wtorek, 22 września 2009

Egzamin praktyczny - kat. A

Tak, właśnie wczoraj podchodziłem do egzaminu praktycznego na kategorię A (motocykl). W poniedziałkowy poranek obudziłem się - jak zawsze przed godziną 7, ale myślałem - jak to będzie na tym egzaminie ?

Jakimś cudem "przegryzłem" kanapkę i czas jechać do WORD-u ... Te 3-4 minuty jazdy, to oczywiście coraz bardziej narastający stres. Chwilę przed ósmą, z dowodem osobistym w kieszeni czekałem na rozpoczęcie egzaminu. A wraz ze mną dwóch kolegów z pracy i dziewięć innych osób.

A egzamin rozpoczął się grubo po ósmej, a raczej przed dziewiątą. Egzaminator - pan J - omówił zadania obowiązujące na placu manewrowym i po kolei każdy podchodził, zakładał kamizelkę z L z przodu i tyłu i wykonywał zadania. Grupa oczekujących stała w pewnej odległości od egzaminatora i zdającego, stąd jeśli ktoś powtarzał zadanie z powodu błędu, nie było dokładnie wiadomo z jakiego powodu. W dodatku, osoby które oczekiwały na egzamin tworzyły jakieś nowe przepisy, zasady i kryteria, których po prostu nie ma ! Np jeden z nich mówił, że trzeba używać kierunkowskazów jadąc slalomem i po ósemce, drugi twierdził że obowiązkowo należy sprawdzić stan amortyzatorów i układ kierowniczy w motocyklu ! Paranoja !

Słuchając tego wszystkiego można było odnieść wrażenie, że to zupełnie mija się od tego co mówił instruktor na kursie. Osoby które były słabo przygotowane po prostu nie wiedziały co robić. Co sprawdzać, a co nie, jak się zachować na egzaminie itp. Tymczasem nadeszła moja kolej. Założyłem tą kamizelkę (która się uporczywie odwracała na drugą stronę) i wylosowałem dwa elementy do sprawdzenia. Światła mijania i sprawdzenie poziomu oleju. Chyba każdy miał to samo, bo po prostu te dwie kart leżały na samym wierzchu :) Do tego obowiązkowy element czyli sprawdzenie łańcucha, założenie hełmu i przeprowadzenie motocykla na odległość 5 metrów.

Następnie przejazd pomiędzy pachołkami i wjazd na ósemkę. Motocykl egzaminacyjny (Honda CBF 250), była już porządnie rozgrzana i świetnie mi się nią jechało bez gazu. Egzaminator stał sobie obok z nadzorującym i rozmawiając obserwował czy nie najeżdżam na linie. Poszło sprawnie, więc po chwili wjazd na wzniesienie. Ruszenie wyszło również dobrze, więc odstawiam motocykl dla następnej osoby. Egzaminator: - Proszę czekać na wyjazd do miasta. - No to czekam ... :)

I trochę się naczekałem, bo dopiero o 14.10 wyjechałem. Chwilkę wcześniej jeszcze dwa zadania - hamowanie do zatrzymania w wyznaczonym miejscu i hamowanie awaryjne. To drugie zadanie każdy wykonywał baaaaardzo delikatnie hamując. Ja postanowiłem zrobić to tak jak na kursie - więc rozpędziłem się  na dwójce i na znak egzaminatora dość mocno wcisnąłem hamulec nożny i ręczny. Zatrzymałem się o wiele wcześniej niż pozostali, pomimo tego iż miałem większą prędkość.

No i czas na ruch drogowy. W lusterkach widzę pojazd egzaminacyjny z egzaminatorem i kierowcą. Trasa jest mi doskonale znana, więc w eterze kompletna cisza. Motocykl ten jest sporo słabszy od tego na którym uczyłem się jeździć. Po odkręceniu manetki mało się dzieje, prawie nic. Tuż obok WORD-u, wyjeżdżając z bocznej drogi na główną przy okazji wyłączania kierunkowskazu oczywiście - musiałem "trąbnąć" ! Cholera, znów palec poleciał mi za daleko i przez przypadek użyłem sygnału dźwiękowego. Na kursie też mi się to zdarzało (co prawda tylko na początku ...). Akurat w pobliżu nie było żadnego pojazdu, więc nawet nie mógłbym tego "zwalić" na kogoś innego :P Patrzę w lusterko, w słuchawce nic nie słyszę - no nic - jadę dalej :)

A dalej przejazd kolejowy i skrzyżowanie z główną drogą. Akurat nikt nie jechał, więc na dwójce spokojnie go pokonuję próbując dynamicznie rozpędzić się do 50 km/h. Co chwila zerkam w lusterka, Toyota z L na dachu wiernie podąża za mną ... Po przejechaniu bezkolizyjnego skrzyżowania z wyspą (tzw rondo) wjeżdżam na jedną z najważniejszych ulic w mieście. Przy okazji, jest to tak bardzo zniszczona ulica, z głębokimi koleinami, po której motocyklem jedzie się beznadziejnie ! Nie wiadomo, czy jechać przy prawej (nierówności plus studzienki), po koleinach na których bardzo "nosi" motocykl, czy też bardziej środkiem (wyprzedzające pojazdy plus nierówności i dziury) ... A prędkość trzeba utrzymać w okolicach 50 km/h.
Dalej dość łatwy przejazd przez kolejne rondo i rowerzysta do wyprzedzenia na jednojezdniowej drodze. Upewniam się na 200% czy nie ma w pobliżu przejścia i szybko wyprzedzam.

No i do WORD-u coraz bliżej. Im dłużej jechałem, tym pewniej się czułem i czerpałem więcej przyjemności z jazdy. Po kilku minutach wjechałem na plac, i gdy tylko zdążyłem rozpiąć pasek przy hełmie, egzaminator powiedział: - Pozytywny

Zdałem !! Ale super !! To niesamowicie miłe uczucie, które pamięta się baaaaaaardzo długo :))
No cóż - pozostało tylko podziękować egzaminatorowi i się pożegnać :)

A niebawem rozpoczynam kurs na C+E :)

Na zdjęciach Honda CBF 250

16 komentarzy:

  1. Sprawdzałeś może ten motocykl był również dociążony jak MAN i dlatego tak słabo się rozpędzał:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A, B, C...

    GRATULUJĘ!
    :)

    Czekamy na D i E.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję :)

    Skąd Wy wiecie że jest nowy wpis ? Jakieś powiadomienia czy jak ??

    OdpowiedzUsuń
  4. I w końcu mam literkę której nie ma Walp :D

    OdpowiedzUsuń
  5. po prostu się tutaj zagląda ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Aha :) To dlatego ten licznik tak bije :P

    Ale to miło, nawet bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  7. hihh no widzisz jaka miła niespodzianka ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć Tomasz.
    Przyznam się, że ja też teraz jestem w trakcie kursu na kat.A i u mnie zwracają uwagę na włączanie kierunkowskazów podczas slalomu, a nawet ósemki. ;) Jest jeszcze kilka innych hitów.

    Pozdrawiam,
    Tomek (Nowy)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kierunkowskazy ? Wow !
    Takie "hity" są najfajniejsze ... ;-)

    Pozdrowienia :) Miło że się odezwałeś :)

    OdpowiedzUsuń
  10. koledzy czy przeprowadzenie motocykla odbywa sie w kasku czy bez

    OdpowiedzUsuń
  11. Ukończy,ć egzamin to żaden problem.

    OdpowiedzUsuń