czwartek, 5 marca 2015
Piękna i bestia
Od kilku dni na zajęciach praktycznych jest nowa osoba, dziewczyna, z wyglądu ma około 32 lata, schludna oraz zawsze przyjemnie grzeczna i cicha (tzn mówi, ale niezbyt wiele jak na kobietę - powiedziałbym - że tak w sam raz) - ma bardzo ciekawą i zajmującą pracę i ... bardzo bała się wsiąść do samochodu. A co dopiero nim jeździć! Szczególnie podczas swojej pierwszej godziny jazdy, była wręcz przerażona, gdy zaprosiłem ją za kierownicę.
Dziś, po kilku godzinach jazdy ta sama dziewczyna zaczyna smakować, co to znaczy przyjemność z jazdy - przeobraża się z osoby zupełnie NIC nie wiedzącej n/t jazdy (na początku nie miała pojęcia jak np. uruchomić silnik), auta i przepisów ruchu drogowego w kogoś, kto powoli słyszy co "mówi" auto, co chce w danym momencie, ba - nawet zaczyna z nim prowadzić nieśmiały dialog!
A więc potrafi samodzielnie zmienić biegi w zależności od tego co słyszy, zauważa co niektóre drobne niuanse w charakterystyce prowadzenia pojazdu, zaczyna czuć co jest dobre, a co złe i najważniejsze - zadaje pytania o kilka poziomów wyżej! Jazda z nią sprawia mi mnóstwo radości, oczywiście popełnia milion błędów i jeszcze ma przed sobą ciężkie godziny pracy, ale to przecież normalne a ja jestem po to by pomóc jej przejść przez to suchą nogą :)
Bardzo lubię, gdy ktoś słucha co się do niego mówi, to niezwykle budujące gdy na jednej godzinie tłumaczę, mówię, rysuję i pokazuję różne rzeczy związane z konkretnymi sytuacjami drogowymi, a na następnej i kolejnych ona potrafi je sobie odtworzyć i dopasować do tego co spotyka ją na drodze.Mam wtedy uśmiech od ucha do ucha, nie tracimy czasu na "wałkowanie" tego samego w kółko, tylko zajmujemy się nowymi i trudniejszymi sprawami.
W "nagrodę" będzie mogła wyjechać do innego - o wiele większego - miasta, które właśnie w sobotę zrealizujemy :) Jak jej to zaproponowałem, była bardzo pozytywnie zaskoczona, wydaje mi się że poczuła się dowartościowana i jeszcze bardziej nabrała zaufania - sama do siebie! Pod koniec jazd stwierdziła, że byłoby to niezwykle fajne móc pojeździć pod okien instruktora w zupełnie nieznanym i dużym mieście. Oj tak, pewnie myślała o tym przez większość część czasu tej jazdy...
W tym wszystkim jest pewien malutki problem: jej mąż, który od samego początku nie wierzy w możliwości nauki jazdy, podważa sens robienia prawa jazdy, a propozycję wyjazdu do innego miasta uznał za zupełnie nonsensowną i po prostu stratę czasu. Dodatkowo, to on będzie musiał spędzić sobotni dzień z dzieckiem - a to zdaje się mu nie sprawiać przyjemności. Na szczęście, ona nie musi podporządkować się swojej drugiej połówce, wierzy w to co robi i w to co chce osiągnąć. Kiedy ona chwaliła mu się że potrafi już samodzielnie zatankować pojazd (akurat na jej lekcji musiałem uzupełnić paliwo), on wyśmiał ją całkowicie. Mała rzecz, a cieszy - tylko czemu niektórzy widzą same czarne kolory? Czy zawsze musi tak być: piękna i bestia?
Więc w sobotę jedziemy, nawet jej mąż nie pokrzyżuje naszych planów - już wszystko ustalone, do drużyny zaprosiłem jeszcze jednego z kursantów - równie grzecznego jak i ona - wszak taki kilkugodzinny wyjazd w sobotę musi mieć odpowiednią obsadę :)) Będą wymieniać się za kierownicą i poznawać nowe miejsca z perspektywy kierujących pojazdami, a ja już zadbam o to by było miło, przyjemnie i aby nauczyli się jak najwięcej.
A może dla niedowiarka - męża trzeba zrobić kilka zdjęć gdy ona prowadzi pojazd i pokazać - że to NA PRAWDĘ jest możliwe?! :)) Mam nadzieję, że to wielkie i "straszne" (komunikacyjnie) miasto przywita nas pięknym słońcem, ale nawet jeśli będzie inaczej - słońce będzie w nas samych :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piękna i bestia i Upiór w operze z trójkątem na twarzy zamiast maski (patrz na zdjęcie za kierownicą w prawym górnym rogu pod licznikiem odwiedzin:)))
OdpowiedzUsuńŻartuuuję:)))) Słońca życzę:)
Burzliwe trio!
UsuńSzkoda, że nie ma wsparcia od męża, ale najważniejsze że wierzy w siebie i nie musi się mu podporządkowywać na każdym kroku :)
OdpowiedzUsuńNo chyba te czasy już dawno minęły...
UsuńOj wydaje mi się, że nie do końca...
UsuńNa jakim Ty świecie żyjesz? Albo trzeba mieć nierówno pod sufitem, albo nie wiem już co aby dawać się wykorzystywać/podporządkować drugiej osobie.
UsuńOj uwierz mi znam niestety takie osoby, które tak właśnie robią. Doskonale rozumiem Twoje oburzenie, ale jednak spotykam się z czymś takim
UsuńPozwolę się wtrącić - gdyby było tak dobrze na tym świecie, jak Tomku piszesz, to nie byłoby Ośrodków dla Ofiar Przemocy w Rodzinie, Stowarzyszenia na Rzecz Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” czy też kampanii społecznej „bo zupa była za słona”.
UsuńNie zawsze musi być przemoc fizyczna, czasami gorsza jest przemoc psychiczna. Sam zresztą o tym piszesz. To, że mąż "nie wierzy w możliwości nauki jazdy, podważa sens robienia prawa jazdy, a propozycję wyjazdu do innego miasta uznał za zupełnie nonsensowną" albo "kiedy ona chwaliła mu się, że potrafi już samodzielnie zatankować pojazd (...), on wyśmiał ją całkowicie." - to przecież świadczy o tym, że świat nie jest taki dobry, jakim chcielibyśmy go widzieć.