czwartek, 21 lipca 2011

Bez L-ki

1) Dzień rozpoczął się od wypadku/kolizji z pieszym. Droga dwujezdniowa, z prawej strony na przejście wjeżdża niepełnosprawny na wózku. Kierowca jadący srebrnym Oplem Astrą II, hamuje w ostatniej chwili (słyszę pisk opon) i uderza w pieszego (tak, pieszym jest także osoba na wózku inwalidzkim). Wszyscy stają i pomagają starszemu mężczyźnie, który został wyrzucony z wózka. Po chwili przejeżdżający przypadkowo nieoznakowany radiowóz blokuje jezdnię, przyjeżdża pogotowie i oznaczony radiowóz. Tworzy się zator, to główna droga w mieście.

2) Jakieś pól godziny później na tej samej ulicy, tylko 1-2 km wcześniej dochodzi do wypadku z udziałem pięciu aut (foto). Prawdopodobnie wyglądało to tak: przed sygnałem czerwonym zatrzymuje się Opel Vectra, ale kierowca z tyłu (jadący Astrą) nie wyhamowuje i uderza Vectrze w tył. Następny kierowca z Audi, ma podobny problem i uderza w Astrę. Jadący za nimi kierowca Hondy robi dokładnie to samo, a ostatni kierowca zza wschodniej granicy jadący Mercedesem uderza w nich z dużym impetem. Trochę dziwią te ślady hamowania z jednego na drugi pas, ale nie widziałem tego więc nie wiem jak było.
Na miejsce zdarzenia przyjeżdżają policjanci, karetki pogotowia i straż pożarna. Zator drogowy nie trwa przesadnie długo, ale jest dotkliwy.


3) W międzyczasie muszę wiele razy hamować za kursantów, inaczej liczba kolizji w mieście powiększyłaby się i to znacznie. Kursant, który pytał wcześniej czy cofać do przodu czy tyłu jest jakby "zamulony". Ma chyba z połowę kursu, jeżdżę z nim po tych samych ulicach (trzy razy pod rząd), tłumaczę i za 15 minut znów wracam w te miejsce - a on znowu nie wie jak ma przejechać poprawnie. Ręce mi opadły, bo znów dwa razy się nie zatrzymał przed S2 (strzałką warunkową). Nie wiem, może trzeba na niego krzyczeć, albo go trochę poturbować ? Później niby pamiętał, żeby się zatrzymać ale i tak prędkość nie spadła poniżej 5 km/h. Spytałem, czy rozumie słowo "zatrzymanie" - bo to już przekracza pewne granice.

4) Od 16 jeżdżę z panią, która ma już prawo jazdy. Zdjąłem więc L z dachu i ... się zaczęło. Koledzy z pracy informowali mnie iż "zapomniałem" założyć L na dachu, instruktorzy z innych firm pokazywali gestem, że czegoś mi  brakuje (niby) na dachu. Ba, na parkingach przypadkowi ludzie uprzejmie informowali, że nie mamy tablicy L na dachu, bowiem auto było oznaczone z boku logotypem firmy, oczywiście także adresem osk, widoczne są dodatkowe lusterka i przede wszystkim - non stop trajkoczący instruktor z boku :P

11 komentarzy:

  1. 1. Mnie szkolono, że jeśli widać, że osoba jest chora-ma problemy z poruszaniem się (czyt. jest na wózku, o kulach czy z białą laską) to nawet jeśli nie jest na przejściu należy się zatrzymać-choćby z czystej kultury. Jak jest przekonałam się jak chodziłam o kulach.

    2. Czyli klasyczne nie zachowanie odstępu i niedostosowanie prędkości połączone z gapiostwem.

    3. Ciekawy przypadek z tego kursanta ;)

    4. Aż tak źle szło tej pani? Chociaż nie, skoro trajkotałeś non stop to pewnie rewelacji nie było. Chyba, że tak trajkotałeś dla przyjemności ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. 1) dobrze Cię szkolono :)

    2) dokładnie, niestety.

    3) nie denerwuj mnie :P

    4) pani jeździła nieźle z plusem. Chciała sporo parkować, stad te "kontakty" z postronnymi osobami, które nieśmiało patrzyły co to za "lekcja" bez L-ki :P

    A skoro pani przyszła, zapłaciła - to trzeba należycie lekcję przeprowadzić. Tłumaczyłem różne kwestie, m.in sposoby eliminacji zagrożenia na drodze i zasady eco-drivingu. Na następnych zajęciach tematem nr 1 będzie kultura jazdy (nie to że jej czegoś brakuje) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A po co właściwie zdejmowałeś L-kę?

    OdpowiedzUsuń
  4. I co z tego? Jakieś przepisy zabraniają jeździć z L-ką na dachu dwóm osobom z prawkiem? :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedyś uczyłem starszego gościa koło 40tki..ja miałem wtedy może 22 - jak mnie pamięć nie myli. Na pierwszej jeździe postawiłem że pojedziemy na plac 3 km od ośrodka - więc zamieniliśmy się miejscami, zdjąłem eLke i ruszyliśmy. Gdy staliśmy na światłach ktoś z sąsiedniego auta zwrócił uwagę mojemu kursantowi, żeby postawił eLke na dachu. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. He he, ktoś zrobił z Ciebie kursanta :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. o Boże potrącić kogoś to trauma a jeszcze na wózku to już zawał na miejscu. Dobrze, że tego nie widziałeś. No i te przepisy, że kierowca z uprawnieniami nie może jechać L-ką też widać mają minusy :)) ale zobacz ilu napotkałeś życzliwych po drodze ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Taa, życzliwych u nas dostatek :o

    OdpowiedzUsuń
  9. Teraz i ja już wiem, czemu "latałeś" bez ELKI.

    OdpowiedzUsuń