Jakiś czas temu pisałem o tym, jak wiele udało się zrozumieć i poukładać. Wytłumaczyć bardziej racjonalnie. Niestety, nie wszystko i nie tak od razu przychodzi z łatwością, a niektóre tematy ciągną się, niczym długi sznurek od prania. Choć zdaje się, że widzę pewną drogę, to wciąż tak jakby przez mgłę...
Zastanawiam się, w jaki sposób ludzie mogliby pozbyć się niechcianych obrazów, faktów, przedmiotów czy na przykład zdarzeń sprzed wielu lat, które niestety ciągle im towarzyszą. Są one porządnie zapisane w pamięci. Wciąż z łatwością można je odtworzyć, a co gorsza - pojawiają się nawet nieproszone. Najczęściej (a może zawsze?) związane są ze sporym ładunkiem emocjonalnym, choć może się wydawać zwłaszcza początkowo, że emocji w tym nie było. Z czasem jednak, stawały się one coraz większe. Czy da się je jakoś "odpamietać"? W jaki sposób poukładać te wszystkie impulsy, które buzują w mózgu i czy da się to w ogóle zrobić?
I od razu wyjaśniam - żeby była jasność - przykład poniżej nie dotyczy mnie, niekoniecznie należy szukać szczegółów realności zdarzenia, czy zastanawiać się nad innymi możliwymi rozwiązaniami. To jest tylko przykład niosący pewne rudymentarne problemy.
*** *** ***
Stary duży dom, niby zwykły, cichy i spokojny, lecz mający swoje ciemne strony i tajemnice. Po południu oraz wieczorami życie tam toczy się całkiem normalnie, m.in. jest pyszny obiad i kolacja, a między nimi domownicy wykonują swoje obowiązki. Ale z rana, gdy do pracy/szkoły wychodzi większość domowników i zaczyna robić się prawie pusto, nie jest już tak kolorowo. W domu pozostają małe dziecko i ktoś jeszcze - dorosła osoba - opiekun.
Pewnego dnia dziecko słyszy niepokojące odgłosy w drugim pokoju. Nie ma on drzwi, nigdy ich tam nie było, za to oddzielony jest dość długim wąskim korytarzem i zawsze uchyloną cienką, materiałową kotarą. Wychodzi więc zaciekawione ze swojego pokoju, aby sprawdzić co się dzieje. Błąd. Lepiej było nie wychodzić. Będąc na progu drugiego pomieszczenia zauważa drastyczną scenę morderstwa. Jest jeszcze na tyle młodą osobą, że nie do końca zdaje sobie sprawę z tego co widzi, nie rozumie dlaczego to ma miejsce. Natomiast w jakiś sposób wie (a może czuje), że dzieje się coś bardzo złego, coś co nie powinno się wydarzyć i na pewno coś, czego nie powinno się wiedzieć.
Jednak nie otwiera buzi, nie krzyczy, zachowuje się jakby było nieme. Jest w szoku. Zdaje się, że oprawca doskonale o tym wie, ponieważ w ogóle się nie przejmuje faktem obserwowania. Widzi przestraszone dziecko, ale nawet na moment nie przerywa swojego działania, a jego twarz ani drgnie. Po chwili dziecko robi kilka kroków w tył, i już nie widzi a jedynie słyszy to, co się tam dzieje. Szybko wraca do swojego pokoju, chowa się pod kołdrą i za wszelką cenę próbuje uciec od tego co tam zobaczyło. Prócz dźwięków m.in. trzaskającego, łamanego drewna są słowa, wśród nich błagające o darowanie życia. Dziecko chowa głowę głęboko pod poduszkę i okrywa się nią z całych sił, aby odizolować ją od niepokojących dźwięków i nie słyszeć tego co dzieje się w drugim pokoju. Ale mózg nie daje za wygraną i mimo woli rysuje scenę widzianą przed chwilą. Jak na złość wizualizuje ją krok po kroku oraz dokładnie odtwarza i wplata do sygnałów docierających przez uszy. To wydaje się nie mieć końca. Dziecko próbuje schować głowę jeszcze bardziej, aby uwolnić się od myśli i zagłuszyć dźwięki a jednocześnie pozostać w swoim pokoju, ale z marnym skutkiem. Miota się, jak oszalałe. Po kilkunastu minutach dźwięk z drugiego pokoju wreszcie ustaje. Słychać tylko kroki i skrzypiące drzwi, co oznacza że oprawca osiągnął swój cel i wyszedł.
Mimo że powtarza się to nieregularnie, coś nakazuje dziecku zintensyfikować słuch każdego poranka i niejako "stać na czatach". Cały organizm pracuje wtedy na wysokich obrotach, a wydaje się że nawet najcichszy szmer nie jest odbierany jedynie za pomocą narządów słuchu, ale za pomocą całego ciała. Że w procesie odbioru dźwięków uczestniczy tak samo ręka, noga czy brzuch - wszystkie one skupiają się wtedy tylko na jednym - oczekiwaniu na zły dźwięk będący początkiem fatalnego procesu. Całe ciało napina się i przygotowuje, aby jak najszybciej móc schować się, gdy tylko wykryje najmniejszy impuls wskazujący na to, że oprawca znowu się zbliża.
Odruch ten pozostanie już z nim na zawsze, przeniesie się w każdy czas istnienia, oraz nakaże chować głowę i wręcz siłowo ściskać ją do poduszki mimo, że od dawna nie istnieje taka potrzeba. Ale także nasłuchiwać i wytężać słuch do granic możliwości. Wyłapywać możliwe nadejście zagrożenia, skupić się na każdym podejrzanym odgłosie. Nawet jeśli przez jakiś czas uda się kontrolować ten stan, to w momencie wybudzenia głowa dorosłego już człowieka jest lekko mokra i szczelnie otulona poduszką, lub nawet zawiniętą kołdrą jakby była w kokonie.
Trudno powiedzieć jak długo dziecko było narażone na takie doświadczenia, ale z pewnością odbywały się one co najmniej kilkunastokrotnie. Znaczącym przełomem była przeprowadzka, oddalenie się od sprawcy. Obraz kata i pierwszej ofiary został zapamiętany bez większych szczegółów, ale na tyle wyraźnie aby zidentyfikować konkretne osoby, ich miejsce zamieszkania. Przy kolejnych zdarzeniach pozostał tylko wizerunek mordercy utrwalony przez chwilę ale często powtarzany, choć dziecko wtedy już go nie widziało ale miało świadomość, kiedy pojawiał się w domu i kiedy z niego wychodził. Wskazywały na to różne dźwięki m.in. otwieranych nieco skrzypiących głównych drzwi oraz cichych ale wyraźnych kroków idących długim korytarzem. Sekwencje zdarzeń zawsze były identyczne i powtarzalne, ale to dźwięki i słowa zostały zakodowane znacznie lepiej, a zwłaszcza te pierwsze.
Dziś, w dorosłym życiu obrazy i dźwięki powracają w różnych momentach. Ale pojawia się też analiza możliwości działania. W jaki sposób można było pomóc ofiarom? Czy bezpieczne było pozostawanie w pokoju obok? Dlaczego gdy wszystko wracało do normy dziecko nie poprosiło o pomoc innych domowników? I najważniejsze - jak obecnie zachowałaby się już dorosła osoba, która przeszła przez takie trudne sceny w dzieciństwie?
Wydaje się, że by uruchomiła wszelkie dostępne zasoby i mogła postąpić nawet trochę nieobliczalnie, częściowo wbrew logice. Pod wpływem silnych emocji zakorzenionych kilkadziesiąt lat temu, kumulowanych a czasem nawet wzmacnianych mimo woli, mogłaby wręcz wybuchnąć agresją i atakiem. Gdyby obecnie zauważyła podobną scenę jak kiedyś, możliwe że by zareagowała z siłą i mocą nieadekwatną do sytuacji. Z dużą ilością przesady i afektu. Możliwe jest, że nagromadziła się w niej przez ten czas energia i silna potrzeba do natychmiastowej brutalnej reakcji. Czy byłaby ona podobnie zła do zauważonych wcześniej scen? Czy dałoby się je porównać, a konsekwencje działania byłyby zbliżone do siebie? A może znowu by uciekła i schowała głowę pod poduszkę? Teraz chyba ma to niewielkie znaczenie.
Cytując mój ulubiony serial: Ilu złoczyńców musisz zabić, żeby stać się jednym z nich?"
OdpowiedzUsuńWg mnie nie da się tego porównać, ale co ja tam wiem... Kiedyś myślałem, że dorosły człowiek to już ma dużą wiedzę, ale ze mną tak nie ma 😁
UsuńWitam i dziękuję za odwiedziny.
OdpowiedzUsuńTrauma zawsze pozostaje, powraca w różnych, zaskakujących momentach. Pytanie tylko czy wybuchnie w tę złą stronę czy nie. Czy da się "odpamiętać" ? Myślę, że nie...
Pozdrawiam
Problem faktycznie jest złożony, wiele zależy od podejścia jednostki i jej pracy nad sobą, o ile sobie zdaje sprawę z tego co przeżywa. Dziękuję, miłego wieczoru życzę 😊
UsuńOdpowiedni psychoterapeuta za odpowiednie pieniądze zapewne odpowiednio pomoże.
OdpowiedzUsuńPod warunkiem, że ta osoba zechce.
UsuńA to już inny problem.
UsuńRacja.
UsuńTakie flashbacki pojawiają się w związku z mocno przeżytymi wydarzeniami i towarzyszącymi im emocjami. Ja to mam, niestety (choć mogą być i flashbacki pozytywne). Czy da się "odpamiętać"? Pewnie tak. Alzheimer, demencja starcza, różne rodzaje otępień mogą sobie z tym poradzić.
OdpowiedzUsuńCzyli metody naturalne zadziałają same.
UsuńHej, nie jestem psychoterapeutą, ale z tego co wiem, istnieją różne metody, by zmienić zawartość wspomnień, czyli zawartość pamięci. Metody te mogą polegać na przywoływaniu pewnych elementów, które związane są z danym wydarzeniem i albo desensytyzacją (zmniejsza się siła reakcji na pewne bodźce), albo przetwarzaniu tego, co się zapamiętywało, to na przykład metoda IRRT (Imagery Rescripting & Reprocessing Therapy), w której wykorzystuje się techniki imaginacyjne.
OdpowiedzUsuńTo tylko parę przykładów, na takie metody, bo psychoterapeuta zna ich zazwyczaj dużo więcej.
W terapii nie chodzi o to, żeby "przeżywać na nowo" to, co się wydarzyło, ale modyfikować dotyczące tego wspomnienia, należą do nich wyuczone reakcje emocjonalne.
Istnieją też metody pozwalające na przykład na redukcję efektów "flashbacku", który może mieć różną formę, nie tylko wizualną.
Ogólnie mówiąc, to trauma oznacza problem z adaptacją, bo kiedyś ta reakcja dziecka była właściwa, być może chroniła jego życie. Potem, w dorosłym życiu, nie pasuje ona już do istniejącej sytuacji, jest jednak czasami aktywowana. W terapii schematycznej oznacza to pobudzanie "trybu dziecka". Nad tym wszystkiem można pracować.
Cześć! Dziękuję za komentarz, muszę o tym poszukać i poczytać, bo nie wszystko rozumiem.
UsuńTo IRRT wydaje się być ciekawe, tu link, w którym krótko to opisali, może dobre na początek:
Usuńhttps://strefabytu.pl/oferta/warsztaty-i-grupy/warsztaty-pracy-z-trauma-metoda-irrt/
Tego typu metody można dobrze ćwiczyć z terapeutą, albo też samemu (w formie pisemnej) co może być jednak trudniejsze.
Dziękuję za link, poczytałem sporo i nawet zrobiłem sobie listę pojęć, bo to jest złożony temat, a dla mnie nowość.
Usuń