czwartek, 21 marca 2019

Koncepcja belferki

Belferka ma plan i powoli wprowadza go w życie. Pewnie siedziała nad nim sporo czasu i myślała, myślała, aż wymyśliła. Oznajmiła to na razie jednej tylko osobie (ale jak to w życiu bywa - już wszyscy o tym wiedzą), która z zupełną obojętnością przyjęła to do swojej wiadomości. Nie tak jak ja - ponieważ to zagranie nieco poniżej pasa (a już na pewno wykraczające poza ramy prawne) - zapowiedziałem (na razie współpracownikom) że nie biorę w tym udziału. Nie raz tak już robiłem, więc spływa to po mnie niczym letni deszcz.

Gdy oznajmiłem to moim dwóm kolegom, obaj (niezależnie od siebie) nabrali wody w usta. Czy wezmą udział w planie belferki czy też postąpią podobnie jak ja - okaże się za kilka dni najpewniej. Trzecią stroną w tym wszystkim jest szef - wiadomo że będzie się starał nadal dbać o wizerunek firmy, ale także tłumaczyć jej że postępowanie wg planu nie jest najlepszym rozwiązaniem. Lub przyklepie jej to po prostu - ale z użyciem któregoś z instruktorów - i oczywiście nie będę nim ja. Spokojnie mogą mnie obejść, nie będą w tym przekraczać prawa absolutnie. Inaczej niż z samą realizacją planu.

I co dalej? Cóż, słowa są różne - belferka nie raz rzucała je na wiatr. Myślę, że dla dobra wszystkich na obecnym etapie należałoby jej wyjaśnić iż dalsza nauka nie ma większego sensu. Oczywiście ma prawo do zabrania dokumentów i zgłoszenia się do innego osk (gdzie jej plan wykonają bez mrugnięcia okiem). Ma też prawo do oceny naszej działalności i zapewne w takiej sytuacji oceni ją bardzo negatywnie - jako ludzi (firmę) którzy nie potrafią nauczyć, przekazać wiedzy, przygotować do egzaminu. Ma też prawo do dalszego kształcenia. A także do rzetelnej informacji n/t jej stanu (toku) nauczania - tylko że właśnie tego belferka zupełnie nie przyjmuje.

Najprawdopodobniej cały mój wysiłek (ponad 34 godziny pracy) zostanie obrócony w pył. Nie tylko nie będzie kropli wdzięczności, ale przede wszystkim pojawi się roszczenie, złość i oczernianie. Cała praca z nią, ryzykowanie, nadstawianie karku i próba nauki obróci się niczym ostra i długa igła skierowana wprost w moje ciało. Czy będzie to kolejna nauczka, aby trzymać się jak najdalej od każdego kursanta, traktować go zupełnie bez emocji i wykonywać tylko i wyłącznie to co przewiduje program szkolenia?


11 komentarzy:

  1. Brzmi tajemniczo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja już w wyobraźni widziałam jak belferka kupuje sobie prawo jazdy...

      Usuń
    2. Aniołku z oczywistych względów nie mogę napisać nic więcej. W każdym razie ja nie biorę w tym udziału, trzymam się od niej z daleka.

      Usuń
    3. I to jest dobre podejście :)

      Usuń
  2. Bo to nie belferka, tylko belferzyca (czyli mieszaniec wampira z belfrem).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz ze to całkiem prawdopodobne? Jak tak na nią popatrzę to wszystko by się zgadzało.

      Usuń
  3. Wiadomo, czasami to zawsze winny jest ktoś inny. Chyba, że się zabawisz w psychoterapeutę :P

    OdpowiedzUsuń