Kolejny egzamin praktyczny który przeprowadzam. Ostatnia godzina jazdy kursanta, więc czas sprawdzić jak poradzi sobie za kółkiem sam.
Plac realizuje bezbłędnie do momentu ruszania na wzniesieniu. Wyjeżdżając z placu jest spore wzniesienie, ale wystarczy wjechać tylko odrobinę aby przednie koła się podniosły do góry i już można ruszać z hamulca postojowego. Niestety kursant wjeżdża wysoko tak, że cały pojazd stanął na bardzo stromym wzniesieniu. Podczas próby ruszenia silnik zgasł - co mnie nie zdziwiło wcale. Kursant ma drugą próbę i tym razem ledwo - ale się udaje. Wyjeżdżamy na miasto.
Pierwsze 20 minut przebiega spokojnie i bezbłędnie. Kursant zalicza już parkowanie, zawracanie i hamowanie do zatrzymania - robię to na osiedlu gdzie praktycznie na jednej z ulic da się zrobić wszystkie trzy zadania. Wjeżdżamy na "rondo" - nie wyprowadza go z równowagi gość, który trochę wymusza na nas pierwszeństwo, ale kursant prawidłowo reaguje hamując (chociaż było już blisko).
Na jednym ze skrzyżowań w prawo zapomina włączyć kierunkowskaz. Niestety błąd ten pojawia się ponownie tuż przy końcu egzaminu - więc ten kończy się z wynikiem negatywnym.
Po kilku dniach kursant dokupuje dwie godziny jazdy i tym razem bezbłędnie zdaje egzamin wewnętrzny, a po kilku następnych dniach zdaje oba egzaminy (teoretyczny i praktyczny) w WORD-zie. Przy okazji zostawia miłą opinię n/t szkolenia - fajnie, satysfakcjonuje mnie to wszystko jako całość :)
wtorek, 26 lutego 2019
niedziela, 24 lutego 2019
Drut i bagietka
Wskaźnik, miernik, ewentualnie bagnet (najgorzej) - do mierzenia poziomu oleju. Geniusze, z którymi mam przyjemność pracować opracowali własne nazwy, oto niektóre z nich:
- kijek
- pręcik
- drut
- bagietka
- dzyndzel
- zaczep
- wajcha
- patyczek
Nie zawsze poprawiam kursantów, wszak nie każdy chce słuchać. A przecież nic na siłę, prawda? :)
sobota, 23 lutego 2019
Podsumowanie tygodnia 72
Poniedziałek
Kończę już o 13.00 - o dziwo nie nudzę się. Najpierw szykuję sobie obiadek (sałatka grecka), potem sprzątam w domu i uczę się. Wieczorem trochę muzyki i błogi relaks z melisą :P
Wtorek
Odwożę kolegę - instruktora oraz jego kursantkę - wraz ze swoim (mój kieruje). Przed ruszeniem zwracam im uwagę że nie zapięli pasów (z tyłu), na co kursantka stwierdza "ale dziwny typ, służbista". Kultura...
A wieczorem basen.
Środa
Wyjeżdżam w trasę z dwiema fajnymi kursantkami - jedna z nich przynosi dla mnie rogaliki które sama upiekła. Łącznie pięć godzin mija szybko i miło :)
Czwartek
Sporo jazd, także tych pierwszych. Zmęczyły mnie bardzo.
Piątek
Poranny głos Manna w trójce działa bardziej uspokajająco niż melisa. Po południu robię na obiad łososia z kawałkami ziemniaków i mizerię, a na deser kupne pączki - taki wstęp do tłustego czwartku :)
Kończę już o 13.00 - o dziwo nie nudzę się. Najpierw szykuję sobie obiadek (sałatka grecka), potem sprzątam w domu i uczę się. Wieczorem trochę muzyki i błogi relaks z melisą :P
Wtorek
Odwożę kolegę - instruktora oraz jego kursantkę - wraz ze swoim (mój kieruje). Przed ruszeniem zwracam im uwagę że nie zapięli pasów (z tyłu), na co kursantka stwierdza "ale dziwny typ, służbista". Kultura...
A wieczorem basen.
Środa
Wyjeżdżam w trasę z dwiema fajnymi kursantkami - jedna z nich przynosi dla mnie rogaliki które sama upiekła. Łącznie pięć godzin mija szybko i miło :)
Czwartek
Sporo jazd, także tych pierwszych. Zmęczyły mnie bardzo.
Piątek
Poranny głos Manna w trójce działa bardziej uspokajająco niż melisa. Po południu robię na obiad łososia z kawałkami ziemniaków i mizerię, a na deser kupne pączki - taki wstęp do tłustego czwartku :)
wtorek, 19 lutego 2019
Pęd za wszelką cenę
Ostatnio sporo jeżdżę poza obszarem zabudowanym - także sam. Jestem tam najwolniejszy ze wszystkich (nie licząc rowerzystów i pojazdów wolnobieżnych). Gdy ja poruszam się z prędkością 80-90 km/h doganiają mnie małe i duże. Oczywiście gdy tylko z przeciwka jest choć troszkę miejsca od razu wyprzedzają, nie straszna im ani linia podwójna, ani powierzchnia wyłączona, pas do skrętu w lewo czy przejście dla pieszych. A jak jest wysepka - to wyprzedzają jadąc pod prąd. Dziki pęd?
Byle szybciej, byle do przodu - nie ważne w jaki sposób. Robią tak nie tylko kierujący w osobówkach. Ostatnio na zakazie wyprzedzania, linii podwójnej i sporym wzniesieniu wyprzedził mnie kierujący dość nowoczesnym autobusem - pełnym ludzi. Także kierujący ciężkimi zestawami bez skrupułów wyprzedzają dosłownie wszędzie.
Tymczasem wjeżdżam w obszar zabudowany. Teoretycznie 50 km/h to maksymalna prędkość. Za mną ustawia się sznur wszelkich pojazdów i chyba dobrze że nie słyszę tego co mówią na mój temat. Tu oczywiście wszyscy wyprzedzają gdy tylko jest ku temu najmniejsza okazja.
Sprzyja temu totalny brak kontroli ze strony policji i inspekcji. Na nielicznych fotoradarach kierowcy na moment wyhamowują, ale tuż po minięciu wciskają gaz i zasuwają do przodu nie zważając na nikogo i na nic. Kilka tygodni temu jadąc w nocy do Warszawy w obszarze wyprzedził mnie jakiś szybki czarny elegancki wóz, a za nim drugi podobny. Dwa zakręty dalej zobaczyłem ich obu stojący na poboczu z tym, że ten drugi migał niebieskimi kolorami. To kropla w morzu.
*** ***
Z kolei w weekend oglądałem jedno z ciekawszych aut hybrydowych. Jak wiemy, hybrydy nie służą do ścigania się, ani jazdy na czas. Tymczasem bardzo miły (i niesamowicie gadatliwy) właściciel tegoż hybrydowego cacka próbował pokazać szybkość i dynamikę przyspieszania ścigając się z BMW serii 5 na jednej z miejskich ulic. W miejscu gdzie można było jechać 40 km/h on rozwinął ponad 100 km/h. Przejście dla pieszych, szkoła w pobliżu? Dla niego to chyba nie było ważne. No, ale wyprzedził to BMW...
Byle szybciej, byle do przodu - nie ważne w jaki sposób. Robią tak nie tylko kierujący w osobówkach. Ostatnio na zakazie wyprzedzania, linii podwójnej i sporym wzniesieniu wyprzedził mnie kierujący dość nowoczesnym autobusem - pełnym ludzi. Także kierujący ciężkimi zestawami bez skrupułów wyprzedzają dosłownie wszędzie.
Tymczasem wjeżdżam w obszar zabudowany. Teoretycznie 50 km/h to maksymalna prędkość. Za mną ustawia się sznur wszelkich pojazdów i chyba dobrze że nie słyszę tego co mówią na mój temat. Tu oczywiście wszyscy wyprzedzają gdy tylko jest ku temu najmniejsza okazja.
Sprzyja temu totalny brak kontroli ze strony policji i inspekcji. Na nielicznych fotoradarach kierowcy na moment wyhamowują, ale tuż po minięciu wciskają gaz i zasuwają do przodu nie zważając na nikogo i na nic. Kilka tygodni temu jadąc w nocy do Warszawy w obszarze wyprzedził mnie jakiś szybki czarny elegancki wóz, a za nim drugi podobny. Dwa zakręty dalej zobaczyłem ich obu stojący na poboczu z tym, że ten drugi migał niebieskimi kolorami. To kropla w morzu.
*** ***
Z kolei w weekend oglądałem jedno z ciekawszych aut hybrydowych. Jak wiemy, hybrydy nie służą do ścigania się, ani jazdy na czas. Tymczasem bardzo miły (i niesamowicie gadatliwy) właściciel tegoż hybrydowego cacka próbował pokazać szybkość i dynamikę przyspieszania ścigając się z BMW serii 5 na jednej z miejskich ulic. W miejscu gdzie można było jechać 40 km/h on rozwinął ponad 100 km/h. Przejście dla pieszych, szkoła w pobliżu? Dla niego to chyba nie było ważne. No, ale wyprzedził to BMW...
niedziela, 17 lutego 2019
Po wszystkim
Z perspektywy czasu i dystansu dostrzegam, że nieżyczliwość niektórych osób wobec mnie szczególnie daje znać o sobie. Wywraca wnętrzności niczym szybka wirówka, powoduje bezsenność i ogólne rozdrażnienie. A ja im jestem starszy, tym bardziej biorę te wszystkie złe rzeczy do siebie i jest mi cholernie przykro, czuję się zawstydzony i zażenowany.
Po kilku dniach przeanalizowałem to co spotkało mnie w ubiegłym tygodniu i prócz zwykłego chamstwa ze strony "profesjonalisty" wyszła też jego chciwość. Finansowe wstawki są niemałe, a gdy potraktuje się w taki sposób większość (nie tylko mnie) to w sumie można nieźle się ustawić. Z tym, że nie ma to nic wspólnego z profesjonalizmem, a jedynie z chęcią nachapania się ile wlezie.
Szczególnie odbieram to negatywnie, ponieważ zawsze mnie uczono abym pomagał innym bezinteresownie w miarę możliwości i nie był niemiły dla innych. Wiem że nie zawsze mi się to udaje, często też spotykam się z tym że gdy daję palec to ktoś chce całą rękę - włącza mi się wtedy maksymalna ochrona i natychmiast odwracam się nie oglądając za siebie.
Ciekawe jakbym się zachował, gdyby ta osoba z poprzedniego tygodnia przyszła do mnie w potrzebie...
Po kilku dniach przeanalizowałem to co spotkało mnie w ubiegłym tygodniu i prócz zwykłego chamstwa ze strony "profesjonalisty" wyszła też jego chciwość. Finansowe wstawki są niemałe, a gdy potraktuje się w taki sposób większość (nie tylko mnie) to w sumie można nieźle się ustawić. Z tym, że nie ma to nic wspólnego z profesjonalizmem, a jedynie z chęcią nachapania się ile wlezie.
Szczególnie odbieram to negatywnie, ponieważ zawsze mnie uczono abym pomagał innym bezinteresownie w miarę możliwości i nie był niemiły dla innych. Wiem że nie zawsze mi się to udaje, często też spotykam się z tym że gdy daję palec to ktoś chce całą rękę - włącza mi się wtedy maksymalna ochrona i natychmiast odwracam się nie oglądając za siebie.
Ciekawe jakbym się zachował, gdyby ta osoba z poprzedniego tygodnia przyszła do mnie w potrzebie...
piątek, 15 lutego 2019
Podsumowanie tygodnia 71
Poniedziałek
Pracuję sporo poza miastem. W ciągu dnia robię ponad 500 km.
Wtorek
Dziś bez pływania - przeziębienie wciąż trzyma mnie w szachu.
Środa
Belferka milczy, więc albo zrezygnowała albo zbiera kasę na jazdy dodatkowe. No albo zrobiła sobie jakąś przerwę - bo to też jest u niej możliwe.
Czwartek
Delikatna kolizja - uszkodzony lewy błotnik. Gość wyjeżdżający z parkingu obtarł nieco lakier, ale szybko dogadał się z szefem.
Piątek
Przygotowuję się do hybrydowego weekendu. Czyli załatwiam kilka spraw powoli zmierzających do sprzedaży obecnego auta i kupna hybrydy :)
Pracuję sporo poza miastem. W ciągu dnia robię ponad 500 km.
Wtorek
Dziś bez pływania - przeziębienie wciąż trzyma mnie w szachu.
Środa
Belferka milczy, więc albo zrezygnowała albo zbiera kasę na jazdy dodatkowe. No albo zrobiła sobie jakąś przerwę - bo to też jest u niej możliwe.
Czwartek
Delikatna kolizja - uszkodzony lewy błotnik. Gość wyjeżdżający z parkingu obtarł nieco lakier, ale szybko dogadał się z szefem.
Piątek
Przygotowuję się do hybrydowego weekendu. Czyli załatwiam kilka spraw powoli zmierzających do sprzedaży obecnego auta i kupna hybrydy :)
wtorek, 12 lutego 2019
Moda
Nie to że wszyscy, ale większość moich kursantów przywdziało taką oto modę:
I nic to że mróz, że wieje na placu tak bardzo że mi w czapce i kapturze grubej zimowej kurtki jest zimno. Czasem aż się zastanawiam czy w ogóle robić z kursantem sprawdzanie tych wszystkich rzeczy, gdy widzę jak lekko ubrany. No, ale dorosły - znaczy wie co robi :)
Kostki gołe, a w aucie podczas jazdy siedzi taki w samej koszulce z krótkim rękawem. Nie - nie robię w aucie piekarnika, często dopytuję czy nie jest zbyt zimno/gorąco w aucie tak, aby każdy czuł się komfortowo (ja to mało ważne, zawsze mogę założyć kurtkę lub zdjąć bluzę - co innego kursant - on ma się czuć dobrze podczas jazd).
Czy to takie gorące pokolenie, czy ja już się tak starzeję?
I nic to że mróz, że wieje na placu tak bardzo że mi w czapce i kapturze grubej zimowej kurtki jest zimno. Czasem aż się zastanawiam czy w ogóle robić z kursantem sprawdzanie tych wszystkich rzeczy, gdy widzę jak lekko ubrany. No, ale dorosły - znaczy wie co robi :)
Kostki gołe, a w aucie podczas jazdy siedzi taki w samej koszulce z krótkim rękawem. Nie - nie robię w aucie piekarnika, często dopytuję czy nie jest zbyt zimno/gorąco w aucie tak, aby każdy czuł się komfortowo (ja to mało ważne, zawsze mogę założyć kurtkę lub zdjąć bluzę - co innego kursant - on ma się czuć dobrze podczas jazd).
Czy to takie gorące pokolenie, czy ja już się tak starzeję?
sobota, 9 lutego 2019
Podsumowanie tygodnia 70
Poniedziałek
Czytam o planowanych zmianach w systemie szkolenia i egzaminowania. Nawet nie zamierzam tu przytaczać tych świetnych pomysłów, jak już faktycznie będzie wiadomo że są realne, wtedy napiszę o nich więcej.
Wtorek
Jak zwykle wieczorne pływanie. Zauważam, że przychodzą te same osoby.
Środa
Beznadziejnie.
Czwartek
Znowu kursant odwołuje jazdę w ostatniej chwili. Mam dzięki temu trochę wolnego czasu.
Piątek
Uff, udaje mi się załatwić to do czego tak bardzo się przygotowywałem, a w środę okazało się to niemożliwe. Od teraz będzie już lepiej :)
Czytam o planowanych zmianach w systemie szkolenia i egzaminowania. Nawet nie zamierzam tu przytaczać tych świetnych pomysłów, jak już faktycznie będzie wiadomo że są realne, wtedy napiszę o nich więcej.
Wtorek
Jak zwykle wieczorne pływanie. Zauważam, że przychodzą te same osoby.
Środa
Beznadziejnie.
Czwartek
Znowu kursant odwołuje jazdę w ostatniej chwili. Mam dzięki temu trochę wolnego czasu.
Piątek
Uff, udaje mi się załatwić to do czego tak bardzo się przygotowywałem, a w środę okazało się to niemożliwe. Od teraz będzie już lepiej :)
środa, 6 lutego 2019
Tydzień bez środy
Dzisiejszy dzień należy jak najszybciej zapomnieć. Koszmar, który ciągnie się bardzo długo wciąż trwa. To, co udało mi się z takim trudem załatwić w poniedziałek - półtorej bardzo ważnej sprawy -mogę spuścić z wodą w toalecie. Legło w gruzach w ciągu niecałej minuty. Okazało się to zupełnie niepotrzebne, ponieważ dziś nie udało się dokończyć tego co rozpocząłem.
A przy okazji dostałem kopa w cztery litery. Nie mam pojęcia, jak można w taki sposób traktować innych. Nie jestem idealny, ale jakoś tam zostałem wychowany. Szacunek do drugiego człowieka, jaki on by nie był - powinien być zawsze. Wciąż jestem w szoku i chyba nadal nie dowierzam temu, co dziś doświadczyłem. Czy jestem dnem i nie nadaję się do niczego? Oczywiste że nie wiem wszystkiego, a jeśli czegoś nie rozumiem to - jak sądziłem - zapukałem do najwłaściwszej osoby. Ale nie.
Muszę na spokojnie to wszystko przemyśleć i mimo tego postarać się zrobić jeszcze więcej, aby był to ostatni cios. Niestety będzie się to za mną ciągnęło w pamięci, która nie potrafi odrzucić tego co złe, a wręcz zakoduje to w niemal idealnym stanie.
Ta środa, lepiej żeby nie istniała.
A przy okazji dostałem kopa w cztery litery. Nie mam pojęcia, jak można w taki sposób traktować innych. Nie jestem idealny, ale jakoś tam zostałem wychowany. Szacunek do drugiego człowieka, jaki on by nie był - powinien być zawsze. Wciąż jestem w szoku i chyba nadal nie dowierzam temu, co dziś doświadczyłem. Czy jestem dnem i nie nadaję się do niczego? Oczywiste że nie wiem wszystkiego, a jeśli czegoś nie rozumiem to - jak sądziłem - zapukałem do najwłaściwszej osoby. Ale nie.
Muszę na spokojnie to wszystko przemyśleć i mimo tego postarać się zrobić jeszcze więcej, aby był to ostatni cios. Niestety będzie się to za mną ciągnęło w pamięci, która nie potrafi odrzucić tego co złe, a wręcz zakoduje to w niemal idealnym stanie.
Ta środa, lepiej żeby nie istniała.
poniedziałek, 4 lutego 2019
Step by step
Poniedziałek rozpoczął się pracowicie. Mniejsza o to ile zrobiłem godzin, od końca - zostałem poczęstowany pysznymi pierożkami z domowym dżemem. Porzeczkowym chyba. A jakie to ciasto rozpływające się w ustach - jeszcze nie jadłem tak dobrych pierożków!
Wcześniej udało mi się częściowo załatwić półtorej sprawy, które są jakąś tam mini cząstką postanowień o których pisałem niedawno. Już od kilku dni spędzają mi one sen z powiek, czasem w ogóle nie potrafię zasnąć tylko myślę jak to zrobić. Na razie jest w miarę ok, choć kosztowało mnie to sporo nerwów (finansowo także). Dziś dodatkowo zrobiłem coś pierwszy raz w życiu, może nawet użyłem uroku osobistego? Ale chyba nie, wszak w ten sposób mógłbym tylko zrazić interlokutora, aczkolwiek czuję że mnie lubi i te pół sprawy jest już do przodu. Jeśli w środę uda się wszystko dokończyć, to będę zajmował się kolejnymi etapami - łatwiejszymi psychicznie.
Głowa zapełniona właśnie tymi myślami, a na jazdy przychodzi belferka. Hmm, jakby to powiedzieć ładnymi słowami - potrzebuje jeszcze dużo czasu aby pojąć jazdę i manewry. Nadal próbujemy - m.in. parkować i wciąż zajmuje jej to około 7-10 minut (jedno parkowanie) i to z moim pomaganiem. Oczywiście przy tym wszystkim blokuje ruch na osiedlu, a silnik gaśnie jej kilkanaście razy. Myli biegi non stop. Gdy proszę ją aby zrobiła to odrobinę szybciej z lekką złośliwością odpiera, że gdy się już nauczy to wtedy będzie szaleć. Tylko kto mówi o tym aby szaleć? Czy ona w ogóle rozumie co ja od niej chcę?
A początek dnia to znowu mały prezent. I to znowu ciacho! A jakie pyszne! I za co to ja dostaję? Nie mam pojęcia! Wniosek jest taki - albo jednak mnie lubią, albo chcą otruć :P
Wcześniej udało mi się częściowo załatwić półtorej sprawy, które są jakąś tam mini cząstką postanowień o których pisałem niedawno. Już od kilku dni spędzają mi one sen z powiek, czasem w ogóle nie potrafię zasnąć tylko myślę jak to zrobić. Na razie jest w miarę ok, choć kosztowało mnie to sporo nerwów (finansowo także). Dziś dodatkowo zrobiłem coś pierwszy raz w życiu, może nawet użyłem uroku osobistego? Ale chyba nie, wszak w ten sposób mógłbym tylko zrazić interlokutora, aczkolwiek czuję że mnie lubi i te pół sprawy jest już do przodu. Jeśli w środę uda się wszystko dokończyć, to będę zajmował się kolejnymi etapami - łatwiejszymi psychicznie.
Głowa zapełniona właśnie tymi myślami, a na jazdy przychodzi belferka. Hmm, jakby to powiedzieć ładnymi słowami - potrzebuje jeszcze dużo czasu aby pojąć jazdę i manewry. Nadal próbujemy - m.in. parkować i wciąż zajmuje jej to około 7-10 minut (jedno parkowanie) i to z moim pomaganiem. Oczywiście przy tym wszystkim blokuje ruch na osiedlu, a silnik gaśnie jej kilkanaście razy. Myli biegi non stop. Gdy proszę ją aby zrobiła to odrobinę szybciej z lekką złośliwością odpiera, że gdy się już nauczy to wtedy będzie szaleć. Tylko kto mówi o tym aby szaleć? Czy ona w ogóle rozumie co ja od niej chcę?
A początek dnia to znowu mały prezent. I to znowu ciacho! A jakie pyszne! I za co to ja dostaję? Nie mam pojęcia! Wniosek jest taki - albo jednak mnie lubią, albo chcą otruć :P
sobota, 2 lutego 2019
Podsumowanie tygodnia 69
Poniedziałek
Po czterech dniach "wolnego" ciężko wrócić do rytmu pracy od rana.
Wtorek
W drugiej pracy znowu kończę wcześniej.
Środa
Kolizja na egzaminie. Pisałem już o tym kiedyś - na ruchliwej drodze egzaminator wydaje polecenie zatrzymania pojazdu. Większość kierowców z tyłu nie zachowuje należytej ostrożności, tym razem skończyło się to sporym uderzeniem w tył.
Czwartek
Do sprawdzenia poziomu oleju służy kijek - jak twierdzi pewien młodzieniec.
Piątek
Rezerwuję ten dzień i wyjeżdżam na krótki weekendowy odpoczynek.
Po czterech dniach "wolnego" ciężko wrócić do rytmu pracy od rana.
Wtorek
W drugiej pracy znowu kończę wcześniej.
Środa
Kolizja na egzaminie. Pisałem już o tym kiedyś - na ruchliwej drodze egzaminator wydaje polecenie zatrzymania pojazdu. Większość kierowców z tyłu nie zachowuje należytej ostrożności, tym razem skończyło się to sporym uderzeniem w tył.
Czwartek
Do sprawdzenia poziomu oleju służy kijek - jak twierdzi pewien młodzieniec.
Piątek
Rezerwuję ten dzień i wyjeżdżam na krótki weekendowy odpoczynek.