poniedziałek, 30 marca 2020

Trzeci tydzień

Powoli przyzwyczajam się do nowej sytuacji. Myślałem, że jesteśmy na takim poziomie że byle wirus nie sparaliżuje całego świata, że nie wywróci do góry nogami otaczającej nas rzeczywistości. Nawet gdy to wszystko już minie nic nie będzie takie samo - nieufność i dystans do innych osób, bez dotykowe korzystanie ze wszystkiego co się tylko da, nasze poczucie bezpieczeństwa.

Jedno co się nie zmienia to jakość powietrza (celowo dla porównania dałem część Niemiec). Nie wiem jak bardzo wiarygodna jest ta strona:

https://airly.eu/map/en/
Ostatnio idąc sobie chodnikiem widzę że obok mnie jedzie bardzo mała dziewczyna rowerze. Jej matka jest nieco z tyłu, a dziecko się przewraca lecąc do przodu przez kierownicę. No i teraz decyzja - ratować? Podbiec i pomóc jej wstać? A może jej matka by sobie tego nie życzyła? A może pomyśli że jestem chory i że zaszkodzę jej dziecku? Nic nie zrobiłem tylko jak debil poszedłem dalej, a po chwili do niedającego śladów życia dziecka podbiegła matka.

Dziś rozpoczyna się mój trzeci tydzień w którym nie pracuję. Tydzień temu mieliśmy małe zebranie, na którym dowiedziałem się że przerwa może potrwać dłużej niż do świąt. Fizycznie trzymam się dobrze, a psychicznie - staram nie myśleć o tym wszystkim i jakoś organizować sobie czas. Wczoraj wróciłem do domu aby podlać kwiaty, sprawdzić pocztę (o dziwo pusta skrzynka) i załatwić sprawę rozwiązania umowy w drugiej pracy - za chwilę muszę się pofatygować do firmy aby podpisać dokument i przy okazji zabrać swoje rzeczy.

sobota, 28 marca 2020

Podsumowanie tygodnia 128

Poniedziałek

Raczej krótka rozmowa z szefem, pracy nadal brak. Wyjeżdżam z domu na dłużej, bo nie zamierzam sam siedzieć. Tydzień rozpoczynam od długiego spaceru w nowym miejscu, robiąc około 12 km. Ponieważ to dość spore miasto, mijam mnóstwo autobusów, prawie wszystkie puste. Ulice/chodniki również:


Wtorek

Poranny spacer, 6.5 km. Poza tym książka, trochę nauki, obiad a wieczorem zakupy. M.in. 0.2 l spirytusu i woda destylowana - sam zrobię płyn dezynfekujący.


Środa

Około 10 wybieram się na spacer robiąc ponad 12 km. Bez kijków, co najbardziej odczuł mój kręgosłup. Oczywiście wybieram miejsca, w których nie ma ludzi. Szczęśliwie do lasu mam około kilometr, więc korzystam ile się da.


Idę drogą prawie polną, po której w ciągu dziesięciu minut przejedzie średnio jedno auto. Potem droga przechodzi w piękny wąwóz. Co ciekawe, można przejść po prostu drogą, środkiem (czyli górą) lub wąwozem po prawej stronie. Super!


Czwartek

Spacer znów bez kijków, ale za to ponad 8 km. Potem robię tartę z jabłkami. Pierwszy raz, więc nie za bardzo się udała. Zamiast pudru dodałem cukru brązowego kryształ, co spowodowało przyciemnienie ciasta (takie lekkie zabrązowienie za którym nie przepadam), ponadto okazało się że nie mam tu wałka do ciasta. Efekt wizualnie średni, ale smak niezły:



Po południu dzwoni jeden z współpracowników - z tej firmy w której są ciągłe kłótnie. Ma do mnie sprawę - prosi o wykonaniu małego projektu. Zdziwiony po chwili odpowiadam, że nie mam pojęcia jaki jest mój "status" w firmie, bo najprawdopodobniej już tam nie pracuję, a na pewno za nic mi nie zapłacą, więc delikatnie odpowiadam iż to raczej nie jest dobry pomysł. Współpracownik wyraża ubolewanie i na tym kończymy.

Piątek

Godzinny spacer, niecałe 3.5 km, podczas którego odbieram telefon od managera z mojej drugiej pracy (nie nauki jazdy, tej samej z której wczoraj dzwonił współpracownik). Od momentu epidemii do tej pory się do mnie nie odezwali aż do dzisiaj. Manager informuje, że rozwiązujemy umowę ponieważ nie będę im już potrzebny (tłumaczy, że nie będzie miał środków na opłacenie ZUS-u).

środa, 25 marca 2020

Bez psa

Podczas codziennych spacerów zahaczam o stację Orlen. Już od kilku dni pojawiają się informacje, że można tam nabyć płyn dezynfekujacy. Ba, nawet ten jedyny uprawniający kampanię wyborczą chwalił się narodowym dobrem oraz tym, że w trudnych chwilach zamiast płynu do spryskiwaczy Orlen przestawia linie produkcyjne na płyn odkarzający.

Ale płynu nie ma nigdzie. Mało tego, pracownicy pewnie mają już dość natrętnych klientów pytających o produkt i prócz samej kartki A4 z informacją o braku płynu zamontowali dzisiaj coś takiego:


A więc płynu nie mam, psa niestety także. A w dzisiejszych czasach najlepiej mieć psa. Dzięki temu jest się lepszym i można wyjść na spacer zupełnie bezkarnie, bo nie wiadomo co będzie za chwilę - a pies musi po prostu i tyle.

Pracy oczywiście nadal nie ma i do świąt w tym temacie na pewno nic się nie zmieni. A co będzie dalej? Chciałbym już wrócić do pracy...


Po południu podgrzewam pierogi na słodko. Z serem waniliowym. Kupiłem je kilka dni temu, okazały się być bardzo smaczne.

niedziela, 22 marca 2020

Nie siedź w domu!

Nie zamierzam dzień w dzień przesiadywać w czterech ścianach. Praktycznie codziennie wychodzę gdzieś, gdzie w miarę możliwości nie przebywają inni ludzie. Wybieram miejsca, które nie są odkryte, popularne, łatwo dostępne oraz przyciągające turystów/spacerowiczów.

Najchętniej uciekam do lasu. Niecałe 2 km od mojego domu jest las, więc albo na rowerze albo z kijkami (nordic walking) lub po prostu bez niczego wychodzę i podziwiam budzącą się wiosenną przyrodę.


Nie znam się i nie potrafię nazwać, ale te fioletowe kwiateczki zalały prawie cały las. Na tle szaro-burych liści wyglądają przecudnie mimo, że malutkie i drobne bardzo. Na ścieżkach z rzadka minę kogoś, ale to naprawdę wyjątek. Np dziś natknąłem się na panią spacerującą z psiakiem, dwie młode dziewczyny i jedną rowerzystkę - łącznie cztery osoby w ciągu około dwóch godzin.


W innym lesie, jakieś 50 km ode mnie są bardziej odludne miejsca. Na próżno szukać ich w przewodnikach, a kilka skąpych informacji jest tylko w internecie. Ścieżka przyrodnicza ma ponad 6 km, podczas których z oddali spotkałem jedynie pracujących drwali (swoją drogą mam nadzieję że nie wytną tego lasu całkowicie).


Poza tym na ścieżce kilka razy przemknęły mi sarenki, mniejsze i większe ptaki oraz kolorowe motyle, które nijak nie chciały dać się sfotografować. W ten sposób odkrywam zupełnie nowe miejsca, na które nie miałbym czasu gdybym normalnie pracował. Jak na przykład ścieżki spacerowe brzegiem lasu a niedaleko zalewu/jeziora. Do tej pory najwięcej jednego dnia przeszedłem 13 km.


Szum wiatru który delikatnie kołysał trzcinami w każdą stronę pozwolił trochę odetchnąć od problemów wirusowych - których zdaje się nie kontrolujemy zbyt dobrze. Mnóstwo hejtu, który wręcz wylewa się z ludzi jest przerażający chyba bardziej niż sam wirus.


Na forach związanych z nauką jazdy mnóstwo pretensji, przytyków, chamstwa i cwaniactwa. I to wszystko piszą ludzie związani z branżą, a najczęściej instruktorzy/egzaminatorzy - a więc ludzie kulturalni - a przynajmniej tacy powinni być. Na lokalnych serwisach mnóstwo niegrzeczności i wulgaryzmów. Wydaje mi się że u nas każdy jest ekspertem w każdej dziedzinie, a co by nie zrobiła druga osoba to i tak zostanie potępiona i zmieszana z błotem. Dlatego póki na razie mogę wyjść z domu to zamierzam z tego korzystać, bo możliwe że będzie gorzej.

A dla kontrastu zdjęcie z lotniska, gdzie w ramach akcji #lotdodomu specjaliści, fachowcy i eksperci zorganizowali taki oto powrót rodaków:

fot: A. Walęga
https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/51,35612,25806716.html?i=0


Tymczasem dzisiaj w kilku miejscach w Polsce odbywają się wybory uzupełniające. Na zdrowie!

sobota, 21 marca 2020

Podsumowanie tygodnia 127

Poniedziałek

Pierwszy dzień przymusowego urlopu, mija mi szybko i w miarę bezboleśnie.

Wtorek

Z samego rana mam umówioną wizytę w serwisie, gdzie wymieniają mi opony na letnie. Komplet czterech nowych zimówek nawet nie dotknęły do śniegu. Gdybym wiedział, cały rok jeździłbym na komplecie letniego ogumienia.

Środa

Dwa tygodnie temu zasiliłem moją kartę basenową. Zamroziłem 500 zł, które w obecnych czasach wykorzystałbym na inne cele.

Czwartek

Na ulicy widzę kilka pojazdów nauki jazdy.


Piątek 

Przed południem jadę swoim autem na okresowe badanie techniczne. Nie ma kolejki, więc załatwiam sprawę na bieżąco. 162 zł, badanie i gotowe. Następne za rok - o ile nadal będę jeździł tym autem za rok.

czwartek, 19 marca 2020

Miasto wymarłe

Sytuacja w kraju oraz moim najbliższym regionie nie jest dobra. Zmuszony wyjściem na miasto przeszedłem się pustymi ulicami ścisłego centrum. Poszczególne ulice wyglądały, jakby miasto było wymarłe. Pusto jak w nocy, ale to nie była noc.


Większość obiektów (prócz kiosku, piekarni, drogerii oraz aptek i stacji paliw) była po prostu zamknięta:




W piekarni, do której zajrzałem była prośba o zachowanie odległości od sprzedawczyń oraz od innych kupujących - których w piekarni nie mogło być więcej niż 2 w tym samym czasie. No i prośba o płatność kartą:




Kilka dni temu byłem na zakupach w jednym z największych sklepów w regionie uznając, że będzie tam najwięcej przestrzeni. Było bardzo mało ludzi, przy wejściu płyn dezynfekujący, a podczas całych zakupów zalecane jest przebywanie w jednorazowych rękawiczkach.

A ja odpoczywam dalej...

niedziela, 15 marca 2020

Nie pracujesz - nie zarabiasz

W piątek (13.03.2020) wieczorem dowiedziałem się, że od poniedziałku do końca tygodnia wszystkie jazdy są odwołane. To decyzja szefa, który w obliczu sytuacji wirusowej postanowił zawiesić działalność całej firmy, więc nie tylko ja ale także wszyscy moi koledzy instruktorzy mają przymusowe wolne.

Oczywiście jest to podyktowane bezpieczeństwem osób szkolonych a także nas - instruktorów. W ostatnim czasie dezynfekowaliśmy pojazd po i przed każdą jazdą, prosiliśmy o większą dbałość o higienę (mycie rąk), ale wiadomo jak to z ludźmi - może być różnie. Osobiście uważam że osób zarażonych jest o wiele więcej niż w tej chwili oficjalnie podanych - i w sumie nigdy nie wiadomo kogo ma się na fotelu obok.

Mnie osobiście jakoś to nie przerażało, no ale skoro szef tak zadecydował to nie mam innego wyjścia. W dodatku nasz WORD zawiesił egzaminy na co najmniej dwa tygodnie, więc podejrzewam że był to dodatkowy bodziec dla szefa przy podejmowaniu decyzji.

Niestety, minusem zaistniałej sytuacji jest fakt że przez czas wolnego nie dostanę ani grosza - więc muszę racjonalnie podchodzić do życia, wymogów i moich potrzeb (moja druga praca również zawiesiła wszystkie projekty). Wiele zależy także od tego, jak długo taka sytuacja potrwa, mam tu na myśli nie tylko swój własny stan finansowy ale także wytrzymałość firmy. Brak jazd oraz wykładów, to praktycznie zakończenie działalności nauki jazdy.

Zobaczymy, ale jakoś nie widzę tego wszystkiego optymistycznie. W tej chwili powoli do mnie dociera że co najmniej przez tydzień będę miał wolne, choć myślę że to może przeciągnąć się do co najmniej dwóch tygodni a sądząc po dynamice wzrostu osób zakażonych do miesiąca lub dłużej. Dziś wybrałem się na długi spacer. W parku było bardzo mało osób, pogoda raz śnieg a za chwilę piękne słońce. Samochodów na ulicy mało, parking w centrum miasteczka wiecznie zatłoczony dziś był prawie pusty.



Pooglądałem krokusy, posiedziałem na ławce nad wodą, zrobiłem zdjęcie kaczuszce, w międzyczasie spadło odrobinę śniegu, długo chodziłem po lesie - nie można dać się zwariować.




Jutro też nie zamierzam siedzieć w domu cały dzień, unikam skupisk ludzi, poczytam książki, będzie czas na naukę przepisów ruchu drogowego (choć zapewne egzamin kwalifikacyjny na egzaminatora na razie się nie odbędzie).



sobota, 14 marca 2020

Podsumowanie tygodnia 126

Poniedziałek

Z samego rana kosy pięknie śpiewają, aż miło zacząć dzień :)

Wtorek

W drugiej pracy nieustający armagedon. Współpracownicy donoszą na siebie nawzajem do kierownika. Gdy jestem ja, szukają czegokolwiek także na mnie.

Środa

Idę na basen, a tam prawie pusto. Prawie, czyli około 30 osób. Zwykle jest od 70 do 120 w tym czasie.

Czwartek

Po pracy jadę ze znajomą na działkę. Zaproponowałem że pomogę zawieźć rzeczy, bo są ciężkie i dość spore. Przy okazji porządkuję teren wokół domku, podsłuchuję śpiew ptaków i podziwiam zachód słońca.



Piątek

Część kursantów odwołuje zajęcia, ale większość normalnie jeździ. Tymczasem od poniedziałku przez co najmniej tydzień czasu mam przymusowy urlop.

czwartek, 12 marca 2020

Szkolenie w czasie pandemii

Koronawirus sieje w Polsce coraz większą panikę wśród ludzi, także tych którzy szkolą się w firmie w której pracuję. Od zawsze mam w samochodzie mokre chusteczki, którymi przecieram newralgiczne miejsca dotykane przez kursantów. To raczej normalne - część ludzi dba o siebie, inna część unika mydła - pisałem już o tych sprawach niejednokrotnie, lecz każdemu (także mi) należy się komfort w pracy - więc trzeba czyścić.

Tymczasem od kilku dni używam dodatkowo środka do dezynfekcji. Dostałem od szefa duży pojemnik, którego używam przed każdą jazdą z kolejnym kursantem. Czyli praktycznie co 2 godziny. Po zakończeniu szkolenia z konkretną osobą nie wpuszczam następnej, tylko dezynfekuję kierownicę, gałkę zmiany biegów, kluczyk (a nawet długopis którym kursant podpisuje jazdę), przełączniki które były przez niego dotykane, część pasa bezpieczeństwa oraz klamki. 


Wg tego co napisane na opakowaniu po 5 minutach preparat spełnia swoją rolę. Ja w tym czasie wychodzę umyć ręce i załatwić sprawy w firmie. Następnie przewietrzam i jeździmy - ale wcześniej pytam o czystość rąk osobę szkoloną, ewentualnie zapraszam do łazienki. Są osoby które odwołały lekcje, są takie które zapełniają każdą wolną godzinę i zapisują się na jazdę. 

WORD do którego wysyłam moich kursantów od jutra nie przeprowadza egzaminów. Wszystko może się zmienić także w "mojej" firmie - zobaczymy co i jak. Na razie jutro idę do pracy.

niedziela, 8 marca 2020

70 i więcej (2)

Z panią opisaną wcześniej tu wybrałem się do dużego miasta. Ma już ponad 80 godzin, postanowiliśmy że jazda w dużym mieście doda jej pewności. I może tak być, ale co to zmieni w kwestii tego że ona wciąż nie zwraca uwagę na czerwone światło? Bała się dużego ruchu, ale po kilku minutach jazdy zrozumiała (chyba) że jakoś w tym wszystkim da się jechać. Za to poprawiła technikę ruszania. Teraz na około 10 prób udaje się więcej niż połowa, rzadziej rusza z 6000 obrotów silnika, choć zdarza jej się to w najmniej oczekiwanym momencie.

Jadąc w trasie zmusiłem ją do używania czwartego i piątego biegu. Jechała tak około 80 km/h, więc nie jest źle (kiedyś nie przekraczała 30). Oczywiście wyprzedzali nas wszyscy - także ci którym tego nie wolno. A więc w trasie nie było okazji do ćwiczenia wyprzedzania, ale trudno.

Niebawem chce iść na egzamin. Wcześniej musi zdać egzamin wewnętrzny - postanowiłem że zrobi to jeden z moich współpracowników, więc jeśli jej się teraz uda to będzie miała drogę wolną. A czy dobije do 100 godzin? Zobaczymy.


sobota, 7 marca 2020

Podsumowanie tygodnia 125

Poniedziałek

Dwie osoby zdają egzamin praktyczny - oczywiście przy pierwszym podejściu. Przy okazji dostaję wino i czekoladki w podziękowaniu.

Wtorek

Rozmawiam z kursantką, która w czwartek ma wyjechać na szkolenie do większego miasta i w związku z tym dobraliśmy jej drugą osobę na taki wyjazd.

ona - to z kim jadę?
ja - z I.
ona - jakaś młoda czy starsza?
ja - dla mnie wszystkie są młode
ona - a ile ma lat?
ja - a nie wiem nawet [doskonale wiem, pisałem o niej w tym wpisie...]

Środa

Zrywam się wcześniej, bo przeczuwam że auto brudne więc trzeba na myjnię. Szybkie mycie i odkurzanie, potem dezynfekcja wnętrza auta. A po południu dostaję Merci. W podziękowaniu za naukę :)

Czwartek

Niespodziewana podwyżka. Mało tego - to będzie (jest) podwyżka z wyrównaniem od połowy lutego. Co prawda mała, ale lepiej tak niż wcale :)

Piątek

Zmęczenie po całym tygodniu większe niż zwykle. Więcej godzin, ale muszę zwolnić bo inaczej znowu skończę u lekarza :P


czwartek, 5 marca 2020

Uśmiech

Dziś pracuję m.in. z K - to kursantka z innego, odległego miasta z tramwajami która przyjechała do partnera na kilka dnia a przy okazji postanowiła tu podejść do egzaminu. W biurze uprzedzili mnie, że to starsza pani z problemami [no świetnie], ale okazało się to nie być prawdą.

Otóż pani nie jest ani stara ani nie ma problemów. Co prawda nie zdała już kilku egzaminów w tym dużym mieście, ale po wyprowadzeniu jej jazdy "na prostą" zdała dziś - nie wiem dokładnie za którym razem ale u mnie za pierwszym. Jej głównymi problemami był brak wiary we własne umiejętności, bowiem większość zadań robiła dobrze lub nawet bardzo dobrze.

A więc przejścia dla pieszych, ecodriving, plac manewrowy - tu było bardzo dobrze. Trochę gorzej z dynamiką jazdy (m.in. nie używała 4 biegu, oraz nie pilnowała właściwych obrotów wału korbowego) oraz z pewnością siebie. Wystarczyło, że ktoś na skrzyżowaniu nieco szybciej dojechał a ona już hamowała (mimo pierwszeństwa). W ciągu 5 godzin udało mi się poprawić to co zauważyłem i postanowiliśmy wspólnie o tym że podejdzie do egzaminu.

W dniu egzaminu czyli dziś omówiłem bardzo dokładnie elementy obsługi auta pod kątem przewietrzania pojazdu, oraz używania wycieraczek (nigdy tego nie miała) bowiem dość intensywnie padający deszcz mógł popsuć jej plany. Jak opowiedziała po zdanym egzaminie - gdy na samym początku ustawiła odpowiednio nadmuch, włączyła klimatyzację oraz wycieraczki (przód/tył) egzaminator aż się uśmiechnął. No i dobrze, bo obiecała że będzie polecać do mnie kolejnych kursantów.


środa, 4 marca 2020

Radio w tle

Po zbojkotowaniu Trójki wciąż nie mam co włączyć jako nie wiele znaczące tło podczas jazdy z kursantami. Niby nie słucham radia, ale jednak gdy słyszę reżimowe teksty to słabo mi się robi i czuję natychmiastową chęć/konieczność przełączenia stacji.

Ogólnodostępne RMF i Zet ociekają beznadziejnością muzyczną i zbyt małą ilością słowa. Ich muzyczne "łupanie" wytrzymuję co najwyżej kilka minut. Gdy przełączam na kolejną stację (regionalną)  nadającą w miarę dobrą muzykę i mającą więcej do powiedzenia - słyszę co jakiś czas tematy czysto kościelne - czyli lipa. Kolejna regionalna stacja ma tylko muzykę (dla mnie bardzo słabą) i nic więcej. No i co wybrać? A może po prostu ciszę?


poniedziałek, 2 marca 2020

Weekendowy wyjazd

Weekend minął mi w podróży. Miało być mniej, ale wyszło w jedną stronę nieco ponad 300 km. Na szczęście nie moim maleństwem, w którym po takiej podróży czułbym się o 20 lat więcej niż mam, tylko całkiem sporym, wygodnym autem typu kombi. Z automatyczną skrzynią, odpowiednim zapasem mocy i ciszą - która potrafi wzmocnić pozytywne wrażenia z jazdy.

Nawet spanie z obcą osobą w pokoju nie zmąciło mojego spokoju, ani to że następnego dnia trzeba było już wracać, a to co zaplanowałem udało się zrealizować w co najwyżej 20 %. Kolejny taki wyjazd za około trzy tygodnie z tym, że osoba w pokoju już nie będzie aż tak bardzo obca, a ja będę wiedział że te 300 km nie zrobi wrażenia na moim wątłym kręgosłupie.