Kiedy biorę nową książkę do ręki, zaczynam chyba jak większość - od oglądania okładki (także z tyłu). Wiadomo, najczęściej przód się już gdzieś widziało - skoro jest zainteresowanie książką - ale tył - tu można spotkać nie tylko interesujący opis, ale także ciekawe zdjęcie. Tak też jest w przypadku mojej ostatniej lektury - Dobre i złe dni - Tomasza Majchrzaka.
Następnie, zanim zacznę czytać, przeglądam spis treści - by mieć mniej więcej pojęcie co mnie czeka i tu... widzę rozdział Kawa i neurobiologia. O kawie...serio? - pomyślałem. A co ma kawa do traumy? I co tam miałoby ciekawego być? - tym razem cicho powiedziałem do siebie i pomyślałem, że to pewnie będzie dla mnie najmniej interesujący rozdział, bo kawy nie lubię i nie piję, za to bardzo lubię jej zapach - ale na tym koniec sympatii do niej.
Gdy w końcu doszedłem do rozdziału o kawie, wciąż miałem sceptyczne myśli na ten temat, ale... już po pierwszych zdaniach zaczął mnie ten rozdział coraz bardziej interesować. Czy kawa faktycznie może coś zmienić w głowie? Czy po jej wypiciu można poczuć się lepiej/inaczej? A jeśli tak, to w jaki sposób się to odbywa? Czy druga, trzecia i kolejna kawa mogą mieć taki sam wpływ jak pierwsza? A może ich efekt będzie jeszcze mocniejszy? Wreszcie, dlaczego po wypiciu kawy po południu lub później najczęściej ludzie mają problemy ze snem? Jak to wszystko działa?
Z całej książki najbardziej do tej pory podobały mi się podrozdziały o mrówkach, wiewiórkach oraz o pamięci i odżywianiu. Ale teraz na podium wysuwa się rozdział o kawie - i to pomimo tego, że naprawdę jej nie lubię!
Autor opowiada o niej tak ciekawie, że trudno było się oderwać od czytania tego rozdziału (mimo większej ilości stron). Z każdą przeczytaną stroną "wchodziłem" w temat coraz głębiej. Dowiedziałem się m.in. o różnych receptorach oraz możliwościach ich "cumowania", o tym co aktywuje lub blokuje kofeina, o odwadze po jej wypiciu, a nawet o Ksantypie - żonie Sokratesa! A także o wpływie kawy na choroby Alzheimera czy Parkinsona, lub objawach oraz skutkach gwałtownego zaprzestania jej konsumpcji.
Tomasz Majchrzak prowadzi czytelnika po świecie umysłu w nieszablonowy a nawet eksperymentalny sposób - także w tym ciekawym i zaskakującym rozdziale. Bo kto by pomyślał, że kawa może być aż tak istotnym elementem dnia? Dokonać tak znaczącej metamorfozy? Autor opisuje więcej niż tylko rudymentarne zasady związane z działaniem kofeiny. Rozdział jest okraszony dużą ilością przykładów pomagających zrozumieć zawiłe procesy zachodzące w mózgu. To od teraz bez wątpienia jeden z moich ulubionych rozdziałów. A może zacznę lubić i pić kawę? Nie spodziewałbym się tego, że kiedyś mógłbym to powiedzieć! Jestem ciekaw, jaki wpływ miałaby kawa na mnie i mój stan psycho-fizyczny.
Interesujący komentarz. Też uważam, że warto wiedzieć, jak działa kawa :o)
OdpowiedzUsuńZgadza się. I czuć zapach kawy, to bardzo ciekawy rozdział 👍😃
UsuńKawa wszędzie smakuje inaczej, a najlepiej chyba w górach. Ostatnio rozkoszowałam się jej smakiem na Lubaniu, a jeszcze wcześniej na Turbaczu. Jesienią znów się wybieram.
OdpowiedzUsuńCześć Kasiu :) A wiesz że coś w tym jest? Co prawda ja miałem tak z herbatą - w zwykłym kubki od termosu, gdzieś na szlakach w Bieszczadach... Ale wtedy na to składa się cała gama - smak i zapach (kawy lub herbaty a także zapach powietrza), widoki, poczucie bycia w pięknym miejscu... To będzie dla Ciebie piękna jesień, cieszę się!
UsuńFajnie opisałeś swoją drogę – od sceptycyzmu po prawdziwe zafascynowanie tematem. To tak, jakby książka sama częstowała Cię filiżanką kawy i zapraszała do odkrycia czegoś nowego. Sama jestem kawoholiczką, a filiżanka po śniadaniu to nieodłączny element poranka bez którego dzień nie ma właściwego rytmu.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak piękny komentarz :) Faktycznie czytając ten rozdział, jakbym czuł zapach świeżo zaparzonej kawy, a to bardzo bardzo lubię, uwielbiam! Pozdrowienia dla Ciebie i Puszka 😃🖐️
UsuńTo jeszcze nie przeczytałeś tej książki do końca? Delektujesz się poszczególnymi rozdziałami niczym kawosz kawą?
OdpowiedzUsuńJuż dawno temu skończyłem książkę. Teraz piszę o tym, jakie wrażenia pozostawiła po sobie 😃 Nie każdym rozdziałem da się tak delektować, pisałem o tym w mojej recenzji 😜
UsuńJa nie mogę zacząć dnia bez kubka gorącej kawy (po turecku, bez cukru, bez mleka) wypitej jeszcze w lozku zaraz po obudzeniu. To jest mój czas na pozbieranie myśli, zaplanowanie dnia itd. Jestem w stanie budzić się pol godziny wcześniej dla tego rytuału, i wszyscy wiedzą, że nie reaguje na żadne "no wstawaj", "już pozno" , Nie i juz!
OdpowiedzUsuńNauczyłam też tego rytuału mojego męża, żeby mi w tej mojej przyjemności towarzyszył :)
Picie kawy w ciągu dnia jest dla mnie już tylko piciem jakiegoś napoju, wszystko mi jedno co mam w kubku, byle nie słodkie i dużo!
I to jest Twój rytm dnia, czyli z rana musi być kawa :) Przyjemny początek, rozpoczęcie dnia, oraz chwila na zaplanowanie. Ja to zapewne bym rozlał i musiałbym codziennie pościel zmieniać 😁
UsuńKawa jak i wszystko, ma swoje plusy ale i minusy. Wspomaga umysł ale i uzależnia. A ostatnio z bratem odkryliśmy, że ujemnie wpływa na pracę jelit. Ja w życiu wypiłam 3 kawy, nie mój smak, jednak brat pijał ją z rana.
OdpowiedzUsuń2 lata temu po całkowitym zatorze jelit i wyłonieniu stomii zaprzestał pić kawę na rzecz zielonej herbaty i naparu z pokrzywy.
Ciągłość jelit przywrócono mu po kilku miesiącach, zaś na wiosnę tego roku, gdy jelita zaczęły prawidłowo pracować, powrócił do rannego picia kawy, a jelita zareagowały na to zmniejszając ilość wypróżnień. Gdy brat ponownie zrezygnował z kawy perystaltyka jelit ponownie się poprawiła.
Napisałam o tym dlatego aby kawosze których "zatyka" poeksperymentowali i sprawdzili czy to nie kawa się do tego przyczynia :)
To bardzo cenna wiadomość Mario. Kawa jako używka ma oczywiście swoje ciemne strony. Ja preferuję zieloną lub czarną herbatę i to polecam prawie każdemu :) Pozdrawiam serdecznie!
UsuńJak już wiesz kawa to dla mnie najlepszy napój, ale wspominałam też o próbowaniu różnych herbat.
OdpowiedzUsuńKawa ma swoje plusy, ale również i minusy. Jak we wszystkim, potrzebny jest umiar. Coś o tym wiem, stąd lekkie ograniczenia spożycia kawy :)
Zgadza się, we wszystkim umiar jest bardzo potrzebny :)
UsuńJa zaglądam na bloga Znad Filizanki Kawy, a też kawy nie znoszę. ;)
OdpowiedzUsuńOh very interesting book review
OdpowiedzUsuńI ahve never read any book from this author
Thank You. This book is only in polish language, but isn't problem (AI/Google translate or something else). But the author knows English very well 👍
UsuńCoraz bardziej mnie zaciekawiasz tą książką, a wspominając o kawie chyba utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że kupię :)
OdpowiedzUsuńKupuj, coś około 32 zł to nie majątek :) Na blogu autora jest więcej info w temacie książki, można tam zapoznać się ze stylem, oraz tematyką książki. To moja pierwsza lektura tego typu, ale zaciekawiła, co chyba widać po moich wpisach :)
UsuńO proszę! Myślę, że ten rozdział mógłby Cię zaciekawić, skoro ze mną tak było a też nie lubię kawy.
OdpowiedzUsuńNie piję kawy, ale nie dlatego, że nie lubię - bo bardzo mi smakuje. Niestety mój organizm mniej entuzjastycznie reaguje na ten płyn.. więc musiałam zrezygnować. Zapach na szczęście mi nie szkodzi haha.
OdpowiedzUsuńA co do wpływu kofeiny, tak... właśnie owa kofeina bardzo źle na mnie działa, więc chyba nie chcę wiedzieć co ona tam robi w głowie;)
Cześć Agnieszko, można mieć i takie podejście do tematu kawy, a czy chcemy wiedzieć jaki ma wpływ a konkretnie w jaki sposób wpływa na nas samych - decyzja zależy od nas. Pozdrawiam 😀
UsuńDziękuję za wizytę na moich stronkach. Jakie ścieżki przyprowadziły Cię do mnie? Bogusia M?
OdpowiedzUsuńMiałam tylko zerknąć na Twoje strony, ale chyba zostanę na dłużej i postaram się zaglądać tutaj częściej.
Będzie mi miło, jak również kiedyś zajrzysz do mnie.
Nie mogę zaoferować Ci herbatki i czegoś słodkiego, ale zawsze znajdziesz ciepłe słowo.
Jak już wiesz kawy nie piję
Pozdrawiam końcówką sierpnia
Proszę uprzejmie, tak myślę że to mogła być ta droga o której piszesz :) Cieszę się, że zostaniesz na dłużej - rozgość się i czuję wygodnie, mam nadzieję że zniechęcą Cię moje marudzenia. Dziękuję i również pozdrawiam, pięknie ten sierpień się ze mną żegna - prawdziwie letnio i bardzo słonecznie 😊
UsuńTymczasem ja pogrążyłam się w podróży po XVI-wiecznym Krakowie z niejakim Kacprem Ryxem, królewskim "detektywem", sprytnym żakiem. I tyle jest w tym historycznych smaczków, że czytam z największą przyjemnością.
OdpowiedzUsuńWspaniale, miłego czytania 😀
Usuń