Sałata, którą dostałem kilka dni temu była tylko pierwszą "niespodzianką" od tej kursantki. To zdaje się było w poniedziałek, we wtorek sytuacja była podobna (zamiast sałaty inna rzecz), a w środę wręcz pewna propozycja (na telefon) - od razu wyjaśnię że nie była to propozycja seksualna (Hebius na pewno tak by to skojarzył :P). Gdy odmówiłem, po drugiej stronie zapadła cisza i zmartwienie. Wszystkie "prezenty" oddałem do biura - nie wyobrażam sobie przynieść do domu sałatę, którą dostałem od kogoś obcego, albo żeby przyjmować jakiekolwiek prezenty w trakcie kursu. Rozumiem, gdy ktoś w podziękowaniu przyniesie na przykład ptasie mleczko, czy dobre wino - ale po zakończonym kursie.
Tymczasem w piątek potwierdziły się moje domysły na temat zachowania tej kursantki. Zadała mi dwa pytania - czy mógłbym zaliczyć jej egzamin wewnętrzny. Grzecznie odpowiedziałem, że egzamin ten przeprowadzi jej inny instruktor już w tym tygodniu, więc jeśli pokaże że potrafi jeździć to zda go bez najmniejszego problemu (oboje dobrze wiemy, że jeździ bardzo słabo i nie ma najmniejszych szans na zdanie).
Drugie pytanie nie nadaje się do cytowania tutaj, ale jeśli jeszcze raz się ono powtórzy definitywnie rozstanę się z kursantką.
wtorek, 28 maja 2019
niedziela, 26 maja 2019
Geniusz
We wtorek ponad dwa tygodnie temu miałem gościa na jedną godzinę jazdy, które inteligencją przypominał przedszkolaka. Pisałem, że nikt nie chce z nim jeździć, a ostatnio trafił do mnie na egzamin z jazdy, oto jak to wyglądało.
Na placu manewrowym wylosował sprawdzenie oleju oraz świateł mijania. O ile olej omówił w miarę ok (na tyle, aby pozwolić mu kontynuować), o tyle zamiast świateł mijania facet (29 lat) włączył kierunkowskazy. Sprawdził je oba, następnie podczas przygotowania do jazdy prawe lusterko ustawił na tylne koło - czyli na sam dół. Dla mnie było to już bez różnicy, bo i tak źle sprawdził światła. Daję mu więc drugą próbę, którą zgodnie z przepisami ma i jeszcze raz pytam go, czy pamięta co ma sprawdzić - potwierdza prawidłowo że są to światła mijania i sprawdzenie oleju (chociaż mówi niewyraźnie i z dużą trudnością składa zdanie).
Za drugim razem też włącza kierunkowskazy zamiast mijania, lusterka prawego już nie ruszając (nadal na koło). Wynik egzaminu jest negatywny, ale może kontynuować egzamin (chyba że nie chce). Pytam go, co z tymi światłami a on się patrzy na mnie jak w obraz. Jego bardzo bardzo bardzo tępy wzrok nie daje mi podstaw do tego, aby sam zorientował się o co chodzi. Tłumaczę mu więc, jak na wykładzie - że światła mijania to nie to samo co kierunkowskazy, ale on nadal nie rozumie. Wydukał z siebie kilka słów, nie do końca zrozumiałem - coś w stylu "mijam więc kierunki".
W końcu pytam go, na jakich światłach jeździł podczas kursu, a on na to: "do końca" (w tym momencie tępy wzrok skierował na przełącznik świateł). Spoglądając na niego i słuchając tego co powiedział musiałem chwilę się zastanowić co zrobić dalej, a przede wszystkim ochłonąć. Chyba jednak przedszkolak uczony przez 30 godzin wiedziałby więcej niż on. Niestety zadecydował, że chce jechać na miasto :(
100 metrów od placu jest sygnalizacja, wyświetlane jest czerwone. Jego reakcja zerowa - tak jak jechał te 30 km/h (bardziej się nie rozpędził) tak próbował przejechać dalej. Wyhamowałem auto z niewielkim piskiem opon i w tym momencie nie musiałem już przeprowadzać dalej tego egzaminu (zgodnie z przepisami kiedy spowoduje zagrożenie). Uff, zjechaliśmy na bok i przez ponad 20 minut tłumaczyłem mu co powinien zrobić aby zacząć jeździć jak człowiek, lecz jego wzrok nie wskazywał aby rozumiał co mówię. Niezależnie od tego chciałem dotrwać do końca godziny i po prostu aby już wysiadł z auta...
Na placu manewrowym wylosował sprawdzenie oleju oraz świateł mijania. O ile olej omówił w miarę ok (na tyle, aby pozwolić mu kontynuować), o tyle zamiast świateł mijania facet (29 lat) włączył kierunkowskazy. Sprawdził je oba, następnie podczas przygotowania do jazdy prawe lusterko ustawił na tylne koło - czyli na sam dół. Dla mnie było to już bez różnicy, bo i tak źle sprawdził światła. Daję mu więc drugą próbę, którą zgodnie z przepisami ma i jeszcze raz pytam go, czy pamięta co ma sprawdzić - potwierdza prawidłowo że są to światła mijania i sprawdzenie oleju (chociaż mówi niewyraźnie i z dużą trudnością składa zdanie).
Za drugim razem też włącza kierunkowskazy zamiast mijania, lusterka prawego już nie ruszając (nadal na koło). Wynik egzaminu jest negatywny, ale może kontynuować egzamin (chyba że nie chce). Pytam go, co z tymi światłami a on się patrzy na mnie jak w obraz. Jego bardzo bardzo bardzo tępy wzrok nie daje mi podstaw do tego, aby sam zorientował się o co chodzi. Tłumaczę mu więc, jak na wykładzie - że światła mijania to nie to samo co kierunkowskazy, ale on nadal nie rozumie. Wydukał z siebie kilka słów, nie do końca zrozumiałem - coś w stylu "mijam więc kierunki".
W końcu pytam go, na jakich światłach jeździł podczas kursu, a on na to: "do końca" (w tym momencie tępy wzrok skierował na przełącznik świateł). Spoglądając na niego i słuchając tego co powiedział musiałem chwilę się zastanowić co zrobić dalej, a przede wszystkim ochłonąć. Chyba jednak przedszkolak uczony przez 30 godzin wiedziałby więcej niż on. Niestety zadecydował, że chce jechać na miasto :(
100 metrów od placu jest sygnalizacja, wyświetlane jest czerwone. Jego reakcja zerowa - tak jak jechał te 30 km/h (bardziej się nie rozpędził) tak próbował przejechać dalej. Wyhamowałem auto z niewielkim piskiem opon i w tym momencie nie musiałem już przeprowadzać dalej tego egzaminu (zgodnie z przepisami kiedy spowoduje zagrożenie). Uff, zjechaliśmy na bok i przez ponad 20 minut tłumaczyłem mu co powinien zrobić aby zacząć jeździć jak człowiek, lecz jego wzrok nie wskazywał aby rozumiał co mówię. Niezależnie od tego chciałem dotrwać do końca godziny i po prostu aby już wysiadł z auta...
piątek, 24 maja 2019
Podsumowanie tygodnia 85
Poniedziałek
Po pracy udaje mi się w końcu posadzić pelargonie. Dostałem je, więc nie wybierałem sam kolorów ani tego czy są stojące czy pnące.
Wtorek
Z samego rana zbieram ślimaki, które spacerowały sobie po pasie ruchu na placu.
Środa
Czytam o egzaminatorze, który w Warszawie troszkę nabroił. Szczegóły tu.
Czwartek
W drugiej pracy znowu nerwowa atmosfera. Przychodzę tam jedynie dla pieniędzy.
Piątek
Belferka zapisana jest do kolegi na jazdę, więc mnie na razie nie będzie niepokoić. Uff.
Po pracy udaje mi się w końcu posadzić pelargonie. Dostałem je, więc nie wybierałem sam kolorów ani tego czy są stojące czy pnące.
Wtorek
Z samego rana zbieram ślimaki, które spacerowały sobie po pasie ruchu na placu.
Środa
Czytam o egzaminatorze, który w Warszawie troszkę nabroił. Szczegóły tu.
Czwartek
W drugiej pracy znowu nerwowa atmosfera. Przychodzę tam jedynie dla pieniędzy.
Piątek
Belferka zapisana jest do kolegi na jazdę, więc mnie na razie nie będzie niepokoić. Uff.
wtorek, 21 maja 2019
Zielono mi
Różne rzeczy już dostawałem jako instruktor nauki jazdy, ale to co dostałem dziś rozbawiło i zaskoczyło mnie szczególnie. Mianowicie, kursantka na "do widzenia" powiedziała, że ta reklamówka która jest z tyłu (na tylnej kanapie) jest dla mnie i szybko się ulotniła. W sumie, gdyby to była jedna z tych niemiłych osób pomyślałbym, że to może jakaś bomba czy inna pułapka, ale w tej sytuacji nawet przez myśl mi to nie przeszło.
Więc rozchylam reklamówkę - a tam główka zielonej sałaty (lodowej). I konsternacja - czy to jakiś podtekst, czy brakuje mi witamin, czy o co chodzi??? Nie mam zielonego pojęcia. A co Wy sądzicie o tym?
Po chwili namysłu zaniosłem "prezent" do biura i przekazałem szefowi - niech zrobi z tym co zechce (powiedział że nie potrzebuje, ale ino mig inny kolega chętnie wziął to do domu).
I kolejne tulipany z mojej kolekcji zdjęć, które zrobiłem podczas wizyty w ogrodzie botanicznym w Łodzi (chyba trzy lata temu):
Więc rozchylam reklamówkę - a tam główka zielonej sałaty (lodowej). I konsternacja - czy to jakiś podtekst, czy brakuje mi witamin, czy o co chodzi??? Nie mam zielonego pojęcia. A co Wy sądzicie o tym?
Po chwili namysłu zaniosłem "prezent" do biura i przekazałem szefowi - niech zrobi z tym co zechce (powiedział że nie potrzebuje, ale ino mig inny kolega chętnie wziął to do domu).
I kolejne tulipany z mojej kolekcji zdjęć, które zrobiłem podczas wizyty w ogrodzie botanicznym w Łodzi (chyba trzy lata temu):
poniedziałek, 20 maja 2019
Z kulturą na bakier
Pisałem już tu nie raz, jak rzadko słyszę "dzień dobry", czy choćby "dziękuję". Jest coraz więcej młodych ludzi, którzy na przykład po zakończonych jazdach chcą aby podwieźć ich w określone miejsce na mieście, po czym po prostu wysiadają z auta bez słowa. Tak - bez żadnego słowa. I nie mam tu na myśli kogoś, komu kiepsko idzie jazda a ja pod koniec negatywnie oceniam ten stan. Dotyczy to po prostu - młodych ludzi bez cech szczególnych.
No chyba że takimi cechami są po prostu brak kultury i wychowania, ale to takie czasy - zamiast książki i biblioteki smartfon i whatsApp lub mnogość innych aplikacji, zamiast wychowania rodziców smartfon i facebook, a potem zamiast mózgu smartfon i pustka.
Najbardziej jednak zadziwiają mnie ci, którzy wsiadając do auta nie wydobędą z siebie nawet "cześć" - nie mówiąc już o tak "archaicznym" "dzień dobry". Wsiada taki, popatrzy na mnie swoim dziwnym spojrzeniem i zaczyna ustawiać fotel. Daję mu kartę do podpisania, gdy ten ją podpiszę mówię "dziękuję" a on wtedy: "mogę już jechać?".
To jakieś upośledzone zoombie? Pracując w prywatnej firmie jako typowy pionek do zarabiania pieniędzy dla firmy, mam nikłe szanse na przekazywanie kandydatom na kierowców nie tylko dobrych zwyczajów za kierownicą, ale także zwykłej kultury. Autorytet ze mnie również żaden, ponieważ młodzież już od dawna nie ma takowych, no może nie licząc youtuberów i innych tego typu.
Pozytywnym aspektem jest fakt, że nieliczni mówią "dzień dobry", "dziękuję", "miłego dnia", "proszę" i "dziękuję". To są ci, którzy jeszcze trochę myślą, są na tyle ogarnięci że potrafią odpowiedzieć w miarę rzeczowo gdy o coś pytam. Rozumieją, że gdy coś od nich wymagam to po to aby byli lepsi w tym co robią. Nieliczni, zagrożeni wyginięciem?
(edycja - zapomniałem dodać zdjęcie tulipanów)
No chyba że takimi cechami są po prostu brak kultury i wychowania, ale to takie czasy - zamiast książki i biblioteki smartfon i whatsApp lub mnogość innych aplikacji, zamiast wychowania rodziców smartfon i facebook, a potem zamiast mózgu smartfon i pustka.
Najbardziej jednak zadziwiają mnie ci, którzy wsiadając do auta nie wydobędą z siebie nawet "cześć" - nie mówiąc już o tak "archaicznym" "dzień dobry". Wsiada taki, popatrzy na mnie swoim dziwnym spojrzeniem i zaczyna ustawiać fotel. Daję mu kartę do podpisania, gdy ten ją podpiszę mówię "dziękuję" a on wtedy: "mogę już jechać?".
To jakieś upośledzone zoombie? Pracując w prywatnej firmie jako typowy pionek do zarabiania pieniędzy dla firmy, mam nikłe szanse na przekazywanie kandydatom na kierowców nie tylko dobrych zwyczajów za kierownicą, ale także zwykłej kultury. Autorytet ze mnie również żaden, ponieważ młodzież już od dawna nie ma takowych, no może nie licząc youtuberów i innych tego typu.
Pozytywnym aspektem jest fakt, że nieliczni mówią "dzień dobry", "dziękuję", "miłego dnia", "proszę" i "dziękuję". To są ci, którzy jeszcze trochę myślą, są na tyle ogarnięci że potrafią odpowiedzieć w miarę rzeczowo gdy o coś pytam. Rozumieją, że gdy coś od nich wymagam to po to aby byli lepsi w tym co robią. Nieliczni, zagrożeni wyginięciem?
(edycja - zapomniałem dodać zdjęcie tulipanów)
piątek, 17 maja 2019
Podsumowanie tygodnia 84
Poniedziałek
Powrót belferki. Jeździ troszkę lepiej niż wtedy gdy była u mnie, ale "szału nie ma". Miała kilka jazd z innym instruktorem, ale teraz ponownie wróciła do mnie. Obecnie średnio na 10 razy silnik gaśnie jej 5-6. Do pozytywnego egzaminu wciąż daleko.
Wtorek
Belferka to nic w porównaniu z gościem, którego dostaję na jedną godzinę. Ma już 14 godzin za sobą i jazdę z kilkoma instruktorami. Z tego co słyszałem nikt nie chce z nim jeździć i wcale się nie dziwię. Mówiąc ogólnie - nie ogarnia niczego, myślę że jest na poziomie zagubionego przedszkolaka.
Środa
Bardzo długi dzień, jak wyszedłem z domu przed 7 to wróciłem po 21.
Czwartek
Znowu w drugiej pracy młyn i tak już pozostanie przez pewien czas niestety :(
Piątek
Po pracy przygotowuję się do tej drugiej, niestety nawet w weekend wszystkiego nie zrobię, a za oknem taka piękna pogoda i kosy, które siadają u mnie na balkonie i wyśpiewują przepiękne melodie :)
Powrót belferki. Jeździ troszkę lepiej niż wtedy gdy była u mnie, ale "szału nie ma". Miała kilka jazd z innym instruktorem, ale teraz ponownie wróciła do mnie. Obecnie średnio na 10 razy silnik gaśnie jej 5-6. Do pozytywnego egzaminu wciąż daleko.
Wtorek
Belferka to nic w porównaniu z gościem, którego dostaję na jedną godzinę. Ma już 14 godzin za sobą i jazdę z kilkoma instruktorami. Z tego co słyszałem nikt nie chce z nim jeździć i wcale się nie dziwię. Mówiąc ogólnie - nie ogarnia niczego, myślę że jest na poziomie zagubionego przedszkolaka.
Środa
Bardzo długi dzień, jak wyszedłem z domu przed 7 to wróciłem po 21.
Czwartek
Znowu w drugiej pracy młyn i tak już pozostanie przez pewien czas niestety :(
Piątek
Po pracy przygotowuję się do tej drugiej, niestety nawet w weekend wszystkiego nie zrobię, a za oknem taka piękna pogoda i kosy, które siadają u mnie na balkonie i wyśpiewują przepiękne melodie :)
poniedziałek, 13 maja 2019
Egzamin weryfikacyjny
W sobotę i niedzielę na Odlewniczej odbywały się egzaminy weryfikacyjne. Udało mi się być jednego i drugiego dnia i obserwować to co się tam działo.
W sobotę egzamin na kategorię B zdała chyba tylko jedna osoba, w niedzielę dwie - na łącznie około stu osób (liczyłem wzrokowo i mogłem się pomylić). Rzecz, która wg mnie była niedopuszczalna to sobotnia awaria sytemu komputerowego, przy użyciu którego przyszli egzaminatorzy wybierali właściwe odpowiedzi. Części osób system się zawiesił, części nie - niektórzy mogli rozpocząć test, innych od razu wyproszono, by po kilkunastu chwilach wszystkim przerwać egzamin. Zamieszanie, które nie powinno mieć miejsca na egzaminie najwyższego szczebla (rozumiem awarię systemu, nie rozumiem decyzji komisji). Ostatecznie po pewnym czasie wszyscy rozpoczęli nowy egzamin.
Zagadnienia jakie się pojawiały, pochodziły głównie z prd (zasady zatrzymywania pojazdu, dopuszczalne prędkości, znaki i sygnały świetlne), rozporządzenia w sprawie egzaminowania (czynności egzaminatora przed/w trakcie egzaminu teoretycznego, infrastruktura WORD) i warunków technicznych (przepuszczalność światła, katalizator). Wydaje się że proste, ale jak już pisałem - zdało bardzo mało osób.
W sobotę egzamin praktyczny nie zaliczył nikt, a w niedzielę nie wiem ponieważ nie byłem do końca, ale pierwsze dwie osoby wyjechały na miasto - a więc plac manewrowy pozytywnie. Co jeszcze? Jeśli ktoś zainteresowany, to proszę o kontakt :)
W sobotę egzamin na kategorię B zdała chyba tylko jedna osoba, w niedzielę dwie - na łącznie około stu osób (liczyłem wzrokowo i mogłem się pomylić). Rzecz, która wg mnie była niedopuszczalna to sobotnia awaria sytemu komputerowego, przy użyciu którego przyszli egzaminatorzy wybierali właściwe odpowiedzi. Części osób system się zawiesił, części nie - niektórzy mogli rozpocząć test, innych od razu wyproszono, by po kilkunastu chwilach wszystkim przerwać egzamin. Zamieszanie, które nie powinno mieć miejsca na egzaminie najwyższego szczebla (rozumiem awarię systemu, nie rozumiem decyzji komisji). Ostatecznie po pewnym czasie wszyscy rozpoczęli nowy egzamin.
Zagadnienia jakie się pojawiały, pochodziły głównie z prd (zasady zatrzymywania pojazdu, dopuszczalne prędkości, znaki i sygnały świetlne), rozporządzenia w sprawie egzaminowania (czynności egzaminatora przed/w trakcie egzaminu teoretycznego, infrastruktura WORD) i warunków technicznych (przepuszczalność światła, katalizator). Wydaje się że proste, ale jak już pisałem - zdało bardzo mało osób.
W sobotę egzamin praktyczny nie zaliczył nikt, a w niedzielę nie wiem ponieważ nie byłem do końca, ale pierwsze dwie osoby wyjechały na miasto - a więc plac manewrowy pozytywnie. Co jeszcze? Jeśli ktoś zainteresowany, to proszę o kontakt :)
niedziela, 12 maja 2019
Kurs dla... (7)
Jestem w drodze do Warszawy, gdzie właśnie odbywają się egzaminy weryfikacyjne dla kandydatów na egzaminatorów. Jadę zobaczyć jak to wygląda, przy okazji chętnie odwiedziłbym Grażynę i P. - ale mam tak bardzo ograniczony czas, że nie udałoby się tego zrobić. Ponadto, nie jadę sam - więc może innym razem?
Kurs teoretyczny powoli dobiega końca, niebawem rozpoczną się praktyki. Teorię oceniam średnio z plusem - z tego co zdążyłem się już zorientować, w innych WORD-ach jest podobnie jak u nas, lub nawet gorzej. Niestety najczęściej wykładowcy - egzaminatorzy traktują kandydatów jako potencjalną konkurencję, więc nie są skorzy do przykładania się podczas prowadzenia zajęć. Podobnie ciężko realizuje się u nich praktykę. Ja na zajęcia praktyczne chciałbym do konkretnych osób, ale zobaczymy czy mój plan uda się zrealizować.
Najbardziej rozweselił mnie jeden z kolegów (poznany podczas kursu), który pod koniec wszystkich zajęć teoretycznych podszedł do mnie i zapytał:
[on] - czy możesz pożyczyć mi tę książkę?
[ja] - jaką książkę? (odpowiedziałem w zwolnionym tempie, ponieważ nie miałem nic prócz kodeksu, kilku wydrukowanych ustaw i rozporządzeń)
[on] - tę która tu leży (i pokazuje palcem na kodeks drogowy)
[ja] - tak proszę
[on] - a mogę jeszcze zakreślacz pożyczyć?
[ja] - jasne
I co dalej? Otóż kolega - zresztą bardzo sympatyczny - kartka po kartce zakreślał w swoim kodeksie dokładnie to samo, co ja miałem zaznaczone. Ponieważ ja robiłem to na każdych zajęciach, jemu zajęło to praktycznie od rana do późnego popołudnia...
Kurs teoretyczny powoli dobiega końca, niebawem rozpoczną się praktyki. Teorię oceniam średnio z plusem - z tego co zdążyłem się już zorientować, w innych WORD-ach jest podobnie jak u nas, lub nawet gorzej. Niestety najczęściej wykładowcy - egzaminatorzy traktują kandydatów jako potencjalną konkurencję, więc nie są skorzy do przykładania się podczas prowadzenia zajęć. Podobnie ciężko realizuje się u nich praktykę. Ja na zajęcia praktyczne chciałbym do konkretnych osób, ale zobaczymy czy mój plan uda się zrealizować.
Najbardziej rozweselił mnie jeden z kolegów (poznany podczas kursu), który pod koniec wszystkich zajęć teoretycznych podszedł do mnie i zapytał:
[on] - czy możesz pożyczyć mi tę książkę?
[ja] - jaką książkę? (odpowiedziałem w zwolnionym tempie, ponieważ nie miałem nic prócz kodeksu, kilku wydrukowanych ustaw i rozporządzeń)
[on] - tę która tu leży (i pokazuje palcem na kodeks drogowy)
[ja] - tak proszę
[on] - a mogę jeszcze zakreślacz pożyczyć?
[ja] - jasne
I co dalej? Otóż kolega - zresztą bardzo sympatyczny - kartka po kartce zakreślał w swoim kodeksie dokładnie to samo, co ja miałem zaznaczone. Ponieważ ja robiłem to na każdych zajęciach, jemu zajęło to praktycznie od rana do późnego popołudnia...
sobota, 11 maja 2019
Podsumowanie tygodnia 83
Poniedziałek
Tłumaczę, rysuję i wyjaśniam zadanie hamowania do zatrzymania w wyznaczonym miejscu. Mówię - Aniu, zrób to, to i to (tu wymieniam kryteria), dobrze? A ona na to - no skoro tak chcesz (z wyraźną niechęcią). I ręce opadają.
Wtorek
Przeprowadzam egzamin wewnętrzny pewnej pretensjonalnej kursantki. Oblewa na pierwszych światłach próbując wjechać na czerwonym. Zła jest (możliwe że na mnie, nie wiem) niesamowicie. Wychodzi trzaskając drzwiami.
Środa
Pytam jaki to znak, lub chociaż co oznacza. Dodam tylko, że kursant ma 21 godzinę jazdy i jest oczywiście po szkoleniu teoretycznym.
Jego odpowiedź - dwa auta mogą jechać obok siebie. To ja już lepiej nie będę o nic pytał.
Czwartek
Na kurs po dłuższej przerwie przychodzi młoda dziewczyna. Wygląda na 10 lat więcej niż ma i bardzo się stresuje. Zastanawiam się po co robiła taką dużą przerwę - teraz praktycznie zaczyna znów od zera (i w dodatku zapomniała co było na teorii).
Piątek
Ogrodnik (kursant) pyta, czy może pojechać w trasę aby się zrelaksować. Zgadzam się bez wahania, przecież i tak muszę z nim zrobić co najmniej 4 godziny w trasie.
Tłumaczę, rysuję i wyjaśniam zadanie hamowania do zatrzymania w wyznaczonym miejscu. Mówię - Aniu, zrób to, to i to (tu wymieniam kryteria), dobrze? A ona na to - no skoro tak chcesz (z wyraźną niechęcią). I ręce opadają.
Wtorek
Przeprowadzam egzamin wewnętrzny pewnej pretensjonalnej kursantki. Oblewa na pierwszych światłach próbując wjechać na czerwonym. Zła jest (możliwe że na mnie, nie wiem) niesamowicie. Wychodzi trzaskając drzwiami.
Środa
Pytam jaki to znak, lub chociaż co oznacza. Dodam tylko, że kursant ma 21 godzinę jazdy i jest oczywiście po szkoleniu teoretycznym.
Jego odpowiedź - dwa auta mogą jechać obok siebie. To ja już lepiej nie będę o nic pytał.
Czwartek
Na kurs po dłuższej przerwie przychodzi młoda dziewczyna. Wygląda na 10 lat więcej niż ma i bardzo się stresuje. Zastanawiam się po co robiła taką dużą przerwę - teraz praktycznie zaczyna znów od zera (i w dodatku zapomniała co było na teorii).
Piątek
Ogrodnik (kursant) pyta, czy może pojechać w trasę aby się zrelaksować. Zgadzam się bez wahania, przecież i tak muszę z nim zrobić co najmniej 4 godziny w trasie.
wtorek, 7 maja 2019
Święty spokój 2
Pisałem niedawno o poczynaniach B. za kierownicą i przyznam, że kilka osób zapytało mnie czy te sytuacje są prawdziwe, czy nieco ubarwione. Ponieważ część czytelników zna mnie osobiście, to najłatwiej byłoby mi zaproponować przejażdżkę podczas szkolenia B. Z drugiej strony nie chciałbym jej stresować, więc po prostu odpowiadam - tak, te sytuacje są prawdziwe, niestety.
Dziś ciąg dalszy, ale w nieco innej tonacji. Mój poprzedni wpis dotyczył osoby zupełnie niezorientowanej, zagubionej ze wszech miar, totalnie zgniecionej czynnościami podczas jazdy. B. wciąż ma przecudny uśmiech, mega fantastyczne podejście do życia i problemów, pracuje mi się z nią niepowtarzalnie i miło. Ale nie o tym - bo jak wspomniałem dziś w innej tonacji.
Za kierownicą siedzi R. On ma zupełnie inne problemy niż B. - ponieważ manualnie radzi sobie wręcz znakomicie, auto nie gaśnie mu już od dobrych kilku godzin jazd, biegi wrzuca pięknie jak na kursanta, czuje silnik i jest naprawdę zorientowany jeśli chodzi o technikę. Ale... no właśnie - ma bardzo paskudny charakter, który powoduje że wręcz nie znoszę z nim jeździć. R. potrafi całkiem często wymusić pierwszeństwo, a dokładniej - próbuje, co ja mu uniemożliwiam hamując, lub chwytając w ostatnich chwilach za kierownicę. Wiadomo, że może się to zdarzyć każdemu, ale R. po każdej mojej interwencji wtrąca swoje "zdążyłbym", "widziałem go", "wiem wiem". Jest przy tym bardzo arogancki - mam wrażenie, że testuje moją szybkość i reakcję. Rozmawiałem z nim o tym już wiele razy, nadal nie dociera to do niego.
Ale to co powyższe, pojawiało się jedynie na początku kursu. Teraz R. reaguje nerwowo na wszystkie moje uwagi, próbuje je podważać, a nawet zaczął już wymyślać swoje (i nie tylko) teorie. Np powiedział ostatnio, że w sumie to może jechać trochę ponad prędkość dopuszczalną, ponieważ licznik przekłamuje o kilka km/h. Więc np na ograniczeniu do 40 km/h będzie jechał 45. Wszystkie te słowa wybrzmiały z jego ust dość koślawo, ale z jaką arogancją, dumą i wyższością. Oczywiście obaliłem jego teorię, i wciąż kulturalnie (jak sądzę) przedstawiłem moją wersję - jedyną słuszną w tym temacie :)
Tak się złożyło, że R. jakiś czas temu miał jazdę z kolegą, który wręcz wyrzucił go w trakcie jazdy. Opowiadał mi to później jeden i drugi (osobno oczywiście), więc R. będzie pracował na razie ze mną - o ile nie przeciągnie struny, co już bardzo stara się robić...
Uwielbiam tulipany, ale w tym roku nie kwitły zbyt długo, więc większość zdjęć będzie pochodziła z moich zbiorów z lat ubiegłych.
Tymczasem na kursie pojawił się taki agent, że nie nadaje się do opisania na bloga. Ludzie wciąż mnie zaskakują! :))
Dziś ciąg dalszy, ale w nieco innej tonacji. Mój poprzedni wpis dotyczył osoby zupełnie niezorientowanej, zagubionej ze wszech miar, totalnie zgniecionej czynnościami podczas jazdy. B. wciąż ma przecudny uśmiech, mega fantastyczne podejście do życia i problemów, pracuje mi się z nią niepowtarzalnie i miło. Ale nie o tym - bo jak wspomniałem dziś w innej tonacji.
Za kierownicą siedzi R. On ma zupełnie inne problemy niż B. - ponieważ manualnie radzi sobie wręcz znakomicie, auto nie gaśnie mu już od dobrych kilku godzin jazd, biegi wrzuca pięknie jak na kursanta, czuje silnik i jest naprawdę zorientowany jeśli chodzi o technikę. Ale... no właśnie - ma bardzo paskudny charakter, który powoduje że wręcz nie znoszę z nim jeździć. R. potrafi całkiem często wymusić pierwszeństwo, a dokładniej - próbuje, co ja mu uniemożliwiam hamując, lub chwytając w ostatnich chwilach za kierownicę. Wiadomo, że może się to zdarzyć każdemu, ale R. po każdej mojej interwencji wtrąca swoje "zdążyłbym", "widziałem go", "wiem wiem". Jest przy tym bardzo arogancki - mam wrażenie, że testuje moją szybkość i reakcję. Rozmawiałem z nim o tym już wiele razy, nadal nie dociera to do niego.
Ale to co powyższe, pojawiało się jedynie na początku kursu. Teraz R. reaguje nerwowo na wszystkie moje uwagi, próbuje je podważać, a nawet zaczął już wymyślać swoje (i nie tylko) teorie. Np powiedział ostatnio, że w sumie to może jechać trochę ponad prędkość dopuszczalną, ponieważ licznik przekłamuje o kilka km/h. Więc np na ograniczeniu do 40 km/h będzie jechał 45. Wszystkie te słowa wybrzmiały z jego ust dość koślawo, ale z jaką arogancją, dumą i wyższością. Oczywiście obaliłem jego teorię, i wciąż kulturalnie (jak sądzę) przedstawiłem moją wersję - jedyną słuszną w tym temacie :)
Tak się złożyło, że R. jakiś czas temu miał jazdę z kolegą, który wręcz wyrzucił go w trakcie jazdy. Opowiadał mi to później jeden i drugi (osobno oczywiście), więc R. będzie pracował na razie ze mną - o ile nie przeciągnie struny, co już bardzo stara się robić...
Uwielbiam tulipany, ale w tym roku nie kwitły zbyt długo, więc większość zdjęć będzie pochodziła z moich zbiorów z lat ubiegłych.
Tymczasem na kursie pojawił się taki agent, że nie nadaje się do opisania na bloga. Ludzie wciąż mnie zaskakują! :))
niedziela, 5 maja 2019
Kurs dla kandydatów na egzaminatorów (6)
Wykład może być prowadzony w różny sposób. Wszystko zależy od prowadzącego. Może być arogancki, infantylny, wykładowca może traktować swoich słuchaczy jak idiotów, może zadzierać nosa wyżej niż sięga. Taki prowadzący krzywo patrzy na każdego, a jakiekolwiek pytania kwituje tak: "to wy tego jeszcze nie umiecie?!". Więc człowiek się uczy i już drugi raz nie zada pytania, a bardziej spojrzy na zegarek - jak długo jeszcze to potrwa...
Taki nieszanujący innych wykładowca nie może liczyć na współpracę i zaangażowanie słuchaczy. Dziwi się potem, że nikt się nie odzywa, a gdy zadaje pytanie to też jest cisza. Bo i po co się odzywać? No chyba że tylko po to, aby wyjaśnić mu że wolałbym zmienić wykładowcę jednak. Także ze względu na to, jak często mylił pojęcia o których mówił, oraz w jaki płytki i trywialny sposób omawiał zagadnienia. Choć, jeśli uważał słuchaczy za idiotów to w sumie wszystko jedno...
Ale wykład może być także na poziomie. Merytoryczny, interesujący, wskazujący na różne dodatkowe aspekty tematu. Na takim wykładzie dowiedziałem się kilku nowych rzeczy, niektóre z nich były przedmiotem moich wewnętrznych rozterek. Czas szybko leciał do przodu, ani się spostrzegłem jak wykłady dobiegły do końca. Tak ogólnie, to zestawiając te dwa wykłady można już sporo dowiedzieć się o człowieku. I na koniec - aby z praktykami dobrze trafić...
Tymczasem po kursie trochę wycieczek :)
Taki nieszanujący innych wykładowca nie może liczyć na współpracę i zaangażowanie słuchaczy. Dziwi się potem, że nikt się nie odzywa, a gdy zadaje pytanie to też jest cisza. Bo i po co się odzywać? No chyba że tylko po to, aby wyjaśnić mu że wolałbym zmienić wykładowcę jednak. Także ze względu na to, jak często mylił pojęcia o których mówił, oraz w jaki płytki i trywialny sposób omawiał zagadnienia. Choć, jeśli uważał słuchaczy za idiotów to w sumie wszystko jedno...
Ale wykład może być także na poziomie. Merytoryczny, interesujący, wskazujący na różne dodatkowe aspekty tematu. Na takim wykładzie dowiedziałem się kilku nowych rzeczy, niektóre z nich były przedmiotem moich wewnętrznych rozterek. Czas szybko leciał do przodu, ani się spostrzegłem jak wykłady dobiegły do końca. Tak ogólnie, to zestawiając te dwa wykłady można już sporo dowiedzieć się o człowieku. I na koniec - aby z praktykami dobrze trafić...
Tymczasem po kursie trochę wycieczek :)
sobota, 4 maja 2019
Podsumowanie tygodnia 82
Poniedziałek
Ratuję tyłek koledze. Zapomniał o dość ważnej sprawie i w sumie postawił się pod ścianą. Gdybym mu nie pomógł, pewnie musiałby poruszyć szefa - bo inaczej nie udałoby się tego załatwić. Kiedyś ratowałem już innego kolegę, ale niedługo potem podłożył mi świnię, więc ten temat jest już zamknięty.
A poza tym usuwam ślimaki, które urządzają sobie "wyścigi" na pasie ruchu na którym ćwiczą moi kursanci.
Wtorek
Przez 10 minut mam pod swoją opieką kursantkę od innego instruktora. Te 10 minut w zupełności mi wystarczą, nigdy nie chciałbym jej dłużej - nauczona jest byle jak, zero techniki kierowania, biegi zmieniała jakby po prostu machała drążkiem w którąkolwiek stronę. Moi kursanci też tak robią, ale tylko na pierwszych jazdach.
Środa - Piątek
wolne
Poniżej - tulipany w Czechach.
Ratuję tyłek koledze. Zapomniał o dość ważnej sprawie i w sumie postawił się pod ścianą. Gdybym mu nie pomógł, pewnie musiałby poruszyć szefa - bo inaczej nie udałoby się tego załatwić. Kiedyś ratowałem już innego kolegę, ale niedługo potem podłożył mi świnię, więc ten temat jest już zamknięty.
A poza tym usuwam ślimaki, które urządzają sobie "wyścigi" na pasie ruchu na którym ćwiczą moi kursanci.
Wtorek
Przez 10 minut mam pod swoją opieką kursantkę od innego instruktora. Te 10 minut w zupełności mi wystarczą, nigdy nie chciałbym jej dłużej - nauczona jest byle jak, zero techniki kierowania, biegi zmieniała jakby po prostu machała drążkiem w którąkolwiek stronę. Moi kursanci też tak robią, ale tylko na pierwszych jazdach.
Środa - Piątek
wolne
Poniżej - tulipany w Czechach.
środa, 1 maja 2019
Tulipanowy maj
Po dwóch dniach pracy znów odpoczynek. Mimo tego że namawialiście mnie do kupna tulipanów, wczoraj (ani przedwczoraj) nie miałem sił iść do sklepu - kursanci wymęczyli mnie tak bardzo, że nawet musiałem odwołać umówiony wcześniej basen. Ale tulipany przyszły do mnie - dostałem je trochę wcześniej niż powinienem, ale tulipany w tym sezonie bardzo szybko przekwitają.
Czerwone są już u mnie w mieszkaniu. Po delikatnym przycięciu końcówek (wg zaleceń darczyńcy) i włożeniu tulipanów do wazonu z wodą otworzyły się i pięknie pachną. Chciałbym, aby postały jak najdłużej, może wymieniać wodę codziennie?
Żółte tulipany sfotografowałem w drugiej pracy, gdzie pojawiły się przy okazji realizacji jednego z projektów. Gdy powiedziałem współpracownikom "o, jakie piękne tulipany", ze zdziwieniem stwierdzili że tylko ja na nie zwróciłem uwagę.
Miłego odpoczywania, czy co tam robicie - ja do niedzieli nie pracuję :))
Czerwone są już u mnie w mieszkaniu. Po delikatnym przycięciu końcówek (wg zaleceń darczyńcy) i włożeniu tulipanów do wazonu z wodą otworzyły się i pięknie pachną. Chciałbym, aby postały jak najdłużej, może wymieniać wodę codziennie?
Żółte tulipany sfotografowałem w drugiej pracy, gdzie pojawiły się przy okazji realizacji jednego z projektów. Gdy powiedziałem współpracownikom "o, jakie piękne tulipany", ze zdziwieniem stwierdzili że tylko ja na nie zwróciłem uwagę.
Miłego odpoczywania, czy co tam robicie - ja do niedzieli nie pracuję :))