wtorek, 19 listopada 2024

Montaż klimatyzacji

Nie minęło pięć minut po ósmej a już widzę, że duży samochód dostawczy podjeżdża na parking. Dwóch gości wyładowuje mnóstwo rzeczy, które już za chwilę znajdą się w moim mieszkaniu. Jest też największy element - jednostka zewnętrzna.

Mnóstwo berbeci których monterzy będą używać (w tym dwie drabiny), ale jest także odkurzacz - ponieważ mają zamiar zostawić po sobie nienaganny porządek. Cieszy mnie to. 

Od razu rozpoczynają pracę - sprawdzają gdzie biegną kable w ścianie i coś tam zaczynają wiercić. Momentami jest bardzo głośno. Na szczęście dość krótko to trwa. Mają ochotę na kawę, ale w moim domu nie pije się kawy, więc oferuję herbatę lub wodę (bez entuzjazmu wybierają wodę).

Nie zamierzam stać nad nimi, więc krzątam się w łazience zajmując się sobą, a potem robię prasowanie. Po kilku godzinach panowie kończą. Dokładnie sprzątają po sobie, wynoszą swoje rzeczy i puste pudełka.

Jeden z nich (ten bardziej przystojny) omawia możliwości i funkcje urządzenia oraz pilota zdalnego sterowania. Przekazuje dokumentację i żegnając się stwierdza "teraz jest pan gotowy na letnie upały". 

Kilka dni później przychodzi szef firmy, który przynosi resztę dokumentów i fakturę. Jest bardzo rozmowny, podpisanie papierów zajmuje mi chwilę, ale on jest dobre pół godziny. 

Po jego wyjściu robię przelew. Teraz jestem gotowy na letnie upały 😃

sobota, 16 listopada 2024

Podsumowanie tygodnia 370

Poniedziałek 

Wolne. Dzień spędzam w dużym mieście, lekko zaniepokojony telefonem znajomej. 

Wtorek

Powrót do Departamentu. Mam bardzo dużo szczęścia. Niewiele pracuję. Obijam się od ścian.

Po pracy idę na siłownię. Półtorej godziny intensywnych zajęć. Mnóstwo ludzi, a to najdroższa siłownia w mieście. Daleko jej do mojej ulubionej z dużego miasta, ale cóż poradzić?

Środa

Powtórka z wtorku. Umówieni klienci przychodzą bez wymaganych dokumentów i "papierów",  lub nie przychodzą w ogóle co znowu skutkuje tym że pracuję bardzo mało.

Po pracy znowu siłownia. Wychodzę zmordowany. 

Czwartek

Ledwo mogę założyć kurtkę. Bolą mnie mięśnie, o których do tej pory nie miałem pojęcia. Mój trener dał mi przerwę na dzisiaj, więc mogę odpocząć. Piekę małą szarlotkę.


Po upieczeniu jem tylko mały kawałek zostawiając resztę nas weekend.

Piątek

W pracy fajnie. Klienci nawet mili, czas płynie szybko. Po pracy siłownia. Ćwiczymy inne partie ciała. Jest ciężko, ale coraz fajniej. Ludzi mało, półtorej godziny mija błyskawicznie. Ledwo się ruszam po tym treningu.

Wieczorem odzywa się koleżanka z siostrzanego Departamentu z drugiego końca kraju - przyjeżdża do nas niebawem w ważnej sprawie i wcześniej chce mnie wypytać o pewne kwestie. Pomagam jej, bo dlaczego nie? Wiem, że często pomaganie innym kończy się fatalnie, przejechałem się nas tym już wiele razy. Tłumacze co i jak oraz daje nadmiaru na odpowiednich managerów, żeby nie błądziła od drzwi do drzwi.

No i zaczynam powoli klimat świąteczny - skoro w Bydgoszczy już stoi choinka, w ramach relaksu włączam świąteczne przeboje 😁

sobota, 9 listopada 2024

Podsumowanie tygodnia 369

Poniedziałek 

Zimno. Trochę słonecznie, ale zbyt mało.

Wtorek

Podejmuję decyzję - niebawem zacznę chodzić na siłownię. Ostatnio (podczas wyjazdu) troszkę mi się przytyło. Ale nie tylko z tego powodu zamierzam zadbać o swój wygląd zewnętrzny.

Środa

Pierwszy dzień w Departamencie po dluuuugimmmm urlopie. A tam nowości - nowy sprzęt, a w dziale obsługi bezpośredniej nowa osoba.

Czwartek 

Wspomnienia z wyjazdu. Ale bym tam wrócił - już teraz! Natychmiast!

Piątek 

Po pracy jadę do dużego miasta. Skoro zimno, to wiadomo - sauny, potem kolacja i małe zakupy. Za oknem ciemno i średnio przyjemnie, a dni będą jeszcze krótsze.