czwartek, 18 września 2025

Między dniem a snem

Duże miasto. Departament taki jak mój, ale większy. Jestem tu z samego rana, bo muszę przejść  szkolenie. Najpierw teoria (wykłady) z całą kilkuosobową grupą, potem indywidualne zajęcia praktyczne. Wszystko, co muszę zrobić to być na zajęciach, nie ma żadnych egzaminów. Ale... niełatwo wytrzymać...

1) mój wykladowca/trener - starszy i zapewne posiadający dużą wiedzę mężczyzna. Niestety, od samego początku zjechał w dół z manierami. O ile mogę zrozumieć, że bez pytania zaczął zwracać się do innych per "ty", o tyle używanie podłych słów to już poziom ulicy. Nie lubię tego;

2) w tej części zajęć powinienem poznać nowe systemy, aplikacje oraz nauczyć się nimi posługiwać a przynajmniej poznać możliwe drogi poruszania się po tychże. Ale, ku nie tylko mojemu zdziwieniu, wykład dotyczył także tego jak używać telefonu komórkowego, jak nauczyć dzieci tabliczki mnożenia, czy jak usmażyć jajecznicę. Możliwe, że trener chciał rozluźnić atmosferę takimi tematami, ale gdy zajmują one mniej więcej połowę czasu przeznaczonego na te zajęcia, to nie wygląda zbyt dobrze;

3) kolejną cechą charakterystyczną był specyficzny rodzaj odpowiedzi, który trener oczekiwał od grupy. Na przykład, zapytał o to która godzina jest po godzinie czternastej. Ktoś z sali odpowiedział "piętnasta". "Nie" - odparł z dumą trener. "Czternasta jeden". Gdy analogicznie do powyższego zadawał kolejne pytania, coraz mniej osób z grupy się odzywało, ponieważ jego reakcja i tak była taka sama - negująca każdą odpowiedź i wskazująca, że tylko jego rok myślenia jest prawidłowy;

4) mnóstwo czasu poświęcił na krytykowanie. Gdy był przy moim stanowisku podczas ćwiczeń, narzekał na wszystko, ale nie bardzo kwapił się do wytłumaczenia jak można zrobić to co robię lepiej. "Stosujesz starą metodę, tak robiło się w latach dziewięćdziesiątych" - usłyszałem. "A jak mogę to zmienić?" - "później wytłumaczę" - odpowiedział. Tylko tego później nie było, bo robiłem inne zadania przy innych systemach operacyjnych. Albo: "Tak pracowało się na starych pecetach, czy ty nie zauważyłeś że świat poszedł do przodu?";

5) "przygotowałem zadanie dla ciebie, ale i tak go nie rozwiążesz. Jest tak "ustawione", że nie da się go zrobić" - usłyszałem przy kolejnym systemie. Świetnie, to po co mam się starać skoro od razu zakomunikował, że "się nie da"? Ale mimo to, zacząłem. Powoli, trochę po swojemu. Kilka razy musiałem cofnąć aplikację, bo faktycznie był to ślepy zaułek. Ale po pewnym czasie udało mi się rozwiązać zadanie. Gdy trener podszedł i zobaczył wynik, nie skomentował. A jeśli spytałem o coś, usłyszałem "nie rozwijamy tematu" tonem nie znoszącym sprzeciwu. Potem znów kilka podłych epitetów i do kolejnego zadania;

6) "a teraz zrób to i to -  później powiem ci co zrobiłeś źle" - oznajmił przy kolejnym zadaniu. Faktycznie ciężko było to wykonać, tym bardziej że na wykładach nie było o tym mowy - taką aplikację widziałem pierwszy raz, więc poruszałem się jak dziecko we mgle. Coś tam rozpocząłem, ale nie doszedłem nawet do 20%, gdy wyczułem stojącego za moimi plecami trenera. "Kolego, co ty robisz? Przecież ty nie masz nawet podstaw, myślisz że będę tłumaczył ci tak proste rzeczy?". Wydawało mi się, że po to będzie takie szkolenie żeby się nauczyć, ale tu okazuje się inaczej. Oczywiście nie dowiedziałem się, w jaki sposób rozwiązać to zadanie;

7) kiedy już upewnił się, że wszystkie zadania wykonałem nieprawidłowo, przyszedł czas podsumowania. "Jesteś słaby, do niczego. Jak się w ogóle tu znalazłeś?", "Nie mów nikomu, że próbowałem Cię czegoś nauczyć", "Nie masz żadnych szans na awans, rozumiesz?", "Do niczego się nie nadajesz", albo "Po co ty tu jesteś?" - to tylko kilka z jego opinii.

8) prócz tego postanowił określić moją ocenę całościową w skali od 1 (bardzo źle) do 6 (bardzo dobrze). Nie wiem czy każdy dostąpił takiego zaszczytu, ale widziałem że niektórzy mieli więcej szczęścia - innego trenera. "Jak myślisz ile bym ci dał za to co zrobiłeś?" - nie odpowiedziałem, ale w myślach od razu widziałem 0 lub coś na minusie, lecz nie musiałem długo czekać na jego kontynuację - "dałbym ci 1+". Uffff odetchnąłem - ale bardziej z tego powodu że kończyło się szkolenie, bo jego ocena mało mnie interesowała.

Początkowo po szkoleniu miałem plany pójścia na sauny, ale jakaś niewidzialna siła odebrała mi ochotę. Będąc wciąż w dużym mieście pojechałem do centrum. Na starym mieście mnóstwo ludzi - zwykle mnie to uspokaja, ale nie tym razem. Lody też nie poprawiły nastroju. Długi spacer w słońcu spowodował odczucie głodu, zatem wybrałem się do jednej z ulubionych knajp na pizzę i sernik baskijski. Niestety nie było mojej ulubionej kelnerki, za to jedzenie pyszne. Potem znowu spacer, tłumy ludzi i powolny powrót do domu. Dobrze że jechałem zgodnie z przepisami, bo mijałem trzy kontrole prędkości (na dystansie około 100 km), a do kompletu nieszczęść brakowałoby tylko mandatu.

A Tu zdjęcie z powrotu:


*** *** ***
Tymczasem po kilku dniach kontynuacja szkolenia. Tym razem z innym trenerem - od początku powiedział czego od nas oczekuje i jak będzie wyglądać szkolenie. Jak człowiek tłumaczył co jest do czego. Pokazywał różnice i podobieństwa do tych systemów z których już korzystam. Nie przeklinał, nie poniżał, nie denerwował się bez powodu. Było zupełnie inaczej niż poprzednio, sporo nowych rzeczy się dowiedziałem. Na razie kończę ten cykl szkoleń, resztę będę robił we własnym zakresie, ale napiszę o tym niebawem.

3 komentarze:

  1. Ciekawy wpis.
    Pewnie nie zauważyłeś, ale oni może grali w: "zły trener, dobry trener". Najpierw ten zły, żebyś potem mógł się jeszcze bardziej radować z tego dobrego i szybciej uczyć ;)

    No tak, to nazywam "konstruktywną krytyką" (ironia), najlepiej jeszcze nie powiedzieć co jest źle, ale od razu dołować, czyli jechać po personaliach. Znam to z innych dziedzin.
    Jakby stosował prawdziwą konstruktywną krytykę, to by musiał wyjaśnić, co jest błędne i dlaczego. Może wyszłaby jego własna ignorancja.

    Co do mówienia per "Pan", to jest to chyba w niektórych krajach bardziej powszechne, w innych wcale. W krajach anglojęzycznych, czy nawet w Szwecji, mówi się od razu per "ty". Ale wiem, że w Polsce czy w Niemczech jest to źle widziane, oznacza brak szacunku.

    Spokojnego końca tygodnia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakaś makabra.
    Czy jest szansa żeby następne szkolenie prowadził ktoś inny?

    OdpowiedzUsuń
  3. Encyklopedyczna wiedza uczącego niewiele znaczy jeśli tej swojej wiedzy nie potrafi przekazać uczniom, a umiejętność przekazywania wiedzy innym to wielka sztuka!

    OdpowiedzUsuń