Poniedziałek
Moje ćwiczenia mają się coraz lepiej. O ile wcześniej podchodziłem do nich jak pies do jeża, to zauważam, że nawet zaczynam je lubić. Nie wiem, czy to już tak można określić, ale z pewnością coraz mniej stresują. Staram się analizować je, jak już jestem na spokojnie w domu. Poukładać, popatrzeć na to co robię jakby z boku i wprowadzać poprawki.
Wtorek
Basen po pracy. I kilka minut w saunie, ale bez szaleństw. Czyli więcej pływania niż relaksu w saunie.
Środa
Jadąc do pracy rano widzę, że na trawniku leży facet. Jakoś dziwnie wyglądał, leżał na boku oparty łokciem z jednej strony, kolana lekko zgięte - no ale mimo to zatrzymuję się na przystanku tuż obok niego. Podchodzę i pytam czy coś się dzieje, a on na to że nie, że położył się i czeka na autobus (😱). Normalnie mówił, raczej nie był pod wpływem. Pojechałem dalej.
Czwartek
Zimny i deszczowy dzień. Wietrzny. Mimo to wieczorem wychodzę na spacer. Z parasolką. I nawet nierówny chodnik mi nie przeszkadza, bo jak się chce - to się nawet w deszczu złapie trochę przyjemności.
Piątek
Trudny dzień, ale napiszę o tym kiedy indziej. Z pozytywów - dzień się skończył. Zasypiam przy oglądaniu posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Ładne kolory na tym zdjęciu.
OdpowiedzUsuńRelaksującego weekendu życzę :)
Dziękuję, mimo że w deszcze to coś tam wyszło z tego zdjęcia. Miłego weekendu 😃
UsuńBrawo, że się zatrzymałeś i upewniłeś, czy wszystko w porządku.
OdpowiedzUsuń👍👍
UsuńW sumie rzadko spotykana sytuacja z panem czekającym na leżąco na autobus. Dobrze, że nie potrzebował pomocy, ale Twoje zainteresowanie nim bardzo na tak.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam życząc jak najwięcej weekendowego słońca :)
Fajnie się czyta. Taka codzienność. Ja ostatnio spotkałem totalnie pijanego i brudnego bezdomnego. Dałem mu ognia, żeby sobie zapalił, a on mi opowiadał o Bogu... Mówię mu: Znam Boga.
OdpowiedzUsuńHahaah ojej, jakże mnie rozbawił człowiek czekający na autobus na totalnym luzie. Tak trzeba żyć! ;)))
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że zareagowałeś! Ludzie często ignorują, a to powinno być odruchem. Tym razem ktoś nie potrzebował pomocy - całe szczęście, ale czasem można komuś uratować życie.
Oj jeśli pozytywem piątku było to, że się skończył... rzeczywiście musiał dać w kość. Dobrze, że już masz za sobą.
Pozdrówki i oby kolejny tydzień był dobry :)
Deszcz jest cudowny! Taki ożywczy... Nie noszę parasoli, przecież to tylko woda.
OdpowiedzUsuń