Druga kwestia związana z pracą na własnym lub firmowym sprzęcie to pieniądze. Rzecz ważna, podobnie jak komfort pracy. Ale dziś o pieniądzach.
Finanse
Wsiadając do własnego - ale już przygotowanego do nauki jazdy auta w zasadzie, prawie nikt nie będzie kontrolował co i z kim się robi. Stawkę za godzinę dla osób które przychodzą na doszkolenie ustala sam instruktor, który jeśli chce może dać stawkę z górnej półki, albo wręcz darmową jazdę. Wszystko zależy od niego samego. W dobrych firmach cała stawka za godzinę wpada wtedy do kieszeni instruktora (jego auto, jego paliwo, jego czas). Praktycznie w 3-4 godziny można zarobić niezłą dniówkę. W niektórych firmach wymaga się odpalenia jakiejś części do kasy firmy - ale to raczej rzadkość.
Kursant, który przychodzi na cały kurs wpłaca pieniądze i po odliczeniu opłat związanych np z wykładami lub materiałami do nauki, reszta znów zasila kieszeń instruktora. Od jego umowy z kursantem zależy to w jakim czasie wypracują ustawowe 30 godzin. Daje to również mnóstwo swobody co do dni i godzin pracy instruktora. Ale... słyszy się o przypadkach kiedy kursant idzie na egzamin po 15-18 godzinach.
Minusem są koszty. Rosnące koszty paliwa, ewentualne uszkodzenia auta (nie wszystko pokrywa gwarancja), wspomniane już wcześniej ubezpieczenie czy koszty przeglądów, zakupu opon zimowych itp itd. Sporo tego jest, ale wpływy też mogą być spore. Opłaca się to zwłaszcza gdy jest sporo kursantów, a auto się nie psuje. Poza tym przypływ gotówki jest nawet codziennie, lub co kilka dni a nie wypłata np 1. dnia miesiąca.
Tymczasem wsiadając do firmowego auta negocjujemy wcześniej odpowiednią stawkę - która będzie znacząco mniejsza niż na swoim. Ktoś, kto przychodzi na doszkalanie i tak pieniądze wpłaca do firmy, więc zarobek dla instruktora jest tak samo niski. Tylko od umowy z firmą oraz ilości kursantów zależy ile się wypracowuje godzin oraz to, kiedy dostaje się wynagrodzenie. Oczywiście w kwestii wolnych dni, lub czasu np do załatwienia swoich spraw też jest o wiele gorzej. Urlop trzeba wyprosić sobie wcześniej - najlepiej żeby nie pokrywał się z sezonem, kiedy kursantów jest sporo (np czas wakacyjny).
I to kusi, i to nęci. :-)
OdpowiedzUsuńNo tak, ale na coś trzeba było się zdecydować.
UsuńA dużo osób chce się doszkalać?
OdpowiedzUsuńTo zależy, czasem sporo a czasem wcale.
UsuńHave a happy February Tomek!
OdpowiedzUsuńDimi...
Thank you Dimi :))
UsuńJuż sama nie wiem czy lepszym rozwiązaniem jest praca na własnym aucie czy firmowym. Oba maja swoje plusy i minusy...
OdpowiedzUsuńTakie rozterki to pikuś ;-)
Usuńczyli jednak lepiej własnym. Ale ja bym nie dała rady słuchać jak niszczą moją skrzynię biegów, jak palą sprzęgło itp. itd. :D
OdpowiedzUsuńChyba miałbym podobne bóle. :-)
UsuńNo właśnie, ile można?
UsuńCiekawe, fajnie się czegoś dowiedzieć nie ze swojej branży. ;) Ja podobnie jak przedmówcy raczej bym nie chciała patrzeć jak mi kursanci auto męczą. ;)
OdpowiedzUsuń