Wypadek w Szaflarach o którym było ostatnio głośno, skłonił mnie do małego podsumowania. Także z tego powodu, jak wiele osób mówi o problemie szkolenia i egzaminowania kandydatów na kierowców. Oczywiście temat za chwilę przycichnie i nic się nie zmieni, ale z mojej perspektywy sprawa wygląda tak.
Już na samym początku kursu na prawo jazdy, szkoły walczą o klienta. I dobrze. Gorzej, że robią to najczęściej za pomocą ceny. Niestety im taniej, tym gorzej. Skraca się czas jazdy, nie robi się wykładów - nie wyjeżdża się poza miasto za to często bywając na placu manewrowym. Dlaczego? Bo tam auto spala najmniej benzyny, a przecież walczymy ceną...
Instruktorzy zarabiający grosze nie mają motywacji aby na poważnie zająć się szkoleniem, śledzeniem trendów i zmieniających się przepisów. Idą na łatwiznę, także dlatego że dzisiejszy kurs ma być szybki, tani i bezstresowy. Bezstresowy - dziś nie można wymagać zbyt wiele, bo kursant się "stresuje".
Kolejny grzech to egzaminy wewnętrzne. Zgodnie z przepisami aby podejść do egzaminu państwowego należy najpierw zdać w ośrodku. Tylko kto robi egzaminy wewnętrzne? Zapytajcie znajomych którzy robią kursy - ilu z nich miało takie egzaminy w ośrodku szkolenia?
Podczas szkolenia kursant po raz kolejny dowiaduje się, że jeśli zatrzyma się przed strzałką warunkową, lub znakiem stop to kierowca z tyłu będzie trąbił i go poganiał. Na ograniczeniu do 40 jedziesz 40? Tylko najwięksi frajerzy tak robią, a nikt normalny nie respektuje ograniczeń prędkości. Tak samo jeżdżą domownicy, których kursant obserwuje od dawna...
Nawet policja nie przestrzega ograniczeń prędkości, ani nie reaguje na wiele wykroczeń. Więc po cholerę się starać? Olać to tak, jak robi większość (nie licząc czepiającego się egzaminatora).
Nadzór nad ośrodkami to kolejna abstrakcja. Kontrole są zapowiedziane, więc co to za nadzór? Nikt kursanta nie pyta czy miał egzaminy wewnętrzne, czy je zdał, czy chodził na wykłady, czy miał jazdę w trasie - nikt tego nie kontroluje, więc szkoły jazdy produkują mnóstwo papierów - ale nic z nich nie wynika.
Kursanci jak byli nieprzygotowani, tak są nadal - bo gdy się proponuje jazdy dodatkowe to można spokojnie przejść do innej firmy i tam bez problemu wydadzą zaświadczenie o ukończeniu kursu. Gdy niedawno oblałem totalną "łamagę" na wewnętrznym, zaśmiała mi się w twarz, a następnego dnia już była u innego instruktora, który nie zawracał sobie ani jej głowy jakimś egzaminem wewnętrznym. I oczywiście pozwolił jej na zapisanie się na egzamin państwowy...
Czasem się zastanawiam jak długo jeszcze wytrzymam w tym systemie powiązań i beznadziejności. Mam ochotę założyć własną firmę, ale gdy widzę ceny kursów na mieście to mi się odechciewa...
środa, 29 sierpnia 2018
poniedziałek, 27 sierpnia 2018
Wypadek podczas egzaminu
W czwartek podczas egzaminu na prawo jazdy doszło do wypadku, w którym zginęła 18-letnia dziewczyna - kierująca pojazdem. Do zdarzenia doszło na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Szaflarach. Prawdopodobnie gdy pojazd egzaminacyjny wjechał na tory, silnik zgasł i nie dało się go uruchomić ponownie. Wtedy egzaminator wyszedł z pojazdu i próbował dawać znaki nadjeżdżającemu składowi relacji Nowy Targ - Zakopane.
W wyniku zderzenia 18-latka zmarła po przewiezieniu do szpitala.
Czasem, choć bardzo rzadko się zdarza że po zdławieniu silnika w Baleno (egzamin w Szaflarach był przeprowadzany na tym pojeździe) nie da się go od razu uruchomić - tzn silnik "kręci" ale nic więcej. Aby zjechać awaryjnie wystarczy wrzucić pierwszy bieg, zwolnić sprzęgło i przekręcić kluczyk tak jakbyśmy chcieli uruchomić auto. Sam rozrusznik i akumulator pociągną auto przez pewien czas i jest to jakieś wyjście - aby zjechać np z torów kolejowych.
Niektóre auta mają blokadę uruchomienia - tzn aby uruchomić silnik (i tym samym rozrusznik) trzeba wcisnąć sprzęgło. Ale nie ma tego w Suzuki Baleno.
Czytałem o możliwości zahamowania egzaminatora w sytuacji, gdy owa zdająca zignorowała znak stop - ale jak było - być może kiedyś się dowiemy. Natomiast już wiadomo, że prokuratura przedstawiła zarzut 62-letniemu egzaminatorowi - nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym.
W wyniku zderzenia 18-latka zmarła po przewiezieniu do szpitala.
Czasem, choć bardzo rzadko się zdarza że po zdławieniu silnika w Baleno (egzamin w Szaflarach był przeprowadzany na tym pojeździe) nie da się go od razu uruchomić - tzn silnik "kręci" ale nic więcej. Aby zjechać awaryjnie wystarczy wrzucić pierwszy bieg, zwolnić sprzęgło i przekręcić kluczyk tak jakbyśmy chcieli uruchomić auto. Sam rozrusznik i akumulator pociągną auto przez pewien czas i jest to jakieś wyjście - aby zjechać np z torów kolejowych.
Niektóre auta mają blokadę uruchomienia - tzn aby uruchomić silnik (i tym samym rozrusznik) trzeba wcisnąć sprzęgło. Ale nie ma tego w Suzuki Baleno.
Czytałem o możliwości zahamowania egzaminatora w sytuacji, gdy owa zdająca zignorowała znak stop - ale jak było - być może kiedyś się dowiemy. Natomiast już wiadomo, że prokuratura przedstawiła zarzut 62-letniemu egzaminatorowi - nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym.
niedziela, 26 sierpnia 2018
Urlop urlop i po urlopie
Mój bezpłatny urlop o dziwo spowodował bardzo dużo dobrego. Udało mi się odpocząć, nie myśleć o tym co zastanę wracając do pracy, udało mi się nabrać dystansu do otaczającego świata, złapać porządny oddech powietrza i nabrać sił. 8 dni wolnego i tyle spokoju. Wszyscy współpracownicy wiedzieli że będę na urlopie i oczywiście nie dzwonili do mnie ani nie pisali sms-ów. Większość moich kursantów również gdzieś tam usłyszała że nie będę w pracy, ale kilka sms-ów dostałem. Oczywiście nie odpisywałem w takich przypadkach, no ale to normalne.
Tymczasem po urlopie wróciłem do szarej rzeczywistości z nieskrywaną radością. Cieszyłem się że będę znowu uczyć jeździć. W firmie okazało się, że auto które mam przejąć wieczorem (następnego dnia jeździłem od 6.00) jest ponoć tak brudne, że boją się oddać mi w takim stanie. Ponad pół godziny jeden z kolegów (od którego przejmowałem auto) spędził na myjni. Jak stwierdził "wiesz, wszyscy nim jeździli ale nikt nie mył". Dla mnie wstyd byłoby takim autem przyjechać po kursanta, ale to tylko takie moje zboczenie.
Okazało się także, że ktoś zapodział drugi klucz do auta. I taki klucz bardzo by mi się teraz przydał, no ale nie ma - i nikt nie wie gdzie jest. Szef na urlopie, dlatego musiałem zostawić tę sprawę tak jak jest - czyli bez klucza. Szkoda, ale mogłem się tego spodziewać...
Tymczasem po urlopie wróciłem do szarej rzeczywistości z nieskrywaną radością. Cieszyłem się że będę znowu uczyć jeździć. W firmie okazało się, że auto które mam przejąć wieczorem (następnego dnia jeździłem od 6.00) jest ponoć tak brudne, że boją się oddać mi w takim stanie. Ponad pół godziny jeden z kolegów (od którego przejmowałem auto) spędził na myjni. Jak stwierdził "wiesz, wszyscy nim jeździli ale nikt nie mył". Dla mnie wstyd byłoby takim autem przyjechać po kursanta, ale to tylko takie moje zboczenie.
Okazało się także, że ktoś zapodział drugi klucz do auta. I taki klucz bardzo by mi się teraz przydał, no ale nie ma - i nikt nie wie gdzie jest. Szef na urlopie, dlatego musiałem zostawić tę sprawę tak jak jest - czyli bez klucza. Szkoda, ale mogłem się tego spodziewać...
sobota, 25 sierpnia 2018
Podsumowanie tygodnia 46
Poniedziałek - Środa
Ciąg dalszy urlopu.
Czwartek
Pierwszy dzień w pracy i od razu kolizja. Niegroźna, ale ponad pół godziny czasu zajęło mi dopełnienie formalności :(
Piątek
Do egzaminu podchodzą dwie kursantki, które większość jeździły ze mną. Jedna z nich nie wyjeżdża nawet z placu (uderza w pachołek), a druga próbuje wjechać na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Poza tym, same sukcesy :)
Ciąg dalszy urlopu.
Czwartek
Pierwszy dzień w pracy i od razu kolizja. Niegroźna, ale ponad pół godziny czasu zajęło mi dopełnienie formalności :(
Piątek
Do egzaminu podchodzą dwie kursantki, które większość jeździły ze mną. Jedna z nich nie wyjeżdża nawet z placu (uderza w pachołek), a druga próbuje wjechać na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Poza tym, same sukcesy :)
sobota, 18 sierpnia 2018
Podsumowanie tygodnia 45
Poniedziałek
Pracuję z 23. letnią kursantką A. Początkowo wydawała się być normalną osobą, ale teraz z wielką łaską sprawdza światła na placu, nie chce jeździć po łuku, a jak ma zrobić parkowanie to najpierw sporo marudzi. Chyba najchętniej jechałaby po prostej drodze.
Rozwalił mnie ostatnio jej tekst: "muszę się nauczyć stron". Powiedziała to po tym, jak po raz kolejny zamiast skręcić w lewo skręciła w prawo (lub odwrotnie). Myślałem że pęknę ze śmiechu - oczywiście nie pokazałem tego, nie skomentowałem ani słowem, moja kamienna twarz nie zdradziła ani jednego szczegółu - tylko zerknąłem na kartę żeby zobaczyć czy może jednak pracuję z przedszkolakiem?!
Ale gdy już zmuszę ją prawie siłą do parkowania, muszę powstrzymywać się jeszcze bardziej. Dla niej "za pojazdem" znaczy to samo co "przed pojazdem". I nie wynika to z pomyłki - nie. Ona parkuje gdziekolwiek, a gdy po chwili tłumaczę różnicę wydaje się być kompletnie zaskoczona. Wyjmuję więc kalendarz i na czystej stronie rysuję parkowanie "za" i "przed".
Żeby nie było tak łatwo, kolejne parkowanie powtarzam za około pół godziny. I co? To samo. Znowu "przed" to identycznie co "za". Nie - tym razem nie męczę jej wyjaśnieniami, tym bardziej nie rysuję nic w kalendarzu - jestem pewien że jej mózg nie przyjmie tak dużej dawki informacji jednego dnia - zostawię to na kolejne jazdy.
Tak więc A. robi wszystko, aby podciąć gałąź na której niepewnie siedzi. Do dziś wyjeździła 14 godzin, czyli prawie połowę kursu. Dobrze, że potrafię się odciąć od tego kończąc pracę...
Wtorek - Piątek
Bezpłatny urlop. Właśnie w tym momencie jestem mniej więcej w połowie odpoczynku :)
Pracuję z 23. letnią kursantką A. Początkowo wydawała się być normalną osobą, ale teraz z wielką łaską sprawdza światła na placu, nie chce jeździć po łuku, a jak ma zrobić parkowanie to najpierw sporo marudzi. Chyba najchętniej jechałaby po prostej drodze.
Rozwalił mnie ostatnio jej tekst: "muszę się nauczyć stron". Powiedziała to po tym, jak po raz kolejny zamiast skręcić w lewo skręciła w prawo (lub odwrotnie). Myślałem że pęknę ze śmiechu - oczywiście nie pokazałem tego, nie skomentowałem ani słowem, moja kamienna twarz nie zdradziła ani jednego szczegółu - tylko zerknąłem na kartę żeby zobaczyć czy może jednak pracuję z przedszkolakiem?!
Ale gdy już zmuszę ją prawie siłą do parkowania, muszę powstrzymywać się jeszcze bardziej. Dla niej "za pojazdem" znaczy to samo co "przed pojazdem". I nie wynika to z pomyłki - nie. Ona parkuje gdziekolwiek, a gdy po chwili tłumaczę różnicę wydaje się być kompletnie zaskoczona. Wyjmuję więc kalendarz i na czystej stronie rysuję parkowanie "za" i "przed".
Żeby nie było tak łatwo, kolejne parkowanie powtarzam za około pół godziny. I co? To samo. Znowu "przed" to identycznie co "za". Nie - tym razem nie męczę jej wyjaśnieniami, tym bardziej nie rysuję nic w kalendarzu - jestem pewien że jej mózg nie przyjmie tak dużej dawki informacji jednego dnia - zostawię to na kolejne jazdy.
Tak więc A. robi wszystko, aby podciąć gałąź na której niepewnie siedzi. Do dziś wyjeździła 14 godzin, czyli prawie połowę kursu. Dobrze, że potrafię się odciąć od tego kończąc pracę...
Wtorek - Piątek
Bezpłatny urlop. Właśnie w tym momencie jestem mniej więcej w połowie odpoczynku :)
poniedziałek, 13 sierpnia 2018
Mus truskawkowo-bananowy
Idealny na upalne dni, orzeźwiający i pyszny - co tu dużo mówić? Mus który robię jest po prostu genialny! Truskawki, które po zbiorze opłukałem i zamroziłem teraz tylko odrobinę rozmrażam, aby blender zbytnio się nie męczył z rozdrobnieniem. Banany - najlepsze są te ciemne, z brązowymi plamami - je również schładzam.
Koniecznym elementem jest kilka listków mięty, którą wrzucam do blendera - to właśnie one dodają bardzo orzeźwiającego smaku.
Całość rozdrabniam blenderem na gładką masę. Im bardziej zmrożone truskawki, tym gęstszy mus. Raz zrobiłem tak, że prawie mogłem kroić go nożem (biedny blender). Są też wersje z dodatkowym jogurtem, ale ja wolę owoce plus mięta.
Smacznego :)
Koniecznym elementem jest kilka listków mięty, którą wrzucam do blendera - to właśnie one dodają bardzo orzeźwiającego smaku.
Całość rozdrabniam blenderem na gładką masę. Im bardziej zmrożone truskawki, tym gęstszy mus. Raz zrobiłem tak, że prawie mogłem kroić go nożem (biedny blender). Są też wersje z dodatkowym jogurtem, ale ja wolę owoce plus mięta.
Smacznego :)
sobota, 11 sierpnia 2018
Podsumowanie tygodnia 44
Poniedziałek
Równy tydzień i urlop.
Wtorek
Pytam kursanta co to za linia i co oznacza. Najpierw z wyrzutem dziwi się że w ogóle śmiem pytać, potem odpowiada "to linia przerywana". Brawo, niech żyje inteligencja.
Środa
Milcz, przeczekaj. Nie odzywaj się, próbuj olewać i milcz...
Czwartek
Trasa, znów robię mnóstwo kilometrów. Palący się autobus na poboczu drogi to jedna z "atrakcji" wyjazdu.
Piątek
Denerwuje mnie głupota innych. Tym razem w kontekście kolegi, który od pewnego czasu pracuje na "moim" aucie. A konkretnie - jak bezmyślnie uczy kursantów. Podaje im proste i oklepane głupoty, które oni chłoną jak gąbka... Chociaż, tak zastanawiając się - to chyba nawet dobrze że współpracuję z takimi ludźmi :P
Równy tydzień i urlop.
Wtorek
Pytam kursanta co to za linia i co oznacza. Najpierw z wyrzutem dziwi się że w ogóle śmiem pytać, potem odpowiada "to linia przerywana". Brawo, niech żyje inteligencja.
Środa
Milcz, przeczekaj. Nie odzywaj się, próbuj olewać i milcz...
Czwartek
Trasa, znów robię mnóstwo kilometrów. Palący się autobus na poboczu drogi to jedna z "atrakcji" wyjazdu.
Piątek
Denerwuje mnie głupota innych. Tym razem w kontekście kolegi, który od pewnego czasu pracuje na "moim" aucie. A konkretnie - jak bezmyślnie uczy kursantów. Podaje im proste i oklepane głupoty, które oni chłoną jak gąbka... Chociaż, tak zastanawiając się - to chyba nawet dobrze że współpracuję z takimi ludźmi :P
czwartek, 9 sierpnia 2018
Szlak źródeł i wąwozów
Weekendowe spacery tym razem zaprowadziły mnie do pięknego szlaku źródeł i lessowych wąwozów. Cisza, jedynie szum wiatru i śpiew ptaków. W cieniu przyjemny chłód, wszystkie wąwozy miałem tylko dla siebie - nie było w nim nikogo innego.
Dobrze, że miejsce nie jest w ogóle promowane, zapewne nieliczni są w stanie tu dotrzeć. Szlaki są częściowo zarośnięte i wyglądają na zupełnie dzikie. Pięknie, uwielbiam takie ciche i spokojne miejsca.
Po prawie godzinnym spacerze główną ścieżką wychodzę w okolicy pięknego gospodarstwa agroturystycznego. Od razu w oczy rzuca się ukwiecona weranda, która wręcz tonęła w czerwonych pelargoniach (niestety odpoczywali tam ludzie, więc nie robiłem zdjęć).
Na pewno tam wrócę w innej porze roku :) Tymczasem miejsce z góry wygląda bardzo niepozornie, ale wiadomo - wąwozy kryją się w gęstwinie drzew...
Dobrze, że miejsce nie jest w ogóle promowane, zapewne nieliczni są w stanie tu dotrzeć. Szlaki są częściowo zarośnięte i wyglądają na zupełnie dzikie. Pięknie, uwielbiam takie ciche i spokojne miejsca.
Po prawie godzinnym spacerze główną ścieżką wychodzę w okolicy pięknego gospodarstwa agroturystycznego. Od razu w oczy rzuca się ukwiecona weranda, która wręcz tonęła w czerwonych pelargoniach (niestety odpoczywali tam ludzie, więc nie robiłem zdjęć).
Na pewno tam wrócę w innej porze roku :) Tymczasem miejsce z góry wygląda bardzo niepozornie, ale wiadomo - wąwozy kryją się w gęstwinie drzew...
wtorek, 7 sierpnia 2018
Damski poniedziałek
Wczorajszy poniedziałek rozpoczął się już przed 6. rano. Ledwo zwlekam się z łóżka, przeciągnąłem toaletę i nie zjadłem śniadania. Zamiast tego zabrałem coś "na ząb" do pracy i od 7 już jeździłem. Tym razem pierwsza jazda A. - to siostra starszego braka, który robił u mnie kurs wiele lat temu. Bardzo miła, aż niesamowicie przyjemnie było mi uczyć ją podstaw - pomimo że wcześniej w ogóle nie jeździła.
Jeszcze większym zaskoczeniem była pierwsza jazda M. Ona także wcześniej nie jeździła autem, ale prawie bezbłędnie wykonywała to co jej tłumaczyłem. Nie dyskutowała, nie komentowała, tylko w ciszy wykonywała polecenia. Super - czy nie mogłoby być tak zawsze?
Ostatnie dwie godziny pracy z kolejna panią. Trochę opryskliwa, pretensjonalna i mało kontaktowa. Postanowiłem po prostu przeczekać te dwie godziny. Ma już ponad połowę kursu z innym instruktorem, ale nadal nie wie jakie są zadania egzaminacyjne, co będzie od niej wymagał egzaminator. Za to zdążyła przekląć kilku kierowców, opowiedziała mi jak bardzo nienawidzi pieszych i że opie*rzy swojego dotychzasowego instruktora. Za co? Za to że dziś miała ze mną, a nie z nim. Tak jak się domyślacie, zrobiłem co do mnie należało - ale nie poprawiałem błędów które już nabyła.
Mimo że to zapowiadał się bardzo ciężki dzień, był w miarę znośny, choć fizycznie czułem się średnio...
Jeszcze większym zaskoczeniem była pierwsza jazda M. Ona także wcześniej nie jeździła autem, ale prawie bezbłędnie wykonywała to co jej tłumaczyłem. Nie dyskutowała, nie komentowała, tylko w ciszy wykonywała polecenia. Super - czy nie mogłoby być tak zawsze?
Ostatnie dwie godziny pracy z kolejna panią. Trochę opryskliwa, pretensjonalna i mało kontaktowa. Postanowiłem po prostu przeczekać te dwie godziny. Ma już ponad połowę kursu z innym instruktorem, ale nadal nie wie jakie są zadania egzaminacyjne, co będzie od niej wymagał egzaminator. Za to zdążyła przekląć kilku kierowców, opowiedziała mi jak bardzo nienawidzi pieszych i że opie*rzy swojego dotychzasowego instruktora. Za co? Za to że dziś miała ze mną, a nie z nim. Tak jak się domyślacie, zrobiłem co do mnie należało - ale nie poprawiałem błędów które już nabyła.
Mimo że to zapowiadał się bardzo ciężki dzień, był w miarę znośny, choć fizycznie czułem się średnio...
niedziela, 5 sierpnia 2018
Letnie jazdy
Kilka ostatnich bardzo ciepłych dni skłoniły mnie do sprawdzenia, jaka temperatura panuje w aucie - oczywiście podczas włączonej klimatyzacji. Temperatura na zewnątrz wahała się między 30 a 31 stopni, a klimatyzacja pracowała na obiegu otwartym. Wentylator w pozycji 3. Termometr ustawiłem w pobliżu fotela instruktora, ale poniżej linii bocznej szyb tak, aby nie był nasłoneczniony. Pomiary przeprowadziłem z przodu i tyłu.
Okazało się, że wewnątrz mam pomiędzy 21 a 23 stopnie z przodu auta. W okolicach tylnej kanapy było 24 stopnie, a raz na chwilę termometr pokazał tam 25 stopni.
Mogłoby być lepiej, ale wydaje mi się że Baleno nie ma nawet atermicznych szyb. Oczywiście wentylator w trzeciej pozycji nieźle już huczy, ale wolę hałas niż piekarnik w aucie...
A popołudnia spędzam obserwując spokojne zachody słońca, popijam czarną herbatę i podjadam francuskie ciasteczka...
Okazało się, że wewnątrz mam pomiędzy 21 a 23 stopnie z przodu auta. W okolicach tylnej kanapy było 24 stopnie, a raz na chwilę termometr pokazał tam 25 stopni.
Mogłoby być lepiej, ale wydaje mi się że Baleno nie ma nawet atermicznych szyb. Oczywiście wentylator w trzeciej pozycji nieźle już huczy, ale wolę hałas niż piekarnik w aucie...
A popołudnia spędzam obserwując spokojne zachody słońca, popijam czarną herbatę i podjadam francuskie ciasteczka...
sobota, 4 sierpnia 2018
Podsumowanie tygodnia 43
Poniedziałek
Sierota to najłagodniejsze określenie. Nie zna przepisów, zasad na skrzyżowaniu, znaków ani sygnalizatorów. Jak daję mu kodeks aby w końcu sam znalazł potrzebne informacje, stwierdza że nie może znaleźć... Ma już ponad 14 godzin jazdy a nadal sierotuje za kierownicą (nie ujmując sierotom).
Wtorek
Koniec miesiąca, wypłata. Tym razem zrobiłem równe 185 godzin, plus wykłady oraz inne zajęcia które "ogarniam" popołudniami, ale przyznaję że nie było tego dużo.
Środa
Bardzo ciężki dzień. Miałem jedną po drugiej początkującą osobę. Ani zjeść kanapkę, ani odpisać na sms. Z trudem udało się zatankować auto.
Czwartek
Moja kursantka zdaje egzamin praktyczny (pierwsze podejście). Egzaminator pyta ją z kim robiła kurs i bardzo ją chwali.
Piątek
Znów wyjazd do większego miasta. Po drodze długa trasa, ekspresówka a potem gęsty ruch wielkomiejski. Fajnie, lubię swoją pracę :)
Sierota to najłagodniejsze określenie. Nie zna przepisów, zasad na skrzyżowaniu, znaków ani sygnalizatorów. Jak daję mu kodeks aby w końcu sam znalazł potrzebne informacje, stwierdza że nie może znaleźć... Ma już ponad 14 godzin jazdy a nadal sierotuje za kierownicą (nie ujmując sierotom).
Wtorek
Koniec miesiąca, wypłata. Tym razem zrobiłem równe 185 godzin, plus wykłady oraz inne zajęcia które "ogarniam" popołudniami, ale przyznaję że nie było tego dużo.
Środa
Bardzo ciężki dzień. Miałem jedną po drugiej początkującą osobę. Ani zjeść kanapkę, ani odpisać na sms. Z trudem udało się zatankować auto.
Czwartek
Moja kursantka zdaje egzamin praktyczny (pierwsze podejście). Egzaminator pyta ją z kim robiła kurs i bardzo ją chwali.
Piątek
Znów wyjazd do większego miasta. Po drodze długa trasa, ekspresówka a potem gęsty ruch wielkomiejski. Fajnie, lubię swoją pracę :)
czwartek, 2 sierpnia 2018
Detoks
Upał. Klimatyzacja włączona w aucie non stop, nie jest źle - inni mają gorzej. Jedyne czego mi brakuje to wentylowanych foteli z masażem, oraz dystrybutora z świeżo wyciskanym sokiem z greckich pomarańczy. No ale nie można mieć wszystkiego, prawda? Masaż pozostaje w sferze marzeń, a sok zabieram z domu - w chłodnym aucie smakuje wyśmienicie.
Tymczasem do urlopu pozostało mniej niż dwa tygodnie. Czy uda mi się odpocząć od codziennych obowiązków? Uwolnić od telefonu, internetu, poczty i tego wszystkiego, co powoduje że co chwilę patrzymy na zegarek i żyjemy na czas? 8 dni, chyba trochę za mało ale na więcej raczej nie mogłem sobie pozwolić, a może i mogłem, tylko jak zwykle w głowie wszystkie myśli układają się tak a nie inaczej?
Na urlopie nie myśleć o pracy, a w pracy nie myśleć o urlopie - niewykonalne...
Tymczasem do urlopu pozostało mniej niż dwa tygodnie. Czy uda mi się odpocząć od codziennych obowiązków? Uwolnić od telefonu, internetu, poczty i tego wszystkiego, co powoduje że co chwilę patrzymy na zegarek i żyjemy na czas? 8 dni, chyba trochę za mało ale na więcej raczej nie mogłem sobie pozwolić, a może i mogłem, tylko jak zwykle w głowie wszystkie myśli układają się tak a nie inaczej?
Na urlopie nie myśleć o pracy, a w pracy nie myśleć o urlopie - niewykonalne...
środa, 1 sierpnia 2018
Mistrz za kierownicą
Niezależnie od tego z kim pracuję, coraz częściej dostrzegam jak trudno nam się rozmawia. I nie mam na myśli luźnej rozmowy, na którą pozwalam sobie bardzo rzadko. Tylko kwestie związane z tym, co akurat ćwiczymy, lub co powinniśmy ćwiczyć, albo jak powinno wyglądać to co akurat próbujemy.
Dajmy na to słowo "zatrzymanie". Cóż to takiego znaczy? Wydaje mi się, że dla większości moich drogich kursantów to słowo może oznaczać zwolnienie, lekkie przyhamowanie, może nawet prawie unieruchomienie pojazdu. Tylko, czy oni byli na wykładzie, na którym doskonale omówiono znaczenie tego słowa? Czy oni na pewno mają skończone 18 lat i rozumieją tak arcytrudne słowo? Wątpię.
Bo już rozróżnić "zatrzymanie" od "postoju" to wręcz kosmos. Jedni robią dziwne miny gdy pytam o te pojęcia np w kontekście mijanych znaków, drudzy bez jakiejkolwiek nieśmiałości mówią że to jest to samo, a trzeci "nie wiem" i robią naprawdę wiele, aby ich ten wątek nie dotknął.
Z zażenowaniem stwierdzam, że aby wytłumaczyć powyższe definicje muszę sięgać do coraz większej ilości przykładów oraz posiłkować się zwiększoną amplitudą środków dydaktycznych. Już nie wystarczy zacytować artykuł z kodeksu drogowego lub jego część - "zatrzymanie to unieruchomienie pojazdu...". Gdy to przytoczę i po chwili proszę, aby druga osoba wytłumaczyła mi własnymi słowami - co należy zrobić aby zatrzymać pojazd - najczęściej słyszę jakieś niestworzone banialuki. Lub nie słyszę nic. Cisza. Unieruchomienie? Toż to wyraz naszej młodzieży zupełnie nieznany, obcy.
Chyba nie muszę dodawać, ile trudności sprawiają osobom szkolonym takie wyrazy jak "kryteria", "akomodacja", czy "dezaktywacja". Coraz częściej mam wrażenie, że pracuję z przedszkolakami, albo z ludźmi do których nie mówię w znanym im języku. Tak jak dziś, gdy na 12 godzinie jazdy chłopak próbuje przejechać na czerwonym, a gdy wyhamowuję mu pojazd to stoi bez względu na to, że światło zmieniło się po chwili na zielone. I co z tego że ma zielone? On nie ma pojęcia co oznacza czerwone, a co zielone. A żółte - to już zupełne abstrakcja...
Więc, gdy spotkacie eLki coraz częściej stojące na poboczu, to pewnie oznacza że za kierownicą siedzi "mistrz", któremu wydaje się że wszystko już umie - a instruktor mu jedynie przeszkadza...
Dajmy na to słowo "zatrzymanie". Cóż to takiego znaczy? Wydaje mi się, że dla większości moich drogich kursantów to słowo może oznaczać zwolnienie, lekkie przyhamowanie, może nawet prawie unieruchomienie pojazdu. Tylko, czy oni byli na wykładzie, na którym doskonale omówiono znaczenie tego słowa? Czy oni na pewno mają skończone 18 lat i rozumieją tak arcytrudne słowo? Wątpię.
Bo już rozróżnić "zatrzymanie" od "postoju" to wręcz kosmos. Jedni robią dziwne miny gdy pytam o te pojęcia np w kontekście mijanych znaków, drudzy bez jakiejkolwiek nieśmiałości mówią że to jest to samo, a trzeci "nie wiem" i robią naprawdę wiele, aby ich ten wątek nie dotknął.
Chyba nie muszę dodawać, ile trudności sprawiają osobom szkolonym takie wyrazy jak "kryteria", "akomodacja", czy "dezaktywacja". Coraz częściej mam wrażenie, że pracuję z przedszkolakami, albo z ludźmi do których nie mówię w znanym im języku. Tak jak dziś, gdy na 12 godzinie jazdy chłopak próbuje przejechać na czerwonym, a gdy wyhamowuję mu pojazd to stoi bez względu na to, że światło zmieniło się po chwili na zielone. I co z tego że ma zielone? On nie ma pojęcia co oznacza czerwone, a co zielone. A żółte - to już zupełne abstrakcja...
Więc, gdy spotkacie eLki coraz częściej stojące na poboczu, to pewnie oznacza że za kierownicą siedzi "mistrz", któremu wydaje się że wszystko już umie - a instruktor mu jedynie przeszkadza...