sobota, 27 lutego 2010

Emocjonujące

Piątek (mimo że nie 13.) nie należał do spokojnych dni. Rozpocząłem go od pewnego egzaminu, który do końca dnia zdeterminował nastrój. Przejdźmy do rzeczy - aby było łatwiej opisać i zrozumieć, narysowałem coś, co wydarzyło się na jednej z bardzo spokojnych ulic miasta.


A więc, jedziemy z prędkością około 45 km/h drogą dwukierunkową, pobocza zasypane śniegiem tak, że krawężników nie widać. Ogólnie, nawierzchnia czarna mokra, przyczepność nie najgorsza.

Po lewej stronie zaparkowane pojazdy i tylko co kilka z nich, jest luka pozwalająca omijającym je pojazdom na wyjazd. I oto, nagle - osoba ubiegająca się o pozytywny wynik wewnętrznego (po ponad 30 godzinach jazd) - zobaczywszy pojazd jadący z przeciwka (który już prawie stanął by ustąpić nam pierwszeństwa) skręca w ową lukę ! Prędkość 45 km/h (mniej więcej), auto gwałtownie się pochyla, słychać lekki pisk opon a ja nie zdążam nawet spojrzeć w lusterko !

Będąc już za linią rozdzielającą pasy staram się przejąć sterowanie nad pojazdem łapiąc za kierownicę najpierw jedną ręką a następnie drugą. Jednocześnie, zaczynam hamować. Auto wpada na chodnik przez niską fałdę śniegu - na szczęście nie ma tam żadnych pieszych, po czym staram się powrócić na jezdnię (pierwsze czerwone kółko). Słyszę jakiś dziwny dźwięk (oprócz terkotania ABS-u oczywiście), auto będąc lewą stroną na śniegu w ogóle nie hamuje i chyba  podłoga zaczepiła o wyższą,  ubitą warstwę śniegu nad krawężnikiem ! Jakimś cudem postanawiam gwałtownie skręcić w prawo i wrócić na jezdnię, gdyż na wyhamowanie auta przed stojącym pojazdem nie ma mowy.

Dosłownie "o gazetę" mijam stojący samochód (drugie czerwone kółko), tor pojazdu staje się bardziej stabilny i ostatecznie stajemy - tuż obok zielonego auta z rysunku.

Fajnie, kursantka postanowiła, że przepuści auto jadące z przeciwka i że wjedzie w lukę pomiędzy pojazdami. Ciekawe doświadczenie. Tyle, że pojazd z przeciwka już stawał, a pomysł wjechania w tę lukę z jej prędkością był - delikatnie ujmując - nieodpowiedni. Oczywiście, wynik negatywny. Kursantka nie została dopuszczona do egzaminu państwowego.

Ciekawe, czy trafi mi się na kolejny egzamin wewnętrzny ?

6 komentarzy:

  1. Czyli dosłownie nawet na moment nie można stracić czujności, bo jeśli można zrobić coś głupiego, to kursant/ka z pewnością to zrobi.
    :(

    Zabrakło mi opisu zachowania kursantki już po tym zdarzeniu. Zauważyła swój błąd? Dostrzegła, że to było bezmyślne i niebezpieczne? Że mogła kogoś skrzywdzić?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie, nie można stracić czujności - nawet na prostym odcinku drogi ...

    A kursantka po tym "fakcie" była - obojętna, lekko przygaszona, zestresowana (jak i na początku jazdy) - słowem nic szczególnego. Nie jestem pewien czy zdawała sobie sprawę z tego, zresztą - ostatnio mam do czynienia z ludźmi którzy bardzo pobieżnie traktują takie podbramkowe sytuacje. Sądzą chyba, że wszystko im wolno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie się wydaje, że problem leży w braku wyobraźni. Nie chcę krzywdząco uogólniać i pisać, że kolejne roczniki cechuje coraz większy brak wyobraźni, ale chyba coś w tym jest. A może to tylko kwestia niedojrzałości konkretnych ludzi?
    Zresztą ten brak wyobraźni dotyczy też starszych osób.

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz rację. Generalizować nie należy, bo trafiają się ludzie młodzi i bardzo mądrze myślący, odpowiedzialni. Ale jest różnie, a przeważa grupa ludzi, którym się wydaje że "jakoś to będzie" lub "a może się uda" ...

    OdpowiedzUsuń
  5. W takim razie ja gratuluję refleksu i nie zazdroszczę takich przygód..

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki, choć to bardziej cud niż refleks :/

    OdpowiedzUsuń