Aby zdać egzamin teoretyczny na prawo jazdy należy:
- zaopatrzyć się w nowy kodeks drogowy - oraz choć raz uważnie przeczytać go ze zrozumieniem. Nie ma tam łatwych i przyjemnych porad i wskazówek, ale konkretne przepisy które każdy kierowca powinien znać. Co prawda kodeks taki długo nam nie posłuży, bo prawo w Polsce zmienia się szybko, ale uważam że warto wydać tych kilkanaście złotych;
- świadomie uczestniczyć w wykładach - wiem że nie są obowiązkowe, ale zdobycie prawa jazdy także obowiązkowe nie jest - skoro ktoś chce już koniecznie mieć prawo jazdy - powinien posłuchać instruktora podczas wykładów. Nie mam tu na myśli zwykłego "odbębnienia" zajęć, lub przeglądania zawartości telefonu podczas wykładów (a niestety robi tak spora liczba słuchaczy);
- na stronach rządowych znajdują się wszystkie pytania które będą na egzaminie. Oczywiście są bez odpowiedzi - ale to tylko lepiej - z pomocą kodeksu, notatek z wykładów, materiałów do nauki dostarczonych wraz z kursem oraz indywidualną pomocą instruktora, na pewno uda się odpowiedzieć na wszystkie pytania. Oczywiście wymaga to zaangażowania (link do pytań egzaminacyjnych).
- korzystanie z komercyjnych stron, gdzie znajdują się "oryginalne" pytania wraz z odpowiedziami jest słabe, ponieważ podaje się tam gotowe odpowiedzi a kursant często nie rozumie nawet pytania. Dostęp do takich stron najczęściej jest płatny. Nie polecam!
Solidna praca, zaangażowanie gwarantują porządne przygotowanie do egzaminu. Niestety, większość kursantów nie przejawia tego typu zachowania. Często słyszę o tym że ktoś wykupuje sobie aplikację na smartfona z pytaniami i "klepie" je po kilka razy tak, aby nauczyć się prawie na pamięć. Nie ma tam krzty zrozumienia, znalezienia odpowiedzi "dlaczego".
Bardzo często mam kontakt z osobami, które samodzielnie przygotowały się do egzaminu teoretycznego, zdały go za którymś razem (5-6), ale gdy pytam o podstawowe rzeczy związane z zasadami ruchu drogowego takie osoby nie wiedzą zupełnie NIC. Niektórzy mają pretensję - jak śmiem o to pytać przecież oni zdali już egzamin!!!
Trochę wygląda, jakbyś dzieci w szkole chciał przekonać do nauki. To są dorośli ludzie i chyba zdają sobie sprawę, że bulą za coś, to lepiej, jak zdadzą i obniżą sobie koszty. Jeżeli do tak prostego wniosku nie dochodzą, to im współczuję.
OdpowiedzUsuńNo przecież nie można im zabronić dofinansowywać państwa, które zresztą po cichu na to liczy. U siebie to już pisałem kilka razy - nikt tak państwa nie dofinansowuje jak głupota części społeczeństwa.
Tacy ludzie :)
UsuńTomku! Nie możesz już w pierwszym punkcie poradnika stawiać warunku wykluczającego połowę (jak nie większość...) populacji. To biznesowo niewłaściwe postępowanie, o ile nie działasz w segmencie dóbr luksusowych. ;-D
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że przewidziałem Twoją reakcję :P
UsuńNiemożliwe! Sądziłem, że będę zaskakujący i nieprzewidywalny. ;-D
UsuńWiększość chyba myśli głównie o zdaniu egzaminu i nie zastanawia się nawet nad korzyściami płynącymi z dobrej znajomości kodeksu drogowego.
OdpowiedzUsuńPrawie wszyscy :D
UsuńAno, dobrze gadasz! :)
OdpowiedzUsuńProblem w tym, jak to kursantom wytłumaczyć, przynajmniej tym, którzy do książki nawet na odległość kija nie chcą podejść ;)
Nie da się, oni wiedzą lepiej :)
Usuńj i tak nadal uważam, że ten kurs faktycznie uczy jak zdać a potem jednak życie weryfikuje i uczy dopiero jazdy wśród innych pojazdów jak już nikt Cię nie chroni i nie pilnuje ...
OdpowiedzUsuńAle czego uczy życie? Jak łamać wszystkie przepisy?
Usuńnic o łamaniu przepisów nie napisałam. Miałam na mysli to, że jak jeżdzi się z instruktorem to mimo wszystko jest się wyluzowanym bo się wie, że zareagujesz i zawsze pomożesz jakby co. I żaden kurs ani inny egzamin nie nauczy Cię do będziesz sam odpierdzielał w stresie za kierownicą jak już te kawałek plastiku dostaniesz. Tego się dopiero trzeba samemu nauczyć.
UsuńZe mną wyluzowany? Nigdy :D
Usuńa co do samochodu (bo nie umiem namierzyć gdzie Ci o tym wspomniałam) to toyka nie przeszła przeglądu a 10 listopada kończyło się OC zatem drogą kalkulacji wyszło, że lepiej się jej pozbyć nie naprawiając niż naprawić, pyknąć przegląd a potem jeszcze beknąć 550 zł ubezpieczenia. Taniej wyszło ją sprzedać i tak też mężowski uczynił :)
UsuńNo to macie nową kasę na wakacje :P
Usuńchyba nie bardzo jesteś zorientowany po ile chodzą 20 letnie samochody mój drogi. Powiedzmy sobie szczerze, że jedynki przed tymi zerami nie było. Nie starczy nawet na tygodniowy wyjazd dla 1 osoby :P
UsuńAle zawsze można trochę € kupić chociaż :)
Usuńnie wiem na co Lu to wyda. Jego samochód jego kieszonkowe ja tam się do tego co nie moje nie mieszam :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń