niedziela, 29 lipca 2018

Spokój

Weekend mija z wysokimi temperaturami. Gdy tylko mogę wyjeżdżam z miasta, choć nie narzekam - w mieszkaniu jest przyjemnie chłodno. Zabieram niedoczytaną nadal książkę i jadę szukając miejsc odludnych. Niestety we wszystkich fajnych punktach które znam jest pełno gremlinów - tych młodszych i starszych. Starsi namiętnie podtruwają się dymem z grilla i bez najmniejszego skrępowania tankują piwo. Młodsi, niezbyt pilnowani piszczą, wrzeszczą, biegają i zmącają powietrze bardziej niż kiedykolwiek.


Z samego rana wybrałem to miejsce - zdjęcie powyżej. Niestety spokojnie było tam przez niecałą godzinę, więc postanowiłem się wynieść. Na szczęście niezbyt atrakcyjne dla mas miejsca nadal są - chciałbym je jakoś odizolować od gremlinów, tylko jak?

sobota, 28 lipca 2018

Podsumowanie tygodnia 42

Poniedziałek

Dwie osoby z innego ośrodka przyszły do mnie na doszkolenie. Pojeździliśmy. Obie zdały za pierwszym razem :)

Wtorek

W firmie bezproduktywne zebranie. Bez sensu. Straciłem ponad godzinę czasu...

Środa

Kontrola z wydziału komunikacji. Tym razem na mieście - w aucie. Wszystkie dokumenty, oznakowanie auta, policja dodatkowo trzeźwość i stan techniczny pojazdu. Prawie pół godziny kontrolowali - dobrze, mogliby częściej - miałbym więcej czasu na rozprostowanie kości :)

...a po pracy podglądam chmurki...

Czwartek

Tym razem zebrało mi się na słuchanie Ireny Santor. To jest bardzo dziwne, jakiś powrót do przeszłości mi się chyba przydarzył... A wieczorem gruntownie czyszczę firmowe auto, bo jutro daleki wyjazd.

Piątek

Wybieram się w trasę. Ale sporo dalej niż zwykle - łącznie robimy ponad 450 km (w obie strony) - uciechy dla kursantów co niemiara - ja zmęczony padam na glebę...

czwartek, 26 lipca 2018

Męska (?) torebka

8 godzin jazdy u innego instruktora, dzisiaj 2 godziny ze mną. Podjeżdżam w umówione miejsce - 18 lat, dres, czapka z daszkiem, torebka (?) i arogancki style wylewający się na pół ulicy... cudownie, kolejny chojrak który wszystko już umie. I to nic że nie znoszę takiego stylu...

Zacząłem nietypowo - wyrzuciłem go z auta - ponieważ nie skończyłem omawiać jazdy poprzedniej kursantki, a nie chciałem aby ktoś słuchał o jej problemach. On oczywiście władował się na kanapę gdy tylko podjechałem (a byłem 7 min wcześniej)... z takim to trzeba od razu ostro, inaczej wejdzie mi na głowę...

Gdy już usiadł za kierownicę, od razu chciał ruszać. A może by tak ustawił fotel, lusterka? No może i by ustawił, gdyby umiał... Stwierdził że zawsze było "dobrze" ustawione... taaaa, już ja widzę jak "dobrze" było ustawione...

Bo już włączenie świateł mijania przekroczyło jego zdolności manualno-intelektualne. Historia pod tytułem "jak znaleźć światła mijania" to niekończąca się epopeja pułapek, schodów i utrudnień. To istna czarna magia, z którą zmierzyli się jedyni najmądrzejsi tego świata - z IQ powyżej 150...jak stwierdził, jeszcze takiego wyczynu jak włączenie świateł mijania nie miał na kursie... Do tej pory przełączał światła w pozycję "auto", ale gdy spytałem co to znaczy oczywiście nie wiedział...Rany, z kim ja pracuję?!

Jak się domyślacie, później było tylko gorzej...Bycie instruktorem to wymagająca cierpliwości praca, musiałem się naprawdę powstrzymywać aby przy tym wszystkim zachować spokój, nie kląć i nie wyrzucić go z auta, cierpliwie tłumaczyć mu rzeczy które powinien mieć na wykładzie lub pierwszej jeździe. Zwłaszcza, gdy zaczął być średnio kulturalny, no ale czego się spodziewać?

poniedziałek, 23 lipca 2018

Nałęczowskie wąwozy

W okolicy Nałęczowa jest kilka ciekawych miejsc, gdzie można wybrać się na spacer lub wycieczkę rowerową. Jednym z nich jest wąwóz lessowy położony w miejscowości Bochotnica. Niezbyt długi, cały wyłożony betonowymi płytami wąwóz nawet w upalne dni zapewnia przyjemny chłód.




Wąwóz stanowi dojazd do okolicznych pól z uprawą kukurydzy, zboża i równych rządów porzeczek.


Wąwóz Glinianki w Bartłomiejowicach - po zostawieniu auta w centrum wsi należy udać się w stronę malowniczych pól i lasów - polna droga doprowadzi do wąwozu, w którym pionowe zbocza mają wysokość dochodzącą do 10 metrów.



Innym ciekawym miejscem jest wąwóz Lipinki w miejscowości Wąwolnica. To dawny szklak komunikacyjny pomiędzy Lublinem a Kazimierzem Dolnym. Wąwóz ma bardzo strome i wysokie zbocza - niekiedy porastają go mchy i paprocie. Cały wąwóz (około 1 km) wyłożony jest kostką brukową.



sobota, 21 lipca 2018

Podsumowanie tygodnia 41

Poniedziałek

Z samego rana jeżdżę ze starszą panią, która później ma egzamin praktyczny. Ale nie potrafi nawet ustawić lusterek (zamiast w górę ustawia je na sam dół, tłumaczę jej to chyba 5 minut ale ona i tak nie rozumie), a potem co chwilę popełnia jakiś błąd. Godzina jazdy z nią bardzo męczy, chyba nie muszę dodawać że powiedziałem jej co myślę o podejściu do egzaminu? Lepiej, gdyby wybrała się na dobrą kawę niż do WORD-u... (mam nadzieję że się nie obraziła gdy to usłyszała, choć w sumie obojętne).

Wtorek

Po pracy relaksuję się słuchając piosenek Anny Jantar. Kolejne objawy starzenia? Moi kursanci wyrzuciliby mnie z auta gdybym to włączył w trakcie szkolenia...:P

Środa

Codziennie jazda od 7.00 - z lekka zmęczony ale i przyzwyczajony wstaję przed 6 żeby się wyrobić do pracy. Z rana chłodno, rześko i mniej ludzi - przyjemnie.

Czwartek

Do firmy przychodzi pewna pani. Pyta o cenę godziny jazdy i gdy się dowiaduje - narzeka że drogo. Ale wpada na pomysł - może weźmie tylko pół godziny? We wtorek ma kolejny egzamin (8 razy już nie zdała) i potrzebuje poćwiczyć...

Piątek

Uatrakcyjniam swój kącik balkonowy. Kilka dni temu kupiłem rozkładane wygodne krzesło, a dziś posadziłem dwie doniczki kwiatów. Może to tak na początek?


czwartek, 19 lipca 2018

Prognoza emerytalna

Ostatnio tak się złożyło, że na kurs przyszło kilka osób szukając mnie w poprzedniej firmie. Nie dziwię się, ponieważ przepracowałem tam sporo ponad 10 lat. Ale dla chcącego nic trudnego - znalazły mnie w nowym miejscu, zrobiły cały kurs i już zdały egzaminy. Sprawnie, bo wykłady robimy często, jazdę miały najczęściej codziennie, ale także dlatego że testy o praktykę zdały za pierwszym razem.

Miło. Tego stanu nie zepsuł mi nawet ZUS, przysyłając prognozę wysokości emerytury przy założeniu, że na obecnych warunkach będę pracował do 65 roku życia... I to przy wykorzystaniu środków z subkonta.


Kolejne osoby z tych samych rodzin przychodzą na kurs, może te półtora roku temu trzeba było zakładać jednak swoją firmę? Nigdy nie liczyłem na wiele z państwowego zakładu, ale nie sądziłem że będzie to niecałe 700 zł...

niedziela, 15 lipca 2018

Pomysły na śniadanie

Śniadania - to chyba najważniejszy posiłek dnia. Mimo tego, że najczęściej zaczynam od 7 rano staram się przygotowywać jak najlepiej, niekiedy nawet zaczynam wieczorem dnia poprzedniego.


Ostatnio nabrałem ochoty na pastę jajeczną z boczkiem. Ugotowane na twardo jajko rozgniatam z łyżką musztardy i bardzo drobno pokrojonym i podsmażonym boczkiem. Do tego odrobina soli i pieprzu, czasem szczypior - jeśli mam akurat pod ręką, lub koper.


I jak zwykle - obowiązkowy element to kabanosy :)



Twaróg z cebulką, lub szczypiorem i śmietaną, oczywiście z pomidorem, czymś zielonym dla kontrastu i oliwką na wierzchu.


Świetnym dodatkiem jest rukola, jakoś wcześniej nie zwracałem na nią uwagi, ale od pewnego czasu prawie zawsze mam w lodówce...


Smacznego :)

sobota, 14 lipca 2018

Podsumowanie tygodnia 40

Poniedziałek

Cały dzień mam swoich kursantów. Wszystkich znam, przyjemnie się ich uczy. Mogłoby być tak codziennie.

Wtorek

Na 7.00 jestem umówiony na drugim końcu miasta. Wstaję wcześnie i jadę. Okazuje się że kursantka zaspała. Wracam o 7.20 do domu - i tak za ten czas dostanę zapłatę.

Śniadanie
Środa

Pochwała od szefowej. Cały dzień od razu milszy...

Czwartek

Pracuję z kursantką przez trzy godziny. Jeździ średnio, ale strasznie narzeka. Wszystko co jej nie wychodzi to wina innych - pieszych (weszli na przejście), ulicy (zbyt pochyła), auta (często gasł silnik). I na końcu komentarz do mnie - twój spokojny głos mnie stresuje!...

Piątek

Kontrola w firmie. Formalność, dla mnie zero stresu, przeprowadzam akurat jeden egzamin wewnętrzny teoretyczny (pozytywny) pod okiem kontrolujących.

środa, 11 lipca 2018

Sjesta

Prócz dogadzania sobie obiadkami, muszę zadbać o stan psychiczny. Lepiej późno niż wcale, prawda? Więc korzystając z pięknej pogody i wcześniejszego zakończenia pracy wybrałem się na wycieczkę rowerową. Ponad godzinę w jedną stronę, w plecaku domowa lemoniada, ciasteczka i książka. Po drodze szutrowe i polne odcinki pełne kwiatów i kolorów.


Otoczenie zielone, z lekkim wiaterkiem. Wdrapałem się na wieżę widokową pośród łąk i bagienek, jedyną muzyką był właśnie wiatr i śpiew ptaków. I zanim się obejrzałem minęło ponad trzy godziny, które dały mi mnóstwo wytchnienia, relaksu i odpoczynku.


Miejsce na uboczu, spokojne, nikt nie zakłócał mojej sjesty. Bardzo polubiłem to miejsce, choć byłem tam dopiero trzeci raz to chyba częściej. Macie takie swoje miejsca, które są oazą spokoju? 


I jeszcze o kartce - która przyszła do mnie przedwczoraj. Sam bardzo zaniedbałem wysyłanie, ale jak już wyprostuję najważniejsze sprawy w życiu to nadrobię...


poniedziałek, 9 lipca 2018

Szybki obiad

Kończę coraz wcześniej, dziś już o 15.00. To niesamowite jak dla mnie żeby tak wcześnie być w domu, ale postanowiłem to wykorzystać i zrobić coś dla siebie - szybki, ale smaczny obiad. Wykorzystuję do tego mieszankę sałat z rukolą, filety z kurczaka krótko obsmażone w pieprzu i soli z dodatkiem papryki i soku z cytryny,  białą mozzarellę, kilka grzanek z oliwą i posypką pomidorową oraz garść orzechów pinii, migdałów, słonecznika i żurawiny.


Można wykorzystać gotowce - gotowe mieszanki sałat, przyprawionego i usmażonego kurczaka - znacznie skraca to czas przygotowania - ale oczywiście trzeba zwracać uwagę na jakość produktów.



Na spód miski kładę trochę sałaty którą posypuję orzeszkami, migdałami, słonecznikiem i żurawiną, rozrywam mozzarellę i kładę podgrzanego kurczaka, na wierzch znów sałata. Całość skrapiam odrobiną dobrej oliwy. Smacznego! :)


sobota, 7 lipca 2018

Podsumowanie tygodnia 39

Poniedziałek

Sezon urlopowy, więc jeżdżę więcej z nie swoimi kursantami. Nawet jest zabawnie, gdy chcę by zaparkowali równolegle, a oni nie wiedzą co to jest w ogóle...

Wtorek

Chłodno i wręcz zimno. Wyciągam kurtkę.

Środa

Jadę w trasę. Kursanci słabi, więc muszę bardzo uważać - a w dużym mieście jeździmy bardziej obrzeżami. Nie lubię tak.


Czwartek

Ćwiczę plac w WORD. Jedna z kursantek wykupiła pół godziny, które mija zaskakująco szybko.

Piątek

Wróciły upały, mimo wiatru ciężko jest oddychać poza autem, męczę się bardziej niż zwykle. Dobrze, że już weekend.

środa, 4 lipca 2018

Aby dotrwać... (1)

Jakiś czas temu pisałem o kursantce (46 lat), która bardzo długo ustawiała wszystkie rzeczy do jazdy. Miała wtedy początkowe jazdy, ale dziś ma już 22 godziny. Nie wiem jakim cudem, ale przez ten czas udało mi się zachować całe, nieuszkodzone przez nią auto - mimo że robiła wszystko aby było inaczej. Jej dzisiejsza jazda wyglądała tak:

Epizod I - ruszanie

- ten bardzo skomplikowany proces nadal nie został opanowany. Najczęściej (średnio 9 na 10 razy) podczas ruszania auto jej gaśnie, przyczyn jest kilka - puszcza sprzęgło zbyt szybko; ma inny bieg niż pierwszy (najczęściej ten na którym jechała wcześniej - czyli dwójkę); lub wciska hamulec - tak, wciska hamulec podczas ruszania.  Za to gdy trzeba się zatrzymać ona najczęściej wciska gaz. Do końca.

Jednocześnie muszę dodać, że jest coś co opanowała nieźle. To ruszanie bez sprzęgła. Czasem szybko się orientuje że auto zgasło, wtedy w mgnieniu oka przekręca kluczyk i rusza natychmiast - bo bez użycia sprzęgła. Ale to też tylko wtedy, gdy jednocześnie nie wcisnęła hamulca.


Dojeżdżając do skrzyżowania muszę mówić jej co zrobić, bo inaczej nie robi nic. Ale, to że mówię nie znaczy że to zrobi. Najfajniej jest, gdy sama wpadnie na to aby popatrzeć w prawą i lewą stronę czy droga jest wolna - wtedy i tak niezależnie od sytuacji wciska cokolwiek - ale do samego końca. Najgorzej gdy trafi na hamulec, a porusza się drogą z pierwszeństwem. Naprawdę coś nad nami czuwa, bo już tyle razy było tak blisko kolizji... (domyślacie się, że po każdym takim "incydencie" stajemy z boku i tłumaczę co i jak?)

Epizod II - światła i płyny

- czyli pierwsze zadanie egzaminacyjne. Trzeba sprawdzić obecność płynów i działanie świateł. Wczoraj, gdy miała 20 i 21 godzinę jazdy, na placu spędziliśmy równe 70 minut na naukę włączania świateł. I myli się ten, kto sądzi że robiła to pierwszy raz - robiła to już co najmniej 8 razy. Po tym czasie spędzonym na tłumaczeniu, rysowaniu, pokazywaniu i sprawdzaniu świateł muszę stwierdzić, że należy ten wątek powtórzyć, ponieważ ona nadal nie potrafi włączyć świateł mijania, przeciwmgłowych tylnych ani drogowych. Zastanawiacie się jak to możliwe? Hmm, ja także...

Epizod III - plac manewrowy

- cofnąć pomiędzy liniami i pachołkami? Niewykonalne i niemożliwe. Jeszcze nigdy, ani razu nie udało jej się zrobić tego zadania. Mimo tego że do znudzenia mówię i tłumaczę, rysuję i sam pokazuję jak należy zrobić to zadanie, dla niej to wciąż czarna magia. Zawsze wjedzie w któryś pachołek, kołami najedzie na linie, auto jej zgaśnie lub - jak ostatnio - totalnie mnie olewa. Mianowicie, w końcu pozwoliłem jej samodzielnie wjechać w pozycję początkową do zadania - ot 4 metry do przodu. Ale po wjechaniu miała się tam zatrzymać. Wyjaśniłem jej to, potem zapytałem aby powtórzyła po mnie, znów wytłumaczyłem i ponownie zapytałem - odpowiedziała właściwie. Przypominam - po 4 metrach ruszenia do przodu, miała się zatrzymać. Wychodzę więc z auta, otwieram stanowisko do wjazdu, a ona co robi? Najpierw kilkanaście razy auto gaśnie, a potem po ruszeniu zamiast zatrzymać się w pozycji początkowej, pojechała dalej. Wpadłem jej do samochodu przez otwartą szybę (dobrze że otworzyłem ją do końca) zaciągając hamulec postojowy z całej siły, bo ona oczywiście już wciskała gaz do końca. Udało się, moje posiniaczone miejsce w okolicy bioder niebawem się zagoi.

Pozostawianie jej bez opieki nie jest wskazane...

c.d.n.

wtorek, 3 lipca 2018

Czerwień wśród szarości...

Miłe chwile w pracy są wtedy, gdy mam okazję uczyć ludzi którzy słuchają, szanują i starają się. Jakiś czas temu na kursie pojawiło się dwóch chłopaków, którzy byli do siebie dość podobni - w domu jeździli różnymi pojazdami. Oczywiście w związku z tym od razu po zajęciu miejsca za kierownicą nieźle sobie radzili.


W dodatku, bardzo uważnie słuchali moich rad i skupiali się na tym, aby poprawić słabe strony. Naprawdę, praca z nimi był przyjemna. W ciągu trzydziestu godzin kilka razy wyjechali do większego miasta, zaliczyli jazdę po drogach ekspresowych, mnóstwo razy wyprzedzali, poznali wszelkie możliwe manewry parkowania (nie tylko te które są na egzaminie), nauczyli się więcej niż przeciętni kursanci - ich jazdę naprawdę mogę ocenić wysoko.

Wczoraj obaj zdali egzaminy praktyczne - naturalnie za pierwszym razem, tak jak egzamin teoretyczny kilka dni wcześniej. Tak więc - Niebieski Piasek - jak widzisz różni ludzie się trafiają, nie tylko sieroty i miernoty... :) Szkoda że oni już sobie poszli, bo pozostała sama szarzyzna...

poniedziałek, 2 lipca 2018

Po operacji

Kolejny łyk gorącej czarnej herbaty w taką pogodę powoduje, że wewnątrz robi się ciepło. W radiu audycja jazzowa zwiewnie akompaniuje spadającym z nieba kroplom deszczu, które rozbijają się o blaszany parapet. Chłodny weekend przyniósł mi mnóstwo odetchnienia od pracy i codzienności - i chociaż zajmowałem się głównie typowymi pracami domowymi, to mimo wszystko udało mi się odpocząć. Niewiele jeździłem autem.


Dziś dokładnie mija tydzień od operacji mojego Tomka. Udało się bez większych komplikacji (o szczegółach sam napisze w stosownym momencie), choć po operacji pojawiła się gorączka. Teraz czuje się różnie - raz lepiej a raz gorzej, ważne że wszystkie dotychczasowe badania pokazują prawidłowy proces gojenia. Martwi mnie brak apetytu. Oczywiście ciągłe leżenie nie jest fajne, ale od piątku pierwszy raz mógł na chwilę usiąść. Mam nadzieję, że z każdym dniem będzie coraz lepiej - jednocześnie wiemy że jeszcze trochę to potrwa...