sobota, 1 października 2011

Freestyle

Odsłona pierwsza:

- kursantka na 13 i 14 godzinie jazdy uczy się parkowania. Mały ruch w sobotę tuż po 8 rano powoduje, że jakoś jej to się udaje. Po godzinie 9 czas wyjechać na miasteczko, ale gdy się nie patrzy na znaki - to nic z tego nie wyjdzie. Ignoruje znak stop, wjeżdża na duże skrzyżowanie kompletnie nie wiedząc jak się zachować. Znaki wcześniej stały, ale kto by na nie w ogóle zwracał uwagę ?

Wyjeżdżamy z centrum i kierujemy się gdzieś, gdzie nie ma tak gęstego ruchu. Po raz kolejny proszę o zwracanie uwagi na znaki. W chwilę potem zadaję pytanie, jaki właśnie znak minęliśmy. Zero odzewu. Skręcamy w lewo, ponawiam pytanie. Ona ponowiła odpowiedź - a raczej jej brak. Znów skręcamy i pytam o znaki które stały na początku ulicy. Ona nie wie, bo nie popatrzyła. No cóż, proszę więc o zatrzymanie pojazdu a kursantkę o to, by wyszła zobaczyć cóż za znaki właśnie minęła ! Jest wyraźnie zdziwiona i zdegustowana - mam wychodzić z auta ?! Tak - potwierdziłem stanowczo. Gdy wróciła, było równie "fajnie" jak wcześniej.
kursantka - nie wiem co to za znak, zakaz wjazdu lub zakaz postoju. Mylają mi się te znaki (pisownia oryginalna). Ręce mi opadły i w tym miejscu zanim ruszyliśmy dalej, musiał nastąpić dłuższy mój wywód nad sensem naszej dalszej współpracy, jej i mojego zaangażowania w staranie się o dokument prawa jazdy. Nie było to miłe, ale sprawę trzeba nazywać po imieniu. Na następną - poniedziałkową jazdę postawiłem jej pewne ultimatum. Jeśli je spełni, będziemy współpracować nadal, jeśli nie - widzę dwa wyjścia - 1) rezygnacja z kursu, 2) zmiana instruktora.

Odsłona druga:

- kursant, którego opisywałem niedawno jako "traktorzystę", nie może zdać egzaminu praktycznego. Z teorią także miał problemy, a na praktycznym już trzy razy "zawalił". Za każdym razem było to wymuszenie pierwszeństwa i interwencja egzaminatora. Dziś jeździł ze mną, ponieważ po trzech nieudanych egzaminach musi wykupić co najmniej 5 dodatkowych godzin. Sądzę, że jeździ gorzej niż traktorzysta ! Przykłady ? Proszę bardzo ! Dojeżdżamy do pojazdu, którego kierowca próbuje cofnąć. Widząc nas zatrzymuje się, ale doskonale widać jego światła cofania - ma więc włączony wsteczny bieg. Co robi kursant ? A no po prostu podjeżdża mu pod tył i tuż przed nim się zatrzymuje ! Widzę, że facet się irytuje i wręcz macha, by go ominąć, by jechać. Ale ale ... mój kursant ma go totalnie gdzieś ! Interweniuję więc, bo z tego co widzę to potrzebowałby jeszcze długich minut by się zorientować w sytuacji :(

           Ale to jeszcze nic. Jesteśmy w centrum, zbliżamy się do głównej drogi biegnącej w poprzek. Przed nami kolejno: koniec drogi z pierwszeństwem, ustąp pierwszeństwa i znak stop - przed poprzeczną jezdnią także niedawno namalowana linia bezwzględnego zatrzymania. Że jakiego ? Bezwzględnego ? Nie dla tego kursanta ! Pędzi on około 40 km/h w ogóle nie zważając na to co się dzieje z prawej i lewej, nie mówiąc o znakach !! Kopię w hamulec tuż przed skrzyżowaniem, bo inaczej doszłoby do zderzenia z autami jadącymi z prawej strony. Wstrząsam słownie kursantem, po chwili jedziemy dalej.
             Dosłownie 100 m dalej jest deptak, wszystkie znaki każą nam jechać w lewo, bo prosto jest zakaz ruchu. I co on robi ? Nic, próbuje jechać na wprost ... znów hamuję ... Znów robię mu ostrzejszy wykład na temat jego zachowania, mam ochotę wyrzucić go z auta ! Jedziemy dalej. Niestety, na każdym lewoskręcie na drodze jednokierunkowej jedzie trzymając się bardzo blisko prawej strony. Szlag mnie zaczyna już trafiać, bo kursant który ma właśnie 31 i 32 godzinę jazdy robi tak kardynalne błędy ! Kierowcy obok patrzą na nas jak na idiotów, no może nie wszyscy - jeden z kierowców chyba się nawet ucieszył, wszak wykorzystując nasze złe ustawienie na jezdni wjechał sobie pod ... prąd.

Już dawno nie miałem takiej "fajnej" soboty. Nie pamiętam też, bym aż tak źle podsumował osoby po jeździe. Oczywiście, jakieś tam światełko w tunelu pozostawiłem, ale czy oni to wykorzystają ... wątpię. Kursantka ma dopiero połowę kursu, może zrozumie swoje błędy. Ale zachowanie chłopaka było zupełnie bezmyślne. Jazda jego było zagrożeniem dla innych uczestników ruchu, przy okazji popełniał mnóstwo błędów technicznych (m.in hamował ze sprzęgłem tłumacząc się - uwaga - przyzwyczajeniem ! Ale ja nigdy go nie uczyłem tak hamować !).

10 komentarzy:

  1. Długi tekst, prawie jak u Polly :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawie to jednak spora różnica ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm, ciężkie przypadki, ale dacie radę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Może informuj mnie odpowiednio wcześniej o jazdach z takimi osobami, lepiej będzie jeśli nie będę wychodził wtedy z domu:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Magdii - nie byłbym taki pewien.

    Łukasz - nie zbliżaj się do eLek dla własnego dobra :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaaaaaaaaaaa!!!! Człowiek wyjeżdża na urlop, a w międzyczasie tyle tu się dzieje :)
    Nie będę się rozdrabniać na poszczególne blotki, napiszę wszystko jednym tchem ;)

    Przede wszystkim: GRATULUJĘ obrony dyplomu! :)

    Ogroooomnie zazdroszczę jazdy autobusem, przeczytałam dotychczasowe notki z tysiąc razy (prawie znam na pamięć ;)). Pisz, pisz jak najwięcej! Mam milion pytań, ale chyba się powstrzymam, żebyś mnie też nie posądził o natręctwo ;)

    Ja właśnie wróciłam z Albanii.. Tam się dopiero dzieje! Kraj, gdzie do niedawna ludność nie mogła posiadać prywatnych samochodów, a teraz nadrabia zaległości. Przepisy drogowe obowiązują tylko teoretycznie, bo w praktyce każdy jeździ jak chce. Totalny chaos. Pokonywanie ronda "po angielsku", skręcanie w lewo z prawego pasa, wyprzedzanie na styk, jazda pod prąd i nieustanne trąbienie na siebie to normalka. Drogi krajowe (zaznaczone na mapach na żółto!) to w zdecydowanej większości zwykłe szutrówki z milionem dziur, krowami, kozami i owcami biegającymi między autami. Na drogi "niższych klas" bez auta terenowego ani rusz. W ogóle jazda 4x4 po górach, korytach rzek, nad przepaściami to dopiero fantastyczna sprawa! Orgazm porównywalny z tym autobusowym ;) Jak się ogarnę (bo nadal mam wrażenie, że ciągle "jadę" - 27h powrotnej jazdy non stop to jednak małe szaleństwo) to zarzucę kilka zdjęciowych "smaczków" :)

    A na początek mała autobusowa zagadka pt. "znajdź autobus na zdjęciu" :)
    http://tinypic.pl/sa9hvsqhq3nf

    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki :) Co robiłaś w Albanii ? (jeśli mogę spytać, tym bardziej TU). Jak masz jakieś pytania - dawaj śmiało ! :) A na zdjęciu autobus jest tam w środku, tzn w tej "łodzi" (?) - jak kolwiek to nazywać ;-) No i czekam na zdjęcia !

    OdpowiedzUsuń
  8. I zapomniałem dodać - w końcu ktoś mnie rozumie w kwestii orgazmu(ów) :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Byłam na urlopie :) Pojechaliśmy ze znajomymi na małą objazdówkę po północnej Albanii, trochę off-road'u, łazikowania po górach, zwiedzania. No i dostałam niezłą "szkołę jazdy" :)

    A autobus faktycznie jest w środku łodzi, tzn. jest częścią łodzi. Po zdemontowaniu podwozia położono "budę" na hmm.. resztę statku.. I co ciekawe, nawet zamiast steru kieruje się kierownicą :D Ot, tacy Albańczycy są zmyślni ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zazdroszczę takiego urlopu ! Podciągnęłaś się przy okazji z jazdy w terenie :)

    OdpowiedzUsuń