Ten tydzień minął pod następującym zdaniem:
kursant ma zawsze rację!
Kiedy mówię komuś podczas jazdy, że właśnie zignorował znak STOP i pytam, czemu się nie zatrzymał - oczekuję konkretnej odpowiedzi. Proste pytanie = prosta odpowiedź. Może być i ta - bo nie zauważyłem znaku. Ale dlaczego często słyszę - przecież się zatrzymałem! Hmmm, czy człowiek który ma co najmniej 18 lat rozumie słowo "zatrzymanie"? Nie zawsze. I nie warto dyskutować, wszak kursant wie lepiej. Czepiam się, jak zwykle zresztą. Nikt normalny się nie zatrzymuje, kursant mi tu zwolnił, a ja robię ambaras!
Podobnie jak w innym przypadku. Skrzyżowanie, pierwszeństwo łamane (tak jak i wyżej - to około 10-12 jazda). Polecenie - w prawo proszę - kursantka realizuje prawie prawidłowo, gdyż nie włącza kierunkowskazu. Pytam dlaczego - przecież tylko trochę skręciłam - tu nie trzeba! Aha, po co ja się w ogóle głupio pytam? Ale nie daję za wygraną - naiwnie drążę temat dalej - a widziałaś znak (poniżej) przed skrzyżowaniem? - Tak - odparła z wyrzutem. Jedziemy ponownie w to samo miejsce - i nadal brak kierunkowskazu.
I po co się w ogóle wysilać, gdy ktoś NIE chce się nauczyć? Nie - to nie! Nic na siłę, klienta nie można denerwować, absolutnie NIE stresować! Jazda ma być miła, komfortowa i bezstresowa!!!. Muszę tylko pamiętać, by dać ich do takiego bardzo wymagającego instruktora na egzamin wewnętrzny - może jak ktoś inny zrówna z błotem to pomoże? Bo na ostatniej jeździe można już trochę postresować? A jak nie - to można starać się już o kartę stałego klienta w WORD :)