Płacz i zgrzytanie zębami. Od samego początku kursu aż do dziś dla jednej z kursantek były to nieodzowne elementy każdej z jazd. Huśtawka nastrojów, niezdecydowanie, brak konsekwencji oraz niezbyt dobre podejście dawało właśnie taki efekt.
Dzień w dzień, kursantka nie robiła najmniejszych nawet postępów. Tak jak na początku nie nauczyła się ruszać, także na ostatniej kursowej jeździe auto gasło co chwilę. Parkowanie, to rzecz tak odległa jak przestrzeń kosmiczna. Jak chcę w prawo, to ona jedzie w lewo. Jak ja w lewo, to ona w prawo.
Na każdej z jazd zrobiła coś, co natychmiast podniosło mi ciśnienie. Np. dojeżdżamy do skrzyżowania, proszę o skręt w prawo. Ona oczywiście włącza lewy kierunkowskaz, na siłę tuż przed pojazdem zmienia pas i gwałtownie hamuje. Po co? Tego nikt nie wie. Jakimś cudem gość z tyłu unika wjechania nam w tył. Po kilku sekundach przejmuję kontrolę nad kierownicą i zjeżdżam gdziekolwiek na bok.
Poziom agresji ze strony innych kierowców rozumiem doskonale. Niejednokrotnie musieli znosić jej dziwne i nieobliczalne zachowanie. Szczerze im współczułem robiąc co tylko mogłem, aby jak najmniej stwarzać zagrożenie i utrudnienie ruchu.
I tak codziennie z tym, że pod koniec kursu jeszcze bardziej. Jazdę z nią traktuję na zasadzie "musu" - aby szybciej minęła, aby się nie zabić, aby dotrwać do końca. Prawie pół zeszytu wymalowałem różnymi skrzyżowaniami, zadaniami- które jej tłumaczyłem. Chyba na darmo, bo nadal nic nie rozumie.
Każda godzina to maksymalne skupienie i uwaga na to, co ona zrobi. Ruszanie z każdego biegu, tylko nie z "jedynki", zmiana biegów bez sprzęgła, uruchamianie pracującego silnika, "strzały" ze sprzęgła, zmiana z jedynki na czwórkę, jazda po krawężnikach i liniach ciągłych., hamowanie z wciśnięciem hamulca do podłogi. Do tego nieznajomość przepisów.
Dziś, na ostatniej jeździe pytam:
- jaka jest maksymalna prędkość na tej ulicy?
- jakie są kryteria do zadania hamowania do zatrzymania?
- co to jest korekta przy parkowaniu?
Na te i wszystkie inne pytania za każdym razem odpowiadała "nie wiem". Ot, taki sobie - zwykły kurs zwykłej osoby...
Ojej... Dobrze, że kurs trwa tylko 30 godzin.
OdpowiedzUsuńAż 30...
Usuńniektórzy na prawdę sie nie nadają. Po prostu nie mają predyspozycji. Nie wszyscy jesteśmy kierowcami. Tylko ja nie umiem zrozumieć dlaczego niektórzy tego po prostu nie potrafią przyjąć na klatę i odpuścić.
OdpowiedzUsuńJa też po 8 latach od zdania prawka mam stres podczas każdej jazdy. Do tego stopnia, że przed wyjściem z domu mam każdorazowo rewolucje żołądkowe. Masakra ... ale u mnie to wynika chyba z tego, że mieszkam w cholernym mieście gdzie jak się wpierniczę w jakieś jednokierunkowe albo przegapię skręt albo na czas nie zmienię pasa w centrum to wyląduję albo na autostradzie gdzie zawrócę za 20 km albo będę musiała objechać całe miasto żeby wrócić a to zajmuje 20 minut. Może jakbym mieszkała w jakiejś spokojnej dziurze byłoby inaczej. Może jestem wiejskim kierowcą :D
Bo chcą mieć prawko za wszelką cenę, często nie dopuszczając do siebie myśli że się nie nadają.
UsuńTomek - w takich "przypadkach" zdaje egzamin kilka glebokich, rownych oddechow i slowa - tylko spokoj mnie uratuje :)
OdpowiedzUsuńJesli chcesz to przeslij mi troszke wysokiego cisnienia - ja ostatnio cierpie na niedocisnienie :)
A zielona herbata trochę mi pomaga :)
Usuń