wtorek, 30 września 2025

Tu i teraz

Podczas jednej z popołudniowych spraw w Departamencie, trenuję sobie powolne oddychanie w kwadracie. Zaciekawił mnie fragment książki Tomasza Majchrzaka - Dobre i złe dni (link do bloga autora) właśnie o takim sposobie radzenia ze stresem. Nigdy wcześniej o tym nie słyszałem. 

Mój klient siedzi na przeciwko - po drugiej stronie okienka. Prawie nic nie muszę mówić, tylko klikam coś tam w systemie. Ale w myślach uruchamiam metronom i liczę powoli do czterech. Spokojnie nabieram powietrze, wstrzymuję je i po chwili wypuszczam, a po krótkiej pauzie zaczynam od nowa. Kątem oka zerkam na wielkie okno po mojej prawej stronie. Jest nieskazitelnie czyste (od kilku tygodni mamy nową firmę sprzątającą, która dba o czystość jak żadna inna do tej pory), widzę piękne obłoki chmur na błękitnym niebie. Czuję, że odpływam gdzieś wysoko ponad moją głowę.

Wyłączam się, głosy i dźwięki z sali dochodzą do mnie przytłumione tak, że w ogóle nie zwracam na nie uwagi. Odczuwam wyraźne wrażenie, jakby całe moje ciało, od stóp do głowy, krok po kroku napełniało się świeżym, krystalicznie czystym powietrzem,  przynosząc ze sobą uczucie odświeżenia i lekkości. To doznanie jest tak intensywne, że czuję się, jakbym był niezwykle lekki, wręcz eteryczny, co pozwala mi wyobrazić sobie, że swobodnie unosząc się bujam w tych rozległych, białych obłokach, niczym delikatne piórko niesione przez łagodny powiew wiatru. Nie wiem już sam ile to trwa, ale po kilku takich seriach oddychania uświadamiam sobie, że przecież jestem w pracy! I nie bardzo wiem nawet, co mu (klientowi) w systemie nawpisywałem! Biorę od niego dodatkowe dokumenty i szybko przeglądam dane w systemie - o dziwo wszystko się zgadza, on wciąż siedzi i zdaje się niczego nie zauważać, więc zaczynam drugą sesję... Powolny wdech, wstrzymanie, wydech i krótka pauza...

W ogóle, zajmowanie miejsca przy wielkim oknie daje dużo frajdy. Nikt mi nie zabroni napatrzeć się na niebo i chmury i odpłynąć, a gdy klient trudny tym bardziej szukam tam spokoju. Podczas tej sprawy, gdy czekam na aktualizację danych korzystam z takich widoków, ale od teraz także ćwiczę oddychanie w kwadracie. W myślach wciąż liczę do czterech, nieprędko biorę wdech, wstrzymuję go, powoli robię wydech i ponownie krótką pauzę - znów jestem w chmurach... Nie zawsze mam szczęście być przy tym stanowisku z dużym oknem, ale korzystam ile się daje.

Kończąc sprawę kończę trening, choć to chyba nie właściwe określenie tego, co robię. Rozglądam się, aby zorientować co zmieniło się w moim otoczeniu. Okazało się, że w okienku obok trwa jakaś mała awantura, przyszedł nawet manager, który coś tam komuś tłumaczy - ale co to mnie obchodzi? Nic! Drukuję decyzję dla mojego klienta i żegnam go z delikatnym uśmiechem. Czas na herbatę i jakieś małe jedzenie, choć wolałbym to zrobić tam wysoko, w chmurach...

Pod koniec dnia w pracy:

- Tomek, ty masz chyba dzisiaj lekki dzień? (pyta kolega z lewej strony - to jeden z tych nielicznych w miarę miły)

- Ja? Dlaczego tak uważasz? 

- Mam wrażenie że od pewnego czasu niczym się nie przejmujesz...

Gdzieś tam wewnątrz przejmuję się i to aż za bardzo, ale możliwe że tego nie widać lub faktycznie jest tego coraz mniej. Staram się bardziej czerpać z tego, co tu i teraz. Nie ma sensu czekać na idealny moment, bo lepszego czasu na życie może nie być...

1 komentarz:

  1. Fajna notka, taka lekka, z pasującym obrazkiem chmurek, które sobie tam żeglują, niczym się nie przejmując ;)

    Oddychanie w kwadracie na pewno jest ciekawe.

    Interesujące, czy rzeczywiście mniej się przejmujesz, czy może mniej pokazujesz, choć chyba o to się nie starasz.

    Spokojnej żeglugi! :)

    OdpowiedzUsuń