W związku z tytułem blotki, obłowiłem się dziś (ponieważ jutro nie mam zajęć) różnymi prezentami od moich uczniów, ale nie tylko od nich. Oczywiście słowo "obłowiłem" użyte jest celowo - wszak nie zależy mi na tych czekoladkach, bombonierkach, kawach i innych upominkach. Pracuję w prywatnej szkole (prócz nauki jazdy), gdzie prowadzę wykłady. Stać mnie jeszcze na słodycze, a tu wystarczy że uczniowie sporo płacą za pobieraną naukę. Podobnie jest na zakończenie roku - niektórzy z nauczycieli to już z torbami przychodzą wtedy do szkoły, by zmieścić te wszystkie "podziękowania".
Prezent dostałem także od współpracowników z zarządu - książkę:
Nie znam tego, dokończę "Rosyjską ruletkę" Zacharskiego i zerknę czy to coś ciekawego. W ogóle, kupowanie komuś na prezent książkę bez zapoznania się z jego gustem - to średnio trafiony prezent.
Dziś też, na szczęście tylko jedną godzinę jeździłem z "księżniczką". Dlaczego tak ją nazwałem ? Ma dopiero 4 godziny, ale nie znosi jakiejkolwiek krytyki. Dąsa się na każdą moją uwagę. A tych jest mnóstwo, bo nie wie najprostszych rzeczy - po co jest skrzynia biegów, sprzęgło, lusterko. Jak proszę, by się rozglądała przy skrzyżowaniach jest wielce obrażona. Patrzy przed siebie, choć nie wiem dokładnie gdzie - bo lubi krawężniki i często próbuje po nich jeździć.
Słabo to widzę, ale na razie nie ustaję.
Mama mi kiedyś kupiła pod choinkę "Księżyc Czaszek" Howarda. W księgarni jej polecili jako dskonała rzecz dla fana fantastyki. Na widok mojej miny po odpakowaniu prezentu obiecała, że więcej żadnej książki od niej nie dostanę :) "Złoto krzyżowców' - sadząc po opisie - to jakieś czytadło w stylu Dana Browna.
OdpowiedzUsuńNo właśnie - lepsze byłyby jakieś bony do księgarni.
OdpowiedzUsuńNo wiesz! Prezent dostałeś i jeszcze marudzisz? :P
OdpowiedzUsuńa ja jestem pod wrażeniem kultury jazdy we Włoszech. Mimo, że tambylcy łamią wszelkie możliwe przepisy ruchu drogowego nie ma stłuczek, wypadków i co najciekawsze są bardzo cierpliwi i wyrozumiali dla swoich wyczynów za kółkiem. Motocykle to rzecz jasna inna bajka bo te w zasadzie jeżdżą kompletnie nie przepisowo :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej oryginalny prezent jaki dostałam od ucznia na zakończenie roku szkolnego zamiast kwiatka czy czekoladek to Piłsudski na Kasztance zrobiony (perfekcyjnie) przez piątoklasistę z masy ciasto plasto. Mam to dzieło oczywiście do dziś. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog. Bardzo mi się podoba. Zacznę zaglądać tu regularnie.
OdpowiedzUsuńI korzystając z okazji - najlepsze życzenia współbracie w kieracie ;)
Polly - wreszcie wróciłaś ! :)))
OdpowiedzUsuńankamelkowa - również pozdrawiam :)
Jonań - co najmniej trochę przesadzasz z tymi pochwałami. Dzięki za życzenia, miłego wszystkiego.
Coś się stało, ze się nie odzywasz na aqq?
OdpowiedzUsuńA może pochłonęła cie lektura "Złota krzyżowców"? :P
Taaa, jasne.
OdpowiedzUsuń