![]() |
sobota, 1 listopada 2025
Podsumowanie tygodnia 420
środa, 29 października 2025
Daj zaczarować się
sobota, 25 października 2025
Podsumowanie tygodnia 419
poniedziałek, 20 października 2025
Greckie wakacje
sobota, 18 października 2025
Podsumowanie tygodnia 418
Poniedziałek
W pracy średnio. Później krótka (13 minut) wizyta u dentystki: "zrobię z pana pięknego chłopaka". To się nie uda - pomyślałem, ale nie mogłem powiedzieć bo w ustach miałem już jakieś narzędzia... Wciąż zadziwia mnie jej sposób komunikacji, ale pozytywnie.
Wtorek
W pracy burza, ale spływa to po mnie. Mianowicie, jeden z klientów dość gwałtownie reaguje na zespół decyzji które wobec niego podejmuję. Mimo jego agresji oraz dramaturgii jestem z siebie dumny, bo nie dałem się wytrącić z równowagi. A wyglądało to mniej więcej tak - on szedł coraz bardziej w prawo, a ja w lewo! (albo na odwrót, bez znaczenia - w każdym razie koń by się uśmiał).
Środa
Szukam pozytywów tego dnia, ale nie jest łatwo. Psuję sprawy, których teoretycznie nie można zepsuć. Przeżyłem, to już całkiem sporo.
Czwartek
Dużo pracy (a także histeryczna klientka. Nic nie zdradzało jej wybuchowego charakteru do pewnego momentu), brak czasu na rzeczy które chciałem zrobić dla siebie. Ale mimo trudów pracy mam satysfakcję - tego dnia nic nie zepsułem, a możliwości aż nadto.
Piątek
Na pewien czas sprawy zawodowe zostawię daleko od siebie. Warszawa żegna mnie porządnym deszczem. Lot bardzo fajny, także ze względu na ciekawą "obsługę".
Na miejsce docieram przy zachodzie słońca. Jest ciepło (23 stopnie) i przyjemnie. Sprawny transfer do hotelu, szybkie zameldowanie i pyszna kolacja. Potem krótki spacer nad morze ale tylko na chwilę, bo już ciemno. Tymczasem przy barze trwa impreza z międzynarodowymi przebojami na żywo.
wtorek, 14 października 2025
Zamość i okolice
Wycieczki, kto ich nie lubi? Dla mnie to ważna odskocznia od codzienności, a już sama jazda autem daje mnóstwo frajdy.
Kilkanaście dni temu wybrałem się w okolice Zamościa. Lubię te strony. Zamość działa na mnie kojąco, odprężająco i jakby uspokajająco. Lubię pochodzić po centrum miasteczka, ale jak już funduję sobie taki wyjazd - to obowiązkowym punktem jest Ogród Zoologiczny.
Niestety, bez noclegu trzeba było wracać do domu, bo powoli już się ściemniało. Wracając wstąpiłem na kolację i wczesno-nocny spacer perłą renesansu.
Lubię te okolice, czuję się tu dobrze. Z daleka od domu, ale wciąż tak jakby u siebie. Tylko trzeba mieć więcej czasu, lub rezerwować nocleg aby zobaczyć te piękne miejsca. A Wy drodzy czytelnicy, macie swoje ulubione miejsca, które chętnie odwiedzacie?
sobota, 11 października 2025
Podsumowanie tygodnia 417
wtorek, 7 października 2025
Zatrzymanie na autostradzie
- ogólnie obowiązuje zakaz zatrzymywania oraz postoju na autostradzie oraz drodze ekspresowej w innym miejscu niż wyznaczone w tym celu - czyli chodzi tu o parking, ponieważ na takich drogach w każdym innym miejscu jest to bardzo niebezpieczne;
- jeżeli doszło już do unieruchomienia pojazdu (lub przyczepy) kierujący pojazdem jest obowiązany usunąć pojazd z jezdni oraz ostrzec innych uczestników ruchu drogowego - zatem należy zjechać na tzw. pas awaryjny, pas zieleni - lub po prostu najbardziej w prawo jak się tylko da - aby zminimalizować ewentualne sytuacje niebezpieczne oraz ostrzegać - we właściwy sposób oczywiście;
- najpierw należy włączyć światła awaryjne - będą one jednoznacznie dawały informację, że stało się coś nietypowego oraz to, że pojazd wysyłający takie sygnały nie porusza się - co szczególnie istotne przy dużych prędkościach innych pojazdów. Jeśli pojazd nie jest wyposażony w takie światła (praktycznie jedynie bardzo stare pojazdy nie będą miały takiego oświetlenia) należy włączyć światła pozycyjne (nie postojowe), choć te - w ciągu dnia będą bardzo mało widoczne;
- należy umieścić trójkąt ostrzegawczy za pojazdem, w odległości 100m - na poboczu, pasie awaryjnym lub tam gdzie pojazd został unieruchomiony (ciężarówki lub autobusu nie da się "przepchnąć" na pobocze w razie potrzeby. Istotne jest, aby podczas rozstawiania trójkąta zachowa ostrożność, gdyż to jedna z bardziej niebezpiecznych sytuacji drogowych. Rozłożony trójkąt należy przenieść 100 metrów za pojazdem niosąc go przed sobą "jak obraz", aby był jak najwcześniej widoczny dla innych;
- trójkąt ostrzegawczy jest wyposażeniem obowiązkowym, dobrze byłoby gdyby znajdował się w miejscu łatwo dostępnym, a nie na przykład na dnie bagażnika wypełnionego wakacyjnym ekwipunkiem, kiedy w sytuacji awaryjnej oraz bardzo stresującej, będzie wymagał poświęcenia zbyt dużej ilości czasu;
- dobrze byłoby mieć na sobie kamizelkę odblaskową (nie jest obowiązkowym wyposażeniem), gdyż chodzi o widoczność -> zdrowie i życie;
- jeśli to możliwe, pasażerowie pojazdu powinni znaleźć się poza ogrodzeniem (barierką) autostrady lub drogi ekspresowej. Kierowca również, chyba że jest to niemożliwe (próba naprawienia pojazdu);
sobota, 4 października 2025
Podsumowanie tygodnia 416
Poniedziałek
Zimno i mokro. W pracy całkiem znośnie, po pracy basen i sauna, ale bez choćby krótkiej wymiany zdań. Słabo.
Wtorek
Niby nic, ale jednak. Niewidzialny ciężar przygniatający kręgosłup, minorowy nastrój. Mniej przeżywać - łatwo powiedzieć. Za to miły SMS od Uli - życzenia z okazji Dnia Chłopaka.
Środa
W pracy znośnie. Trochę komputer się zacina, a nikogo z informatyków nie ma. Radź sobie sam - pomyślałem. Reset komputera pomógł, choć teoretycznie nie wolno mi tego robić. Po pracy znowu basen i sauna, ale jak poprzednio - bez choćby krótkiej konwersacji. Słabo.
Czwartek
Po pracy zostaję w Departamencie i robię ćwiczenia. Potem idę do centrum na lody - moja ulubiona lodziarnia ogłosiła -50% na ostatnie zapasy, ponieważ zamykają sezon niestety. Zjadłem dużo, bardzo dużo lodów, nie pytajcie ile. W każdym razie tego dnia obyło się już bez obiadu. Nie piję alkoholu (prawie wcale), nie palę, to mogę mieć nałóg lodożercy - a co! Moje 73 kg przy 180 cm wzrostu nie jest jeszcze takie złe, choć wolałbym żeby było mniej. A lody to niestety mnóstwo cukru. Poniżej jedna z kilku porcji tego dnia:
Przy okazji pogadałem z panią sprzedającą lody. Bardzo ją lubię, jest niesamowicie miłą osobą. "Znam" ją od kilkunastu lat, gdy przychodzę ona już nie pyta jakie chcę smaki bo zna je na pamięć. Ma piękne imię - Ewa. Wychwaliłem jej uprzejmość i pożegnałem się, do następnego sezonu - o ile świat będzie wciąż istniał.
Piątek
Podczas jednej ze spraw nie wytrzymuję nerwowo i mówię trochę za dużo do klienta. Wciąż muszę pracować nad sobą, trzymać język za zębami, dusić w sobie to co myślę. Wiem, że moi współpracownicy nic sobie z tego nie robią, a ich działania są niewspółmierne do moich, ale to nie jest to czego bym chciał. Teraz - po południu źle się z tym czuję.
Po pracy idę do koleżanki celem podlania kwiatów i naprawy szuflady, która ponoć się nie zamyka. Jak zwykle okazuje się, że coś tam z niej wypadło (była zapchana ponad miarę) i blokuje możliwość zamykania. "Naprawa" trwała 2 minuty. Podlewanie około 10. Koleżanka wyjechała do sanatorium, zatem ja opiekuję się jej mieszkaniem. W skrzynce pocztowej znajduję kartkę od Świadków Jehowy z tekstem "zatrzymajmy wojnę [...]". Zostawiłem ją na stole, choć wiem że koleżanka się nie ucieszy z tej kartki.
A później jadę do aquaparku na kompleks saun. Chciałbym odpocząć, ale wychodzę stamtąd zmęczony. Niestety, w sobotę mam dyżur w Departamencie. Jest dodatkowo płatny, ale szczerze - nie chciałbym już tych pieniędzy, nie potrzebuję ich, tylko wolny dzień... Podobnie w kolejną sobotę - mam wtedy szkolenie dla przyszłej kadry, a miałem ochotę na winobranie w Turkusowym... W ostatnim czasie pracuję w każdą sobotę a raz dodatkowo w niedzielę (wykłady).
Dla równowagi - do długiego urlopu coraz bliżej (tylko 12 dni). W zasadzie, niebawem będę się pakował gdyż czeka mnie daleki wyjazd w nieznane. A gdyby tak nie wrócić...? 🤔
wtorek, 30 września 2025
Tu i teraz
Podczas jednej z popołudniowych spraw w Departamencie, trenuję sobie powolne oddychanie w kwadracie. Zaciekawił mnie fragment książki Tomasza Majchrzaka - Dobre i złe dni (link do bloga autora) właśnie o takim sposobie radzenia ze stresem. Nigdy wcześniej o tym nie słyszałem.
Mój klient siedzi na przeciwko - po drugiej stronie okienka. Prawie nic nie muszę mówić, tylko klikam coś tam w systemie. Ale w myślach uruchamiam metronom i liczę powoli do czterech. Spokojnie nabieram powietrze, wstrzymuję je i po chwili wypuszczam, a po krótkiej pauzie zaczynam od nowa. Kątem oka zerkam na wielkie okno po mojej prawej stronie. Jest nieskazitelnie czyste (od kilku tygodni mamy nową firmę sprzątającą, która dba o czystość jak żadna inna do tej pory), widzę piękne obłoki chmur na błękitnym niebie. Czuję, że odpływam gdzieś wysoko ponad moją głowę.
Wyłączam się, głosy i dźwięki z sali dochodzą do mnie przytłumione tak, że w ogóle nie zwracam na nie uwagi. Odczuwam wyraźne wrażenie, jakby całe moje ciało, od stóp do głowy, krok po kroku napełniało się świeżym, krystalicznie czystym powietrzem, przynosząc ze sobą uczucie odświeżenia i lekkości. To doznanie jest tak intensywne, że czuję się, jakbym był niezwykle lekki, wręcz eteryczny, co pozwala mi wyobrazić sobie, że swobodnie unosząc się bujam w tych rozległych, białych obłokach, niczym delikatne piórko niesione przez łagodny powiew wiatru. Nie wiem już sam ile to trwa, ale po kilku takich seriach oddychania uświadamiam sobie, że przecież jestem w pracy! I nie bardzo wiem nawet, co mu (klientowi) w systemie nawpisywałem! Biorę od niego dodatkowe dokumenty i szybko przeglądam dane w systemie - o dziwo wszystko się zgadza, on wciąż siedzi i zdaje się niczego nie zauważać, więc zaczynam drugą sesję... Powolny wdech, wstrzymanie, wydech i krótka pauza...
W ogóle, zajmowanie miejsca przy wielkim oknie daje dużo frajdy. Nikt mi nie zabroni napatrzeć się na niebo i chmury i odpłynąć, a gdy klient trudny tym bardziej szukam tam spokoju. Podczas tej sprawy, gdy czekam na aktualizację danych korzystam z takich widoków, ale od teraz także ćwiczę oddychanie w kwadracie. W myślach wciąż liczę do czterech, nieprędko biorę wdech, wstrzymuję go, powoli robię wydech i ponownie krótką pauzę - znów jestem w chmurach... Nie zawsze mam szczęście być przy tym stanowisku z dużym oknem, ale korzystam ile się daje.
Kończąc sprawę kończę trening, choć to chyba nie właściwe określenie tego, co robię. Rozglądam się, aby zorientować co zmieniło się w moim otoczeniu. Okazało się, że w okienku obok trwa jakaś mała awantura, przyszedł nawet manager, który coś tam komuś tłumaczy - ale co to mnie obchodzi? Nic! Drukuję decyzję dla mojego klienta i żegnam go z delikatnym uśmiechem. Czas na herbatę i jakieś małe jedzenie, choć wolałbym to zrobić tam wysoko, w chmurach...
Pod koniec dnia w pracy:
- Tomek, ty masz chyba dzisiaj lekki dzień? (pyta kolega z lewej strony - to jeden z tych nielicznych w miarę miły)
- Ja? Dlaczego tak uważasz?
- Mam wrażenie że od pewnego czasu niczym się nie przejmujesz...
Gdzieś tam wewnątrz przejmuję się i to aż za bardzo, ale możliwe że tego nie widać lub faktycznie jest tego coraz mniej. Staram się bardziej czerpać z tego, co tu i teraz. Nie ma sensu czekać na idealny moment, bo lepszego czasu na życie może nie być...






















































