4) El Toro. Najwyższy szczyt na wyspie 357 m n.p.m. Prowadzi do niego dość kręta i stroma ponad 3 kilometrowa droga. Bezpłatne dwa spore parkingi.
Dojazd jedynie własnym środkiem transportu, żadne autobusy tu nie dojeżdżają. Ewentualnie z najbliższej miejscowości można próbować spacerem. Rower raczej odpada, no chyba że ktoś ma dobrą kondycję.
Klasztor |
Wejście do klasztoru |
5) Faro de Cavalleria - latarnia morska. Wysunięta najbardziej na północ latarnia w okół której są pozostałości fortyfikacji obronnych. Prowadzi do niej droga "lokalna". Co to znaczy? Po zjechaniu z drogi prowadzącej do najbliższej miejscowości wjeżdża się na taką, która na mapie jest zaznaczona jedynie cieniutką linią.
Ostatnie około 10 km do celu prowadzi właśnie po takiej lokalnej drodze, która w większości przypadków mieści na szerokość jedno auto. Zdarza się, że przez drogę spacerują owce i krowy (łaciate!), a jak jedzie coś z przeciwka - to jest mały problem. Oczywiście da się cofnąć, czasem zjechać na bok (uwaga, często tuż przy końcu asfaltu jest po prostu przepaść, lub kamienie).
Nie mam zdjęć, ale żeby tam dojechać należy przejechać przez kilka prywatnych posesji. Podczas mojej wyprawy nikt nie żądał żadnych opłat za to, ale czytałem o takich sytuacjach w internecie. Przejechanie przez posesję wymaga otwarcia drewnianej "bramy" - a po przejechaniu trzeba zamknąć za sobą naturalnie. Myślę, że miejscowi po prostu to akceptują, także z powodu raczej małego ruchu (droga prowadzi jedynie do latarni i fortyfikacji obronnych).
Wracając wstąpiłem na plażę, która znajduje się około 3-4 km od latarni. Na żadnej mapie jej nie ma, jest dziewicza i przepiękna! W zatoczce ciepła woda, rudo-żółty piasek i prawie nikogo nie było - poezja :) Niestety, znów zaczynający padać deszcz nie pozwolił na kąpiel.
6) Alaior. Małe miasteczko w centrum wyspy, przy głównej drodze. W zasadzie można sobie odpuścić zwiedzanie, ale w takich małych miastach, które nie biją się o kolejne autokary turystów można poczuć prawdziwy zapach Minorki, podejrzeć jak żyją miejscowi - a i tak tamtędy się przejeżdża.
W miasteczku jest szkoła, przedszkole, kościół i lokalne urzędy - to normalne. Miejscowi powoli przemieszczają się pomiędzy starymi kamienicami z wąskimi jednokierunkowymi uliczkami. Ale cechą bardziej charakterystyczną jest otwartość mieszkańców. Dosłownie i w przenośni. W większości domów otwarte drzwi i okna, niespiesznie przesiadujący ludzie w barach i na ulicach.
Myślałem że to kaplica, ale to po prostu część willi ;-) |
Tomku, widze, ze umiesz dostrzec piekno i cieszyc sie takimi niewielkimi atrakcjami, ja tez tak lubie, Twoj opis przypomnial mi podroze po Portugalii, po takich gdzies tam zagubionych pueblecitos..ja to uwielbiam, a jeszcze jak sie zna jezyk tubylcow to juz jest to po prostu delicja! pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję, serdeczne pozdrowienia dla Ciebie i P. :)
UsuńTomek :)
OdpowiedzUsuńCoz moge napisac innego jak to, ze odwiedziles cudowne miejsca i dzielisz sie nimi z nami.
Dziekuje :)
Bardzo się cieszę z tego wyjazdu :)
UsuńAh chciałabym zwiedzic....
OdpowiedzUsuńCo stoi na przeszkodzie?
Usuńzacznę od zdania: "Ale cechą bardziej charakterystyczną jest ich mieszkańców" - co autor miał na myśli :D
OdpowiedzUsuńA tak poza tym to wysepka bardzo zachęcająca. Na Krecie też są takie miejsca gdzie jest brama którą należy samodzielnie otworzyć i potem za sobą zamknąć żeby kozy nie zwiewały albo nie biegały po ulicy. Latarnia bardzo klimatyczna a na ten szczyt chyba weszłabym pieszo.
BTW: widzę, że z pogodą też miałeś różnie ...
Dzięki, poprawiłem. Pieszo, można i tak, ale chyba nie w taką pogodę. A ta była kapryśna tylko jednego dnia na szczęście.
UsuńŁadna plaża i w ogóle ładnie tam, na tej Minorce :)
OdpowiedzUsuńNiesamowite.
Usuń