Jest sobota. Kilka dni wcześniej telefonicznie na jazdę dodatkową umówił się pewien młody człowiek.
Wziął jedna godzinę, szło mu bardzo słabo. A na poniedziałek był już zapisany na egzamin praktyczny.
Po zakończeniu jazdy młody zaczął szukać pieniędzy aby zapłacić za jazdę. Potrzebował 50 złotych, o czym doskonale wiedział (pytał o cenę przez telefon).
Miał jeden banknot 20 złotowy, trzy monety po 5 złotych i resztę drobnych, które miał w starym, foliowym worku. Liczył co najmniej pięć minut, oczywiście łącznie z drobnymi groszami. Potem ja musiałem przeliczyć, okazało się że jest 47,96. Czyli brakuje.
Chłopak stwierdził że więcej nie ma. Ponieważ to sobota, sam musiałem przyjąć jego zapłatę, ale tylko w formie pełnej kwoty. W związku z tym musiałem poinformować szefa o zaistniałej sytuacji.
Ostatecznie chłopak doniósł brakujące pieniądze kilka dni później.
Żenujące.
OdpowiedzUsuńPrzesadzasz chyba troszkę.
UsuńOj, nieładnie.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie.
Usuńtrudno to skomentować ...
OdpowiedzUsuńRaczej nie umówię się z nim więcej.
UsuńMnie to juz nic nie zdziwi, naprawde...
OdpowiedzUsuńA mnie wciąż zadziwia... :(
Usuń