały tydzień nie włączałem komputera, a wieczory spędzam na balkonie aż się ściemnia... Co właściwie dzieje się na świecie? W weekend nadrobię zaległości.

sobota, 10 lipca 2021

Podsumowanie tygodnia 195

Poniedziałek

O 21 z minutami jak zwykle od pewnego czasu słucham sobie "Trzy kwadranse jazzu" - ostatnią audycję z programu trzeciego PR. Ale jednocześnie myślę już o tym, że nie mogę doczekać się wtorku aby pójść do pracy. Zwariowałem chyba!

Wtorek

Gorąco. Po pracy jadę przejechać się trochę, a na wieczór zaplanowałem sobie wizytę na basenie. Pewnie większość ludzi była nad jeziorami, bo na basenie pustki - co mnie cieszy. Godzina mija mi szybko i przyjemnie.

Środa

Znów piekę tarty - ale tym razem tylko z jabłkami. Pół zanoszę jeszcze tego samego dnia do koleżanki, a całą drugą trzymam na następny dzień, ponieważ idę do znajomych no i wypadałoby przyjść z czymś - dlatego upiekłem dwie tarty. Ta poniżej jeszcze bez cukru pudru:


Zauważyłem, że bardziej podpieczona jest jeszcze bardziej chrupiąca, a może to kwestia włączenia termoobiegu? Nie mam pojęcia.

Czwartek

Na słońcu bardzo gorąco, na szczęście mam klimatyzację i choć nie zawsze działa ona idealnie, lepiej jak jest niż miałoby jej nie być :)

Piątek

Po pracy jadę na koncert do dużego miasta. Ciepły wieczór, na starym mieście mnóstwo ludzi, różne języki, knajpki i kawiarnie pełne - zawsze czuję się lepiej gdy na ulicy jest dużo ludzi. A koncert super, po reakcji publiczności widać że nie tylko ja stęskniłem się do tego typu rozrywki :)

niedziela, 4 lipca 2021

Tartowe szaleństwa

Dużo czasu mam teraz dla siebie, więc wykorzystuję jak tylko zechcę. Spotykam się ze znajomymi, chodzę do restauracji na obiady, w końcu odwiedziłem basen po przerwie pandemicznej (sporo nowych ludzi tam pracuje) i gotuję nowe potrawy. Ostatnio postanowiłem zrobić dwie tarty - jedną na słodko z jabłkami, a drugą wytrawną - z łososiem i porem.

Ta pierwsza jest bardzo prosta do zrobienia. Ciasto tradycyjne - mąka, masło, trochę cukru pudru oraz odrobina soli. Do tego jabłka pokrojone w plastry i przyprószone cynamonem. Jabłka lekko kwaskowe i winne (odmiana "bielskie" - cokolwiek to znaczy). Bardzo szybko się robi tarta, ciasto mogłoby być nieco grubsze może wtedy nie kruszyłoby się tak bardzo przy krojeniu - ale nie przeszkadza mi to wcale, ponieważ smak jest bardzo dobry :)


Tarta wytrawna zrobiona z tych samych składników prócz cukru oczywiście. Ciasta miałem więcej, więc całość lepiej się trzymała. Farsz z łososia, podsmażonego na maśle pora, kwaśnej śmietany, odrobiny sera żółtego oraz dwóch jajek. Doprawiłem sokiem z cytryny, solą i pieprzem. Wykończeniem były pomidorki koktajlowe oraz oliwki i szczypior.

Po upieczeniu tarta wyglądała tak:

Zaskoczony delikatnością tarty postanowiłem że będzie częściej wykonywanym daniem przeze mnie. Ci, którzy próbowali mówili że jest pyszna, ja też tak uważam!


sobota, 3 lipca 2021

Podsumowanie tygodnia 194

Poniedziałek

Pierwszy dzień w pracy. Dużo stresu i nauki nowych obowiązków. Po pracy podlewam kwiatki w mieszkaniu znajomej, oraz podjadam poziomki z jej upraw balkonowych.

Wtorek

Fala upałów, mimo włączonej klimatyzacji i wentylatora jest gorąco. Ale nie aż tak jak podczas nauki jazdy, gdy przez szyby pojazdu słońce jeszcze bardziej podkręcało temperaturę.

Środa

Mniej stresu, więcej przyjemności - tak. Chodząc do pracy można mieć przyjemność :)

Czwartek

Wciąż mam kontakt z szefem z poprzedniej firmy. Pytał mnie jak mi się pracuje, wymieniliśmy sporo sms-ów. Telefon z przychodni (nie odbieram, później oddzwaniam) - chcą przyspieszyć termin mojego drugiego szczepienia - pierwotnie wyznaczonego na 22 lipca. Ale dzień na który mi proponują nie odpowiada mi, więc pozostaje wcześniejszy termin.

Piątek

Dzień w pracy kończę pół godziny wcześniej niż oficjalnie powinienem. Zrobiłem tego dnia wszystko co miałem zaplanowane, więc wypuścili mnie wcześniej - miło :)