sobota, 25 sierpnia 2007
Zlot Motocyklowy
Właśnie dobiegł końca pierwszy dzień (z dwudniowego) Zlotu Motocyklowego. Był to już V Zlot, którego współorganizatorem jest mój szef z OSK. W głównym założeniu, zloty organizuje się przede wszystkim dla uczestników, a niejako przy okazji różne atrakcje może zobaczyć widownia.
Tak było i tym razem. W programie były m.in: pokaz jazdy motocyklowej, parada i prezentacja motocykli, paralotnia, konkursy, paintball, pokaz sztucznych ogni a także wiele innych. Atrakcji nie brakowało, wszędzie czuć było jakąś więź ludzi, którzy dosiadają dwóch kółek. Biegałem z aparatem (pożyczyłem od brata - nie umiem go obsługiwać :P) i robiłem zdjęcia.
Nie przepadam za motocyklami (nawet nie mam uprawnień do kierowania nimi...), ale obiecałem sobie że nie będzie to sobota przepracowana ani też przespana. I faktycznie - warto było pojechać. Piękne motocykle, zapach palonej gumy, pokazy jazdy, wreszcie pokaz sztucznych ogni robią wrażenie i pozostają w pamięci. W ogóle, przyszło bardzo wiele osób na tą imprezę, tym bardziej że odbywała się w małej miejscowości gminnej. Bardzo fajna impreza. Z uwagi na fakt, iż przybyłem na imprezę pojazdem, miałem wykręt w nie-piciu alkoholu. To niezawodna metoda, którą uwielbiam stosować :)
Po części, czuję się jak kierowca takiego dwukołowca - wolny, niezależny i niczym nie związany ... No właśnie. Czasem bywa to kłopotliwe i wpędza w nieciekawy nastrój, ale po jednej z ostatnich rozmów z kolegą (notabene - kolegą, którego nigdy nie miałem okazji zobaczyć, a jedynie piszemy przez komunikator), odzyskałem siłę i motywację do dalszej wędrówki przez życie.
No, ale miało być o zlocie - a co najbardziej rzuciło mi się w oczy ? Solidarność i poczucie wspólnoty wśród wszystkich uczestników Zlotu, praktycznie podczas całej imprezy ryk silników, a często także zapach palonej opony. Oczywiście, w każdej grupie znajdzie się jakaś czarna owca - tak i tu czasem ktoś z zawrotną prędkością lawirował pomiędzy widzami na niezabezpieczonym terenie...
Zawrotna prędkość, która jest osiągana na krótkim dystansie przyciąga masę gapiów. Organizatorzy, stale musieli pilnować aby nikt nie wyszedł poza strefę bezpieczeństwa. Ciekawe, ile osób zdaje sobie sprawę, czym może skończyć się najmniejszy błąd któregoś z kierowców biorących udział w pokazie jazdy. A każdy efektowny manewr był nagradzany gromkimi brawami.
Ostatnim akcentem, który utkwił mi w pamięci, to super pokaz sztucznych ogni. Skumulowane wrażenia wizualne i słuchowe robią piorunujące wrażenie.
Pyszczyk zadowolony pozował do kilku zdjęć. Jednak nie zamieszczę ich tu. Jeśli ktoś ma ochotę je zobaczyć, proszę pozostawić jakiś komentarz i namiar na skrzynkę e-mail. Być może wyślę jakąś fotkę ))
PS: Większa foto-relacja ze Zlotu pojawi się w jutrzejszym poście bloga. Wybiorę najciekawsze i zamieszczę.
no no fajnie widać :)
OdpowiedzUsuńa grałeś w paintbala ? ustrzeliłeś kogoś :P
Nie, nie grałem. Najpierw robiłem te zdjęcia (kompletnie mi to nie wychodzi :(, a potem jadłem kiełbaski z kolegami z pracy. W sumie to cały czas się coś działo.
OdpowiedzUsuń