czwartek, 17 września 2009

Czerwone - jadę, zielone - stoję


To miało być zwykłe doszkolenie. Kurs pięcio-godzinny, szkolenie dodatkowe w zakresie kategorii B. Musi być przeprowadzone, po każdych trzech nieudanych egzaminach praktycznych.

24-letni kursant punktualnie przychodzi na pierwszą z pięciu jazd. Krótkie rozeznanie co do przyczyn niepowodzeń egzaminacyjnych ... i jedziemy. Technika ruszania całkiem niezła, dynamika prawie ok, przejazd  głównymi ulicami nie sprawia mu większych kłopotów. Ogólnie, sądziłem iż będzie nieźle i faktycznie da się uczulić kursanta na pewne drobne sprawy i "jakoś" przygotować go do egzaminu.

Niestety, trochę się myliłem. Następnego dnia, miałem z nim trzy godziny, z przerwą pośrodku. Wg planu, pierwszą godzinę jeździliśmy po mieście, a na kolejnych mieliśmy udać się na plac manewrowy. Ramy planu zostały zrealizowane, ale już sama treść nie bardzo. O ile wcześniej jeżdżąc głównymi ulicami jakoś to szło (poza tym, była to jego pierwsza jazda Toyotą Yaris więc nie czepiałem się np szarpnięć), to teraz przyszła kolej na "centrum" (proszę się nie śmiać, jakkolwiek to zabrzmi, centrum jest nawet w małym miasteczku :P), a tam bez obserwacji znaków - i ogólnie sytuacji - po prostu się NIE DA !!!

Pierwsze skrzyżowania z pierwszeństwem łamanym rozłożyły kursanta na łopatki. Błędne myślenie, że gdy się dojeżdża do drogi prostopadłej to trzeba wszystkich przepuścić, spowodowało że co chwilę mając pierwszeństwo po prostu zatrzymywaliśmy się (skrzyżowania w kształcie litery T). Może sposobem jest podkładanie nogi pod hamulec ? Tylko muszę mieć nieco twardsze buty ... (:P) Nieprawidłowe zachowanie kursanta powodowało mały chaos, gdyż inni kierowcy chętnie wykorzystywali niewiedzę przyszłego kierowcy. I gdy już ów zrozumiał, że to jego jest pierwszeństwo, ruszał - tak jak i ci którzy powinni stać. Ponadto, mimo poleceń jazdy drogą z pierwszeństwem, najczęściej jechaliśmy na wprost. A jaki był tego powód ? Sam kursant nie potrafił (nie chciał?) tego wyjaśnić. Oczywiście - nie patrzył na znaki ... (podobnie z ograniczeniem prędkości).

Z kolei, sygnał czerwony dla kursanta nic nie znaczy, bo - jak twierdzi - skoro inni stoją czemu nie skorzystać i nie przejechać ? Faktycznie stoją, ale tylko wtedy gdy jest czerwone dla każdego kierunku, co trwa dosłownie chwilę. Rozumowanie kursanta może i dal niego słuszne, ale jednak ja kieruję się innymi zasadami i na czerwonym wyhamowywałem uporczywie auto. Niestety kilkakrotnie. Taka jazda jest bardzo męcząca, gdyż nie wiadomo na jeszcze jaki inny pomysł wpadnie osoba ucząca się. Na jednym z kolejnych skrzyżowań zatrzymaliśmy się pomimo nadawanego sygnału zielonego. Czy ja aby na pewno mówię po polsku ? Sygnalizatora S-2 (ze strzałką "warunkową"), kursant chyba nigdy nie widział, bo chciał jechać tak jak zawsze - czyli na czerwonym - jazda a na zielonym - stop. Za to, idealnie przejechał na S-3 (skrzyżowanie bezkolizyjne). Nie dość, że na zielonym, to jeszcze bezproblemowo. Wszak wszyscy stali, więc idea "wszyscy stoją więc jadę" się sprawdziła.

I tak kolejnym pomysłem było nie ustąpienie pierwszeństwa pieszym (na przejściu). I co gorsze, dotyczyło to przejść doskonale widocznych, niczym nie zasłoniętych. I w owym czasie kursant nie był niczym innym zajęty jak tylko trzymaniem kierownicy i wciskaniem gazu. Kompletny brak oceny sytuacji wokół przejść skutkował nieustąpieniem pierwszeństwa. Zjechaliśmy na chwilę na bok, zwróciłem uwagę kursanta na pojawiający się problem z pieszymi i ... poskutkowało ! Szkoda tylko, że chciał wyprzedzić rowerzystę na przejściu, ale to już zostawiłem na kolejną godzinę jazdy.

Czas na plac manewrowy. Po spytaniu kursanta jak nazywa się pierwsze zadanie (nie umiał odpowiedzieć) od razu wiedziałem, że nie będzie łatwo. I co gorsze, kursant bardzo lekceważąco podchodzi do tej części egzaminu mówiąc "jakoś to będzie". Zawsze uważałem i uważam nadal, że ten pierwszy kontakt z egzaminatorem to doskonały czas na pokazanie się z jak najlepszej strony. Nie wymaga to żadnych umiejętności - po prostu wystarczy się nauczyć tego co trzeba, przygotować odpowiedzi na trudniejsze pytania i gotowe. "Jakoś to będzie" nie jest odpowiednią drogą ku temu, gdyż np samo wskazanie co jest gdzie pod pokrywą silnika to stanowczo za mało. Kursant uważał co innego - i zaproponował punkt następny - czyli sprawdzenie świateł - proszę bardzo - odparłem :)

Jak włączyć światła pozycyjne ? A cofania ? Jak sprawdzić światło hamowania ? I znów usłyszałem że się "czepiam" ... No tak, zadaję zbyt trudne pytania. O ja wredny ...

No to czas na jazdę pasem ruchu, tzw łuk. O ile zakręt był pokonywany w miarę ok, to na prostym odcinku koła pojazdu były albo na linii ograniczającej pas, lub poza nią. W pewnym momencie kursant wyjechał tak daleko, że na sąsiednim pasie przyszły kierowca po prostu się zatrzymał. No cóż, trzeba to poćwiczyć, tylko kiedy ? Z pięciogodzinnej jazdy została jedna. A błędów jest tyle, że nie wiem za co mam się zabrać ... A wszystko to po kursie na prawo jazdy ...

3 razy nie zdany egzamin, to 3 x 115 PLN, do tego teoria która utraciła ważność, czyli + 2 x 25 PLN (pierwszy i drugi egzamin teoretyczny). Do tego czwarty (i pewnie nie ostatni) egzamin praktyczny za 115 PLN i pięć godzin ze mną za 250 PLN. Ile to daje razem ? Mnóstwo nerwów, czasu. dojazdów do miasta i - na razie - 760 PLN. A wg mnie, to jeszcze nie koniec. Z tego co się dowiedziałem, kursant ani razu nie wyjechał na miasto. Dwa razy oblał egzamin na pierwszym zadaniu (sprawdzenie elementów pojazdu bezpośrednio odpowiedzialnych za bezpieczeństwo jazdy ...) a raz potrącił pachołek na "łuku".

Szkoda że nie wyciągnął z tego wniosku, ale każdy ma swój rozum ...

36 komentarzy:

  1. Zastanawiam się po co mi te uprawnienia instruktora... ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zupełnie jak w kawale o "szefuńciu", który przejeżdżał na czerwonych światłach.
    Przy krzykach pasażera podczas przejeżdżania na czerwonym świetle przez skrzyżowanie, slalomem między samochodami, odpowiadał: "Szefuńcio potrafi". Tak było na każdym czerwonym świetle. Kiedy zatrzymał się przed skrzyżowaniem na zielonym świetle, spytany dlaczego tak robi, odpowiadał: "A jak będzie jechał inny szefuńcio??"

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja myślałem, że jeden góra dwa oblane egzaminy doprowadzają kursanta do porządku. A okazuje się, że to może doprowadzić instruktora do napadu szału:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, to może doprowadzić do napadu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. wow ktoś mu jasno powinien dać do zrozumienia, że dla niego najlepszym środkiem transportu jest komunikacja miejska, bądź własne nogi.

    ale zdarza się, że ktoś taki, jakimś cudem, zdaje egzamin i straszy na polskich (i nie tylko) drogach. no cóż ....

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję ze nie zda egzaminu. A w ogóle, nie jest przygotowaną osobą do zdania egzaminu, więc póki co powinien się uczyć lub zrezygnować.

    OdpowiedzUsuń
  7. no ja rownież mam nadzieję, bo chociaż nie będzie jeździł po moim mieście, to kto wie czy gdzieś w Polsce na niego kiedyś nie trafie ;)

    i po co sie tacy pchają na prawko.. :|

    OdpowiedzUsuń
  8. Zobacz, jak wiele jeszcze jest do zrobienia w tych i podobnych kwestiach. OSK przyjmie każdego - czy się nadaje do lepienia pierogów, czy do szydełkowania. Bo to kasa, pieniądze. A czy ten ktoś zda czy nie, to kogo to później obchodzi ?
    Oczywiście, w niektórych szkołach jazd jest wewnętrzna statystyka, nagradza się za dobrą pracę, ale gdzieś wciąż pojawiają się pieniądze, zyski i dochody ...

    OdpowiedzUsuń
  9. No dokładnie OSK przyjmują każdego, tutaj masz rację. Szkoda, że ludzie nie potrafią sami sobie powiedzieć dość tylko na siłe do czegoś dążą.

    OdpowiedzUsuń
  10. I nie słuchają innych. Bo jak zwrócę uwagę, to zaraz staję się tym złym, niedobrym i podłym.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zawsze jak komuś coś idzie nie tak to jest wina instruktora lub egzaminatora. Fakt i jeden i drugi czasem zdarza się być do du** no ale bez przesady.

    Kiedyś znajomy instruktor opowiadał mi jak jego kursant kazał(!!!!!) mu się przesiaść do tyłu i sie nie odzywać, bo teraz to on mu pokaże jak się powinno jeździć autem :)

    hehe kursant instruktorowi.. dobre sobie, co?:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wow. A jak to się skończyło ? Bo to tragikomedia !

    OdpowiedzUsuń
  13. no znajomy go wyśmiał oczywiście ;)w ogóle koleś zaczął wykład jak się prawidłowo zmienia biegi, bo wg niego instruktor wciskał mu głupoty. Przecież on wie lepiej i chciał po mieście non-stop jeździć 5-ką ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. O rany ... Mnie też to wkurza. Podobnie jak twierdzenie kursantów: "zdążył bym" :/

    OdpowiedzUsuń
  15. tak mówi co drugi człowiek - a potem ilu ginie na torach :| ale wstyd się przyznać, że sama się na tym czasem łapię na niektórych krzyżówkach ;/

    no ale takich cwaniaczków jak tego opisanego przeze mnie wyżej to nienawidze :|

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja nie miałem jeszcze takiej "przyjemności" jaką pisałaś, ale to tylko kwestia czasu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  17. heh no pewnie tak, ale nie życzę Ci nigdy takich kursantów ;)

    też chciałam się tym zajmować, ale chyba nie jestem zbyt cierpliwa do takiej pracy ;)
    chociaż kto wie..do obecej też sądziłam, że się nie nadajęa jednak :P

    OdpowiedzUsuń
  18. :) A czym zajmujesz się obecnie ?
    Ja to kocham jazdę wszystkim !!!

    OdpowiedzUsuń
  19. obecnie uczę angielskiego w szkole podstawowej ;)

    Widać ze kochasz. W ogóle podziwiam, że po tylu godzinach jazdy jeszcze masz chęć opisywać swoje"przygody" tutaj na blogu ;) ale dobrze, bo bardzo lubię je czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  20. O proszę :) Angielskiegooooooooo uczę sięęęęe ... była kiedyś taka piosenka chyba nazywała się Mr.Wonderful - z płyty Krosik z Józefowiczem (albo coś pomyliłem) ...

    OdpowiedzUsuń
  21. Z płyty Grosik oczywiście ... A z "anglika" mam w tym roku egzamin, ale liczę na 5 (ale jestem chwalipięta :P)

    OdpowiedzUsuń
  22. hihihi ucz ucz ;-) może jakiś obcokrajowiec trafi Ci się na kurs i będziesz musial " Turn left please" ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. no to trzymam kciuki za ten egzamin :D nie może być niżej niż 5 ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. No właśnie niebawem taki obcokrajowiec ma się trafić, ale mam nadzieję że zrozumie mnie jak będę mówił "stop", lub "more slow" ?

    Tylko jak wytłumaczę przed jazdą co dziś się uczymy ? Albo jak zrobię na koniec podsumowanie ? Pewnie nie zrobię :P

    OdpowiedzUsuń
  25. przygotuj sobie mowę wcześniej hihihi ;)
    nie chce zabrzmieć niegrzecznie ale Tomku :P slower a nie more slow :D

    mam nadzieję że się nie pogniewałeś za mała poprawkę ;P

    OdpowiedzUsuń
  26. Jasne że nie :) Przyjmuję każdą oprawkę i krytykę ! Ale ze STOP-em poszło mi już lepiej :)

    Kiedyś na prywatnych lekcjach z angielskiego, celowo lektor odpytywał mnie n/t jazdy samochodem po takiej mapce, ale to było fajne !

    OdpowiedzUsuń
  27. no ze stopem poszło Ci rewelacyjnie :D to muszę przyznać :)

    no to teraz musisz sobie poprzypominać to co mówił lektor :) rozpisać to i owo i potem wyszkolić obcokrajowca na dobrego kierowcę ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. hoho ;)
    ok next time we should talk only in English, it's a good chance to improve a foreign language ;P

    ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. O nie, nie będzie wpisu po angielsku ( jeśli dobrze zrozumiałem ...)

    OdpowiedzUsuń
  30. Przecież tam byłoby więcej błędów niż czegokolwiek ... A to blog związany z jazdą, a nie z angielskim :)

    Znikam spać, bo jutro od rana jestem w ... (nie powiem gdzie :P)

    Więc dobrej nocy :)

    OdpowiedzUsuń
  31. no no jakaś tajemnica:P

    hmmm pewnie na randce z ta czerowną eLunią z tego zdjęcia wyżej :P

    dobranoc ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. A nie, bo moje eLunia ma wolne weekendy :)

    OdpowiedzUsuń
  33. ooooooo prosze :D
    to nie wnikam ;)

    trzymaj sie :)

    OdpowiedzUsuń