Poniedziałek
Zimno i mokro. W pracy całkiem znośnie, po pracy basen i sauna, ale bez choćby krótkiej wymiany zdań. Słabo.
Wtorek
Niby nic, ale jednak. Niewidzialny ciężar przygniatający kręgosłup, minorowy nastrój. Mniej przeżywać - łatwo powiedzieć. Za to miły SMS od Uli - życzenia z okazji Dnia Chłopaka.
Środa
W pracy znośnie. Trochę komputer się zacina, a nikogo z informatyków nie ma. Radź sobie sam - pomyślałem. Reset komputera pomógł, choć teoretycznie nie wolno mi tego robić. Po pracy znowu basen i sauna, ale jak poprzednio - bez choćby krótkiej konwersacji. Słabo.
Czwartek
Po pracy zostaję w Departamencie i robię ćwiczenia. Potem idę do centrum na lody - moja ulubiona lodziarnia ogłosiła -50% na ostatnie zapasy, ponieważ zamykają sezon niestety. Zjadłem dużo, bardzo dużo lodów, nie pytajcie ile. W każdym razie tego dnia obyło się już bez obiadu. Nie piję alkoholu (prawie wcale), nie palę, to mogę mieć nałóg lodożercy - a co! Moje 73 kg przy 180 cm wzrostu nie jest jeszcze takie złe, choć wolałbym żeby było mniej. A lody to niestety mnóstwo cukru. Poniżej jedna z kilku porcji tego dnia:
Przy okazji pogadałem z panią sprzedającą lody. Bardzo ją lubię, jest niesamowicie miłą osobą. "Znam" ją od kilkunastu lat, gdy przychodzę ona już nie pyta jakie chcę smaki bo zna je na pamięć. Ma piękne imię - Ewa. Wychwaliłem jej uprzejmość i pożegnałem się, do następnego sezonu - o ile świat będzie wciąż istniał.
Piątek
Podczas jednej ze spraw nie wytrzymuję nerwowo i mówię trochę za dużo do klienta. Wciąż muszę pracować nad sobą, trzymać język za zębami, dusić w sobie to co myślę. Wiem, że moi współpracownicy nic sobie z tego nie robią, a ich działania są niewspółmierne do moich, ale to nie jest to czego bym chciał. Teraz - po południu źle się z tym czuję.
Po pracy idę do koleżanki celem podlania kwiatów i naprawy szuflady, która ponoć się nie zamyka. Jak zwykle okazuje się, że coś tam z niej wypadło (była zapchana ponad miarę) i blokuje możliwość zamykania. "Naprawa" trwała 2 minuty. Podlewanie około 10. Koleżanka wyjechała do sanatorium, zatem ja opiekuję się jej mieszkaniem. W skrzynce pocztowej znajduję kartkę od Świadków Jehowy z tekstem "zatrzymajmy wojnę [...]". Zostawiłem ją na stole, choć wiem że koleżanka się nie ucieszy z tej kartki.
A później jadę do aquaparku na kompleks saun. Chciałbym odpocząć, ale wychodzę stamtąd zmęczony. Niestety, w sobotę mam dyżur w Departamencie. Jest dodatkowo płatny, ale szczerze - nie chciałbym już tych pieniędzy, nie potrzebuję ich, tylko wolny dzień... Podobnie w kolejną sobotę - mam wtedy szkolenie dla przyszłej kadry, a miałem ochotę na winobranie w Turkusowym... W ostatnim czasie pracuję w każdą sobotę a raz dodatkowo w niedzielę (wykłady).
Dla równowagi - do długiego urlopu coraz bliżej (tylko 12 dni). W zasadzie, niebawem będę się pakował gdyż czeka mnie daleki wyjazd w nieznane. A gdyby tak nie wrócić...? 🤔