Wczorajszy dzień od samego rana zaczynał się na ostro. Przychodzi kursantka która - z powodu moich ograniczeń czasowych - jeździła z kolegą ponad połowę kursu, zbliża się do końca i ... wrrrr - wkurzyła mnie po pierwszych pięciu minutach jazdy. Przy samym ośrodku jest znak STOP - ale ona się nie zatrzymuje. Ja widząc pustkę, nie depczę jej w hamulec - dam jej drugą szansę (choć na egzaminie jej nie będzie miała), ale zwracam uwagę - powinnaś się zatrzymać - przecież był znak STOP ! - na to ona - ale po co, przecież pusto było !!! Te trzy wykrzykniki nie dałem na wyrost - wyraźnie miała mi za złe - zapewne wg niej się czepiam. Ruszyło mnie to - nie powiem. Oczywiście, nie daję tego po sobie poznać.
Ale to dopiero początek. Przy skrzyżowaniu z sygnalizacją (mając czerwone), próbuje minąć ten pierwszy sygnalizator i wjechać przed drugi - umieszczony nad jezdnią ! Przy czym totalnie ignoruje linię warunkowego zatrzymania oraz fakt, że zatrzyma się na pasach dla pieszych (nie mówiąc o tym, że będzie zadzierać głowę do góry by cokolwiek zobaczyć na sygnalizatorze). Tu już nie pozwalam na takie zachowanie gwałtownie wyhamowując auto. Ona znów te swoje teorie - przecież chciałam stanąć przed czerwonym ! Nie no, ja tak nie mogę. Ponieważ trzeba już ruszać a ja tak tego nie zostawię, zjeżdżamy w pierwszą lepszą ulicę gdzie można porozmawiać.
To nie jest miła rozmowa, a raczej monolog - mówię że to zupełnie nie ta droga (w przenośni), że gdzieś się zagubiła, że przy tej ilości wyjeżdżonych godzin ona jest w lesie ! Pytam się, gdzie jest wiedza z wykładów ?!? Taka jazda w ogóle nie ma sensu. Tłumaczę, że jeśli nie zmieni nastawienia do tego co robi w pojeździe, ma prawie zerowe szanse na zdanie egzaminów. Że jeśli nie zacznie stosować się do przepisów ruchu drogowego, może zrobić komuś krzywdę - bo co zrobi sobie, to jej sprawa. Jest pełnoletnia. Tzn wiekiem pełnoletnia - bo sądząc po jej podejściu do kursu, nie wydaje mi się.
Później - czyli po tej rozmowie, lepiej było tylko odrobinę. Dwie godziny jakoś przeżyłem. To naprawdę dziwne, że wtedy gdy ludzie mają ten sam cel jest tyle konfliktów. Oboje chcemy, by egzaminy zakończyły się wynikami pozytywnymi. Ona jednak próbuje się przez to "prześlizgnąć" - jak najmniejszym kosztem, wysiłkiem, zerowym nakładem własnej pracy. Co prawda nie pamiętam tej kursantki z wykładów, ale zapewne należała do tej grupy, która przychodząc po prostu przebimbała te dwie godziny. O co bym nie zapytał takie osoby, nic nie wiedzą (nawet na banalne pytanie, które było omawiane na poprzednim spotkaniu) ! Ba, nawet nie próbują myśleć. One są obecne fizycznie, ale już nie umysłowo.
Albo - co gorsza - może ona po prostu wpisywała się na listę i wychodziła ? Wszystko możliwe.
No to nawet lepiej jeśli ta laska nie zda. Bezpieczniej będzie na drogach.
OdpowiedzUsuńNo i jeśli tak będzie jeździła, to nie ma szans.
OdpowiedzUsuńMoże po Twoim tłumaczeniu ta pani wyciągnie wnioski i zacznie się bardziej starać...
OdpowiedzUsuńtaka postawa akurat na kursie prawka nie jest dobra ;]
OdpowiedzUsuńankamelkowa, - dziś było lepiej, ale tylko na początku. Później było gorzej, a w zasadzie to była massakra. Spytałem ją, jak jej mogę pomóc - nie odpowiedziała. W poniedziałek ma kolejną jazdę, zawrę z nią pewną "umowę" - może to coś pomoże.
OdpowiedzUsuńPolly - nie lubię takich jazd, bardzo :(
Może ona jeszcze więcej czasu potrzebuje...Ja też miałam problemy na kursie, ale jakoś się udało zdać za trzecim razem. Wyjeździłam dużo dodatkowych godzin.( chociaż nie robiłam takich błędów jak brak zatrzymania przed "stop") Może jej też się uda jak poćwiczy więcej i się postara;).
OdpowiedzUsuńSonia
Może ...
OdpowiedzUsuń