niedziela, 23 listopada 2008

Egzamin z tylnej kanapy

Znów przyszło mi stawić się na egzamin, który zdawała moja kursantka. Oczywiście, kategoria "B".
Po bardzo krótkich oczekiwaniach, podeszliśmy do auta a wraz z nami egzaminator, u którego już kilka razy miałem przyjemność być.

Przy pierwszym zadaniu, kursantka stwierdziła iż w zbiorniku do spryskiwacza szyb, powinno być go (płynu) od minimum do maksimum. Stanąłem jak wryty patrząc na nią, gdyż nigdy jej tak nie uczyłem. Zawsze poprawiam kursantów, gdyż na zbiorniku nie ma wartości minimum-maksimum. Widać stres zrobił swoje. Na szczęście, po dodatkowym pytaniu egzaminatora, ów wybrnęła z gafy którą popełniła. "Łuk", "ruszanie pod górkę" zaliczone, choć wydaje mi się że przeżywałem momentami bardziej niż ona (widząc bliskość kół do linii i pachołków ...)

Miasto. Zakorkowane, pełne nietypowych sytuacji. A to pojazdy, które nie zdążyły zjechać na zielonym blokują drogę, a to budowa przy drodze spowodowała zmianę organizacji ruchu, a to przez parę innych utrudnień egzaminatorzy wymyślają niecodzienne drogi. No, ale ruszamy. Chyba cztery razy sprawdziłem czy mam zapięte pasy i czy kursantka na pewno włączyła światła mijania. Pierwsza prosta, a na liczniku 35 km/h ;( Rany, zaraz egzaminator wysiądzie chyba. Oglądam się, a z tyłu ciągną pojazdy które z powodu niemożliwości wyprzedzenia toczą się za nami. Na szczęście, za chwilę egzaminator wydaje komendę do skrętu.

A tam, zawracanie. Jak zwykle, jedzie pełno aut i jeszcze rowerzystka, choć na zewnątrz wietrznie i zimno. Przy cofaniu, gaśnie jej auto tocząc się do przodu z powodu nierówności jezdni. W tym momencie nasz pojazd omija rowerzystka. Szybkie hamowanie. Tylko kogo, jej czy jego ? Nie zauważyłem, to był ułamek sekundy, ale po chwili jedziemy dalej.

Na jednym z większych (największych w mieście ?) skrzyżowaniu mamy skręcić w lewo. Mnóstwo pojazdów, samo ustawienie przed skrzyżowaniem wymaga dość sporych umiejętności. Udaje się, choć balansujemy przy podwójnej ciągłej przez moment - na szczęście z lewej, więc może egzaminator tego nie widzi ? Dość długo czekamy, bo pojazdy bardzo powoli posuwają się do przodu. Cisza, która panuje w tym momencie jest taka "dusząca" ... Jeszcze w dniu egzaminu ćwiczyłem to miejsce z kursantką i przypominałem: nie wjeżdżaj na skrzyżowanie gdy nie ma miejsca na opuszczenie go. Zapamiętała, a po chwili stajemy jako pierwsi. To dość komfortowa sytuacja, a po kolejnej chwili zjechaliśmy ze skrzyżowania.

Dalej zawracanie na mało uczęszczanym "rondzie" i wjazd na osiedle, celem parkowania. Tu wyszło perfekcyjnie - nawet lepiej niż na jazdach ze mną ;-) No i powrót do WORD-u.

Około 150 m przed WORD-em, pojawia się znów rowerzystka (ale nie ta co poprzednio :P). No i niestety - kursantka wpada na pomysł, bo ją wyprzedzić. Szkoda, że rozpoczyna to na torach kolejowych, a kończy na linii podwójnej ciągłej. Tak. To koniec. Następny egzamin kursantki, za 2 tygodnie. Pewnie znów ze mną ...

6 komentarzy:

  1. Zmiast się cieszyć, że dojechali cało...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha ... z tego to się cieszę na jazdach kursowych, nie na egzaminie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. A kiedy kurka noga będzie nowy wpis?

    OdpowiedzUsuń
  4. "choć balansujemy przy podwójnej ciągłej przez moment - na szczęście z lewej.."

    To jest też z prawej!? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie. Nie ma z prawej. Bardziej chodziło mi o stronę, gdyż lewą słabiej widać (egzaminator).

    OdpowiedzUsuń