W czwartek podczas egzaminu na prawo jazdy doszło do wypadku, w którym zginęła 18-letnia dziewczyna - kierująca pojazdem. Do zdarzenia doszło na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Szaflarach. Prawdopodobnie gdy pojazd egzaminacyjny wjechał na tory, silnik zgasł i nie dało się go uruchomić ponownie. Wtedy egzaminator wyszedł z pojazdu i próbował dawać znaki nadjeżdżającemu składowi relacji Nowy Targ - Zakopane.
W wyniku zderzenia 18-latka zmarła po przewiezieniu do szpitala.
Czasem, choć bardzo rzadko się zdarza że po zdławieniu silnika w Baleno (egzamin w Szaflarach był przeprowadzany na tym pojeździe) nie da się go od razu uruchomić - tzn silnik "kręci" ale nic więcej. Aby zjechać awaryjnie wystarczy wrzucić pierwszy bieg, zwolnić sprzęgło i przekręcić kluczyk tak jakbyśmy chcieli uruchomić auto. Sam rozrusznik i akumulator pociągną auto przez pewien czas i jest to jakieś wyjście - aby zjechać np z torów kolejowych.
Niektóre auta mają blokadę uruchomienia - tzn aby uruchomić silnik (i tym samym rozrusznik) trzeba wcisnąć sprzęgło. Ale nie ma tego w Suzuki Baleno.
Czytałem o możliwości zahamowania egzaminatora w sytuacji, gdy owa zdająca zignorowała znak stop - ale jak było - być może kiedyś się dowiemy. Natomiast już wiadomo, że prokuratura przedstawiła zarzut 62-letniemu egzaminatorowi - nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym.
no właśnie przeczytałam sporo wiadomości na ten temat i jednego nie rozumiem. Dlaczego ten egzaminator nie kazał jej wysiadać szybko z auta tylko usiłował zatrzymać pociąg ?? czy z powodu samochodu ? że byłaby to duża strata jakby go pociąg rozjechał ? Nie musicie zapinać w pojeździe pasów a kursanci muszą więc on szybko wysiadł a dziewczyna ze stresu pewnie się nie umiała tak prędko wyplątać.
OdpowiedzUsuńNie wiem, pewnie stres zadziałał i u niego. Ale czemu nie krzyczał, że ma wysiadać. No nie pojmuję ...
Polly, tego nie wiemy. Możliwe że wydał jej polecenie opuszczenia auta, a sam próbował zminimalizować ewentualne skutki zderzenia, możliwe że dziewczyna już się rozpięła ale np sięgała po torebkę leżącą na tylnej kanapie, możliwe że egzaminator krzyczał aby wysiadała - ale to wszystko "możliwe" - dopóki nie poznamy szczegółów z kamer i mikrofonów.
Usuńuważam tak jak Aberek ... trzeba było ją choćby siłą wyciągać na zewnątrz a nie tracić czas na maszynistę. No ale faktycznie nie wiemy aż tak dokładnie co się tam działo
UsuńZastanawiam się jak auto egzaminacyjne może nie dac się normalnie szybko i sprawnie uruchomić po zgasnieciu silnika. Kto takie auta dopuścił do egzaminu na prawo jazdy???? A po drugie dlaczego zasady egzaminowania nie nakazują wprost na egzaminie w sytuacji szczegolnego zagrożenia tj np możliwości spowodowania katastrofy w ruchu ladowym egzainatorowi reagować w sposób natychmiastowy??? Czy moze jednak nakazuja ? To by tlumaczylo zarzut i jednocześnie wskazywalo na wine 62latka. Niestety . Tyle razy ile polizesz sierść tyle razy wyplujesz klaczka.
OdpowiedzUsuńDość zdumiewający jest brak wyobraźni egzaminatora - wszak wydawałoby się człowieka który powinien być dobrze obeznajomiony z kinematyką pojazdów, że dawał znaki maszyniście by ten się zatrzymał. Przecież droga hamowania do zatrzymania pociągu to setki metrów! Jeśli maszynista widziałby samochód, to sam zacząłby hamować i znaki człowieka obok pojazdu były nie potrzebne, a jakby nie widział auta, to tym bardziej nie widziałby stojącego obok człowieka.
OdpowiedzUsuńWiem, że łatwo się teoretyzuje nad klawiaturą, ale w razie takiej ewakuacji, to chyba najlepsze co może zrobić egzaminator/instruktor to wypiąć pas nie tylko własny, ale i kursanta, a może nawet i otworzyć jego drzwi, a dopiero potem samemu wyskakiwać z wozu. Wiem, teoretyzuję. :-(
no właśnie dokładnie to samo pomyślałam i napisałam. Po co maszynistę chciał zaalarmować trzeba było laskę choćby siłą wywlekać z auta. Też nie pojmuję tego zachowania. Zresztą jakby mnie coś takiego trafiło to nie wiem co bym zrobiła ale wydaje mi się, że brała nogi za pas.
UsuńTak, łatwo nam teraz pisać scenariusze, zawsze tak jest. Na filmie widać, że od zatrzymania na torach do uderzenia mija około 9-10 sekund - wydaje się że wystarczająco...
Usuńaaaaaaaaaa to szybko się wszystko podziało faktycznie :/
UsuńTeraz czytałem, że prawdopodobnie on zeznał iż chciał zepchnąć auto z torów, dlatego wyszedł. Nie wiemy, czy pociąg był widoczny z pewnej odległości czy nie - sporo nie wiemy - ale może śledztwo wyjaśni co i jak...
UsuńWidziałem dzisiaj nagranie z tego wypadku, cała sytuacja to dosłownie sekundy. 8 czy 9 sekund na reakcje. Wydaje mi się że żadne z was nie dało by rady podejmować racjonalnych decyzji, widząc pędzący w swoją stronę pociąg, w tak krótkim czasie. Największy błąd jaki popełnił instruktor to to, że pozwolił jej w ogóle wjechać na tory skoro zbliżał się pociąg i był tam stop. Dziewczyna też na pewno nie myślała racjonalnie, często w stresie podejmujemy głupie decyzje. Może być tak jak pisał Tomek że chciała sięgnąć jeszcze torebkę, albo za wszelką cenę chciała uratować samochód. Kiedyś prawie rozjechała mnie na pasach jakaś kobieta, wyhamowała 5 cm ode mnie. Logicznym byłoby że rzucę się w bok, ale strach mnie sparaliżował a nogi wrosły mi w ziemie.
OdpowiedzUsuńAndrzejku dzięki za przesłanie filmu, nie widziałem go wcześniej. Ciekawe, co nagrały mikrofony w aucie - o ile "przeżyły".
UsuńLink do filmu: https://podhale24.pl/aktualnosci/artykul/58905/Mamy_film_z_tragicznego_wypadku_na_torach_kolejowych_w_Szaflarach_video.html
OdpowiedzUsuń***
Po wyjaśnieniach egzaminatora w prokuraturze wynika, że zdająca zignorowała znak stop. Egzaminator zamierzał zatrzymać pojazd ale dopiero po przejechaniu przez tory. W wyniku złej koordynacji sprzęgła i hamulca przez zdającą, pojazd zgasł. Jak wyjaśniał egzaminator - nie on hamował na przejeździe.
źródło: https://podhale24.pl/aktualnosci/artykul/58954/Prokuratura_zarzuca_egzaminatorowi_ze_nie_uzyl_hamulca_i_pozwolil_kursantce_wjechac_na_tory.html
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńAle nie tym tonem.
UsuńA ty Kto? Jose Carreras że tony dyktujesz? :-D
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńTrochę kultury.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńCenzura? Nieładnie tak!
UsuńIdź spamować gdzie indziej.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńDarku, jak chcesz zobaczyć ten brak kultury to musisz szybciej tu wchodzić, bo staram się kasować na bieżąco :)
UsuńAno, zdarza się, w sumie, to albo oboje powinni byli pojazd opuścić, albo instruktor chyba byłby szybszy w odpaleniu go. Po fakcie można się zastanawiać, ale czasami to po prostu ludzki błąd, który prowadzi do tragedii. Wiadomo, szkoda dziewczyny.
OdpowiedzUsuńTak.
UsuńTez mi autko kiedys zgaslo na przejezdzie, ale strzezonym, szlabany byly podniesione. Wysiadlam i z pomoca przechodnia zepchnelismy z torow.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy bym nie skamieniala, widzac nadjezdzajacy pociag? :(
I nie można było go uruchomić?
UsuńPo zepchaniu z torow probowalam, ale sie nie udalo, odjechalam na sznurku do warsztatu (to byl Maluch).
UsuńA ja szczerze współczuje egz i bliskim dziewczyny.. Mógł temu zapobiec lub nie..i tak już zawsze będzie mieć ją na sumieniu...
OdpowiedzUsuńTak, ale zależy od człowieka jak sobie z tym poradzi...
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń