Kursant - 24 lata. Wcześniej miał za sobą trzy nieudane egzaminy (na kategorię B), a sam kurs robił w innym ośrodku. Oczywiście zaczynamy od sprawdzenia podstawowych elementów (...). Wylosował sprawdzenie poziomu oleju i światła awaryjne. Proste. Dobrze mu poszło. Przygotowanie do jazdy, i wjazd na łuk. Niestety - pojazd był ustawiony tyłem do pasa ruchu, więc poprosiłem by cofnął i wjechał na pas. I tu pierwsza wpadka. Kursant cofając rozjechał tyczkę wraz z pachołkiem. Ale niezręczność ! No i co z nim dalej zrobić - pomyślałem ? Hmm, kursant podjechał do przodu a ja stwierdziłem - Proszę jechać do przodu pasem ruchu - Ale wydaje mi się że źle go oceniłem. Co prawda dojazd do stanowiska nie jest oceniany, ale najechanie na pachołek to stworzenie zagrożenia. Ewidentnie ! I teraz - po dogłębnych przemyśleniach - przyznaję się do błędu. Nie powinienem dalej ciągnąć tego egzaminu, lecz zakończyć go z wynikiem negatywnym (Walp - dobrze mówię ?)
No, ale stało się inaczej i po prawidłowo przejechanym "łuku" pojechaliśmy na miasto (oczywiście także po zaliczonym wzniesieniu). Uprzedziłem już wcześniej, że najważniejsze jest bezpieczeństwo i w tym względzie kompromisów nie będzie. Przypomniałem o jeździe dynamicznej i odpowiednim zachowaniu w stosunku do pieszych. Kursant ładnie, płynnie pokonywał kolejne skrzyżowania. Bacznie obserwował rejony przejść dla pieszych. Na ulicy I AWP ominął stojący pojazd i ... zjechał na prawy pas akurat na wysokości skrzyżowania na którym oczekiwał na możliwość wjazdu granatowy Passat. Jego kierowca po zauważeniu kierunkowskazu już miał wyjechać, ale powstrzymał się. Po tym manewrze kursanta skomentowałem jego nie do końca prawidłowe zachowanie.
Cały czas prosto dojechaliśmy do "ronda" na którym zawróciliśmy. Na drugim skrzyżowaniu z sygnalizacją w prawo. Płynnie, dynamicznie. Do kolejnego przejścia dla pieszych zbliżał się starszy pan. W pierwszej chwili sądziłem że się zatrzyma, ale on nagle wtargnął tuż przed nasz pojazd ! Kursant zahamował bardzo gwałtownie, na szczęście prędkość nie była duża. Z lekko wystającym przodem na przejściu zatrzymaliśmy pojazd. Spojrzałem w lusterko - srebrny Mercedes był tuż za tylnym zderzakiem - zapewne też ostro hamował.
Następnie parkowanie prostopadłe - wszystko zgodnie z kryteriami, więc jedziemy dalej. Tuż przed głównym skrzyżowaniem wjazd na osiedle, zawracanie i powrót na główną. Dojeżdżamy do skrzyżowania, sygnał czerwony na sygnalizatorze, po chwili pojawia się strzałka warunkowa. Początkowo nie można z niej skorzystać, gdyż są piesi, ale piesi szybko schodzą z przejścia, strzałka świeci a my baaaardzo powoli ruszamy. Czemu tak wolno - pomyślałem. Tylne prawe koło lekko ociera o krawężnik, następuje zmiana nadawanego sygnału i na poprzecznej drodze piesi mają zielone, ale kursant zdaje się tego nie widzieć ! Jedzie dalej, jeszcze chwila, ułamek sekundy - moja noga jest już naszykowana do hamowania - i ... stało się ! Wciskam z pełną siłą hamulec niemal w ostatnim momencie - razem z kursantem ! Pojazd gwałtownie staje, lekko poirytowani piesi schodzą z przejścia - a kursant ma już wynik negatywny. Zjazd ze skrzyżowania na bok, uzupełnienie dokumentacji.
Szkoda, ale co ja mogę poradzić?
Zawsze zastanawiałem się jak to jest z tym ustawianiem samochodu czy egzaminator może oblać? Nie jest to oceniane więc wydaje mi się, że rozjechanie nawet 2 albo 3 pachołków nie powinno mieć konksewekncji.
OdpowiedzUsuńPo zaliczeniu placu na wyższe kategorie zawsze trzeba ustawić samochód dla następnego zdającego, ale jest to zwykła uprzejmość w stosunku do egzaminatora, więc nie powinien się czepiać za ewentualne pomyłki. Nie wiem czy mam rację, ale tak to rozumiem.
Na moim egzaminie na CE egzaminator na początku powiedział: "Panowie po wyjeździe ze stanowiska do parkowania prostopadłego ustawiamy samochód TYŁEM dla następnego. Bo wiecie nie będziemy tracić czasu na objeżdzanie placu." Ale gdy jednemu z nas parkowanie nie wyszło i egzaminator zajął jego miejsce to już przestało zależeć mu na czasie i spacerowym tęmpem okrążył plac i wjechał na łuk przodem:)
Ale gdyby zamiast tych pachołków stały np drzewa lub inne przeszkody ? Kursant nie widział tyczki, więc uderzając w nią nie przedsięwziął odpowiedniego zachowania, czujności i obserwacji co zakończyło się rozjechaniem pachołka.
OdpowiedzUsuńNa egzaminie państwowym oblałby i nie oblał!
OdpowiedzUsuńOblałby, bo oczywiście stworzył zagrożenie - to identyczna sytuacja jak ta, gdy po przejechanym łuku zdający wyjeżdża na wzniesienie i skręcając z pola zatrzymania potrąci pachołek.
Nie oblałby, bo to nie powinno się zdarzyć - to egzaminator powinien ustawić pojazd na początku pasa ruchu! Owszem, na wyższe kategorie egzaminatorzy nie bawią się w ustawianie pojazdu ale na B to egzaminator powinien go ustawić w polu. A zatem dwója dla... ;P
I ostatnia rzecz - dlaczego przerwałeś egzamin? Egzaminu wewnętrznego nie przerywa się chyba? Powinien trwać określony czas bez względu na liczbę popełnianych błędów.
Tak, powinien zawierać wszelkie elementy egzaminu państwowego. Tu kończył się czas, więc jechaliśmy po tym "incydencie" w kierunku osk.
OdpowiedzUsuń