czwartek, 20 grudnia 2012

Nerwowo

Nic nie zapowiadało, żeby ten dzień był aż tak beznadziejny... Ale po kolei. Rano wychodząc z mieszkania wyjmuję kartkę z życzeniami od Hebiusa - miło :) Punktualnie o 8.00 jestem przy firmie, gdzie zaczynam pracę. Pięć minut później w chwilę po ruszeniu w mój bok wjeżdża ... inna eLka! Z naszej firmy, to znajomy instruktor, który ze swoją kursantką cofał z miejsca parkingowego. No ku*wa!!!

Nie widzieli, nie słyszeli (też przed użyłem sygnału) - nic nie pomogło, zatrzymali się na moim aucie. Na szczęście uszkodzenia są bardzo niewielkie, ale wkurzyłem się prawie maksymalnie! Tym bardziej, że ani przepraszam ani nic podobnego nie usłyszałem. I żeby było piękniej - ten sam gość wjechał już kiedyś we mnie (jakieś rok temu - na placu manewrowym).


Cały dzień myślę o tym i mam przed oczami jego auto wbite w moje. Jestem rozdrażniony i mało skupiony. Po godzinie 14 idę do szkoły na krótkie zajęcia (w międzyczasie wstępuję po faworki do "pysznej" cukierni), a potem wykłady (wypadki, znaki zakazu i informacyjne oraz holowanie). Myślałem, że trochę słodyczy umili mi wieczór, ale nic z tego.

A jutro firmowa wigilia, ale nie wiem czy pójdę...też mnie wkurzają, ale nie mogę tu o tym pisać...

10 komentarzy:

  1. No coż... zdarza się nawet najlepszym. Niestety nerwy w takich sytuacjach zawsze występują - taki już jest człowiek. Czasami można to dusić w sobie - niektórym się udaje, a czasami się wybucha :)

    Pozdrawiam
    PS. mam nadzieję, że szkody są niewielkie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem już na to trochę odporny, ale myślałem że w tym roku już nic takiego mnie nie spotka...

      Pozdrówy

      Usuń
  2. Strasznie długo szła ta kartka, cały tydzień.

    OdpowiedzUsuń
  3. cieszę się,że mam urlop i żadne służbowe Wigilie mnie nie dotyczą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I co - poszedłeś się przełamać opłatkiem z instruktorem, który wjechał Ci w bok? :P

    OdpowiedzUsuń
  5. ta nie przejmuj się takimi ludźmi nie warto nie twoja wina lecz jego więc ty nie masz sobie nic do zarzucenia ;) a tamten widocznie słaby uczący jest ;)
    mniej takich na swej drodze he ;)
    pozdrawiam
    anka

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję, będę starał się ich omijać szerokim łukiem.

    OdpowiedzUsuń