sobota, 23 sierpnia 2025

Podsumowanie tygodnia 410

Poniedziałek 

Trudna i złożona sytuacja w pracy - ze względu na specyficznego klienta. Starałem się podejść do niego na tyle bez emocji, na ile potrafiłem. A że widziałem u niego całą gamę problemów różnej maści, nie było lekko. Po kilkunastu minutach zakończyłem jego sprawę i sam byłem z siebie dumny. Udało mi się, myślami przynajmniej częściowo być gdzieś indziej, daleko od niego. Jego problemy nie są moimi, są wręcz lata świetlne ode mnie, a tu i teraz muszę to po prostu profesjonalnie załatwić. Byłem do tego szkolony, zresztą - to nie trwało dłużej niż pół godziny. Wracałem do tez, które sam sobie wytłumaczyłem kilka wpisów temu. Udało się, sukces! I prawie zero nerwów.

Wtorek 

Spory problem w pracy. Jedną ze spraw poprowadziłem niezgodnie z tym, co powinienem. Zrobiłem to całkowicie świadomie, wybierając z dostępnych opcji najmniejsze zło. Nie było innego wyboru, zatem moje szare komórki musiały podjąć decyzję opartą na poszanowaniu praw każdej ze stron. Przyczyna leżała na samej górze, w eleganckim pokoju i była całkowicie niezależna ode mnie jak i od klienta. Na chwilę obecną wydział kontroli milczy w tej sprawie, czyli nic nie wie. Jeśliby się dowiedział, natychmiast zostałbym wezwany w celu złożenia wyjaśnień.

Dziwne, ale nie obawiam się tego - może z powodu mojego szczęścia? Ryzyko, że kontrolerzy zauważą moje nieprawidłowe działanie jest raczej znikome, gdyż spraw prowadzę dużo a kontroli poddawane są wyrywkowe zadania (maksymalnie do miesiąca wstecz, nie licząc specjalnych kontroli spoza Departamentu). Zatem, jeśli do 19 września nie zostanę wezwany, sprawa nie będzie istnieć.

Środa

W pracy fajnie, sporo roboty ale ok. Wciąż zachowuję spory dystans i nie interesuje mnie wiele złych rzeczy, które dzieją się dookoła, nie dotyczą mnie - zatem wyłączam się. W przerwach zakładam słuchawki i relaksuję się przy instrumentalnych utworach z płyty New Light Through Old Windows. To bardzo pasuje do mnie :) Nie rozmawiam ze współpracownikami, chyba że muszę, ale jakoś nie mam ochoty.

Po pracy sprawdzam skrzynkę a tam kartka pocztowa z Hamburga. W pewnym sensie niespodziewana, bardzo miła. Liczyłem, że może kiedyś dostanę jakąś kartkę od tej osoby, ale nie spodziewałem się tego tak szybko. Lubię tradycyjne pocztówki, lubię patrzeć na styl pisma dedykacji, zwracam uwagę na znaczek. Doceniam, że ktoś musiał wykazać chęć wysłania, czyli dokonać pewnego procesu - wybrać kartkę, napisać osobistą wiadomość, życzenia, dedykację lub choćby pozdrowienia, kupić znaczek (czyli ponownie wydać swoje pieniądze) i wrzucić do skrzynki/zanieść na pocztę. A wszystko to jedynie po to, aby sprawić komuś przyjemność, czasem za coś podziękować lub pokazać, że się pamięta o tej osobie.

Wyobrażam sobie taką osobę, która wypisuje kartkę - możliwe że w domu przy stole/biurku, lub robi to w pobliżu okienka pocztowego. Ja będąc na wakacjach kartki wypełniam najczęściej w kawiarni na mieście, po wcześniejszym ich nabyciu. Rzadziej w hotelowym pokoju. 

Czwartek 

Ranki coraz chłodniejsze, wieczory także. Po pracy dłuższy spacer. Robiąc większe "kółko" mijam tych samych ludzi, czyli też wyszli na spacer. Nie zabieram słuchawek, bo chcę się wsłuchać w rytm miasta i rozmawiających ludzi. Może dzięki temu jestem bliżej nich? Jest jeszcze dość ciepło, więc sporo osób spaceruje, biega i jeździ na rowerach.

Piątek

Niesamowity dzień, w pracy bardzo dużo luzu. Dlatego trochę odpoczywam, trochę przygotowuję się do jutrzejszego dnia - pracującego. Moi współpracownicy nie kryją zdenerwowania z powodu mojego leniwego dnia. Trochę kąsają, ale nie rusza mnie to bo wiem, że robią to z czystej złośliwości i braku rudymentarnej kultury. To mnie nie dziwi, bo trochę ich znam. Gdy któryś z nich ma taki luz to jest ok, ale gdy chodzi o mnie - już jest źle. A może moja skóra znacząco pogrubiała, skoro nie obchodzą mnie ich kąśliwe uwagi? 

W ciągu dnia dostaję wiadomość, że moja kartka z Santorini dotarła! Wysłałem ją 16-go czerwca, więc szła nieco ponad dwa miesiące! W wiadomości dostałem zdjęcie prezentujące stan owej kartki - wyglądała jakby płynęła przez wzburzony ocean, a potem trafiła na jakiś czas do kratki ściekowej. Ale jest - dotarła! W sumie wysłałem pięć kartek, na razie mam informację o jednym pomyślnym doręczeniu (Wielka Brytania) - ale teraz nie tracę nadziei, możliwe że pozostałe cztery również w końcu trafią pod wskazany adres.

Wieczór przy muzyce francuskiej (Sacha Distel) i szykowaniu się na sobotę. To praca nieco inna niż zwykle, na innym poziomie, z innymi ludźmi. Na takie okazje niezbędna jest marynarka i krawat, ale skoro to sobota to sobie daruję ten ostatni element... Myślę, że nie będzie to zbyt śmiałym posunięciem z mojej strony. Klasyczne granatowe spodnie wizytowe, czarne buty z czerwonym akcentem sznurówek, oraz biała koszula i marynarka muszą wystarczyć. Ponieważ z rana ma być chłodno, wezmę jeszcze moją ulubioną pikowaną czarną kurtkę - lekką i przewiewną - w sam raz gdyby było zimniej. Przyjemnego weekendu!

10 komentarzy:

  1. Przeczytałam z dużą przyjemnością, ten luz aż biję z każdego Twojego słowa. :)
    Kiedyś wysyłałam bardzo dużo kartek, ale ostatnio zrobilo się to już tak drogą rozrywką, że zaprzestałam. :/
    Weź krawat do kieszeni na wrazie czego. ;)
    Udanej soboty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? Tak się teraz czuję, więcej luzu i nie przejmowanie się, bo szkoda na to własnych nerwów i życia, zresztą czy to coś w ogóle pomoże gdy będę się tak denerwował?

      Zgadza się, wysyłanie kartek kosztuje coraz więcej. Krawata nie wziąłem, wystarczy tak jak jest, dziękuję, pozdrowienia z Departamentu 😀

      Usuń
  2. opisujesz te pracownicze perypetie i myślę, ze jestes pracownikiem kancelarii prawniczej,ale niee... co do kartek: po prostu za drogi gips, niby fajnie, ale ktoś spojrzy, usmiechnie się może , postawi na komodzie ,albo włoży za szybkę kredensu,a w końcu raczej wyrzuci, MMS też wystarczy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! W życiu są ważne chwile - na przykład takie jak te, kiedy niespodziewanie dostaniesz coś miłego, bezinteresownie, z potrzeby tej drugiej osoby która w ogóle pomyślała o takim czymś. Już sam ten fakt zasługuje na pochwałę :)

      Kartek nie wyrzucam. Ponieważ trochę ich dostaję, te najnowsze stoją w najbardziej reprezentacyjnym miejscu, resztę trzymam na półkach :)

      Usuń
  3. Czyli podchodzisz chyba trochę do klienta, jak lekarz do pacjenta, ma w czymś pomóc, a nie angażować się emocjonalnie, nie mylić z obojętnością. Biała koszula dobra na wszystko ;) Jak ktoś powyżej, ja też bym wziął krawat do kieszeni, ale Ty znasz lepiej środowisko. Powodzenia w pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wziąłem, bo w końcu to sobota. Ale za tydzień założę - skoro się tak upieracie 😁
      Dziękuję, lubię takie dni w pracy 👍

      Usuń
  4. Twój wpis z tego tygodnia brzmi optymistycznie, tak bardziej w stylu mindfulness. Też nad tym pracuję, chociaż łatwo nie jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę, czyli nie jestem sam :) Dzięki Moniko, musiałem w google sprawdzić co to za słowo mindfulness 🫣

      Usuń
  5. Widać, jak wiele zależy od nastawienia i umiejętności stawiania granic w pracy. Z jednej strony pojawiają się trudne sytuacje zawodowe, z drugiej – drobne rzeczy, takie jak kartka pocztowa czy spacer, nadają tygodniowi równowagę. Fajnie pokazuje to, że codzienność to nie tylko obowiązki, ale też umiejętność wyłapywania małych przyjemności, które potrafią mocno zmienić perspektywę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale to zrozumiałeś Andrzej, trzeba to balansować, bo inaczej można zwariować. No i szkoda nerwów, trzeba wyluzować tam gdzie się da, oby tylko nie przesadzać w żadną ze stron. Pozdrowienia serdeczne!

      Usuń