czwartek, 6 listopada 2008

Nauka po nowemu.

Tak. Idą nowe czasy. Choć zawsze myślałem (jakże naiwnie ?) że najpierw pojawią się pojazdy nie wymagające kierowcy, to teraz przeczytałem iż instruktora można zastąpić automatyką/robotem. Odpada więc problem zatrudniania instruktora (który stale domaga się podwyżek), zakup samochodu, jego utrzymanie itp itd. Czy już powinienem się zastanawiać nad szukaniem alternatywnego zajęcia ? Na szczęście, nie wydaje się to na razie możliwe do wdrożenia.

Link

Ja np uczyłem się jeździć na takim czymś, co widzimy obok. Auto było dość wysłużone, a gdy przy zapisywaniu instruktor mówił, że czasem trzeba popchnąć to myślałem, że żartuje (jak się później okazało mówił prawdę). "Maluch" (ta nazwa pojawiła się znacznie później niż robiłem kurs) miał fotel, który prawie nie regulował się na odległość, oparcie nie miało opcji regulacji, a zagłówków tam nie było. Dziś, bez wyregulowania tych elementów egzamin może się zakończyć przed ruszeniem jeszcze ...

Pasy bezpieczeństwa, które dyndały sobie w Fiacie 126 były zakładane jedynie po to, by nie uciec z jazdy pudełkiem, które oprócz małych wymiarów przy parkowaniach (których wtedy nie było zresztą) nie miał żadnych zalet. Jazdę było słychać i czuć. Bez spoglądania na prędkościomierz było wiadomo, kiedy auto zbliżało się do granicy 60 km/h. A teraz ? Co chwile ktoś przekracza prędkość.

Fajne były też akcje z ustawianiem lusterek. Aby ustawić lewe zewnętrzne, trzeba było odkręcić szybkę (:P) i ustawić sobie jak należy. Prawe lusterko wymagało tego samego z drugiej strony. Na szczęście, szerokość pojazdu nie była wielka, a przy długich rękach da się to sprawnie zrobić.

Tu (inaczej niż dziś) wszystko wymagało siły. Od zamknięcia drzwi, po użycie hamulca. No i ten kolor - czerwony. Może dlatego mam antypatię do tego koloru ?

4 komentarze:

  1. A ja się zastanawiam, jak wygląda(ł) Walpurg w Maluchu... Trochę mi wyobraźnia szwankuje ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre pytanie ... Jak On wyglądał w Maluchu ? Siedział na tylnej kanapie ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście, to problem nawet dla mojej wyobraźni. Rzecz w tym, że wtedy - w 1993 roku - miałem tyle samo wzrostu, co teraz, czyli 193 cm.

    Ale wtedy byłem, może nie szczuplutkim, ale jednak o 20 kg młodszym człowiekiem ;P

    To było straszne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, tak, Walapie, tak,tak - jak mawiał prof. Dmuchawiec, "wszyscy przeszliśmy przez to piekło zwane młodością" ;-)))

    OdpowiedzUsuń