niedziela, 28 stycznia 2018

Szkolenie na swoim czy firmowym? (1)

Jak doskonale wiecie od ubiegłego marca pracuję na firmowym aucie. Do tego czasu przez prawie 14 lat pracowałem zawsze na swoich samochodach. Jaka jest różnica? Rozpoczynam cykl trzech wpisów w tym temacie. Dziś zacznę od aspektu związanego z zakupem auta, dwa pozostałe dotyczyć będą finansów oraz komfortu pracy.


Zakup auta

Chcąc szkolić na swoim aucie, trzeba mieć (najlepiej) identyczny sprzęt co word. Czyli jeśli tam zmieniają auta, to również instruktor musi myśleć o zakupie. Nie zawsze da się kupić używany (np roczny, dwuletni) pojazd w dobrej cenie - czasem word wybiera model, który dopiero co pojawił się na rynku i pozostaje jedynie salon z nowymi autami. O ile word-y mają najczęściej bardzo preferencyjne warunki zakupu lub wynajmu aut, to instruktorzy mogą liczyć np na 5% rabat. Czyli prawie nic. No dobrze, co bardziej hojny dealer dorzuci jeszcze gumowe dywaniki.

Ale sam zakup to dopiero początek. Bo jest jeszcze kilka obowiązkowych pozycji: ubezpieczenie (specjalne ubezpieczenie na naukę jazdy które dość mocno leci w górę ze względu na wysokie ryzyko kolizji/wypadków), dodatkowy hamulec - plus inne elementy typu dodatkowe lusterka, sprzęgło dla instruktora, L na dach pojazdu. Oczywiście przydałyby się również nakładka na kierownicę, pokrowce na fotele oraz inne niż oryginalne dywaniki gumowe pod nogi (i tak zużyją się w ekspresowym tempie), apteczka, reklama na samochód. Naturalnie potrzebne jest także zaświadczenie ze stacji kontroli pojazdów iż auto odpowiada warunkom stawianym nauce jazdy.

Mamy już auto - nowe, pachnące jeszcze plastikami. Opłaciliśmy już te wszystkie powyższe sprawy - ale auto wciąż ma prawie zerowy przebieg... chcąc oddać go na lekcję nauki jazdy wypadałoby przejechać nim "normalnie" chociaż kilkaset kilometrów. Dzisiejsze nowe pojazdy nie potrzebują jakiegoś specjalnego docierania, ale jak ktoś widział/słyszał/czytał co kursanci robią z autami wie o czym piszę.

Tymczasem wsiadając do firmowego pojazdu w zasadzie nic z tych rzeczy mnie nie interesuje. Sprawdzam tylko gdzie są dokumenty i czy w baku jest paliwo. I tyle - reszta praktycznie nie istnieje. Czy auto wymieniane jest co cztery lata (najczęściej)? Czy jest to nowy model, a może w międzyczasie auto przeszło face-lifting i układ świateł się zmienił? Dla kursanta to niebagatelna różnica (ostatnio jeden z kursantów stwierdził że nie zdał, bo auto egzaminacyjne miało inny kolor niż to na którym się uczył...), a dla mnie zupełnie nieistotna rzecz.

8 komentarzy:

  1. generalnie pomijając koszty własnego samochodu to ja bym chyba nie dała rady patrzeć jak mój prywatny samochód jest niszczony/dewastowany przez uczących się dopiero kierowców. Co innego służbowy do którego nie masz sentymentu a co innego własny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka praca. Chyba nie należy się przywiązywać do aut, ale nie wiem, nie znam się...

      Usuń
  2. Very interesting post Tomek!
    Enjoy your new week!
    Dimi...

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha. A w następnej blotce będą argumenty na rzecz szkolenia we własnym aucie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo to ciekawe, co piszesz Tomku - bede czekała z miła chęcią na ciąg dalszy :) Serdecznosci z deszczowego Londynu zasylam, gdzie zaczynaja kwitnąć żonkile :)

    OdpowiedzUsuń