Poniedziałek
Po pracującym weekendzie (szkolenia z obsługi klientów dla kadry z zaprzyjaźnionego Departamentu z miasteczka nieopodal) ciężko zerwać się z łóżka. W pracy głównie zastanawiam się, jakie będą konkluzje podczas rozmowy telefonicznej, na którą umówiony jestem już od zeszłej środy. Niestety o 15.30 nikt nie dzwoni. Po pracy szybkie odświeżenie w domu i wyjazd do szkoły muzycznej na koncert - kolędy na jazzowo. Staram się zrelaksować, ale będąc w stanie ciągłego oczekiwania na telefon trochę trudno. Koncert fajny, ale oczywiście nie da się go porównać do poziomu artystów na których bywam. Po koncercie późny obiad w restauracji rybnej poza miastem.
Telefon zadzwonił o 20. Można to rozumieć jako celowy zabieg pokazujący wyższość rozmówcy, ale nie biorę tego do siebie. Gość wypracował stanowisko ze swoim dyrektorem i zaproponował zadośćuczynienie, na które przystałem. Poprosił o wysłanie maila i przeprosił za zaistniałą sytuację. Dużo emocji.
Wtorek
Dzień pełen słońca. Po wielu szarych dniach w końcu zrobiło się jaśniej. Także w pracy czas przyjemniej mija, o ile można tam mówić o jakiejkolwiek formie przyjemności. Z dobrych wiadomości - dość spora premia wpada na konto. Po pracy basen i sauna. W skrzynce pocztowej pierwsza kartka świąteczna.
Środa
Rozmówca odpowiedział na maila ze szczegółami opisując wypracowane stanowisko w sprawie. Podziękowałem. Teraz czekam na finał.
W skrzynce pocztowej druga kartka świąteczna.
Czwartek
W pracy ciężko. Klienci dają popalić. Staram się podejść do tego maksymalnie spokojnie, ale z myślą że niebawem ten dzień się skończy. Po pracy dość intensywny trening na basenie, oraz sauna z kryształkami mentolu dla oczyszczenia dróg oddechowych. W domu po szybkim obiedzie padam na kanapę i natychmiast zasypiam.
Piątek
Mglisty dzień od samego rana. Czas w pracy mija dość szybko. Wieczorem wychodzę na miasteczko, aby zobaczyć świąteczne iluminacje oraz coś jakby jarmark - czyli kilkanaście kramów z różnymi rzeczami. Nic mnie nie zainteresowało, dlatego po dosłownie chwili idę do mojej ulubionej kawiarni na mus z białej czekolady. Wracając do domu kupuję kilka prezentowych drobiazgów pod choinkę dla najbliższych. W jednym ze sklepów spotykam szefową działu finansowego. W krótkiej wymianie zdań informuje mnie, że w przyszłym tygodniu pracownicy Departamentu otrzymają miłą niespodziankę - domyślam się że chodzi znowu o premię lub jakąś nagrodę.
A w domu przygotowania do pracującej jutrzejszej soboty. Niecodziennie rezygnuję z białej koszuli na rzecz granatowej z wieloma raczej małymi choinkami i Mikołajkami. Mam nadzieję, że nie spowoduje to w najmniejszym nawet stopniu ujmy dla powagi Departamentu. Zresztą, chyba w sobotę można odrobinę luźniej i bez krawata? Najwyżej mnie wywalą, trudno!





Bardzo się cieszę, że niekomfortowa sytuacja znalazła dobre rozwiązanie. Tydzień jak widzę pełen różnych atrakcji. Myślę sobie, że czasami taki luz również jest potrzebny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Wtorek - premia, piątek - zapowiedź kolejnej premii.
OdpowiedzUsuńCo za premiowy tydzień.
Ech, telefony z pracy poza czasem pracy ... kolejne niefajne zjawisko, które zostawiłam za sobą. Od dzisiaj mam wolne, będę mogła poukładać sobie wszystko we łbie przed świętami. Gratulacje premiowe, cieszę się razem z Tobą :)
OdpowiedzUsuńPstrąg wygląda pysznie, zjadłabym!
OdpowiedzUsuńW wielu firmach już od piątku bez krawatów!
Częstych i wysokich premii!
Gratuluję udanego telefonu. Jak gość nawet przeprosił, to chyba podwójny sukces :)
OdpowiedzUsuńAle ładne te ozdoby świąteczne :)
Nie no, bez białek koszuli? Ale fakt, choinki to rekompensują ;)
No i ciekawe jak Was tam nagrodzą w Departamencie.
Spokojnego weekendu :)
czyli premii ci nie życzyć pod choinkę ;-)
OdpowiedzUsuńWitaj przedświątecznie Tomku
OdpowiedzUsuńJuż jestem ciekawa, jakie wrażenie zrobiła koszula.
Życzę Ci ciepłej, wigilijnej nocy, pełnej radości i bliskości. Niech Święta przyniosą wiele dobrych chwil, a dni je poprzedzające niech upłyną bez pośpiechu.