Pierwszy raz piłem tak pyszny sok ze świeżo wyciśniętych pomarańczy (3 EUR) i jadłem tak pyszną sałatkę grecką (5.5 EUR). Jestem zauroczony tym magicznym miejscem, oraz ludźmi tam spotkanymi. Wdałem się nawet w małą dyskusję z ojcem (chyba) właścicielki - jest typowym Kreteńczykiem - widać że nigdzie się nie spieszy, nie goni, za to cieszy z każdej chwili - zazdroszczę mu tego dystansu i wyluzowania. Wraz z rachunkiem otrzymaliśmy mały deser (free) - ciastka w kształcie pierogów ze słodkim serem. Przepyszne!
Nie chcąc opuszczać tego miejsca postanowiłem wypisać kartki pocztowe. Czas umilały nam śpiewy skowronków, które miały swoje domki tuż przy tawernie. A potem powrót do hotelu i ... pływanie w basenie/opalanie/pływanie w morzu/opalanie aż do późnego wieczora! :)
Po 6 godzinach dotarłem do końca - południowego krańca wyspy i Morza Libijskiego - ciepłego i wręcz zachęcającego do kąpieli (pomimo braku ręcznika itp gadżetów nie mogłem sobie odmówić - tym bardziej że prom był dopiero za 1.5 h). Tu zmęczone stopy przez chwilę choć odpoczęły. No właśnie - prom, ponieważ w tej miejscowości (Agia Roumeli) nie ma żadnej drogi prócz wodnej. Pół godziny i jesteśmy w miejscu, skąd autokarem wracamy do hotelu. Dzień pełen wrażeń :)
Sobota - to ostatni dzień (nie licząc niedzielnego wylotu), postanowiłem jeszcze raz wybrać się do Rethymnon. W zasadzie to wydałem ostatnie euro na prezenty, wysłałem jeszcze kilka kartek pocztowych i znów wybrałem się do tawerny Kyria Maria. Pani oczywiście nas poznała i jeszcze bardziej miło zostaliśmy przyjęci. To bardzo urocze miejsce, na pewno jeszcze kiedyś je odwiedzę. A wieczorem piękny zachód słońca...
No i niedziela - o 14.30 transfer na lotnisko, a wcześniej ostatnie tak pyszne hotelowe śniadanie, ostatnia kąpiel w Morzu Kreteńskim, wymeldowanie z hotelu i podróż na lotnisko. Wylot z Krety opóźnił się o ponad 2.5 godziny, co spowodowało że zarezerwowany i opłacony wcześniej bus z Warszawy odjechał w siną dal. Niestety, w rozkładzie jakiejkolwiek komunikacji jest biała plama - od 22.30 do 2 w nocy nie ma żadnego połączenia, więc pozostało mi/nam koczowanie na dworcu centralnym. Nie wiedziałem, że stolica jest tak brzydka i nieprzyjazna w nocy.
c.d.n.
Dużo o jedzeniu. Nie wiedziałem, że z ciebie taki smakosz :)
OdpowiedzUsuńNie było w Warszawie nikogo znajomego, kto mógłby was przenocować?
Nie chciałem się nikomu narzucać.
UsuńCzyli wakacje udane :D Nie zazdroszczę tego tkwienia na dworcu :(
OdpowiedzUsuńBardzo udane, nawet opóźniony przylot nie zepsuł pozytywnego wrażenia całości :)
UsuńTen zachód słońca jest przepiękny:)
OdpowiedzUsuńTaaaak!
Usuń