Mniej więcej pół roku temu pisałem o moim nowym sąsiedzie, który wprowadził się piętro niżej. Dziś na klatce schodowej nic już nie pachnie, ale sąsiad zaskoczył czym innym. Wyrzucając choinkę zapaskudził całą klatkę schodową - począwszy od swojego drugiego piętra aż do drzwi wyjściowych, gdzie pozostało mnóstwo zielonych (i rudych) igieł, a także mniejszych połamanych gałązek.
Zauważyłem to w czwartek rano, gdy wynosiłem śmieci. Choinkę musiał więc wyrzucić z samego rana, ponieważ dzień wcześniej późnym wieczorem wracałem z pracy i na klatce było czysto. Rozumiem, że jakoś musiał pozbyć się drzewka, ale wystarczyło wziąć szufelkę oraz zmiotkę i przejść się od drugiego piętra (tam gdzie mieszka) w dół. Czyli sprzątnąć to, co pozostało przy wynoszeniu, pozostawić po sobie względny porządek i czystość. Jak można być takim człowiekiem pozbawionym myślenia (?). Nie mógł przecież tego nie zauważyć, albowiem pozostawił sporo igliwia oraz połamanych gałązek. A przy drzwiach wejściowych do jego mieszkania było już tego tyle, że nie było widać płytek - tzw. lastryka!
Idąc w jedną i drugą stronę o mało się nie przewróciłem. Zgodnie z harmonogramem popołudniu powinna się pojawić ekipa która sprząta klatki schodowe. Każdy mieszkaniec bloku składa się na ich pracę od nie tak dawna, ponieważ wcześniej sami mieszkańcy dbali o porządek (młody sąsiad jeszcze wtedy tu nie mieszkał). Współczuję im trafiając na takich ludzi, którzy nie potrafią po sobie posprzątać - pomijam tu sytuacje ekstremalne - np w zaniedbanych blokowiskach. Gdyby był starszym, schorowanym człowiekiem - zrozumiałbym trudności w sprzątnięciu swojego obejścia, nie miałbym problemu aby mu pomóc (czy wręcz posprzątać za niego), ale sąsiad jest młodszy ode mnie i wygląda na całkiem zdrowego. Ja w życiu nie zostawiłbym po sobie takiego syfu, a depcząc te wszystkie pozostałości po choince nie mogłem zrozumieć jakim trzeba być ograniczonym, aby tak to zostawić. Poczułem zażenowanie i wstyd. Gdy wróciłem do domu w niedzielę wieczorem było już czysto.
Trochę przypomina mi to sytuacje, gdy ktoś wchodzi do toalety, a po wykonaniu czynności z którymi przyszedł, wychodzi nie myjąc rąk. To niesamowite, jak tak można? Obserwuję to u siebie w pracy, gdzie toaleta zlokalizowana jest przy samym pokoju dla instruktorów. Często popijając herbatę słyszę, gdy ktoś za ścianą obok spuszcza wodę* i natychmiast wychodzi. Nie chciałbym przywitać się z takim kursantem. W galeriach handlowych widzę podobne zjawiska. Facet zadbany, nie jakiś tam menel - tylko naprawdę porządnie ubrany - wychodzi z kabiny i od razu do wyjścia. Nie używa wody, ani mydła, a ręcznik papierowy także pozostawia w spokoju - może to z uwagi na ochronę środowiska? Tylko co z ochroną higieny osobistej?
Stać go na niezłe ciuchy, ale już na umycie rąk po toalecie nie? Podobnie z sąsiadem - kiedyś wypachniony aż do przesady - a tu nie potrafi posprzątać po sobie.
* niestety są także ludzie, którzy po wykonaniu pewnych czynności nie spuszczają wody. Po skończonych wykładach zawsze staram się "ogarnąć" salę - poprawiam krzesła, wyrzucam śmieci które kursanci pozostawiają, ale także zaglądam do toalety - czasem trzeba dołożyć rolkę papieru, czasem dolać płynu do mycia rąk - takie tam, podstawowe sprawy. No i niestety czasem widzę pewne "niespodzianki" pozostawione w muszli. Szok. Czy u siebie w domu też tak się zachowują? Ja tego nie rozumiem.
Przecież on to zrobił celowo, żeby Cię zwabić, żebyś wreszcie do niego przyszedł. Sypiąc tymi igłami założył, że taki pedant jak Ty, nie daruje i pójdzie doń wytknąć i potępić, a zobaczywszy go face-to-face zakocha(sz) się z miejsca i będziecie żyli długo i szczęśliwie! :-)
OdpowiedzUsuńAberku tworzysz jakieś niezwykłe teorie! Aż zaplułem ekran telefonu od śmiechu gdy czytałem Twój komentarz :D
UsuńJa zawsze choinkę wyrzucam przez balkon. Na igły na trawniku jeszcze nikt się nie skarżył :)
OdpowiedzUsuńOn chyba o tym nie pomyślał.
UsuńDzisiaj tez wyrzuciłem. Chociaż w sumie mogłem wynieść normalnie po schodach, bo prawie wszystkie igły opadły w domu. Mam uzmaiatała w pokoju pół wiadra igliwia, pięć litrów najmniej :)
UsuńUzmaiatała?
UsuńUzmiatała.
Usuń(a sąsiadka agawy już nie ma)
Uuu, szkoda. Czyli nie przyjedziemy do Ciebie.
Usuń