Choć dzisiejszy dzień był krótszy, to o wiele bardziej męczący.
1) Egzamin państwowy, uczestniczę jako instruktor prowadzący. Egzaminator neutralny i miły. Kursantka najpierw na placu rusza bez pasów bezpieczeństwa i na zaciągniętym hamulcu awaryjnym (!), a na mieście drugie "rondo" i już wymuszenie. Tym samym koniec jazdy. Nie opłacało się, bo czekaliśmy 2 godziny na 5 minut jazdy.
2) Wracając z WORD (sam kierowałem) na przejeździe kolejowym wyprzedza mnie miejska śmieciarka spychając na krawężnik. Zdziwiony wyprzedzam ją kilka skrzyżowań dalej. Facet pędzi leciwym Starem ponad 70 km/h w mieście skacząc z pasa na pas. Bezsensowne.
3) Lekko się spóźniam przez ten egzamin, ale ustalam plan pracy z korzyścią dla kursantki.A ona potrzebuje tego i to bardzo. Po 10-ciu godzinach nie zmieni sama biegu, rusza bardzo niestabilnie, a praca rąk jest delikatnie mówiąc "średnia" - zwłaszcza przy parkowaniu. Mimo wszystko stara się, nawet czytała ostatnio materiały szkoleniowe które dostała na kursie.
4) Od 14.00 na dwie godziny praca z kursantką, która jedzie jak traktorzysta - byle do przodu i szybciej. Ma klapki na oczach, widzi wąski pas przed sobą. Ani piesi, ani pojazdy z prawej czy lewej jej nie interesują. Na znaki także nie patrzy, bo i po co traktorzyście znaki ? Wcześniej nie jeździła ze mną, mam nadzieję że to co jej powiedziałem na koniec da jej do myślenia. Zobaczymy, jutro znów razem pracujemy.
Dodam, że nie jeżdżę z traktorzystami.
5) Na koniec 2 godziny z jedynym chłopakiem który robi u mnie prawko. Kiedy proszę o skręt w prawo, skręca w lewo. I odwrotnie. Pod koniec jazdy nawet nie zatrzymuje się przed znakiem STOP, ale to ze zmęczenia. Może coś z niego będzie, przynajmniej stara się szerzej patrzeć.
Też mi coś, skręcić nie w tą stronę ;) Też mi się to zdarzyło raz czy dwa ;P
OdpowiedzUsuńA co do znaków i ich widzenia lub nie, to może zrób tak jak było w zwyczaju w szkole gdzie ja się uczyłam- po prostu kursant musiał "czytać" na głos wszystkie mijane znaki, a koniec przy podsumowaniu była wystawiana ocena, jak ktoś miał kiepsko ze znaków to mimo że jeździł dobrze do egzaminu nie został dopuszczony.
I powiem szczerze, wyrobiło to u mnie nawyk wyłapywania znaków, a nie tylko gapienia się przed siebie ;)
A jeśli chodzi o ruszanie na awaryjnym, to skoro jej się udało to jest jeszcze kwestia czy jest taki słaby czy po prostu za słabo zaciągnięty był?
Jedynkę Ty szkoliłeś?
OdpowiedzUsuńPrzy okazji - wspominałem, że mój ojciec był instruktorem jazdy m.in. traktorzystów? :P
Hekate - to była potężna kursantka, dodała tyle gazu że ruszyła z awaryjnym. Zresztą, była w takim stresie że na mieście przez te kilka minut ruszała z bardzo wysokich obrotów (6 tys !). Sprzęgło było czuć na każdym skrzyżowaniu.
OdpowiedzUsuńHebius - napisałem, że nie jeżdżę z traktorzystami :P Nie, nie wspominałeś. Jak widać, nic Ci z ojca nie zostało, nawet na B nie masz prawka :P
Ała, 6tys. obrotów? Taka to na rower a nie do auta ;)Jejku, ja jak jeżdżę już te 9 lat to w życiu takich obrotów nie wykręciłam.
OdpowiedzUsuńNooo, stres był duży. Nigdy tego na jeździe nie robiła, na co bym nie pozwolił. Ale egzaminator powiedział, że to nie podlega ocenie ze względu na inne auto, a pod koniec jazdy jest szansa na lepsze "wyczucie" sprzęgła. Inna sprawa, że co tam się egzaminator będzie tym przejmował. Przecież to nie jego auto !
OdpowiedzUsuńNo dobra, skoro stres był taki duży to mogę ewentualnie zrozumieć ;)
OdpowiedzUsuńPrzecież sama na egzaminie na placu ruszałam z piskiem opon ;) bo auto miało nie zgasnąć i się nie stoczyć o "mieleniu" kołami nie było mowy ;)
O widzisz. A u nas jak zakręcisz kołami, to już źle. Bo to utrata panowania nad pojazdem :P Co WORD, to obyczaj :)
OdpowiedzUsuńAle wiesz to było 9 lat temu, więc mogło się coś w tej kwestii zmienić ;)
OdpowiedzUsuńMożliwe :)
OdpowiedzUsuńTy to jednak masz cierpliwość anielską ... ja bym nie dała rady uczyć przy takim poziomie niektórych kursantów.
OdpowiedzUsuńKobiety na traktory! :P
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że skręcenie nie w tę stronę, to nic wielkiego :p Ojj ważne przecież, żeby zrobić to bezpiecznie, zawsze można zawrócić, chyba się zgodzicie? ;p
Wczoraj koleżanka mnie podwoziła do pracy, kobieta z 30-letnim stażem jako kierowca i.. serce mi się krajało, jak katowała swojego Mercedesika na dwójce przy 50km/h i 4tys obrotów.. :/ Tak więc można i bez stresu..
Polly - różnie bywa ;-)
OdpowiedzUsuńamfetamina - koleżanka nie czuje auta, skoro tak jeździ. Oczywiście przy przyspieszaniu to jak najbardziej normalne :)
Witam. Pana to chociaz kursantka wywiozla na miasto.
OdpowiedzUsuńMoj instruktor kwitl biedny przeszlo godzine zeby zobaczyc jak cofajac na luku myli mi sie w ktora strone krecic kierownica...podsumowal ze przed nastepnym egzaminem jednak powinnam wziac cos na uspokojenie:-/
Blog super. Pozdrawiam. Helga
Również pozdrawiam!
Usuń