Od kilku dni pracuję z nowym klientem. Po dziesięciu godzinach postanowił zmienić instruktora i wybrał akurat mnie. Na pierwszej godzinie ze mną, zaznajomiłem go z urządzeniami sterowania pojazdem, gdyż wcześniej jeździł pojazdem innej marki. Ponieważ pozostało nam kilkanaście minut, postanowiliśmy to wykorzystać na krótką przejażdżkę Toyotą.
Kursant trochę zestresowany, ale jakoś dawał radę - ogólnie jeździł nie najgorzej - przynajmniej takie odniosłem wtedy wrażenie. Później kilka razy spotkaliśmy się po dwie godziny jazdy, w sumie - jeździł coraz lepiej. Aż na pewnej jeździe uczestniczył szef ...
I wtedy (16-17 godzina jazdy) - owy kursant - tak się przestraszył i zestresował, że niemal odmówił jazdy ! Uspokoiłem go, że to tylko obserwacja instruktora, żeby się nie przejmował i jeździł jak zawsze ...
Jak zawsze ? On chyba wtedy nie był w stanie jeździć jak zawsze. Stres i nowa sytuacja sparaliżowały go tak bardzo, że nawet nie sprawdził zapięcia pasa bezpieczeństwa przez osobę jadącą na tylnej kanapie (pomimo tego, że doskonale o tym wiedział). Niestety, szef ośrodka nie omieszkał tego skomentować w kilka chwil po ruszeniu mniej więcej tak: - Przykro mi, gdyby to był egzamin już by pan nie zdał.
To prawda, kursant o tym wie (rozmawialiśmy o tej całej sytuacji już po jeździe, bez szefa w aucie), ale po prostu zapomniał. Nie usprawiedliwiam go, lecz po tym fakcie adrenalina skoczyła jeszcze bardziej w górę.
Nawet na łatwym skrzyżowaniu kursant popełniał podstawowe błędy (złe ustawienie pojazdu, brak kierunkowskazu itp). Przy zmianie pasa ruchu - próba wymuszenia pierwszeństwa. Przejazd przez tzw rondo - tylko przy mojej pomocy. Tylko jakoś parkowanie się udało, bo już zawracanie nie. Kursant mając do dyspozycji mnóstwo różnych infrastruktur drogowych nie był w stanie wybrać miejsca do zawracania, więc przejechaliśmy całą ulicę ... Dobrze, że choć auto mu nie gasło - w końcu tyle czasu na to poświęciliśmy.
Kursant był strasznie wybity z rytmu i popełniał naprawdę elementarne błędy. Najwyraźniej słowa o nie zaliczonym egzaminie wywarły na nim duże wrażenie, lecz nie zapominajmy iż to dopiero (ktoś powie "aż" ?) 16 - 17 godzina jazdy. Więc, do egzaminu jeszcze daleko (co najmniej 13 godzin), a na ostatniej jeździe - egzamin wewnętrzny.
Jak sobie poradzi ? Zobaczymy, na razie ćwiczymy dalej. Jak jesteśmy sami, jeździ nieźle, ale gdy tylko wsiądzie ktoś inny do pojazdu, stres bierze górę. Chyba będziemy jeździć z jakimś "obserwatorem", a teraz jest akurat okazja gdyż w ośrodku trwa kurs na instruktora nauki jazdy.
więc instruktora- praktykanta musicie zabierać ze sobą żeby się ten człowiek oswoił troszkę:)
OdpowiedzUsuńTak zrobimy ;-)
OdpowiedzUsuńU was dziwne rzeczy się dzieją:) Jak ze mną jechał kierownik to było wesoło i beztrosko. Tzn, że ten wasz jest taki straszny? :D
OdpowiedzUsuńPowinieneś go znać, lub Twoje siostra ...
OdpowiedzUsuńAaaaa, to faktycznie straszny:)
OdpowiedzUsuńHa ha ha :D:D
OdpowiedzUsuń