Zdziwiło mnie, gdy przeczytałem w komentarzach pod poprzednim wpisem, że w innych rejonach kraju nie ma takich makowych pól. U mnie są nie tylko poza miastem, ale także na poboczach prawie w centrum miasta.
Ostatnio nawet pytałem kursantkę, czy ma ochotę pojeździć po tych czerwonych pięknych makach (bo ciągle ściągało ją na pobocze) - odpowiedziała że nie - bo szkoda kwiatów :) Po obu stronach pobocza są zielono-czerwone...oby tylko nikt nie wpadł na pomysł aby to skosić...
Być może uda mi się jeszcze w sobotę coś sfotografować z góry, zobaczymy...
Przyznaję, że fajniej się pracuje w takich okolicznościach, a uśmiech sam pojawia się na twarzy :)
Weź trochę tych makow podrzuc do mnie :)
OdpowiedzUsuńTo dla Ciebie te fotki dziś robiłem :P Co byś chociaż popatrzyła na zdjęciach :)
UsuńDziękuję :)
UsuńI pomyśleć, że mieszkając na wsi, żeby podziwiać maki będę oglądać zdjęcia z miasta :D
Ha ha ha, no tak. Widzisz, jaki ten świat pokręcony? Nie tylko w sferze uczuciowej, w każdej :P
UsuńNo strasznie :P
OdpowiedzUsuńJa nie wiem jak to u mnie wygląda, w Berlinie nie ma. W tym roku jak pojadę do domu to wszystkie moje ulubione kwiaty już pewnie przekwitną:(
OdpowiedzUsuńUlubione, czyli jakie?
UsuńAkacje i kasztany. Nie jestem pewien kiedy jaśmin zakwita. Do ulubionych zaliczam jeszcze kwiaty kaliny i róże:D. Oczywiście lubię też maki i inne polne kwiaty;).
UsuńJa najbardziej tulipany i maki...
UsuńCzerwone maki na Monte Cassino... Zamiast rosy piły polską krew...
OdpowiedzUsuń...
Usuńu mnie są tylko pojedyncze sztuki. Generalnie to kwiaty samosiejki na wymarciu.
OdpowiedzUsuńU mnie dużżżżżooooo :)
Usuń