życzę wszystkim Czytelnikom tego bloga spokojnych,
radosnych i miłych Świąt Bożego Narodzenia,
spełnienia marzeń i samych szczęśliwych dni
w Nowym 2014 Roku!
27 godzina jazdy. Dojeżdżamy do rowerzysty (pada deszcz, jest wietrznie i zimno - skąd on się tu wziął?), mamy trzeci bieg, ona w ogóle nie redukuje prędkości. Na środku niezbyt szerokiej jezdni znajduje się doskonale widoczna linia podwójna ciągła i przejście dla pieszych (odcinek drogi niedawno wyremontowany, białą farbę zobaczyłby chyba niedowidzący staruszek). Kursantka (19 lat) prędko rzuca: - co z nim, wymijać?! Nie - równie szybko odpowiadam, ale nie jestem pewien czy to jest właściwa odpowiedź dla kursantki, która - skoro nie może wyprzedzić (bo to byłoby wyprzedzanie, a nie wymijanie - ale to taki szczegół, dla niej żadna różnica) - po prostu nic nie robi prócz próby rozjechania owego rowerzysty. Hamuję więc, wciskam sprzęgło i wrzucam dwójkę, po czym toczymy się za rowerzystą do momentu, aż nie powiem że TERAZ można już go wyprzedzić...