środa, 18 marca 2015

Kasztankowe szaleństwo

Pamiętam to jak dziś. Podczas wejścia na Połoninę Wetlińską, mój siedzący tryb pracy i niezdrowy sposób odżywiania dał mi nieźle w kość. Wszystko mnie bolało już po 2-3 godzinach powolnego marszu. Tymczasem współtowarzysze niewzruszeni, oraz pełni sił i zadowolenia chłonęli piękne kolorowe - bo wczesno-październikowe Bieszczady. Oczywiście, to był dopiero początek i powinienem wiedzieć, w co się pakuję! Był drugi dzień pobytu w tym pięknym zakątku kraju, a ja już ledwo chodziłem.

Po dotarciu (jakimś cudem) do schroniska PTTK - Chatki Puchatka, myślałem że zostanę tam do wiosny. Byłem tak zmęczony, że nie myślałem o niczym innym jak tylko o odpoczynku. Więc jak już usiadłem na jednej z ławek, nic nie było w stanie ruszyć mnie z miejsca. Znajomi robili zdjęcia, ja siedziałem i odpoczywałem, na szczęście nie zapomnieli o mnie - kupili mi kilka cukierków - Kasztanków. O rany, jakie one były pyszne! Nigdzie mi tak nie smakowały, jak właśnie tam! 


Prawie umierający, pochłaniałem te Kasztanki jeden po drugim. Ba, udało mi się wysępić porcję kolegi, który widząc moją błagalną minę umierającego człowieka, oddał mi kilka swoich. I ani myślałem czytać wtedy tabelę kaloryczności, czy skład produktu. No i chyba mi pomogły, bo do miejscowości Brzegi doszedłem jako pierwszy - wykończony jak rzadko kiedy, ale o własnych siłach. I niewątpliwie smak Kasztanków kojarzy mi się do dziś, właśnie z Bieszczadami i Chatką Puchatka. Do dnia dzisiejszego mam do tych słodyczy duży sentyment, pozwalam im na więcej, wybaczam więcej :) Dla mnie Kasztanki są wyjątkowe, niewiele osób wie, że racząc swoje kubki smakowe tymi cukierkami na myśli mam tylko to: Bieszczady, zmęczenie i schronisko PTTK :)

Dziś prawie każde spotkanie ze znajomymi, z którymi byłem wtedy w górach, ma Kasztankową oprawę :)) Wiem, że jeśli kiedykolwiek wybiorę się w Bieszczady, w moim plecaku musi znaleźć się miejsce na te wyjątkowe słodycze!

2 komentarze:

  1. Przesympatyczne wspomnienia:)))
    Ja tak kojarzę landrynki "Brando" Goplany.
    A swoją drogą, czekolada niejednemu w górach uratowała życie.

    OdpowiedzUsuń